Szefowa MEN w liście do rodziców opisuje podwyżki dla nauczycieli. Eksperci: to dziwna próba zniechęcania do protestów
Ministerstwo Edukacji Narodowej decydując się na poniedziałkową publikację listu szefowej resortu Anny Zalewskiej do rodziców, w którym porusza ona kwestię podwyżek płac nauczycieli pokazuje, że jest bezradne i nie ma koncepcji komunikacyjnej. Obecnie listów otwartych nie publikuje się w prasie, tylko na Twitterze i Facebooku; a w przypadku urzędu rangi ministerstwa wypadałoby raczej sięgnąć po inne narzędzie komunikacji - komentują dla Wirtualnemedia.pl eksperci z agencji PR.
W poniedziałek na łamach kilku tytułów prasowych został opublikowany list Anny Zalewskiej, minister edukacji narodowej skierowany do rodziców. Szefowa resortu chwali się w nim m.in. podwyżkami dla nauczycieli. Opublikowano go jednorazowo w takich dziennikach i tygodnikach, jak „Rzeczpospolita”, „Dziennik Gazeta Prawna”, „Wprost”, "Do Rzeczy" i "Sieci".
Anna Ostrowska, rzecznik prasowa MEN w rozmowie z Wirtualnemedia.pl wyjaśniła, że list ten, skierowany do rodziców i opiekunów, ma na celu poinformowanie ich o zakończeniu rozmów z reprezentatywnymi związkami zawodowymi oraz zaznajomienie z najważniejszymi postulatami i wyzwaniami przed jakimi stoi polska oświata. Minister Anna Zalewska wspomniała w nim o zaplanowanych podwyżkach nauczycielskich pensji, a także o zbliżających się egzaminach i oddzielnej rekrutacji do szkół ponadpodstawowych oraz ponadgimnazjalnych.
- List wiąże się z zaprezentowaną dziś „Deklaracją na rzecz edukacji przyszłości”. Dokument, to apel o podjęcie wspólnych działań na rzecz podniesienia jakości polskiej oświaty. Jest skierowany przede wszystkim do związków zawodowych, ale również samorządowców, nauczycieli i do rodziców - podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Anna Ostrowska.
Pani minister chwali się, co zrobiła
Początek deklaracji to krótki opis najważniejszych działań podjętych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej przez ostatnie 3 lata. Kolejne punkty dotyczą rozmów ze związkami zawodowymi i stanowiska, jakie wobec postulatów strony związkowej zajęło Ministerstwo Edukacji Narodowej, podwyżek płac nauczycieli oraz zobowiązań ministra edukacji narodowej podjętych w celu wdrożenia nowych regulacji w zakresie podniesienia wynagrodzeń nauczycieli. Ważne miejsce w deklaracji zajmuje harmonogram prac legislacyjnych dotyczących m.in. nowelizacji Karty Nauczyciela oraz prac ekspertów z Instytutu Badań Edukacyjnych w zakresie uproszczenie systemu wynagrodzeń.
W podsumowaniu dokumentu Minister Edukacji Narodowej przypomniała o egzaminach gimnazjalnych, ósmoklasisty, zawodowych i maturalnych, do których wiosną przystąpi część uczniów. „To ważny czas nie tylko dla dzieci, ale również dla ich rodziców, opiekunów i nauczycieli. Wierzymy, że egzaminy w tym roku szkolnym przebiegną w przyjaznej i spokojniej atmosferze, która umożliwi uczniom osiągnięcie jak najlepszych wyników” – napisała minister Anna Zalewska.
Szefowa MEN zaapelowała również do wszystkich stron o przyjęcie deklaracji i współpracę w jej realizacji.
Dziwna forma komunikacji
Pytani przez Wirtualnemedia.pl eksperci z branży public relations nie kryją zdziwienia listem od szefowej MEN. - Niby do rodziców, ale o zarobkach nauczycieli. Tak jakby ministerstwo próbowało głosami rodziców wywrzeć nacisk na nauczycieli, odbierając im potencjalną grupę wsparcia podczas potencjalnych protestów nauczycieli. Z drugiej strony ministerstwo próbuje przyciągnąć młodych ludzi do wyboru drogi zawodowej nauczyciela, bo tu braki kadrowe stają się coraz bardziej dotkliwe. Zważywszy na poziom wynagrodzenia dla nauczyciela stażysty nie jest to nic dziwnego - zauważa Grzegorz Miller, właściciel agencji Millermedia Communication.
Nie ukrywa, że zagadkową jest dla niego także forma tej komunikacji - w postaci ogłoszenia w prasie. - Może to jakiś stary nawyk komunikacyjny, ale obecnie listów otwartych nie publikuje się w prasie, tylko na Twitterze i Facebooku; a w przypadku urzędu rangi ministerstwa wypadałoby raczej sięgnąć po inne narzędzie komunikacji - konferencję prasową z zaproszonym szerokim spektrum mediów, a następnie wystąpieniami pani minister w stacjach radiowych i telewizyjnych. A może tu chodziło o sygnał w kierunku ZNP, że negocjacje w sprawie podwyżek już się zakończyły i to jest oficjalne stanowisko MEN? - zastanawia się nasz rozmówca.
Dla Piotra Czarnowskiego, prezesa agencji First PR używanie przez MEN ogłoszeń do takiej komunikacji dowodzi bezradności i braku koncepcji komunikacyjnej. Dodatkowo mówienie jak jest dobrze, kiedy ogromna część branży twierdzi inaczej, może tylko denerwować. - Do dyskusji społecznej nie używa się reklamy, bo to nie jest komunikacja dwustronna. Poza tym nie wiadomo dokładnie o co w tym ogłoszeniu chodzi i do kogo jest skierowane - do nauczycieli czy do rodziców. Dziwne jest mieszanie obu spraw, a MEN ma inne narzędzia niż reklama, żeby się wydajniej komunikować z każdą grupą. Krótko mówiąc - wyrzucanie pieniędzy podatnika – twierdzi Piotr Czarnowski.
Inicjatywa dobra, wykonanie niedostateczne
Z kolei Krzysztof Tomczyński, partner i account director w Alert Media Communication sam pomysł wyjścia przez Ministerstwo z komunikacją do rodziców uważa za dobrą inicjatywę. Twierdzi, że warto, aby kluczowej i najbardziej zainteresowanej sytuacją w szkolnictwie grupie przekazać swoje stanowisko i argumenty w tak ważnej sprawie. - Ale wykonanie zasługuje na ocenę niedostateczną i to z wykrzyknikiem. Pierwsza kwestia to koszt zakupu tak dużej przestrzeni reklamowej w wielu tytułach prasowych – jest to zupełnie niespójne z dotychczasową komunikacją resortu o brakach budżetowych. Nawet gdyby okazało się, że Ministerstwo dodatkowe środki budżetowe zdobyło, to na ich wykorzystanie zarówno w obszarze szkolnictwa, jak i samej komunikacji działań resortu – znalazłoby się co najmniej kilkanaście lepszych sposobów – podkreśla nasz rozmówca.
Drugą kwestią jest dla niego format komunikacji. Ekspert z Alert Media zwraca uwagę, że to co Ministerstwo chce przekazać to bardziej złożone treści, które trzeba by szerzej wyjaśnić, np. w czasie wywiadu lub w trakcie konferencji. Uważa, że nie wystarczy tu format reklamowy – dość ograniczony zarówno w zakresie treści jakie mogą zostać w jego ramach zawarte, jak i jeśli chodzi o dotarcie do podstawowej grupy docelowej.
- No i są jeszcze błędy komunikacyjne w treści samego listu. Na przykład pojawiający się na samym początku zwrot: „'staramy się' podnosić rangę zawodu (nauczyciela)", pokazuje, że niby coś z tym robimy, ale jednak nie do końca nam to wychodzi - jak to przy wszystkich staraniach. Czyli zwrotem tym minister sama potwierdza zasadność argumentów protestujących nauczycieli i pokazuje, że mają rację, gdy mówią o drastycznym obniżeniu rangi swojego zawodu. Podsumowując, warto aby osoby odpowiedzialne za komunikację tej akcji najpierw same udały się na lekcje – przynajmniej te z obszaru efektywnej komunikacji – komentuje dla Wirtualnemedia.pl Krzysztof Tomczyński.
Dołącz do dyskusji: Szefowa MEN w liście do rodziców opisuje podwyżki dla nauczycieli. Eksperci: to dziwna próba zniechęcania do protestów
Ale bełkot...