SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Maciej Stuhr: często czuję się jak przybysz z kosmosu (wywiad)

- Jestem aktorem filmowym, choć teatr jest dla mnie jak dom, do którego wracam. Nie miałbym wątpliwości żeby zagrać w „Glinie 3”, jeśli za kamerą ponownie stanie Władek Pasikowski, a scenariusz napisze Maciek Maciejewski - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl aktor Maciej Stuhr.

W serialu „Belfer” gra pan tajemniczego nauczyciela ze stolicy. Czy polubił pan tę postać?

Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Paweł Zawadzki to nie jest bohater do lubienia. To twardy facet, trudny do współżycia, mający cel - obsesyjnie chce odnaleźć zabójcę Joanny Walewskiej. Ale on także ma grzechy na sumieniu. Zagrałem do tej pory wielu sympatyczniejszych bohaterów.

Zagadka, którą Paweł próbuje rozwikłać jest wrośnięta w mikroświat. On nie ma do niego dostępu. Może jedynie obserwować i z różnych przesłanek czerpać przypuszczenia. Ogarnięcie i nazwanie całej tej struktury wymaga sprytu.

Zawadzki przygląda się ludziom, obserwuje ich zachowania, zwraca uwagę na szczegóły w śledztwie, których nie dostrzegają policjanci. Czy w kreowaniu tej postaci pomogło panu doświadczenie przy graniu śledczego w „Glinie” albo supervisora w „Bez tajemnic”?

To zupełnie nowa rola, nie chciałem używać tych samych środków, co kiedyś. Od dawna marzyłem o zagraniu roli, która zasadzałaby się na bardzo intensywnym trwaniu aktora na ekranie, na sile jego wyrazu, spojrzenia. Na tym, co dzieje się wewnątrz bohatera, który kombinuje i składa ze sobą fakty. Paweł Zawadzki jest stonowanym bohaterem, a jego emocje pozostają ukryte, dzieją się w środku. Introwertyzm to jego wyróżnik. Prawie do końca nie wiadomo, co myśl i jakie są jego motywacje. 

Pański bohater jest przybyszem z dużego miasta, czuje się obco w małym miasteczku. Czy przygotowywał się pan do tej roli? Na przykład studiując zachowania małych społeczności?

Często ja sam czuję się jak przybysz z kosmosu. Z racji zawodu codziennie jestem wrzucany w inną sytuację, poznaję mnóstwo nowych ludzi. Wprawdzie czuję się akceptowany i dostaję wiele uśmiechów ludzkich, ale rzadko mam poczucie bycia jednym z wielu, na równych prawach ze wszystkimi. Przeważnie jestem osobny i trochę inny. Głównie te obserwacje wykorzystałem w budowaniu roli - bycie facetem, który czuje się obserwowany i oceniany.

W swojej karierze zagrał pan w niewielu serialach, za każdym razem były to role intensywne. Co tym razem zachęcało do udziału w projekcie? 

Przede wszystkim scenariusz, świetnie się go czyta. Ani przez moment nie czułem się znudzony. Akcja zagęszcza się od pierwszego do ostatniego odcinka, nie odpuszcza ani na chwilę. Poza tym osoba reżysera, z którym miałem pracować. Po sukcesie „Bogów” Łukasz Palkowski działa jak magnes chyba na wszystkich aktorów w Polsce. On daje gwarancję profesjonalizmu. 

Od początku wiedział pan, że zakończenie będzie owiane tajemnicą?

Tak, było to szokujące. Na początku myślałem, że to żart, a scenariusz ostatniego odcinka dostanę po rozpoczęciu zdjęć. Ale nie spodziewałem się, że twórcy serialu ukryją go aż do momentu realizacji.

Jak się panu pracowało?

Miałem dość śmiałe przypuszczenia, że nie ja jestem winny. Chociaż był moment, kiedy przyszło mi to do głowy. Ukrycie zakończenia było dobrym pomysłem, bo na planie każdy podejrzewał każdego. Poza tym aktorzy grając zostawiali widzowi pewną furtkę dwuznaczności, dzięki czemu atmosfera tajemnicy roztacza się na wszystkich bohaterach. Są oni w równym stopniu podejrzani, a widz obserwując grę aktorską nie może się domyślić zakończenia.

Coraz częściej mówi się o planach realizacji trzeciej serii „Gliny”. Do Telewizji Polskiej wpłynął już projekt serialu. Czy powróciłby pan do roli Artura Banasia?

Wiem, że Maciek Maciejewski już kilka lat temu napisał scenariusze do paru odcinków kolejnej odsłony „Gliny”. Gdyby dokończył pisanie, a za kamerą stanąłby ponownie Władek Pasikowski to nie miałbym wątpliwości. Z „Gliną” wiążą się jedne z moich najprzyjemniejszych wspomnień zawodowych. Ale dopóki nie stanę na planie trudno mi będzie wierzyć, że to się wydarzy.

Na stałe jest pan związany z Nowym Teatrem w Warszawie. Czy występowanie na deskach teatralnych jest ważnym elementem kariery?

Jak dla każdego aktora. Teatr jest jak dom, w którym rzadko się bywa, ale zawsze się do niego wraca. Mam tam swoje miejsce. W filmie wszystko jest szybkie i tymczasowe, a w teatrze mam możliwość rozwijania warsztatu i uczestniczenia w żmudnej pracy nad rolą. W tym sensie praca w teatrze jest dla mnie niezwykle ważna. Spotkanie z Krzysztofem Warlikowskim było jednym z najważniejszych spotkań artystycznych w moim życiu. Natomiast najbardziej naturalnym środowiskiem dla mnie jest plan filmowy. Czuję się bardziej aktorem filmowym.

Serial „Belfer” emitowany jest w Canal+ w każdą niedzielę o godz. 21.30.

Dołącz do dyskusji: Maciej Stuhr: często czuję się jak przybysz z kosmosu (wywiad)

20 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Pan Adam
Każdy teraz widzi jak pisoscy siepacze zastraszają dziennikarzy i aktorów. Przecież taki wywiad to dno. Ani jednego zdania o Trybunale Konstytucyjnym? Nic o "nieoddawaniu" kultury? Żadnego potępienia polskiej zaściankowości, ksenofobii i narodowych kompleksów? Brak wstawek typu "za rządów PO byliśmy dobrze postrzegani"? No ale wiadomo: teraz znowu mogą przyjść o szóstej i wywlec człowieka z łóżka.
odpowiedź
User
Szymon Gajos
Belfer jest ok ale jeszcze się rozkręca, natomiast oddam wszystko za następną serię GLINY ! Poprzednie serie to moim zdaniem najlepszy polski serial kryminalny! Jeśli za kontynuację weźmie się ta sama załoga będzie rewelacja!
odpowiedź
User
Ollo
Szanowny Panie Macieju. Wielki szacun za dokonania zawodowe i osobowość. Pozdrawiam i życzę sukcesów.
odpowiedź