„Pokemon Go” broni się wynikami pobrań ze sklepów z aplikacjami, choć nie wykorzystuje w pełni potencjału AR (opinie)
- Patrząc na to, jaki zrobiła szał, gra jest zrobiona bardzo dobrze. Wykorzystuje popularną markę, proste rozwiązania, sprytne mechanizmy i idealnie wpisała się w moment - zauważa w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl Tomasz Kreczmar, ekspert rynku gier. - Dowodów nie trzeba szukać dalej niż w rankingach sklepów z aplikacjami - dodaje Michał Brański, wiceprezes Grupy Wirtualna Polska. Eksperci oceniają grę „Pokemon Go”.
"Pokemon Go” jest grą na urządzenia mobilne, która wykorzystuje tzw. rozszerzoną rzeczywistość (ang. augmented reality, w skrócie AR). Gracze mogą się wcielić w trenerów Pokemonów i "łapać” nowe stworki w fizycznej przestrzeni dzięki lokalizacji GPS i zastosowaniu AR.
Gracze mogą również staczać pokemonowe pojedynki. Według niepotwierdzonych zapowiedzi, niedługo mają zostać dodane nowe funkcje, które pozwolą wymieniać się Pokemonami. Gra jest darmowa. Nintendo wypuściło grę na rynek 6 lipca br. Jest dostępna zarówno na urządzeniach z systemem iOS jak i Android.
- To produkt dynamicznie rozwijany z doświadczonym zespołem z praktycznie nieograniczonym budżetem. Z relacji osób zaangażowanych w produkcję wynika, że ostateczny kształt produktu krystalizował się do ostatnich miesięcy. Nie uchronili się od niedociągnięć, nie wszystko jest wypolerowane i objaśnione, ale nie ma błędów krytycznych. Dowodów nie trzeba szukać dalej niż w rankingach sklepów z aplikacjami - zauważa w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Michał Brański, wiceprezes ds. strategii produktowej w Grupie Wirtualna Polska.
Po dwóch dniach obecności na amerykańskim rynku grę na swoich urządzeniach zainstalowało 5 proc. wszystkich użytkowników Androida. W ciągu niecałego tygodnia Pokemon Go stało się bardziej popularną aplikacją w Sklepie Play niż Tinder. Według prognoz analityków z firmy SimilarWeb, jeszcze w tym tygodniu gra będzie miała więcej aktywnych dziennych użytkowników niż Twitter. Średnio gracze poświęcają tej produkcji 43 minuty dziennie.
Gra stała się również hitem w AppStorze. Zajmuje pierwsze miejsce wśród najpopularniejszych aplikacji, ale także jest liderem rankingu aplikacji najszybciej zdobywających popularność. Podobnie jest w rankingach Sklepu Play.
- Patrząc na to, jaki zrobiła szał, gra jest zrobiona bardzo dobrze. Wykorzystuje dobrą markę, proste rozwiązania, sprytne mechanizmy i idealnie wpisała się w moment. Niczego więcej nie trzeba. Doskonale wykorzystuje też AR, bo idealnie spełnia oczekiwania graczy. Nie robi niczego specjalnie nowego, bo przecież już choćby w Invizimals łapaliśmy stworki zastawiając fizyczne pułapki mające postać specjalnego kartonowego markera. A jeszcze pojawiła się gra komórkowa wykorzystującą kamerkę Mozzies/Mosquito Hunt, gdzie celowanie do komarów wymagało poruszania trzymanym w ręku Siemensem SX1. Niemniej tu technologia poszła dalej dzięki doświadczeniu dewelopera, który testował AR za sprawą gry Ingress - podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Tomasz Kreczmar, ekspert rynku gier.
"Pokemon Go” jest pierwszą bardzo popularną grą mobilną, która wykorzystuje rozszerzoną rzeczywistość jako podstawę rozgrywki. Wcześniej powstawały produkcje wykorzystujące AR, ale cieszyły się mniejszą popularnością. Innym przykładem zastosowania tej technologii na szeroką skalę jest Snapchat - rozszerzona rzeczywistość wykorzystywana jest m. in. w filtrach.
- Gry wykorzystujące rozszerzoną rzeczywistość przebiły się do świadomości społecznej. Czekam na jakieś inne pomysły niż "Pokemon Go”, bo w Pokemony nigdy nie grałem - zauważa Tadeusz Zieliński, ekspert rynku gier, obecnie pracujący w studio Flying Wild Hog.
Michał Brański uważa natomiast, że rozszerzona rzeczywistość ma jeszcze wiele do zaoferowania. - Nie jest to poziom “integracji” ze światem fizycznym mogący dorównać ambicjom twórców HoloLens i rywalizujących “okularów do mixed reality”, ale na pewno nie jest to AR tak statyczny jak płytkie jego implementacje w Snapchacie - mówi wiceprezes Grupy Wirtualna Polska.
- Sądzę jednak, że dzięki tej grze AR wypłynie na szersze wody - od pokemonowych zajawek poprzez niegrzeczne zabawy wywołujące gęsią skórkę do poważnych zastosowań. Mam nadzieję, że twórcy sięgną choćby po pomysły znane z takich książek jak “Spook Country” i “Virtual Light” Williama Gibsona, “Accelerando” i “Halting State” Strossa i kilku Bruce’a Sterlinga. Znam ludzi, którzy od dawna w głowach inkubują pomysły na reklamowe wykorzystania hiperlokalizowanego AR. Te pomysły mają szansę trafić teraz na podatny grunt, "Pokemon Go” niech służy za punkt odniesienia - zauważa Brański.
W masowy ruch w stronę wysypu różnej maści aplikacji AR wątpi Tomasz Kreczmar. - Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Było już wiele prób łączenia świata realnego z wirtualnym, ale póki co "Pokemon Go” udało się to najlepiej. To raczej fenomen dobrze wykorzystanej marki niż początek jakiejś fali. Wszak Ingress oferował niemalże dokładnie to samo, ale nie przebił się do świadomości masowej, jako że nie było w nim pokemonów - stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
- Branża AR funkcjonuje od bardzo wielu lat. Pierwsze produkcje są z początków XXI wieku. A "Pokemon Go” jest popularny przede wszystkim dzięki pokemonom. To marka, która liczy sobie wiele lat. I to ona tak naprawdę ma większe znaczenie. Ludzie, którzy grali w pokemony jako dzieci, teraz mogą bawić się jako dorośli. Albo bawić się ze swoimi dziećmi. No i te dzieci też mogą się bawić. Niemniej wszystko opiera się na marce pokemonów, a nie na AR. Rzeczywistość rozszerzona istnieje od wielu, wielu lat na rynku gier i nie tylko. Jednak kolejna gra bez pokemonów nie zyska od razu większej grupy odbiorców. Pamiętajmy też, że to pierwsza marka Nintendo tak wykorzystana, to również ma znaczenie - podkreśla Kreczmar.
Pomimo tego, że oficjalnie gra na razie jest dostępna tylko w sklepach z aplikacjami w Stanach Zjednoczonych, Australii i Nowej Zelandii to stała się globalnym hitem. Gracze obchodzą geolokalizacyjne restrykcje i ściągają grę również w krajach, w których nie jest oficjalnie dystrybuowana.
Polska jest jednym z europejskich krajów, gdzie produkcja cieszy się największą popularnością, o czym świadczy poniższa mapa. Widać na niej, gdzie znajdują się tzw. gymy, czyli miejsca, gdzie można staczać pokemonowe pojedynki z graczami znajdującymi się w pobliżu. Mapa pokazuje również PokeStopy, czyli miejsca, w których można znaleźć Pokemony.
Czy sukces "Pokemon Go” zmieni politykę wydawców gier i zrezygnują oni z geoblokowania? - W przypadku aplikacji zasilanych danymi lokalnymi geoblokowanie i kontrolowana dystrybucja geograficzna miały i w dalszym ciągu będą miały sens - uważa Michał Brański.
Dołącz do dyskusji: „Pokemon Go” broni się wynikami pobrań ze sklepów z aplikacjami, choć nie wykorzystuje w pełni potencjału AR (opinie)