Słabe oceny filmu „Gierek”. Raczek: to film w konwencji telenowel. Woś: ludziom się podoba
- „Gierek” to film niedobry, i to na kilku poziomach - ocenia dla portalu Wirtualnemedia.pl krytyk filmowy Tomasz Raczek. Przewiduje też, że ludzie mimo to będą chodzili na niego do kina, gdyż (w założeniach) obraz portretuje epokę Gierka, którą wielu z widzów jeszcze pamięta. Jednoznacznie negatywnie oceniają produkcję także inni krytycy, bronią ją za to - jej twórcy.
Film w reżyserii Michała Węgrzyna opowiadający o "złotej dekadzie" rządów tego polityka czasów PRL wszedł do kin 21 stycznia. Akcja toczy się w latach 1970-1982 - od momentu, kiedy Gierek zostaje I sekretarzem KC PZPR do końca jego internowania. W filmie występują: Michał Koterski, Małgorzata Kożuchowska, Agnieszka Więdłocha, Sebastian Stankiewicz, Antoni Pawlicki, Rafał Zawierucha, Ewa Ziętek, Jan Frycz, Filip Tłokiński, Krzysztof Tyniec, Maciej Zakościelny, Mikołaj Roznerski, Cezary Żak.
I chociaż wiązano z nim duże nadzieje, to krytycy filmowi, dziennikarze i historycy są niemal jednogłośni w negatywnej ocenie obrazu.
Historyk: „Ten film to aberracja”
„Dawno nie widziałem tak złego filmu” - mówi w rozmowie z portalem naTemat.pl historyk Marcin Zaremba. - „Gierek" to film zakłamany, głupi, nieprawdziwy i niemający nie wspólnego z rzeczywistością. Jedna wielka pomyłka - przekonuje.
Historyk wylicza, że w filmie Węgrzyna nie pokazano braków w wykształceniu i intelekcie I sekretarza KC PZPR, a także błędów przy planowaniu gospodarki. - Nieoszacowane prawidłowo projekty, marnotrawstwo, brak umiejętności zarządzania, zły dobór ludzi, nierozumienie funkcjonowania nowoczesnej gospodarki, woluntaryzm... Lista błędów popełnionych przez Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza jest naprawdę długa, jednak w filmie Michała Węgrzyna zupełnie ich nie ma - mówi Marcin Zaremba. Dodaje też, że zabrakło w nim również „kultu Gierka”, który w latach 70-tych przypominał to, co działo się w czasach stalinowskich.
Marcin Zaremba mówi: - Ten film to aberracja. Kanwą „Gierka" są spiski przeciwko I sekretarzowi. Jednym z nich jest spisek Wojciecha Jaruzelskiego i towarzysza Maślaka, czyli w rzeczywistości Stanisława Kani, który jest zupełnie wyssany z palca. "Trop" takiego spisku podsunął Edwardowi Gierkowi w latach 90. Janusz Rolicki. Były I sekretarz to kupił. Rafał Woś, współscenarzysta "Gierka", tę teorię powtarza.
Historykowi nie podobają się także ujęcia drugoplanowych, a historycznych postaci – Wojciecha Jaruzelskiego czy Stanisława Kani. Podkreśla, że dalekie są od historycznej prawdy.
Raczek: „To jest po prostu złe”
Ale film nie znalazł też uznania w oczach krytyków. W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Tomasz Raczek wyjaśnia, dlaczego "Gierek" nie spodobał się jemu.
- To jest niedobry film na kilku poziomach - mówi nam. - Poziom pierwszy, najważniejszy, to poziom scenariusza. Ten scenariusz zawiera drastyczne uproszczenia i dopasowania postaci Gierka - raczej do wzorców z telenoweli, niż do rzeczywistej postaci. Nie dopasowuje go też do rzeczywistości lat 70-tych.
Drugi poziom, który – jak podkreśla nasz rozmówca - jest dla niego niesłychanie istotny - to „bardzo źle przedstawione lata 70.”. - Brak dbałości o szczegóły scenograficzne, tutaj widać, że ten film jest realizowany telenowelowo. Skupia się na bohaterach, którzy rozmawiają – niemal zupełnie nie mamy plenerów, nie ma pokazanej rzeczywistości PRL-owskiej, nastroju ulicy. Zestawmy to np. z filmami Stanisława Barei: oglądając je czujemy, jak się żyło wtedy – sposób, w jaki jak mówią bohaterowie filmu, szczegół – to wszystko powoduje, że wierzymy Barei. W przypadku „Gierka” mamy rodzaj czegoś sztucznego, wymyślonej udawanej rzeczywistości nie opartej na prawdzie – ocenia Tomasz Raczek.
Nasz rozmówca akcentuje jeszcze jedną, ważną dla niego rzecz: - Ten film prezentuje bardzo niski poziom artystyczny. Tu nie ma prowadzenia aktorów, każdy aktor gra jak chce. Jest też pomieszanie konwencji: z jednej strony mamy konwencję telenowelową, w której rozegrane są sceny między Gierkiem czyli Koterskim, a grającą jego żonę Małgorzatą Kożuchowską. Z drugiej strony pojawia nieoczekiwana groteska, czyli generał Wojciech Jaruzelski, który zresztą z niewiadomych powodów w filmie nazywa się inaczej.
Czy ludzie mogą chodzić na ten film do kin? - Sądzę, że tak, są wszak zainteresowani pokazaniem Edwarda Gierka na ekranie. Myślę tu szczególnie o tych, którzy pamiętają tę epokę, a takich jest ciągle wielu. Nie sądzę natomiast, żeby byli usatysfakcjonowani tym, co zobaczą. No, może jeszcze ci, którzy są przyzwyczajeni do oglądania telenowel (na przykład tureckich – w TVP) mogą rozpoznać lubianą przez siebie konwencję. Natomiast widzowie, którzy odróżniają telenowelę od filmu, nie będą zadowoleni, bo to jest po prostu złe.
Majmurek: „Sekretarz, który pozostał człowiekiem”
Raczek nie jest odosobnionym w swych sądach. Krytyk filmowy i dziennikarz Jakub Majmurek w tekście zamieszczonym na portalu KrytykaPolityczna.pl, akcentuje, że w „Gierku” nie wyszło aktorstwo, scenariusz, reżyseria, dramaturgia – „czyli niemal wszystko”.
- Filmowy portret Gierka przypomina to, jak twórcy filmów papieskich, które rozpleniły się po śmierci Jana Pawła II, portretowały Wojtyłę. Polski papież także był w nich pokazywany jako wybitny intelektualista, społecznik, święty kapłan, ponad realną wewnątrzkościelną polityką. Gierkowi, zgodnie z poetyką papieskich filmów, spokojnie można by dopisać podtytuł: „pierwszy sekretarz, który pozostał człowiekiem”.
Wśród oceniających „Gierka” na Filmwebie krytyków także przeważają oceny złe. - Wielki blef, w kiczowatym i słabym stylu, chaos, kakofonia pomysłów i bezradność reżysera, tylko aktorów bardzo żal – napisała Karolina Korwin-Piotrowska. - Czerwony bal przebierańców w kabaretowym duchu, zrobiony na poważnie. Agitka o św. Edwardzie „zdradzonym o świcie”, ale szacun dla Koterskiego za przemianę – ocenił Łukasz Adamski. - Laurka dla dobrego wujaszka Edzia (z drogi ku rozwojowi i demokracji zawrócił nas spisek) Realizacyjnie chwilami jak deklamowany Teatr TV – stwierdził Piotr Guszkowski.
Twórcy bronią „Gierka”
Wydaje się, że – poza widzami, tłumnie odwiedzającymi kina grające „Gierka” – jedynymi osobami, które bronią tego filmu są jego twórcy. Michał Koterski, odtwórca głównej roli, w mediach społecznościowych napisał: - Kochani widzowie !!! Dziękuję ze wybraliście w ten weekend nasz film !!! Było was z nami ponad 100 000 !!! To jest numer jeden polskiego box office !!!! Jestem wzruszony mnóstwem wiadomości jakie od was dostałem i tym że doceniliście moja role bo poświęciłem jej rok swojego życia i ciężkiej pracy .
Broni filmu także scenarzysta Rafał Woś. W rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim podkreśla, że mimo krytycznych ocen speców od filmowych obrazów, publiczności „Gierek” się podoba.
- Zapraszam Państwa na film, bo chyba nie chcecie słuchać ludzi, którzy chcą wam narzucić swoje zdanie na jego temat. Ten film w pierwszy weekend zobaczyło ponad sto tysięcy ludzi. To najważniejsze otwarcie weekendu. Krytycy krytykami, ale ludziom się ten film podoba. Dla kogo filmowcy robią filmy: czy dla garstki krytyków, która ma być zadowolona, czy po to, żeby zobaczyli je ludzie? – mówi.
Establishment oburzony, ludzie zachwyceni. A czy Wy byliście już na "Gierku" najgorętszym dziś polskim filmie? O tym (choć nie tylko) w nowym odcinku Lewego i Bicepsa https://t.co/HUQY0nULr4
— Rafal Wos (@RafalWos) January 27, 2022
Film „Gierek” zrealizowało Global Studio. Zdjęcia ruszyły w sierpniu 2020 roku, w Ustroniu, gdzie Edward Gierek spędził ostatnie lata życia. W rolę tytułowego bohatera wciela się Michał Koterski, żonę I sekretarza KC PZPR gra Małgorzata Kożuchowska. Producent - Janusz Iwanowski – zapowiadał z początku, że obraz będzie mieć premierę 15 października 2021 r., lecz z powodu pandemii termin przesunięto na styczeń br.
Dołącz do dyskusji: Słabe oceny filmu „Gierek”. Raczek: to film w konwencji telenowel. Woś: ludziom się podoba
Może i ludzie idą z ciekawości, ale ich opinie są raczej negatywne.