Dziennikarska prowokacja „Dziennika Gazety Prawnej” z psami shiba w roli głównej. Nabrała się grupa parlamentarzystów z Trzeciej Drogi
„Dziennik Gazeta Prawna” opisał w poniedziałek wynik dziennikarskiej prowokacji, w ramach której nieistniejąca organizacja pozarządowa przekonywała, że krzywda dzieje się psom rasy shiba inu. Jak mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Anna Wittenberg, współautorka tekstu, celem akcji było sprawdzenie, „czy posłowie w ogóle weryfikują, o co pytają ministrów”.
Na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” opisano interpelację poselską do ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego o wpisanie "na listę leków weterynaryjnych dopuszczonych do obrotu w Polsce preparatu do leczenia zaćmy u psów", choć takowy nie istnieje. Zapytanie do ministra złożyło łącznie 16 parlamentarzystów Trzeciej Drogi, w tym wiceszef komisji ds. Pegasusa Paweł Śliż, wiceminister obrony Paweł Zalewski i członek KRS Tomasz Zimoch. Podpisy zbierała posłanka Maja Nowak z Polski 2050. Podpi
Okazało się, że politycy zatroskali się o los psów rasy shiba inu. Rzekomo część czworonogów tej rasy ma cierpieć na odmianę zaćmy, którą da się wyleczyć tylko specjalistycznym lekiem viskyrem, który można kupić w krajach azjatyckich i Ukrainie. Właściciele psów mieli ponoć jeździć po lek za nasza wschodnią granicę. Autorzy petycji chcieli zatem wiedzieć, czemu leku nie można kupić w Polsce.
Okazało się, że do wysłania interpelacji parlamentarzyści zostali namówieni po „interwencji” nieistniejącej organizacji pozarządowej, która uwiarygadniała w sieci jedynie strona w mediach społecznościowych – opisuje „DGP”. W rzeczywistości, wzrok psów shiba nie jest zagrożony przez brak konkretnych leków.
A jutro ujawniamy z @mikolajczykm, jak łatwo załatwić sobie interpelację u posła.
Wystarczył e-mail nieistniejącej osoby, fanpejdż z kupionymi lajkami oraz absurdalny pomysł, by skłonić 16 posłów do interwencji w sprawie piesków shiba inu.
Więcej w @DGPrawna🐕 pic.twitter.com/gCSpD4UP3R— anna wittenberg (@annawitten) February 18, 2024
- Wystarczy doza kreatywności, aby w interpelacji poselskiej znalazł się dowolny absurd. Posłowie często nie weryfikują spraw, o których piszą do ministrów. System kuleje, a nabijanie statystyk trwa – napisał w social mediach współautor tekstu „DGP” Marek Mikołajczyk z "DGP".
Zobacz: Czołowi dziennikarze odchodzą z „Dziennika Gazety Prawnej”
Posłowie nie sprawdzają, co podpisują
- Pomysł na tekst przyszedł nam do głowy, kiedy Michał Janczura z TOK FM ujawnił, że wicemarszałkini Sejmu Monika Wielichowska z KO złożyła interpelację poselską dotyczącą leczenia boreliozy metodą ILADS, mimo że Naczelna Izba Lekarska uznała ten sposób za szkodliwy i zakazał stosowania go w leczeniu prywatnym. Uznaliśmy, że chcemy sprawdzić, czy posłowie w ogóle weryfikują, o co pytają ministrów. Dlatego zdecydowaliśmy się sprowadzić temat naszej interpelacji do absurdu - wybraliśmy na temat pieski z memów. Chodziło też o to, by nasza prowokacja nie była szkodliwa społecznie - nie angażowała dzieci czy osób ciężko chorych – wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl współautorka dziennikarskiej prowokacji, Anna Wittenberg z „Dziennika Gazety Prawnej”.
Dziennikarka podkreśla, że całą akcję wspólnie z Markiem Mikołajczykiem przeprowadzili za wiedzą i zgodą przełożonych. - Nie spodziewaliśmy się, że posłowie złożą tę interpelację. Sprawa wydawała nam się zbyt łatwa do sprawdzenia – opowiada nam Anna Wittenberg.
Jak dalej potoczyły się losy interpelacji? Wittenberg na X podała w poniedziałkowy wieczór, że dokument zniknął z sejmowej listy.
- Pani posłanka Maja Nowak, która zgłosiła interpelację, podjęła działania żeby zrozumieć, jak doszło do pomyłki. Zapewniła też, że w przyszłości będzie bardziej ostrożna. Jednocześnie nazwała nasze działania nieetycznymi. Sądzę, że to osoba, która naprawdę chciała pomóc w rozwiązaniu problemu właścicieli psów. Niestety osoby, które mają złe zamiary, mogą wykorzystywać dobroduszność posłów także w złych celach – podkreśla w komentarzu dla Wirtualnemedia.pl Anna Wittenberg.
Akcję na antenie Polsat News skrytykował wiceprzewodniczący Polski 2050 Michał Kobosko. Przyznał, że nie rozumie, “jakie dobro publiczne z tego powstało”.
- W naszej opinii, którą wyraziliśmy również w korespondencji z posłanką, składającą naszą interpelację, prowokacja obnażyła słabość działania biur poselskich. Naszym zdaniem ich pracownicy muszą być ostrożniejsi - uważa dziennikarka „DGP”.
I bardzo dobrze. Posłanka może co prawda uważać nasze działania za „nieetyczne”, niemniej my cieszymy się z faktu, że paru osobom następnym razem zapali się lampka, gdy ktoś będzie próbował wcisnąć im coś do rąk. A jutro w @DGPrawna małe podsumowanie całego zamieszania. 🐕 https://t.co/h0owwvGdZ7
— Marek Mikołajczyk (@mikolajczykm) February 19, 2024
Dołącz do dyskusji: Dziennikarska prowokacja „Dziennika Gazety Prawnej” z psami shiba w roli głównej. Nabrała się grupa parlamentarzystów z Trzeciej Drogi