Kłopoty polskiej gospodarki. Nie ma rozpędu
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury (WWK), informujący z wyprzedzeniem o przyszłych tendencjach w gospodarce, w lipcu 2011 roku wzrósł o 1 punkt w stosunku do ubiegłego miesiąca.
W dalszym ciągu jednak nie widać sił, które mogłyby nadać gospodarce większego impetu w najbliższej przyszłości. Popyt wewnętrzny, pomimo rosnących wynagrodzeń i wzrostu zatrudnienia redukowany jest wysoką inflacją, wynika z raportu Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC).
"Rozprzestrzeniające się problemy gospodarek strefy euro i wciąż słaba kondycja gospodarki amerykańskiej ograniczają tempo wzrostu Niemiec, a to bezpośrednio dotyka naszych eksporterów. Najważniejszym motorem w drugiej połowie roku pozostaną inwestycje publiczne zasilane środkami unijnymi" - czytamy w raporcie.
Spośród ośmiu składowych wskaźnika cztery poprawiły się w stosunku do poprzedniego miesiąca, dwie nie uległy zmianie i dwie pogorszyły się..
"Największy wpływ na wzrost wskaźnika miał spadek zapasów wyrobów gotowych w magazynach firm. Do kwietnia br. zapasy rosły dynamicznie przy wyraźnych symptomach wolniejszego napływu nowych zamówień. Przedsiębiorstwa w pierwszym kwartale tego roku część produkcji lokowały w zapasach, licząc na wzrost popytu w kolejnych miesiącach roku" - czytamy dalej.
Analitycy zauważają, że zarówno w maju jak i w czerwcu br. dynamika produkcji wyraźnie osłabła, co spowodowane było zarówno kurczącym się portfelem zamówień, jak i upłynnianiem wcześniej wyprodukowanych dóbr. Kontynuacji tego procesu możemy spodziewać się również w najbliższych miesiącach.
"Poziom zapasów ciągle jest wysoki, zaś tempo napływu nowych zamówień nie wykazuje tendencji do wzrostu. W czerwcu br. zamówienia od odbiorców zagranicznych spadły silniej niż te realizowane na rynek krajowy. Kurczący się portfel zamówień najdotkliwiej odczuwają producenci trwałych dóbr konsumpcyjnych oraz branża tekstylna. Niepokojące również jest to, że od dwóch miesięcy nie rosną zamówienia na dobra inwestycyjne" - oceniają analitycy BIEC.
Według Biura, poprawiły się nieco w stosunku do poprzedniego miesiąca oceny sytuacji finansowej przedsiębiorstw. Poprawa ta nie jest jednak na tyle istotna, aby przełamać dotychczasową wyraźnie stagnacyjną tendencję.
"W firmach nie rośnie również wydajność pracy, co wiązać należy z umiarkowanym wzrostem płac przy ograniczaniu wielkości produkcji. Czynnik ten zmniejsza konkurencyjność polskiej oferty na rynkach zagranicznych oraz na rynku krajowym wobec towarów importowanych. Zapowiedzi wzrostu płacy minimalnej spowodują dalszy spadek wydajności pracy. Co więcej, przyczynią się do wzrostu bezrobocia oraz poszerzenia szarej strefy" - napisali analitycy BIEC.
Oceny menedżerów przedsiębiorstw na temat perspektyw rozwojowych gospodarki nie uległy istotnej zmianie w stosunku do poprzedniego miesiąca. Drugi miesiąc z rzędu nie pogarszają się.
"Można przypuszczać, że przedsiębiorcy zaakceptowali perspektywę nieco wolniejszego wobec wcześniejszych oczekiwań wzrostu gospodarczego w tym roku" - konkluduje BIEC.
Dołącz do dyskusji: Kłopoty polskiej gospodarki. Nie ma rozpędu