Co Stanowski w swoim filmie powiedział o dziennikarstwie? „Ujawnił chorobę systemu, która będzie się pogłębiała”
Bijemy się o algorytmy, więc tytuł internetowy nie jest merytoryczny. A ci idioci w telewizjach brali te internetowe tytuły i czytali zupełnie bezmyślnie. To świadczy, jaki ten system jest przegniły - tak obraz dziennikarstwa ukazany przez Krzysztofa Stanowskiego komentuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Karolina Korwin-Piotrowska. Medioznawca dr Miłosz Babecki precyzuje: - Wiele redakcji nadwyrężyło zaufanie do siebie, nie sprawdzając informacji, które powinny były sprawdzić. Ale model dziennikarstwa już się nie zmieni. Edyta Bartosiewicz zarzucała zaś Stanowskiemu, że wykorzystał jej piosenkę bez zgody.
W piątek po południu na Kanale Sportowym pojawiło się specjalne wydanie programu „Dziennikarskie zero” Krzysztofa Stanowskiego. To trwający niemal trzy godziny materiał, fact-checkingowo traktujący medialne informacje o karierze filmowej Natalii Janoszek. Stanowski pokazał, że wbrew jej zapewnieniom nie jest znana w Indiach jako gwiazda Bollywood, zdobywała nieistotne nagrody jako aktorka i modelka, a także eksponowała zgrane przez siebie epizody w mało popularnych produkcjach. Faktem jest, że Janoszek zagrała w kilku indyjskich w tym główną rolę w “Chicken Curry Law”.
W materiale znalazło się wiele wypowiedzi Janoszek dla mediów, głównie telewizyjnych programów śniadaniowych („Pytania na śniadanie” i „Dzień dobry TVN”), stacji radiowych i serwisów show-biznesowych, gdzie relacjonowano karierę aktorki w Indiach.
- Pochylmy się nad stanem polskich mediów, nad tymi wszystkimi przygłupami, którzy bezrefleksyjnie podstawiali Natalii mikrofon pod usta i spijali słowa z jej ust. Mają się za nie wiadomo jakich specjalistów tej branży, a tak naprawdę są tylko podstawkami pod mikrofon - podsumował w swoim filmie Stanowski.
Korwin-Piotrowska: Problem w systemie i researcherach
Dziennikarka i krytyczka filmowa Karolina Korwin-Piotrowska w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl stawia diagnozę: Krzysztof Stanowski w swoim materiale pokazał nie tylko brak czujności dziennikarzy, ale chorobę całego systemu. - Systemu, który pojawił się po 1989 roku, kiedy media stały się niezależne (i bardzo dobrze), ale z drugiej strony - uzależniły się od reklamodawców. A kiedy dodatkowo wszedł internet - uzależniły się także od clickbajtów - mówi dziennikarka.
- Wiem, jak funkcjonują takie redakcje, wiem, jakie były stawki za research, jeśli w ogóle komuś udało się „wyrwać” jakąkolwiek stawkę za research. Redukcja kosztów w tego typu redakcjach, które powinny stać na dokumentowaniu i weryfikowaniu wszystkich informacji - jest totalna - dodaje Korwin-Piotrowska.
Nasza rozmówczyni mówi o dziennikarzach telewizyjnych i radiowych jako o „statywach do mikrofonów, ubranych w markowe ciuchy, które dostają materiał od researchera”.
- Oni mają prawo temu materiałowi wierzyć, ale problem polega na tym, że źle opłacany resaercher nie ma zielonego pojęcia czego szuka, jak szuka i gdzie szuka. Dodatkowo jest często zmęczoną, zestresowaną, zmobbingowaną osobą, która zarabia grosze i przekopiowuje z mediów bez sprawdzenia wiarygodności ich źródeł – cokolwiek. - Stanowski zrobił więc robotę za researcherów, bo to oni powinni już dawno wiedzieć, że coś tu śmierdzi. Najważniejsze, co pokazał w filmie to fakt, że można było wszystko to znacznie wcześniej zweryfikować – choćby śledząc sieć i wiedząc, jak funkcjonują takie rzeczy.
Co dalej? „Nic się nie zmieni”
Mimo, że teraz ogląda się znakomicie (w niedzielę wieczorem miał 3 mln wyświetleń - przyp.) - zdaniem Karoliny Korwin-Piotrowskiej film Krzysztofa Stanowskiego niczego nie zmieni w branży: - Dziennikarze nie będą po nim częściej weryfikowali informacji. Myślę, że teraz po prostu spadnie hejt na Stanowskiego, który znajdzie się w takiej sytuacji, w jakiej ja byłam kilka lat temu, gdy w „Maglu” mówiłam, że celebryci opowiadają głupoty. A myśmy już wtedy wiedzieli, że wiele rzeczy jest dętych i kupionych – bo mieliśmy dobrą researcherkę.
Dziennikarka mówi, że uderzające w filmie było także to, iż gwiazdy dziennikarstwa bezrefleksyjnie czytały na wizji to, co napisał im wydawca. – Tymczasem bardzo często jest to przekopiowany tytuł z internetu. A tytuł z internetu nie jest merytoryczny, musi za to zawierać słowa - klucze, gdyż bijemy się o algorytm. W związku z tym „gwiazda Hollywood” i „gwiazda Bollywood” to jest coś, co weszło jako słowo-klucz i się klikało. A ci idioci w tych telewizjach biorą to i czytają bezmyślnie. To świadczy o tym, jaki ten system jest przegniły. Gdy wchodziłam w ten zawód niektórzy medioznawcy ostrzegali, że komercjalizacja mediów spowoduje, że staną się one płytkie, głupie i podatne na każdą manipulację. No to witamy w 2023 roku.
Dżbik-Kluge: „Grasz kartami, jakie dadzą”
Dziennikarka i redaktorka z wieloletnim stażem, Justyna Dżbik-Kluge, w długim poście w mediach społecznościowych także odnosi się do ukazania roli dziennikarzy i szerzej: dziennikarstwa w filmie Stanowskiego. - Ci "beznadziejni" dziennikarze i te "beznadziejne" dziennikarki, którzy bezrefleksyjnie wypromowali Janoszek mają nad sobą szefów, managerów, targety, deadline'y - jest to system gry - jeśli do niej wchodzisz grasz tylko takimi kartami, jakie ci dadzą. Koniec kropka - podsumowuje.
Dalej dziennikarka konkluduje, że można „próbować wyciągać dodatkowego asa z rękawa”. - Ale to rzadko bywa dla systemu korzystne, więc system będzie takie praktyki ucinał. Mnie na przykład ta talia nie wystarczała, dlatego odeszłam z medialnych redakcji. Ale wielu moich kolegów i wiele moich koleżanek gra nadal, mając przy tym i wątpliwości, i żal, i rozczarowanie. I uważam, że krzywdzący jest skrót myślowy - jak to tępe media poszły za sensacją.
„Nie dajmy się wkręcić do dyskusji sprowadzającej ten temat do "głupich goniących za sensacją pismaków z mediów" i "dziennikarskiego zera- jedynego słusznego obrońcy prawdy" – pisze Dżbik-Kluge, podsumowując: - Świat (również świat mediów) nie jest czarno-biały.
Dr Babecki: „Modele dziennikarstwa zmieniły się”
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl medioznawca dr Miłosz Babecki zwraca uwagę, że „zmieniły się modele weryfikowania informacji, z których tworzy się przekazy medialne, czy to w programach informacyjnych, czy publicystycznych”. - To dotyczy nie tylko Polski. Można wskazać przyczyny takiego stanu rzeczy. Pierwsza wynika z tempa naszego życia, tyle że ta przyczyna nie powinna wyłączać naszej czujności. Oczywiście: tempo funkcjonowania jest znacznie większe, niż lata temu – ale mamy też coraz lepsze metody i możliwości weryfikowania informacji. To, że nie mamy gdzieś na miejscu korespondenta, że nie wysyłamy wozu transmisyjnego – to nie oznacza, że nie mamy dostępu do informacji.
Nasz rozmówca podkreśla: - Na etapie dokumentowania programów o aktorce, która postanowiła robić karierę w Bollywood, ktoś po prostu nie zdokumentował wystarczająco dobrze tej sytuacji. I to też jest kolejny, dość symptomatyczny proces.
Zdaniem dra Babeckiego - mamy w tym konkretnym przypadku do czynienia „z wydarzeniami, które splatają się w wiązkę”: - W tej wiązce mamy trochę szybkiego tempa, nieuwagi, trochę owczego pędu, w którym jedni powołują się na drugich – ale nikt nie weryfikuje informacji. I dzieje się tak, że człowiek, który nie tkwi w dziennikarstwie informacyjnym – mam na myśli Stanowskiego – podejmuje się działania fakt-checkingowego, w którym naprawia błędy i wyręcza tych, którzy na pewnym etapie swojej pracy powinni za tę dokumentację odpowiadać.
Czy sytuacja w branży ulegnie zmianie? - Mam obawy, że ta sytuacja będzie postępować. Bardzo wiele redakcji nadwyrężyło zaufanie do siebie, nie sprawdzając informacji, które powinny były sprawdzić. Pewnie będziemy mieli teraz do czynienia trochę z takim okresem wyciszenia, może trochę niechęci związanej z komentowaniem. Ale ponieważ żyjemy w modelu, w którym bierze się pod uwagę pewną ekonomikę działania dziennikarstwa jako modelu biznesowego – trudno jest oczekiwać, że nagle wszyscy znów zaczną podchodzić do informacji w taki sposób, w jaki podchodzili do niej 20 czy 30 lat temu. Trudno jest mi wyobrazić sobie, że teraz tempo pracy dziennikarskiej zmniejszy się na tyle, by znów z należytą bacznością zwracać uwagę na fakty.
Stanowski: „Informacja - rozrywką, zawód się rozwarstwił”
W niedzielę post podsumowujący wrzawę wokół filmu zamieścił jego autor Krzysztof Stanowski. „Im bardziej w temacie grzebałem, tym bardziej czułem, że to jest po prostu interesujące - nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich. (…) Jestem dziennikarzem, w tym wypadku pozwanym dziennikarzem, ale też twórcą internetowym, który ma swój nos i swoje wyczucie” - napisał.
Dalej Stanowski wylicza: żyjemy w kulturze fejku, kulturze sprytu, kulturze podziwu i wreszcie – w kulturze szybkiej konsumpcji informacji. „Nie mamy czasu się wgryzać. Dziennikarze wiedzą, że nie mamy czasu, więc oni też nie mają czasu. Temat goni temat, wszystko jest powierzchowne. Prawdy albo się nie docieka albo schodzi ona na drugi plan, bo zawadza” – czytamy we wpisie dziennikarza. Stanowski diagnozuje: media nie są już informacyjne, są wyłącznie rozrywkowe. „Informacja stała się najlepszą rozrywką. Zawód dziennikarza rozwarstwił się na hipergwiazdy i mrówki. Hipergwiazdom już się nie chce, a mrówkom jeszcze się nie chce”.
Jednak na końcu wpisu pojawia się refleksja: Stanowski wcale nie jest (nie był?) lepszy, niż inni dziennikarze: „Zdarzyło się przecież, że do porankowego pasma w Kanale Sportowym przyszedł ktoś, o kim ja - szczerze - nic nie wiedziałem. Dowiadywałem się minutę przed wejściem na antenę. Nie chcę więc tutaj pisać, że się czymkolwiek różnię od tych, którzy wyłożyli się na Janoszek. Po prostu miałem więcej szczęścia”.
W sprawie filmu głos też nieoczekiwanie zabrała piosenkarka Edyta Bartosiewicz, zwracając uwagę, że Krzysztof Stanowski nie miał jej zgody na wielokrotne wykorzystanie w swoim materiale piosenki „Skłamałam”. „Utwór pojawia się tam kilkakrotnie w krótkich odsłonach, będąc czymś w rodzaju muzycznego motywu, ilustrującego temat wodzącej media za nos celebrytki. Pan Krzysztof przyłożył się do roboty, to trzeba mu przyznać, zapomniał tylko zapytać mnie o zgodę” – czytamy we wpisie.
Damian Glinka przeprasza
Film Stanowskiego skomentował reporter serwisu Pomponik.pl (Grupa Polsat-Interia) Damian Glinka. Wielokrotnie rozmawiał on z Janoszek, zwłaszcza, gdy była ona uczestniczką programów Polsatu: “Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” (jesień 2022 r.) i “Twoja twarz brzmi znajomo” (wiosna 2023 r.).
- W pewnym momencie też mi pewne rzeczy przestały grać, jednak karuzela się kręciła. Ja się na niej kręciłem, Natalia się kręciła. Opowiadała jeszcze fajniejsze rzeczy. Ludzie jeszcze bardziej przecierali oczy. Ale po obejrzeniu filmu Krzyśka Stanowskiego poczułem się oszukany i chciałbym was serdecznie przeprosić, że dostarczałem tego typu kontent, że nie sprawdziłem swojej bohaterki. Aż boję się pomyśleć, kto jeszcze jeździ na tej karuzeli - powiedział Glinka w nagraniu na TikToku.
Prokop o sprawie Janoszek: Również straciłem czujność
Głos w sprawie zabrał także pojawiający się w filmie Marcin Prokop. W długim wpisie na Facebooku skomentował: - szanuję wysiłek krzyśka, zrobił ważną rzecz. bo przy okazji jego dochodzenia, pojawiły się pytania - jak to możliwe, że daliśmy się tak zrobić w bambuko i czy nam wszystkim w tych mediach nie jest głupio? pewnie, że głupio, mimo że temat dotyczy świata kolorowych plotek i ludycznej rozrywki, którego nikt rozsądny nie traktuje serio - stwierdził Marcin Prokop (zachowujemy pisownię oryginalną jego wpisu).
Po kilku godzinach gospodarz „Dzień dobry TVN” dopisał kilka zdań. - widzę, że mój powyższy wpis zaciemnia intencje tego, co mam w tej sprawie do powiedzenia - zaznaczył. - powiem więc jeszcze raz, krótko. tak, liczne media dały się nabrać, ja również straciłem czujność. tak, nie powinno się to zdarzać i każda taka wpadka (to, że przytrafiają się one redakcjom najpoważniejszych mediów na świecie, jest stwierdzeniem faktu, a nie okolicznością łagodzącą), jest zawstydzająca, nawet jeśli dotyczy pozornie błahego tematu.
Stanowski z sądowym zakazem
W połowie czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie w ramach zabezpieczenia powództwa zakazał Kanałowi Sportowemu i Krzysztofowi Stanowskiemu publikacji z tezami, że Natalia Janoszek zmyśliła swoją karierę i oszukuje odbiorców. Zaznaczono, że zakaz obowiązuje Kanał Sportowy oraz profile na Facebooku, Instagramie, TikToku i Twitterze należące do Kanału Sportowego i Krzysztofa Stanowskiego oraz podmiotów, w których są wspólnikami (Stanowski jest też właścicielem Weszło).
Poszło o program "Dziennikarskie zero", który został wyemitowany pod koniec maja na Kanale Sportowym. W filmie (byłą to pierwsza część obecnej serii) Stanowski po raz pierwszy przyjrzał się karierze Janoszek, która w Polsce przedstawiana jest jako gwiazda Bollywood i zapraszana do programów największych stacji telewizyjnych. Zdaniem dziennikarza Janoszek zmyśliła swoją wielką karierę.
Natalia Janoszek przedstawiła dowody swojej kariery
Janoszek twierdzi, ze Stanowski przedstawił w swoim materiale filmowym "informacje nieprawdziwe, mylące opinię publiczną". Kilka tygodni po wybuchu afery postanowiła się znowu odnieść do zarzutów dziennikarza. Opublikowała screeny filmów, fragmenty swojej książki oraz artykułów w zagranicznych mediach.
- Niedawno pojawił się na mój temat obraźliwy materiał, w którym zostałam nazwana „patologiczną kłamczucha”. Autor materiału, manipulując wywiadami i publikując nieprawdę, naśmiewał się nie tylko ze mnie, ale i rzekomo nierzetelnych dziennikarzy, przedstawiając swój materiał jako „odkrycie roku". Jego odbiorcy mają tak samo jak ci, z których drwi, ślepo uwierzyć w to, co on przedstawił, czyli nieprawdziwe informacje lansujące z góry założoną tezę, że wszystkich oszukałam – napisała na Instagramie i skomentowała oskarżenia ze strony dziennikarza.
Polska Wikipedia pod koniec czerwca ponownie rozszerzyła (skrócony po filmie Stanowskiego) biogram Janoszek. Zamiast "polską uczestniczką programów telewizyjnych" określono ją znów jako "polską celebrytkę, aktorkę". Dodano też listę filmów, w których zagrała.
Po dwóch dniach od premiery film "Bollywoodzkie zero: Natalia Janoszek. The End" ma ponad 3 miliony wyświetleń.
Dołącz do dyskusji: Co Stanowski w swoim filmie powiedział o dziennikarstwie? „Ujawnił chorobę systemu, która będzie się pogłębiała”