Piotr Gliński: opłata reprograficzna to nie podatek, tylko uczciwa jednorazowa rekompensata dla twórców
Opłata reprograficzna nie jest podatkiem. Nie wpływa do budżetu państwa ani samorządów terytorialnych. Przekazywana jest twórcom - tak Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu odniosło się do słów posłów Konfederacji wypowiedzianych podczas interwencji poselskiej w resorcie, że „tutaj pracuje kolejny maniak podatkowy”. Natomiast szef ministerstwa Piotr Gliński krytykującym opłatę zarzucił „postkolonialną mentalność”.
Na stronach rządowych poinformowano 1 grudnia ub.r., że projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego zostanie wpisany do rządowego wykazu prac legislacyjnych. Przypomniano, że "ustawa m.in. tworzy fundusz ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych dla artystów oraz określa źródła finansowania tego funduszu". W tym kontekście mowa była o opłacie reprograficznej.
Bosak: zły i niebezpieczny pomysł
Podczas środowej konferencji prasowej przed siedzibą MKDNiS posłowie Krzysztof Bosak i Michał Urbaniak przyznali, że nie wiedzą, na jakim etapie są prace nad projektem, więc chcą to wyjaśnić w resorcie podczas poselskiej interwencji. Prawnik Konfederacji Witold Stoch zwrócił uwagę, że z zapowiedzi przedstawicieli resortu kultury - w tym wicepremiera i szefa MKDNiS Piotra Glińskiego - wynika, że planowane jest wprowadzenie dodatkowej, kilkuprocentowej opłaty reprograficznej, która byłaby doliczana do ceny urządzeń i nośników służących do kopiowania, czyli m.in. notebooków, tabletów, smartfonów i Smart TV.
Według Stocha, byłoby to „kolejne uderzenie w kieszenie Polaków i to podczas kolejnego lockdownu”. „Rząd powinien teraz raczej wspierać obywateli, obniżać podatki, a to byłby już 48. podatek wprowadzony przez PiS” - ocenił Stoch. „Tutaj pracuje kolejny maniak podatkowy z ekipy rządu PiS-u, (…) nie macie wstydu tak atakować Polaków podatkami w czasie kryzysu?” - pytał.
Bosak przekonywał, że pomysł MKDNiS jest „zły i niebezpieczny”, gdyż - jak uzasadnił - „tworzy kolejny fundusz, którym będzie zarządzał tym razem minister kultury”. Ocenił, że fundusz ten „będzie służył wspieraniu tych, którzy przynależą do pewnego establishmentu, który jest w stanie wynegocjować sobie kolejne przywileje polityczne”. „Z drugiej strony powstanie możliwość uznaniowego rozdzielania pieniędzy, uznaniowego definiowania, kto jest artystą, kto jest twórcą” - dodał.
Ministerstwo: opłata to niewielka kwota
W przesłanym komentarzu Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu wyjaśniło, że opłata reprograficzna, „zwana inaczej rekompensatą uczciwej kultury, to niewielka kwota (od 1 do 4 proc. ceny urządzenia) wypłacana z marży producentów sprzętu elektronicznego - służącego do darmowego dozwolonego użytku utworów chronionych – twórcom tych utworów”. Przypomniało, że opłata nie jest nową konstrukcją, funkcjonuje w Polsce od lat 90. XX w., podobnie jak w zdecydowanej większości krajów europejskich.
„Opłata reprograficzna nie jest podatkiem. Nie wpływa do budżetu państwa ani samorządów terytorialnych. Przekazywana jest twórcom, gdyż darmowe odtwarzanie ich utworów zwiększa atrakcyjność i popyt na urządzenia elektroniczne takie jak smartfony, tablety czy laptopy, a jednocześnie zmniejsza wpływy twórców ze sprzedaży swoich utworów. Opłata znacznie poszerza też darmowy dostęp do dóbr kultury. To dzięki niej możliwe jest w pełni legalne darmowe odtwarzanie dla celów prywatnych, rodzinnych czy towarzyskich muzyki, filmów, książek czy obrazów chronionych prawem autorskim” - zaznaczono w komentarzu.
Zwrócono uwagę, że opłata reprograficzna nie musi wpływać na ceny urządzeń, czego dowodem są niższe ceny tych samych popularnych smartfonów czy komputerów w Niemczech niż w Polsce. „W Niemczech pobiera się największe kwoty z opłaty (z samych urządzeń audio-wideo ponad 330 mln EUR rocznie), a w Polsce – jedną z najmniejszych kwot na świecie (ca. 1,7 mln EUR rocznie). Różnica wynika z faktu, że w Niemczech, Francji, Włoszech, ale też na Węgrzech, w Czechach czy Rosji opłatą objęte są najnowsze urządzenia, w tym smartfony, tablety czy telewizory SMART. W Polsce opłatą reprograficzną objęte są urządzenia już nie produkowane - magnetofony i magnetowidy” - zauważył resort.
„Stwierdzenia posła Bosaka w sprawie opłaty reprograficznej są zatem nieprawdziwe: nie jest to podatek, nie wpływa do budżetu, uszczupla marże producentów sprzętu – w szczególności wielkich koncernów azjatyckich i amerykańskich i nie może odbić się znacząco na wysokości cen, gdyż te w Polsce są już wyższe niż np. w Niemczech. Nie jest nową konstrukcją prawną, gdyż od lat 90. obowiązuje w większości krajów europejskich. Nie jest obciążeniem dla podatników, lecz wręcz przeciwnie, powoduje, że cyfrowe utwory artystyczne, naukowe i prasowe mogą być dostępne w sieci za darmo, a prawa twórców nie są zaspokajane z podatków, tylko pokrywane przez koncerny big-tech” - podkreślono w komentarzu.
Jak zaakcentowano, stwierdzenia posła Bosaka dotyczące projektu ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego, w tym nowego funduszu wsparcia „są w całości nieprawdziwe”. „Projekt ustawy przewiduje stworzenie Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych, na który trafi od 30 proc. do 49 proc. środków pobranych z opłaty reprograficznej (w zależności od typów urządzeń). Pozostałe środki zostaną przeznaczone stowarzyszeniom reprezentującym twórców, w szczególności naukowców, dziennikarzy i artystów” - wskazano.
„Dysponentem Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych będzie dyrektor Polskiej Izby Artystów (PIA), a nie Minister Kultury. PIA będzie miała nowoczesny charakter instytucji typu quango (ang: quasi-governmental), czyli państwowej osoby prawnej oddanej w zarząd społeczny. Dyrektora PIA wybierać będzie Rada Polskiej Izby Artystów, w której 2/3 mandatów obejmą delegaci środowisk artystycznych: stowarzyszeń i związków twórczych. Środki Funduszu będą przeznaczone na dopłaty do składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne dla najmniej zarabiających artystów, którzy pracują w charakterze freelancerów i nie mają innych tytułów do ubezpieczeń (z umowy o pracę czy działalności gospodarczej). Ani lista beneficjentów ani wysokość świadczeń nie będą miały charakteru uznaniowego, w szczególności nie będą w gestii rządu, będą wynikały z osiąganych przychodów, zgodnie z progami regulowanymi przez samą ustawę i jej akty wykonawcze” - wyjaśnił resort.
Zaznaczył także, że ustawa umożliwi uzdrowienie sytuacji opieki zdrowotnej i zabezpieczeń emerytalnych tej grupy zawodowej bez konieczności obciążania podatników. „Obecnie ponad połowa artystów nie ma bowiem tytułu do ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych. Projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego jest zgodny z opinią Polaków. W styczniu 2021 CBOS przeprowadziło badania, z których wynika, że aż 58 proc. Polaków uważa, że państwo powinno wspierać twórców kultury w przypadku, gdy ich dochody są niskie. Niemal 47 proc. jest za pomocą w postaci dopłat do składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Największa grupa respondentów (37 proc.) uważa też, że środki służące wsparciu artystów powinny być pozyskiwane od producentów i importerów urządzeń elektronicznych umożliwiających nieodpłatne korzystanie z treści dostępnych w formie cyfrowej” - dodano w komentarzu.
Gliński o „postkolonialną mentalności” krytyków opłaty
- Skandal! Znany celebryta, p. poseł Bosak lobbuje za zagranicznymi koncernami! A przeciw polskim kompozytorom, pisarzom, a nawet tancerzom (mimo że sam znany jest głównie z „Tańca z gwiazdami” w TVN). Co za niewdzięczność! - tak s wypowiedzi Krzysztofa Bosaka o opłacie reprograficznej skomentował w czwartek na Twitterze Piotr Gliński, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu.
Dodał link do artykułu w serwisie Najważniejsze24.pl (należącym do Fundacji Instytut Nowych Mediów zarządzanej przez Eryka Mistewicza), w którym uzasadniano potrzebę nowej opłaty, a w negatywnym tonie opisywano słowa Krzysztofa Bosaka.
- Dziwię się, że niektórzy dziennikarze i politycy tak otwarcie bronią zagranicznych producentów sprzętu i wprowadzają w błąd opinię publiczną. Opłata reprograficzna to NIE jest podatek - stwierdził Piotr Gliński w kolejnym wpisie.
- To uczciwa jedorazowa rekompensata dla twórców za nieodpłatne korzystanie z ich pracy na urządzeniach elektronicznych. Funkcjonuje w większości krajów europejskich. Jej wprowadzenie nie jest na rękę wielkim koncernom, a powtarzanie 1:1 ich argumentów chwały Państwu nie przyczynia. Może pora skończyć z tą postkolonialną mentalnością - dodał.
Jej wprowadzenie nie jest na rękę wielkim koncernom, a powtarzanie 1:1 ich argumentów chwały Państwu nie przyczynia. Może pora skończyć z tą postkolonialną mentalnością. 3/3
— Piotr Gliński (@PiotrGlinski) March 4, 2021
O rozwinięciu listy urządzeń objętych opłatą reprograficzną o nowoczesny sprzęt, taki jak smartfony czy tablety, Piotr Gliński pierwszy raz powiedział w kwietniu ub.r. Szybko wsparli go artyści skupieni wokół stowarzyszenia „Razem dla Kultury” oraz Związek Autorów ZAIKS.
Krytycznie ocenili to natomiast ówczesny minister cyfryzacji Marek Zagórski, organizacje producentów i dystrybutorów sprzętu elektronicznego oraz Federacja Konsumentów. W podobnym tonie wypowiedział się o opłacie prezydent Andrzej Duda w czasie kampanii przed zeszłorocznymi wyborami. - Byłoby moim zdaniem niesprawiedliwe i konstytucyjnie wadliwe. To, że masz smartfona jeszcze nie oznacza, że korzystasz z utworów - stwierdził.
Dołącz do dyskusji: Piotr Gliński: opłata reprograficzna to nie podatek, tylko uczciwa jednorazowa rekompensata dla twórców
Płacisz też abonament RTV i treści wyprodukowane przez TVP powinny być za darmo. Także archiwalne. To zostało wyprodukowane za naszą kasę.
Podobnie jak sporo kwitów z urzędów, za które trzeba płacić - utrzymujesz urzędnika a jeszcze musisz zapłacić za kwit. Kupując mieszkanie płacisz podatek, a notariusz od tego podatku płaci kolejny podatek.
Takich mikropodatków nazywanych opłatami skarbowymi czy innymi, jest masa.