Wypowiedzi papieża o wojnie mocno szkodzą Kościołowi. „Franciszek mógłby dużo wygrać, a dużo przegrywa”
Papież Franciszek w wywiadzie zasugerował, że „szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO” mogło być jednym z powodów wojny w Ukrainie. Jednocześnie wyraził chęć spotkania z Władimirem Putinem, a dopiero później z ofiarami agresji rosyjskiej. Publicyści są przekonani, że te słowa pogorszą wizerunek papieża, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej. - Dla wielu ludzi – również w Afryce czy Azji - bycie antyamerykańskim nie oznacza automatycznie, że jest się prorosyjskim. Antyamerykańskość Franciszka nie musi zakładać jego prorosyjskości - podkreśla Edward Augustyn.
Papież Franciszek powiedział, że jest gotów spotkać się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w Moskwie. Deklarację tę złożył w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera” opublikowanym we wtorek. Przyznał, że wciąż czeka na odpowiedź Putina i obawia się, że nie chce on teraz tego spotkania.
- Do Kijowa na razie nie jadę - wyjaśnił papież. Przypomniał, że wysłał na Ukrainę dwóch kardynałów: Michaela Czerny'ego i Konrada Krajewskiego. - Ale ja czuję, że nie powinienem jechać. Najpierw muszę pojechać do Moskwy, muszę spotkać się z Putinem. Ale ja też jestem księdzem, co mogę zrobić? Robię to, co mogę. Gdyby Putin otworzył drzwi... - zaznaczył.
Według Franciszka jednym z możliwych powodów rosyjskiej napaści na Ukrainę i postawy Putina mogło być „szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO”. - To złość; nie wiem, czy została sprowokowana, ale może tak ułatwiona - dodał. Wyznał, że nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy słuszne jest dostarczanie broni Ukraińcom. - Nie umiem odpowiedzieć, jestem za daleko - powiedział.
Terlikowski: Wypowiedzi Franciszka są po prostu nieprawdziwe
- Papieżowi niewątpliwie bardzo zaszkodzą te wypowiedzi. Szczególnie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej - uważa Tomasz Terlikowski, publicysta współpracujący m.in. z „Tygodnikiem Solidarność”, „Do Rzeczy” i „Plusem Minusem”. W rozmowie z Wirtualnemedia.pl podkreśla, że słowa głowy Kościoła nie są natomiast zaskoczeniem dla Włochów. - One się wpisują w ogólnowłoski nurt. Tak myśli wielu tamtejszych polityków i duchownych. Włoscy watykaniści w większości bronią papieża, przekonani, że pokazuje on prawdziwe oblicze chrześcijaństwa - dodaje.
Ale inaczej jest w przypadku Polski, Ukrainy, Czech, Słowacji czy innych krajów ze strefy bliższej wojnie. - Tutaj te wypowiedzi bardzo zaszkodzą Kościołowi, pozytywny wizerunek będzie trudny do utrzymania. Słowa Franciszka nie tylko wpisują się w propagandę putinowską i brzmią podobnie jak wypowiedzi Siergieja Ławrowa. Co istotniejsze, są one po prostu nieprawdziwe i narażają na szwank wiarygodność watykańskiej dyplomacji. Ukraina nie miała nigdy możliwości wejścia do NATO, więc jeśli sugestie „szczekania” dotyczyły tego kraju, to były nieprawdziwe - podkreśla Terlikowski.
Zdaniem publicysty jeszcze bardziej niebezpieczne jest, jeśli uznać słowa o „szczekaniu NATO” do Polski czy krajów bałtyckich. - Patriarcha Cyryl miał żalić się papieżowi w rozmowie, że NATO przesunęło swoje granice w stronę Rosji, weszła tam Polska i kraje bałtyckie, to zdaniem Cyryla jest aktem wrogim wobec Rosji. Jeśli papież odnosił się do tego fragmentu, to oznacza, że kwestionuje on prawo wolnych narodów do wyboru sojuszników. Niestety nie wiemy, co miał na myśli Franciszek, bo jego wypowiedź jest nieprecyzyjna. Ale z każdego punktu widzenia jest ona nieprawdziwa, nieadekwatna i jest świadectwem głębokiego niezrozumienia tego, co obecnie dzieje się w Europie - zaznacza Terlikowski.
Z kim spotyka się papież?
Jak dodaje, to efekt patrzenia na Rosję z daleka. - Eksperci i politycy włoscy w dużej mierze mówią podobnie: sprowokowano Putina, nie trzeba było prowadzić takiej polityki. Ale drugi wymiar jest taki, że linia kardynała Parolina, z którą Franciszek się całkowicie zgadza, to kontynuacja „znakomitej” polityki zagranicznej lat 60. i 70., absolutnie prosowieckiej i ignorującej interesy ludzi w krajach komunistycznych. Mamy powrót do tej Ostpolitik, a dyplomacja watykańska jest ślepa na jedno oko – mówi Terlikowski.
Terlikowski ocenia, że papież i jego dyplomacja są „absolutnie jednostronne”. - Mamy dwa miesiące rozmów i do opinii publiczne przedostają się wyłącznie informacje o spotkaniach z patriarchą Cyrylem, a najwyższego urzędnika Stolicy Apostolskiej kardynała Parolina z Ławrowem. A gdzie spotkania z drugim w historii USA prezydentem katolikiem Joem Bidenem? Czy on nie ma nic do powiedzenia w tej wojnie? Gdzie spotkanie z Borisem Johnsonem, pierwszym formalnie katolikiem – nie ma znaczenia, jakim – na stanowisku premiera Zjednoczonego Królestwa. Mieliśmy doniesienia wyłącznie o spotkaniach z Viktorem Orbanem. Skąd zatem dyplomacja watykańska ma czerpać wiedzę, jeśli nie robi tego na podstawie kontaktów z przywódcami światowymi? - pyta dziennikarz.
I dodaje, że jego zdaniem cała dyplomacja Watykanu ukierunkowana jest na osiągnięcie jednego celu. - To spotkanie z Putinem. Najwyraźniej papież uważa, że przekona go do pokoju. To założenie ukazuje absolutne niezrozumienie, kim jest Władimir Putin, współczesna Rosja i korzenie myślenia jej przywódcy. Ale papież nie mówi, po co chce się spotkać, tylko że chce to zrobić. I sugeruje, że z ofiarami wojny może spotkać się dopiero w drugiej kolejności. Bardzo zaskakująca sugestia – uważa Terlikowski.
Augustyn: antyamerykańskość Franciszka nie musi oznaczać jego prorosyjskości
Pomysł spotkania z rosyjskim prezydentem nie wydaje się pozbawiony sensu dla Edwarda Augustyna, dziennikarza „Tygodnika Powszechnego” piszącego o sprawach Kościoła katolickiego.
- To zrozumiałe, bo tam jest klucz do pokoju. Jedyna osoba, która może szybko zakończyć wojnę, to Putin. Inna kwestia, czy samo spotkanie jest możliwe. Do tej pory papież, by móc pojechać do jakiegoś kraju, musiał mieć zaproszenie od władz państwowych i religijnych. Z tego powodu papieże nigdy nie odwiedzili Rosji, choć Benedykt XVI był blisko. Franciszek mocno nad tym od lat pracuje. Ale po tym, jak powiedział, że patriarcha Cyryl to „ministrant Putina”, nie wyobrażam sobie, by dostał od niego zaproszenie. Choć oczywiście Cyryl zrobi, co każe mu Putin – dodaje Augustyn w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. I dodaje, że takie spotkanie Rosja z pewnością chciałaby wykorzystać propagandowo.
Augustyn dodaje, że prześledził wszystkie wypowiedzi Franciszka od początku wojny i nie znalazł tam ani jednej ewidentnie prorosyjskiej. - Wypowiedź o NATO, najbardziej bulwersująca w całym wywiadzie, była wątpliwością, papież sam siebie pytał. Nas ona bulwersuje, bo aspiracje Ukrainy do NATO są ich pełnym prawem, a Amerykanie i Sojusz są dla nas synonimem bezpieczeństwa narodowego i demokracji. Tak jednak nie jest dla papieża Franciszka – podkreśla dziennikarz. Augustyn wskazuje, że chodzi tu o pochodzenie głowy Kościoła. - Argentyńczycy kojarzą USA z wspieraniem reżimów czy partyzantki. Ważny w czasach młodości Franciszka był również peronizm, który chciał, by Argentyna szła trzecią drogą, trzymając dystans zarówno do USA, jak i do ZSRR (a później: Rosji). Dla wielu ludzi – również w Afryce czy Azji – bycie antyamerykańskim nie oznacza automatycznie, że jest się prorosyjskim. Antyamerykańskość Franciszka nie musi zakładać jego prorosyjskości – mówi.
Czy jednak postawa papieża wpłynie na postrzeganie polskich hierarchów Kościoła katolickiego? - Nie zmieni nic, bo Franciszek nigdy nie cieszył się dobrą opinią czy zaufaniem większości polskich hierarchów, podchodzono do jego wypowiedzi w sposób podejrzliwy albo tłumaczono po swojemu. Ostatnie wypowiedzi papieża były jedynie dla nich potwierdzeniem, że to człowiek nieprzewidywalny, który za dużo mówi, a za mało myśli. Inni będą go bronić, także z poczucia obowiązku. Ale dla wielu hierarchów w Polsce i innych krajach to schyłkowy etap pontyfikatu Franciszka i wielu idzie na przeczekanie. To nie zmieni ich myślenia. Zresztą nigdy nie zmieniało to, co mówi papież, jego encykliki, nauczanie. I nie zmieni się na pewno pod wpływem jednego wywiadu – dodaje Augustyn.
Gołębicka: papież nie rozumie, co się wokół niego dzieje
Strateżka i ekspertka od marketingu Anna Gołębicka zauważa, że sprawa ma trzy strony: doktrynę Kościoła, która zawsze zajmuje stanowisko, że odpuszczenie to miłosierdzie; niechęć Franciszka do Ameryki oraz fakt, że Watykan „nigdy nie był honorowy i pomagający”, choćby podczas drugiej wojny światowej.
- To ogromny kryzys wizerunkowy Kościoła. Sytuacja od lat jest niedobra, on narracyjnie nie mógł dotrzymać współczesności kroku, opowiedzieć zrozumiałym dla ludzi językiem prawd wiary. W Polsce wciąż mamy do czynienia z Kościołem ludycznym. Wyrzuciliśmy diabły straszące z obrazów, ale nie potrafiliśmy dać niczego w zamian – twierdzi Gołębicka.
Zdaniem ekspertki, Kościół powinien pokazywać swoją siłę oraz to, że rozumie ludzi. - Zachowanie Franciszka wobec wojny w Ukrainie absolutnie tego nie pokazuje. Nie wypełnia obietnicy pasterza i rozjemcy, nie broni słabszych i uciemiężonych. Dodatkowe nieszczęście to „szczekanie”, które, nawiasem, jako włoski idiom nie brzmi tak poniżająco jak po polsku. Cała ta sprawa pogarsza sytuację Kościoła w Polsce – mówi Gołębicka.
Czy zmienił się wizerunek Franciszka jako papieża bliskiego ludzkim sprawom? - Z punktu widzenia wizerunkowego na początku wydawał się on lekkością, świeżością, zrozumieniem, tłumaczeniem Kościoła prostymi słowami. Ale od pewnego czasu ugrzązł chyba w Watykanie i nie rozumie tego, co dzieje się wokół niego – ocenia Gołębicka.
Strateżka dodaje jednak, że kryzys wcale nie jest tak trudny do zażegnania. - Marketing polityczny ma wyjątkowo krótką pamięć. Jak ktoś „wtopi”, trzeba poczekać na odpowiedni moment i naprawić błąd. To jak w „Dniu świstaka”, możemy wszystko zacząć od nowa, jeśli zrobimy to w dobrym momencie i odpowiednio mocno. Tak naprawdę to media kształtują postrzeganie świata, jeśli ktoś umie się w nich przebić, to jest w stanie ze złej sytuacji wyjść na dobre tory. Tym marketing polityczny różni się od marketingu produktu, w którym markom ciężej jest wyjść z kryzysu. Franciszek mógłby w tej chwili dużo wygrać, a dużo przegrywa – podsumowuje Gołębicka.
Dołącz do dyskusji: Wypowiedzi papieża o wojnie mocno szkodzą Kościołowi. „Franciszek mógłby dużo wygrać, a dużo przegrywa”