Ceny biletów do kin w górę. Branża wraca do frekwencji sprzed pandemii
- Widzowie oczekują od kin lepszych doznań, jeszcze wyższego standardu projekcji – a to też oczywiście wymaga nakładów finansowych. Dlatego sądzę, że możemy w tym roku spodziewać się wzrostów cen biletów, które, podkreślam, w ostatnich latach były na stabilnym poziomie - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Mariusz Spisz, prezes zarządu Multikino Media.
Według danych box office lab, kina w Polsce w ubiegłym roku odwiedziło 50,1 mln widzów. Największą widownię (dane za boxoffice.pl) przyciągnęły „Barbie” (2,8 mln widzów), „Kot w butach. Ostatnie życzenie” (2,1 ml widzów), „Oppenheimer” (1,9 mln widzów), „Chłopi” (1,7 mln widzów), „Avatar. Istota wody” (1,6 mln widzów), „Super Mario Bros. Film” (1,3 mln widzów), „Psi patrol. Wielki film” (1,2 mln widzów).
Zobacz: "Avatar: Istota wody" i animacje kinowymi hitami pierwszego kwartału roku
Frekwencja kinowa w Polsce wraca do poziomów z 2019 r.
W ocenie Mariusza Spisza, prezesa zarządu Multikino Media, choć dane o frekwencji są dla branży kinowej dobre, to wciąż nie wróciła ona do poziomów notowanych przed pandemią koronawirusa.
- Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na fakt, ze równo rok temu, podczas prezentacji ramówki kinowej 2023 powiedzieliśmy, że liczymy, że w 2023 przyjdzie do kin w Polsce 50 milionów widzów. Dziś wiemy, że wynik ten udało się osiągnąć! To już ponad 80 proc. z rekordowego wyniku 2019 roku, kiedy kina w Polsce odwiedziło 61 milionów widzów. W innych krajach europejskich wyniki plasują się na poziomie 65-85 proc. widowni sprzed pandemii, więc Polska mieści się w górnych granicach – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Mariusz Spisz.
Zobacz: Polskie kina odbudowują frekwencję po pandemii
Jak twierdzi Mariusz Spisz, według badań europejskich Polscy są w czołówce krajów, gdzie widzowie najszybciej wracają do kin po zakończeniu pandemii. Tendencja uwidacznia się zwłaszcza, gdy mówimy kinie hollywoodzkim.
- To, czego jeszcze nie udało się odbudować, to widownia na polskich filmach. Były oczywiście w zeszłym roku na ekranach takie hity jak „Chłopi”, polski kandydat do Oscara. Ale polskie kino ma się niestety gorzej niż przed pandemią. Być może jednak bieżący rok, który rozpoczął się premierą hitowej „Akademii Pana Kleksa” (szybko zmierzającej do granicy 3 mln widzów) przyniesie wyraźną zmianę w tym względzie – prognozuje Mariusz Spisz.
W ocenie rozmówcy portalu Wirtualnemedia.pl, widownia rodzimego kina mogła w części przenieść się z sal kinowych na małe ekrany, do serwisów VoD i streamingu.
- Od Netflixa, przez HBO Max, na Amazonie kończąc, jest bardzo dużo polskich produkcji. Widz dziś decydując się na wyjście do kina oczekuje kinowej jakości, wydarzenia, a niekoniecznie chce wydawać pieniądze na bilet, by obejrzeć kolejną podobną komedię romantyczną, których platformy oferują aż nadto – uważa prezes zarządu Multikino Media.
Jednocześnie Mariusz Spisz podkreśla, że giganci streamingu widzą potencjał kina i coraz częściej wypuszczają na wielkie ekrany własne produkcje.
- Cieszy nas też to, że niektórzy streamerzy, na przykład Apple czy Amazon, inwestują w filmy, ale po to, żeby najpierw wpuścić je do kin. Takim przykładami są np. filmy: „Napoleon” czy „Czas krwawego księżyca”. To pokazuje, że obok tych klasycznych studiów jak Disney, Warner Bros., Universal czy Paramount, pojawiają się nowi gracze z dużymi budżetami. Chcą kręcić filmy, ale nie upierają się, żeby ich filmy miały jednoczesne premiery w kinie i na platformie Szanują to, że kino jest miejscem pierwszego styku widza z filmem, ale przede wszystkim wiedzą, ze premiera kinowa jest dla nich także świetnym wehikułem promocyjnym – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Mariusz Spisz.
Ceny biletów do góry?
Ważnym czynnikiem decydującym o wyjściu do kina dla wielu konsumentów są ceny biletów. Zdaniem Mariusza Spisza, w Polsce w ostatnich latach utrzymywały się one na stabilnym poziomie.
- Ceny biletów do kin w Polsce, jak spojrzymy na ostatnie 10, nawet 15 lat, wzrosły tak naprawdę w bardzo niewielkim stopniu – mówi szef Multikino Media. Czy w tym roku widzowie mogą spodziewać się podwyżek cen biletów kinowych?
- Wszyscy wiemy, z jaką inflacją w ostatnich latach się mierzymy. Nie jest tajemnicą, że kina są dotknięte przez znaczący wzrost kosztów - głównie mediów oraz kosztów pracy. Jednocześnie widzowie oczekują od kin lepszych doznań, jeszcze wyższego standardu projekcji – a to też oczywiście wymaga nakładów finansowych. Dlatego sądzę, że możemy w tym roku spodziewać się wzrostów cen biletów, które, podkreślam, w ostatnich latach były na stabilnym poziomie – ocenia Mariusz Spisz.
Zobacz: Multikino Ursynów do zamknięcia. Znamy datę
Na jakie premiery czeka kino w 2024 roku?
W tym roku miłośnicy kina czekają m.in. na premiery wielkich blockbusterów - drugiej części „Diuny” z Zendayą i Timothée Chalametem w rolach głównych, „Godzilli i Koga. Nowe imperium (premiera 28.03); filmu „Furiosa. Saga Mad Max” (24.05). W drugiej połowie roku do kin wejdą „Alien (16.08), „Jocker. Folie a Deux” (premiera 4.10); „The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim” (od 13.12).
Rok 2024 będzie obfitował także w premiery filmów familijnych: „Kung Fu Panda 4” (8.03), „Kici Kocia 4” (26.04), „Garfield 3” (31.05), „W głowie się nie mieści 2” (14.06), „Mufasa. Król Lew” (20.12).
W tym roku do kin wejdą także filmy biograficzne - o Amy Winehouse „Back to black” (12.04), Jerzym Kuleju „Kulej” (11.04), „Simona Kossak” (premiera w listopadzie). Wśród polskich premier warto wyróżnić także „Niepewność” – film TVP o młodzieńczej miłości Adama Mickiewicza i Maryli Wereszczakówny (premiera 13 września), historyczne „Czerwone maki” (premiera 5.04) , „Drużyna AA” (20.09).
Dołącz do dyskusji: Ceny biletów do kin w górę. Branża wraca do frekwencji sprzed pandemii
Czasami rozumiem, żeby odskoczyć. Czasami randka. Ale wyjście takbpo prostu, choćby co weekend do kina, z domowego komfortu jest dzisiaj absurdem