Krzysztof Stanowski ujawnia skandal na Life Balance Congress
Uzdrawianie na odległość, przesyłanie energii, podniesienie wibracji, zdjęcie aury ciała czy deska życia to tylko niektóre z atrakcji na Life Balance Congress, na który wybrał się Krzysztof Stanowski, współwłaściciel Kanału Sportowego. O wydarzeniu jest głośno w mediach społecznościowych, ponieważ wśród prelegentów znalazł się m.in. mistrz taekwondo Kareem Abdul Jabbar, który był skazany za gwałt na swojej uczennicy. - Każda szarlataneria, która próbuje innym wcisnąć kit, znajduje jakąś podstawę naukową, żeby go uprawdopodobnić. Powstaje mit, który można sprzedawać ludziom za grube pieniądze - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Maja Herman, psychiatrka i influencerka.
Na Kanale Sportowym pojawił się we wtorek kolejny odcinek "Dziennikarskiego zera" Krzysztofa Stanowskiego. Tym razem dziennikarz pochylił się nad Life Balance Congress, który wzbudził wiele emocji w social mediach. Kongres odbył się w ostatni weekend 7-9 lipca w hali Expo XXI w Warszawie. Był reklamowany jako wydarzenie, które "pomoże osiągnąć naturalny stan szczęścia, wewnętrzny spokój, cieszyć się satysfakcjonującym życiem seksualnym, rozwijać swoją świadomość i odkryć swoją prawdę". Wykłady 30 prelegentów były przelatane koncertami. Wśród gwiazd muzyki były m.in. Kayah i Marika.
Krzysztof Stanowski wybrał się na kongres i zakupił najdroższy bilet za 5 999 zł, który uprawniał go m.in. do udziału w prelekcjach i koncertach przez trzy dni wydarzenia, voucherów od partnerów kongresu, dostępu do strefy wellness, sesji zdjęciowych z mówcami oraz lunchu z nimi. Były też tańsze bilety w cenie 1999 zł, 999 zł i 899 zł, które pozwalały na dostęp do określonych stref kongresu, a za udział online trzeba było zapłacić 799 zł.
Wśród prelegentów byli przedsiębiorcy, "mistrzowie buddyzmu", pisarze, instruktorzy jogi, "duchowi nauczyciele", coachowie, wizjonerzy, podróżnicy, lekarze, dietetycy, trenerzy personalni, "propagatorzy pozytywnego myślenia" i "metafizycy". Na kongresie wystąpiła z wykładem "Pieniądze przynoszą szczęście" Joanna Przetakiewicz, bizneswoman, twórczyni marki modowej La Mania. Nie zabrakło dziennikarki i podróżniczki Beaty Pawlikowskiej, która opowiedziała o "mądrości płynącej z podróży".
Leilani Szajek i jej "manifestacja miliardów"
Najwięcej emocji wzbudził jednak udział w kongresie Leilani Szajek, która wygłosiła prelekcję pt. "Koncepcja turbo ja jako klucz do udanej manifestacji marzeń". Leilani, która nazywa siebie multimilionerką, jest autorką kursów online o "manifestacja marzeń". Ostatnio jest o nich głośno nie tylko za sprawą ich ceny (kurs "Manifestacja Miliardów kosztuje prawie 1200 zł). Ich twórczyni uważa, że można zarobić milion złotych bez pracy oraz zamanifestować wszystko, nie tylko bogactwo.
Jak zwrócił uwagę Krzysztof Stanowski, Leilani w jednym z komentarzy stwierdziła, że można... żyć wiecznie. – Dobra wiadomość jest taka, że jak ktoś wyeliminuje koncept śmierci ze swojej podświadomości, czyli uwierzy w to, że nie musi umierać… wtedy ciężko umrzeć, a raczej się chyba nie da – napisała. - Sprawdzane, nawet na znajomych. Jeden wyeliminował według moich wskazówek koncept śmierci i lamborghini wjechał w Holandii z zawrotną prędkością w betonowy mur. Samochód do likwidacji, on nawet nie miał zadrapania. Po prostu wtedy świadomie robi się skoki kwantowe i prawdopodobnie, no co tu dużo mówić, nie trzeba umrzeć - dodała.
Mówca gwałciciel?
Ale nie tylko ona wywołała skandal na kongresie Life Balance. Jednym z mówców był Kareem Abdul Jabbar, reklamowany na stronie wydarzenia jako "profesjonalny trener personalny i były mistrz kraju w taekwondo". "Uczestniczył w zawodach najwyższej rangi, jest czterokrotnym członkiem reprezentacji Stanów Zjednoczonych w taekwondo i zdobył tytuł Złotego Medalisty Taekwondo Pan American Championships. Kareem wie, jak zmotywować i włożyć jak najwięcej wysiłku w trening personalny. Pasjonuje go pomaganie ludziom w osiąganiu zwycięstw poprzez sport, fitness i odżywianie" - czytamy na stronie Life Balance Congress.
Jak odkrył jeden z internautów, a sprawdził to Jakub Wątor, dziennikarz Spider's Web, mężczyzna w 2000 r. został skazany na siedem lat więzienia za gwałt na 15-letniej dziewczynce, swojej uczennicy w szkole sztuk walki, a informacje o tym nadal można znaleźć w amerykańskich mediach.
GWAŁCICIEL NA @lifebalance_pl
— Kuba Wątor (@10kubawator) July 8, 2023
Kareem Abdul Jabbar, trener sztuk walki, jest na Life Balance Congress, gdzie mówi o dobrostanie itd. Może opowie też, jak w 1998 r. zgwałcił ze szczególnym okrucieństwem swą 15-letnią uczennicę? @K_Stanowski Ty wczoraj fotę sobie z nim robiłeś,… pic.twitter.com/BswzbuUPcZ
Organizator: Jestem w szoku
- Okazało się, że w internecie można znaleźć depeszę Associated Press sprzed ponad 20 lat, z której się dowiadujemy, że Kareem Abdul Jabbar, trener sztuk walki taekwondo, został skazany na siedem lat więzienia za gwałt na 15-latce, swojej uczennicy. Potwierdza to amerykańska strona, która zbiera informacje o osobach ze sportów walki, którzy popełniali przestępstwa. Najciekawsze jest to, że ten człowiek nazywa się tak samo jak legendarny koszykarz NBA i niemal identycznie wygląda. Ale to podróba koszykarza. To nie są jego prawdziwe dane, przyjął nazwisko legendarnej postaci, wygląda tak samo, ale jest znacznie niższy od sportowca, tamten ma 212 cm, a ten znacznie mniej. Zresztą przyznał w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim, że zmienił imię i nazwisko - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Kuba Wątor.
Myślałem, że Kareem Abdul Jabbar jest wyższy. Tym bardziej gratuluję imponującej kariery.#LifeBalanceCongress pic.twitter.com/u1gVwJbzhv
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) July 8, 2023
- Porozmawiajmy o gwieździe twojego eventu: Kareem Abdul Jabbar nazywa się jak słynny koszykarz, ale nie jest nim. Nie masz problemu z tym, że ten facet siedem lat spędził w więzieniu za gwałt na 15-latce? Mówisz, że teraz weryfikujesz wszystkich, dlatego cię pytam, czy to jest dobrze zweryfikowana postać? - zapytał Krzysztof Stanowski organizatora imprezy, Kamila Sikorę. Na stronie kongresu Sikora określa siebie jako "przedsiębiorca, praktyk optymalizacji, weganin i człowiek, który praktycznie poznał wiele technik, takie jak Wim Hof Method, Cantiienica, Recall Healing i poddał się metodzie Dr Gersona w jego ośrodku".
- Nie znam takich informacji. Czy to jest dobrze zweryfikowana postać, Arnold Schwarzenegger, który miał nieślubne dziecko i przed wszystkimi to ukrywał? Czy chcesz człowieka, który zrobił tyle dobra, za coś obciążać? Nie biorę odpowiedzialności za życie każdej osoby, która stanie na scenie. Biorę odpowiedzialność za to, że kontent, który się pojawia na scenie, ma za zadanie spowodować, że ludzkie życie będzie jeszcze lepsze. Będzie zmierzać ku lekkości, rozwojowi - odpowiedział Sikora.
Przyznał, że z Kareemem Abdulem Jabbarem trenował jogę. - Przez chwilę był moim nauczycielem. Byłem pod wrażeniem tego, że człowiek, który ma 69 lat, jest tak wysportowany, ma taką energię i jest przykładem na to, że można być "evergreen", totalnie długowiecznym i sprawnym w takim wieku. Dla mnie to jest szok, co ty mówisz. Przykro mi, że tak się zdarzyło. Jeżeli to jest prawda, to taka osoba nie ma prawa stanąć na scenie - powiedział. Dodał, że przy "tak dużym rozwoju wydarzenia, nie jest w stanie zapanować nad wszystkim”.
Krzysztof Stanowski zapowiada kolejne odcinki o Bollywood. "Szanuję wyrok sądu"
To nie pierwszy skandal na kongresie
Wcześniej Kamil Sikora przyznał w rozmowie ze Stanowskim, że jego błędem było uczestnictwo Skipa Archimedesa w kongresie, który odbył się rok temu. - To jest jedyny błąd, za który chylę czoło, który miał miejsce w zeszłym roku – powiedział na scenie tegorocznego wydarzenia organizator. - Odrobiłem lekcję, żeby sprawdzać wnikliwie każdą rzecz, bo niektóre opierały się na zaufaniu - dodał. Jak podkreśli Stanowski, organizator nadal nie weryfikuje swoich prelegentów.
Na próżno szukać w Wikipedii informacji o Skipie Archimedesie. Sam uważa się za coacha brytyjskiego miliardera Richarda Bransona i "wielokrotnego mistrza lekkoatletyki Wielkiej Brytanii". Jak twierdzi, złamał kręgosłup w wieku 17 lat, podczas treningu gimnastycznego, i powiedziano mu, że resztę życia spędzi na wózku inwalidzkim.
- Moja mama była osobą, która utrzymywała mnie przy życiu - mówi Skip w jednym z wywiadów dla amerykańskiej prasy. - Gdyby nie ona, prawdopodobnie nadal leżałbym w szpitalnym łóżku - dodał. Po czterech miesiącach pobytu w szpitalu, jego mama powiedział: - Wiesz, kto miał poważną kontuzję pleców podczas treningu i wyzdrowiał? Bruce Lee!
Skip Archimedes twierdzi, że "dostał obsesji na punkcie Bruce'a Lee" i "pewnego dnia obudził się i zaczął chodzić". - Osiemnaście miesięcy po wypadku wziąłem udział w angielskich mistrzostwach w akrobatyce sportowej i zdobyłem złoty medal, zadziwiając lekarzy na całym świecie - opowiadał prasie. Niestety, nie można znaleźć w internecie wiarygodnych informacji o jego zwycięstwie w mistrzostwach. Nie przeszkadza to jednak Skipowi podróżować po całym świecie w roli mówcy motywacyjnego, który przekonuje ludzi, jak zmienić swoje życie dzięki sile pozytywnego myślenia.
Anna Wrońska miała kupić dom za 15 mln
Jedna z prelegentek była Anna Wrońska, która na scenie kongresu "dała świadectwo" swojej przemiany. - Rok temu siedziałam w ostatnim rzędzie i słuchałam wykładów. Przyszłam z intencją, aby zmienić swoje życie pod kątem zawodowym, rozwinąć swoją niezależność finansową. Na tej sali wpadłam na pomysł, aby napisać e-book o niezależnych kobietach sukcesach i zaprosić do rozmów inspirujące mnie kobiety. Dzisiaj mieszkam w domu za 15 mln złotych - oświadczyła mówczyni, na co sala zareagowała ogromnymi brawami.
Krzysztof Stanowski zapytał prelegentkę po wykładzie, czy dom kupiła z wydania e-booka "Niezalezne kobiety o ich sukcesie". - Kupić czy wynająć., to nie ma znaczenia. Marzyłam o tym domu i dzisiaj jestem w nim - odpowiedziała.
Jak wynika w informacji zamieszczonych na LinkedIn, Anna Wrońska jest od ponad pięciu lat dyrektorką PR i marketingu w luksusowym domu towarowym Vitkac w Warszawie. Jak przyznaje w biogramie, ma "kilkunastoletnie doświadczenie zdobyte w pracy w sektorze mody luksusowej". W wieku 18 lat zaczęła pracować w butiku Emporio Armani w Londynie, gdzie szybko awansowała i została zatrudniona w głównej siedzibie firmy Club 21, która była dystrybutorem Armaniego. Po tym, jak jej firma podpisała kontrakt z Versace, Anna Wrońska została odpowiedzialna za rozwój tej marki na terenie Wielkiej Brytanii i Irlandii.
- To właśnie dzięki Versace, moje drogi splotły się z luksusowym domem handlowym Vitkac w Warszawie, gdzie obecnie pełnię funkcję dyrektora ds. PR i marketingu. Podczas jednej z wizyt w rodzimej Warszawie, byłam mile zaskoczona pojawieniem się ogromnego domu handlowego, oferującego odzież luksusową - czytamy na jej stronie.
Wysyłanie energii na odległość i "sekret Mumio"
Ale to nie koniec zaskakujących atrakcji w czasie kongresu. Wydarzeniu towarzyszyły stoiska targowe, na których można było wysłać na odległość energię za jedyne 150 zł - relacjonuje Krzysztof Stanowski. Wystarczyło podać imię i nazwisko oraz datę urodzenia osoby, do której chcemy przesłać dobre fluidy.
Na innym stoisku oferowano "sekret Mumio" w formie napojów. Reklamowano go jako "złożoną substancją mineralną zawierającą ok. 38 pierwiastków chemicznych, 40 makro i mikroelementów, 10 różnych tlenków metali oraz ok. 16 aminokwasów". Ten specyfik miał działać jako antybiotyk oraz "substancja regenerująca i działająca wzmacniająco na cały organizm". Butelka takiego płynu kosztowała 100 zł, a za jej skład odpowiadały "najbardziej znane rosyjskie instytuty naukowe".
Były też lecznicze konopie i deski życia z wypustkami, które - po przyłożeniu do nich rąk - mają niwelować ból. Swoje stoisko na kongresie miał też Remigiusz Nestor Kalwarski. Za 200 zł oferował przedsiębiorcom kurs, dzięki któremu można poświęcać pracy o połowę czasu mniej, a znaczniej więcej zarabiać. Przed kupieniem kursu trzeba jednak podpisać z nim umowę, zgodnie z którą twórca kursu otrzyma po pół roku jednomiesięczne dochody klienta.
Za jedyne 247 zł można było zostać ambasadorem swojej wsi (taka usługę zaoferowała na kongresie Wieś TV), a za 150 zł kupić naszyjnik z kamieniem, który działa przeciwbólowo. Swoje stoisko na kongresie miala tez Justyna Socha i jej stowarzyszenie "Stop NOP", które sprzeciwia się obowiązkowemu szczepieniu dzieci na choroby zakaźne, a pandemię koronowirusa uznało za wymysł koncernów farmaceutycznych.
Krzysztof Stanowski: To żerowanie na desperacji chorych ludzi
- Są tu momenty, które są interesujące, spotkania z ludźmi, których można uznać za inspirujących. Oprócz tego jest dobudówka, która jest czystą szarlatanerią. Zwłaszcza jak się wejdzie w strefę targową, połowa punktów to wariaci. Nieumiejętność oddzielenia ludzi normalnych od wariatów to duży minus tej imprezy. Jeśli ktoś wystawia się jako uzdrowiciel i mówi, że za ileś tam pieniędzy zrobi to na odległość, to nie jest rozwój osobisty, tylko żerowanie na desperacji chorych ludzi - powiedział Stanowski.
- To jest tylko twoja opinia, każdy ma do niej prawo - odpowiedział Kamil Sikora. Organizator przyznał jednak, że to błąd "osoby odpowiedzialnej za strefę targową". - Nie unikniesz błędów - dodał.
- Nie chcę, żebyście po tym materiale uznali, że wszyscy ludzie, którzy tu byli, to wariaci. Nie uważam tak. Myślę, że ogromnym problemem tej imprezy jest selekcja, a raczej jej brak. Do jednego kotła wrzuca się tu ludzi normalnych, inspirujących, którzy mają coś do powiedzenia, z totalnymi szajbusami. I to jest miks, obok którego nie można przejść obojętnie - podsumował autor "Dziennikarskiego zera".
"To nie ma nic wspólnego z coachingiem"
Stanowski nie mógł nagrywać wykładów, ale pokazał salę, na której się odbywały. Była imponująca i mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. W czasie występów muzyków, widownia stała i tańczyła wraz z nimi.
- Każdy, kto próbuje sprzedać coś więcej niż prawdę, wykorzystuje triki do manipulacji. Najlepiej oddziaływać bezpośrednio na zmysły ludzkie – wzrok, węch, słuch, smak. Dlatego występy są piękne, scena jest zawsze imponująca, kolory są żywe, intensywne, są dźwięki, muzyka, światło. To eskaluje emocje i łatwiej wtedy sprzedać swoje treści. Chodzi o to, żeby sprzedać
ideę, że to jest wspaniałe, ekskluzywne, podniosłe, duchowe wydarzenie, a sugestia to najpotężniejsza broń, jaką mają ludzie – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Maja Herman, psychiatrka, psychoteraupeutka i influencerka, prezeska Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych.
Bartosz Berendt, prezes Izby Coachingu, uważa, ze to wydarzenie nie miało nic wspólnego z coachingiem.
- Łączenie Life Balace Congress z coachingiem nie służy profesji, jaką jest coaching, ponieważ formuła wykładów, warsztatów, czy mów inspiracyjnych, w której się to wydarzenie odbywa, w żaden sposób nie jest podobna do coachingu. Co więcej tylko dwie osoby z całego grona prelegentów wspomniały w opisie, ze prowadzą indywidualne sesje coachingowe – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl.
Jak dodaje, „mówienie o tego typu wydarzeniach, że jest to kongres coachów, gorzej służy coachingowi niż sam fakt, że tego typu inicjatywa ma miejsce". - Ten kongres to forma wydarzenia rozwojowo-rozrywkowego i przez to, że bierze w nim udział coach, nie czyni z niego coachingu. Pamiętajmy, że coaching to praca jeden na jeden, w miejscu zapewniającym poufność, a kompetencje coacha potwierdzane są przez akredytację niezależnej instytucji – podkreśla.
Maja Herman: Lekarz przegrywa z szarlatanerią
- Powtarzam od lat slogan, że bycie użytkownikiem mózgu nie oznacza, że jesteśmy specjalistami od mózgu. Nie każdy, kto myśli, jest w stanie wypowiadać się na temat myślenia, ponieważ jest to bardzo skomplikowany proces psychologiczny, w który zaangażowane są miliardy neuronów. Żeby to rozumieć i znać, trzeba mieć podstawy neurobiologiczne, a niestety większość z tych osób żeruje na emocjach ludzkich – strachu, lęku, samotności, obawie przed brakiem finansów - uważa Maja Herman.
Jak dodaje, prawie wszyscy doświadczamy teraz kryzysu ekonomicznego, ponieważ większość osób straciła swoje dochody podczas pandemii i z powody wojny wywołanej przez Putina. - Obawa przed brakiem pieniędzy jest jedną z najczęstszych, jakie zgłaszają w tej chwili moi pacjenci. Co nauka może poradzić pacjentowi? Nic. Lekarz może go podleczyć z depresji tak, że będzie zdolny do pracy. A jeśli to nie jest depresja, to psychiatra przegra z osobą, która powie: „nic nie musisz robić, wystarczy że
będziesz siedzieć na kanapie, a pieniądze same do ciebie przyjdą" – podkreśla psychiatrka.
"Szarlatani biorą trochę prawdy, trochę kłamstwa i emocji"
- Każda szarlataneria, która próbuje innym wcisnąć kit, znajduje jakąś podstawę naukową, żeby go uprawdopodobnić. Powstaje mit, który można sprzedawać ludziom za grube pieniądze. Czy afirmowanie to nieprawda? Nie można tak powiedzieć. Nasza motywacja do działania to nauka, nie szarlataneria. Jeśli mam motywację do zdobycia szczytu, awansu, pisania doktoratu, bycia gwiazdą Bollywood, sama siebie przekonam, że chcę tego, to osiągnę to. Motywacja, która jest jednym ze elementów czynności poznawczych, doprowadzi mnie do tego. Dlatego po części manifestowanie czy afirmacja są prawdą, bo ich funkcja to zmotywowanie nas do osiągania celów, afirmowanie jest elementem pośrednim między tym, co myślę, a funkcją wykonawczą - mówi Maja Herman.
- Problem z tego typu osobami jest taki, że "zapominają" powiedzieć osobom, że bez działania nic się nie zadzieje.Mówią, że nie trzeba nic wykonywać, wszystko się samo dzieje i na tym polega oszustwo. Jeśli afirmuję, że jestem super, wspaniała, mądra, to mam większe poczucie wartości i większą motywację do działania, a za tym będą szły czyny i osiągnę sukces. Problem polega na
tym, że szarlatani to upraszczają - biorą trochę prawdy, trochę kłamstwa i emocji, wszystko zmieszają i sprzedają w postaci pigułki – podkreśla psychiatrka.
Jak dodaje, wiara w takie mity może zaszkodzić ludziom.
- Problem polega na tym, że ludzie zazwyczaj się nie zatrzymują. Jeżeli ktoś słyszy „manifestuj miliony", to mówi „jestem milionerką", bo na tym polega manifestacja. Za chwilę dostanie wyniki, że ma nowotwór płuc z przerzutami i nie pójdzie do lekarza, tylko będzie manifestował, że jest zdrowy, bo przecież mu powiedziano, że można wymanifestować wszystko. I na tym polega niebezpieczeństwo, że ludzie zawsze idą krok dalej. Dlatego bardzo ważne jest, żeby brać odpowiedzialność za swoje słowa.
Coach nie jest zawodem regulowanym prawnie, zresztą szarlatani zazwyczaj nie są coachami, tylko „trenerami mentalnymi", „neuroplastykami", „metafizykami", „królowymi manifestacji". Określają siebie zawodami, które nie istnieją. Jakie niesie to ryzyko dla klienta? Jeżeli nie ma jakiegoś zawodu, to nie ma za niego odpowiedzialności. W rozumieniu prawnym nie można mieć potem do takich osób roszczeń. Ludzie tego nie rozumieją – podsumowuje Maja Herman.
Dołącz do dyskusji: Krzysztof Stanowski ujawnia skandal na Life Balance Congress