Politycy latem ruszyli w teren. Spotykają się z wyborcami i nie zawsze na tym zyskują. "Liczy się dobry pomysł"
Krzysztof Bosak surfował na desce po Bałtyku, Donald Tusk pojechał do Szczecina i został zwyzywany, a Elżbieta Witek krzyczała do pikietujących: "Bierzecie i narzekacie". - Przebywanie z politykiem i podanie mu ręki daje poczucie, że są swojskimi chłopami, z którymi można zjeść kiełbaskę czy pożartować - mówi nam Barbara Krysztofczyk, ekspertka ds. PR.
Piątek, 9 lipca. Nad Bałtykiem szarobure niebo. Ale ludzi na plaży w Kołobrzegu nie brakuje. Z niewielkiej sceny zbitej z desek przemawia przez mikrofon Janusz Korwin-Mikke, jeden z liderów Konfederacji. Biała koszula z krótkim rękawem, długie spodnie w kant, sandały i skarpety. Za politykiem powiewają niebieskie flagi z napisami: "Polska na nowo" i "Wakacje z Konfederacją".
- Jak spiorę dzieciakowi tyłek, to mogę pójść siedzieć - mówi do kilku osób siedzących na leżakach i kilkudziesięciu kolejnych stojących na piasku. - I to jest moje dziecko? Nie! Bo sprałem tyłek państwowego dziecka. To po co mam je robić, skoro nie mogę zdecydować, czy je zaszczepić, ani do jakiej szkoły pójdzie, bo program tej szkoły jest zatwierdzony przez właściciela niewolników. Dlatego ludzie przestali mieć dzieci.
Nagle w tłumie słychać dziecięcy głos: "Proszę pana!". Chłopiec szybko podchodzi pod scenę. Na oko ma nie więcej niż 10 lat. - Zaraz, teraz ja mówię - zwraca się do dziecka. Malec nie daje za wygraną. - Pan twierdzi, że matki powinny siedzieć w garach, a nie powinny zgłaszać się do Sejmu - deklamuje dziecko w stronę słuchających. - Proszę mu nie wierzyć! - wykrzykuje chłopiec i rękoma wskazuje w stronę polityka.
- Dobrze, dobrze, nie wierzyć - reaguje wyraźnie zbity z pantałyku Janusz Korwin-Mikke. W tle słychać śmiech zgromadzonych pod sceną ludzi. Dopiero po kilku sekundach politykowi udaje się zebrać myśli i wrócić do monologu o coraz mniejszej liczbie rodzących się w Polsce dzieci.
Scenka od kilku dni podbija internet. Komentujący zastanawiają się, czemu rodzice wysłali dziecko pod scenę, zamiast samemu zabrać głos. Niektórzy piszą, że to ustawka, a inni są zachwyceni zachowaniem kilkulatka i wróżą mu świetlaną przyszłość w polityce.
Politycy grają w siatkę i pływają na desce
Konfederacja kolejny rok z rzędu organizuje letnią akcję "Wakacje z Konfederacją". W ciągu miesiąca (od 6 lipca do 6 sierpnia) zaplanowała serię spotkań z wyborcami w turystycznych miejscowościach: w górach, nad morzem i na Mazurach. M.in. w Rewalu, Ustce, Ostródzie czy Karpaczu można porozmawiać z politykami Konfederacji. Na inaugurację jeden z liderów tej partii, Krzysztof Bosak, założył piankę i surfował na desce po falach Bałtyku. Komentujący skupili się przede wszystkim na jego "urzędniczym brzuszku" i wypomnieli, że "z kaloryfera zrobił się bojler". Partia zaprosiła też na turniej siatkówki plażowej w Rewalu i spacer w Elblągu z politykami Konfederacji.
- Przyjazd polityków do wyborców w trakcie wakacji może niektórych odpoczywających wkurzyć, ale jeśli partia znajdzie na to dobry pomysł, to czemu nie - komentuje dr Mirosław Oczkoś, ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego.
- Konfederacja ma bardzo wielu zwolenników wśród młodych ludzi, którzy lubią partie wyraziste i radykalne - zauważa Barbara Krysztofczyk, ekspertka ds. PR, szefowa butiku szkoleniowego Krystal Point. - Może dla takiego elektoratu możliwość zagrania z członkami partii w siatkówkę jest sporą atrakcją - zastanawia się Krysztofczyk.
Dr Oczkoś dodaje, że taka aktywność, jak gra na plaży w siatkówkę albo pokazanie się na desce windsurfingowej w piance może wywołać uśmiech politowania, ale nie ma w tym nic złego. - To zdecydowanie lepszy pomysł niż siedzenie przy wejściu na plażę za stolikiem i opowiadanie o programie partii. Tu wyborcy widzą, że ktoś dał coś więcej od siebie, a nie tylko odbębnia kolejne nudne spotkanie - mówi dr Oczkoś.
Tusk: "Jestem bardzo podniecony"
W poniedziałek, 5 lipca, dwa dni po posiedzeniu Rady Krajowej PO, Donald Tusk jest w Szczecinie. Tego dnia mija kolejna rocznica przekazania miasta w 1945 r. polskiej administracji. Były premier wraz z Borysem Budką i marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim składają kwiaty przy pomniku Czynu Polaków. Nagle do Tuska podchodzi kobieta. - Królu Europy! Siedem lat, kurna, ciebie nie było, to Polska się rozwinęła - krzyczy kobieta w stronę byłego premiera. Politycy Platformy zasłaniają Tuska, nieznany mężczyzna odpycha kobietę. Kamil Nieradka, dziennikarz Radia Szczecin, regionalnej rozgłośni Polskiego Radia, pyta go, czemu jest agresywny. Ten próbuje mu zabrać mikrofon. Przepychanka zwolenników i przeciwników Tuska trwa kilka minut. W tłumie słychać: "Merkel dała mu zadanie, oddać Szczecin Berlinowi". W kolejnych dniach Telewizja Polska będzie często pokazywać to nagranie.
Dzień później do incydentu odnosi się Donald Tusk. - Zostałem bezpośrednio zaatakowany przez obecną tam kobietę. Rzuciła się w moją stronę z pięściami. Inni próbowali ją powstrzymać, doszło do szarpaniny - relacjonuje dziennikarzom. Dodaje, że po zdarzeniu kilkoro mieszkańców Szczecina powiedziało mu, że wiedzą, kim jest atakująca kobieta.
Tak zaczęło się tournée Tuska po Polsce, po tym, gdy 3 lipca na Radzie Krajowej PO został wybrany na pełniącego obowiązki szefa Platformy. Wówczas były premier zapowiedział, że rusza w Polskę. - Bardzo się z tego cieszę. Jestem bardzo podniecony - mówił dziennikarzom. Dodał, że chce odwiedzić wszystkie regiony. Nie on jeden. W czerwcu ogłoszono, że parlamentarzyści PO będą podróżować po całym kraju. Poprzedni szef partii Borys Budka zapowiedział, że do połowy lipca politycy odwiedzą ponad sto miejscowości we wszystkich 16 województwach. Akcję zaplanowano pod hasłem: "Kierunek Przyszłość". Politycy wiążą z nią duże nadzieje na wzrost notowań partii. Pierwsze sondaże pokazują, że Platforma w ciągu ostatnich dwóch tygodni zanotowała kilkuprocentowe zwyżki poparcia społecznego.
Najlepszy przeciwnik to ten chamski
Według Barbary Krysztofczyk to przede wszystkim zasługa Donalda Tuska. Ekspertka przypomina stare powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. - A dobrych polityków w trudnych sytuacjach - dopowiada Krysztofczyk. - Na takie spotkania przychodzą na ogół wyborcy, którzy chcą się ogrzać w blasku polityka, którego lubią. Ale jest tam także sporo niezdecydowanych, którzy nie są agresywni, ale chętnie obserwują polityka. Jeśli widzą, że radzi sobie w trudnych sytuacjach, automatycznie zyskuje w ich oczach. Żaden polityk nie przekona na takim spotkaniu zaciekłych wrogów. Ale sam sposób zachowania się wroga czy osoby atakującej to spektakl dla obserwatorów. A to ich opinia się liczy. I jeśli mamy na scenie dwóch aktorów, z których jeden zachowuje się z klasą, jest kulturalny, inteligentny, to od razu punktuje w oczach widzów. Wbrew pozorom, najlepszy przeciwnik to ten, który jest chamski.
Jak przekonuje dr Oczkoś, Donald Tusk organizuje spotkania z wyborcami wcale nie po to, by przekonywać do siebie Polaków. - On chce teraz reanimować swoją partię. I to zaczyna działać. Od pięciu lat nie widziałem takiego poruszenia wśród posłów PO, którzy stawiają się w komplecie tam, gdzie wcześniej Borys Budka nie był w stanie tego uzyskać - mówi dr Oczkoś.
Ekspert przekonuje, że Tusk może przyciągnąć wielu wyborców. - Nie było go w polskiej polityce przez kilka lat, więc ludzie teraz przyjdą na spotkania z nim, by zobaczyć go z bliska po dłuższej przerwie albo po to, żeby mu nawrzucać. Objazd Polski przez Tuska służy jednak głównie temu, by obudzić terenowe struktury partii, bo to ludzie w regionach będą mu musieli zrobić kampanię.
Barbara Krysztofczyk zauważa, że tacy politycy, jak Donald Tusk, fantastycznie radzą sobie w trudnych sytuacjach. - On tę umiejętność ma od lat. I dla niego takie spotkania, jak choćby to w Szczecinie, jest okazją, którą potrafi świetnie wykorzystać. Jeśli ktoś atakuje polityka, a ten się potrafi obronić, to jest to gotowy materiał na viral, a Tusk ma ich już na koncie wiele - mówi Krysztofczyk. - Co kampania wyborcza mieliśmy sytuację, gdy ktoś atakował Tuska, a on świetnie sobie z tym radził. Zawsze kulturalnie i inteligentnie ogrywał sytuacje.
I tu ekspertka przypomina niedawny występ Tuska na konferencji prasowej, podczas której dziennikarz TVP pytał o karierę zawodową syna byłego premiera. - To znów był gotowy viral. Dlatego, gdy polityk sobie świetnie radzi, to te sytuacje stają się nie tyle trudne, co pożądane, bo takie materiały mogą jeszcze lepiej nieść się po sieci z coraz wyższymi zasięgami. Teraz jest to tym skuteczniejsze, bo mamy sezon ogórkowy i mniej się dzieje - mówi Krysztofczyk. - A gdy polityk nie radzi sobie z krytyką i łatwo go wyprowadzić z równowagi, to także staje się bohaterem viralu, ale o negatywnym zabarwieniu. Dużo takich materiałów mają na swoim koncie politycy PiS-u z pamiętną odzywką Lecha Kaczyńskiego: "Spieprzaj, dziadu!".
Duży polityczny błąd Elżbiety Witek
Sobota, 17 lipca. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek odwiedza Otyń, półtoratysięczne miasto w Lubuskiem. Zapewnia tam zebranych, że PiS robi dla obywateli "bardzo dużo". - Nawet dla tych przeciwników - mówi i wskazuje na skandujących hasło "Konstytucja!" w trakcie jej przemówienia. Na miejscu są członkowie i sympatycy KOD-u i Strajku Kobiet. W telewizji widać Elżbietę Witek, za którą powiewają niewielkie granatowe flagi z napisem "Polski Ład", a za nimi znacznie większy transparent "TVP ŁŻE" i tęczowe parasolki.
Marszałek Sejmu nie wytrzymuje. Krzyczy do zgromadzonych, energicznie gestykulując: "Jestem bardzo ciekawa, czy któryś z nich nie korzysta z emerytury w wieku 60 albo 65 lat? Albo może ktoś nie bierze 500+? Albo może zrezygnował z 300+ albo z darmowych leków dla seniorów? No nie, proszę państwa, biorą, bo mówią, że jak dają, to się bierze! A ja myślę, że warto by się było unieść honorem i od tego wrednego rządu PiS-u tego nie brać! A bierzecie, bierzecie! Bez żadnych skrupułów bierzecie i narzekacie! To jest mało honorowe, bo ja, gdybym się z takim rządem nie zgadzała, to nigdy bym nic od niego nie wzięła!". Tłum na zmianę bije brawo i krzyczy "Konstytucja!".
Dr Oczkoś ocenia zachowanie Elżbiety Witek jako duży polityczny błąd. - Pani marszałek nie tyle była źle przygotowana, co kompletnie zaskoczona, że na wiecu są też przeciwnicy PiS-u - ocenia. Ekspert dodaje, że Elżbieta Witek nie jest politykiem wiecowym. - Zrobiła najgorzej, jak mogła, czyli postąpiła w myśl zasady, że jak nie wiem, co powiedzieć, to mówię prawdę. I de facto powiedziała to, co mówi się w kuluarach PiS. Teraz partia się broni, że to było wyrwane z kontekstu. PiS popełnił błąd, bo nie ma przygotowanej spójnej narracji, tylko każdy mówi co innego - komentuje dr Oczkoś.
Barbara Krysztofczyk ma radę dla pani marszałek: - Jeśli polityk daje się wyprowadzić z równowagi, powinien zrezygnować z tego typu spotkań, gdzie zawsze mogą znaleźć się osoby, które wykrzyczą, co chcą.
Ekspertka ds. PR zauważa, że jeśli partia komunikuje się w ten sposób, co Elżbieta Witek, takie działanie nie ma sensu. - Zwolennicy PiS i tak na nich zagłosują. Będą bić brawo, wiwatować, pomyślą sobie: "dobrze im tak powiedziała". Ale w tym nie ma zysku politycznego. Takie spotkania robi się z dwóch powodów: żeby pokazać siłę i zmobilizować swój elektorat, co się PiS-owi udało, albo żeby przekonać wątpiących, co partii rządzącej teraz nie wyszło. W słowach Elżbiety Witek wybrzmiał brak szacunku do innych. A Polacy są wyjątkowo wyczuleni na to, że ktoś z nich szydzi. Tego się nie wybacza. Więc jeśli ktoś nie we wszystkim zgadza się z PiS-em, bo ma wątpliwość, a bierze 500+, to czuje się teraz wyszydzony i raczej nie będzie chciał już głosować na PiS - przewiduje Krysztofczyk.
Zapowiedź wcześniejszych wyborów? `
Wizyta w Otyniu to jedno z wielu zaplanowanych na te wakacje spotkań promujących "Polski Ład", sztandarowy program społeczno-polityczny PiS. Pierwszy w Polskę ruszył premier Mateusz Morawiecki. Teraz, jak informowała Polska Agencja Prasowa, po kraju mają jeździć najbardziej rozpoznawalni politycy rządzącej partii i w ciągu kilkunastu tygodni odwiedzić wszystkie powiaty.
Według dr Oczkosia pomysł promocji "Polskiego Ładu" w wakacje to dla PiS ostatni dzwonek. - To działanie po czasie, który politycy rządzącej partii mieli, ale go zmarnowali. Teraz nie mają wyjścia: muszą to zrobić, choć brakuje im pomysłu, jak promować ten program i przebić się ze swoim przekazem. Z badań wynika, że efekt "Polskiego Ładu" nie jest taki, jakiego się spodziewano na Nowogrodzkiej - mówi dr Oczkoś.
Czy wakacje to dobry moment, by przypomnieć się wyborcom i walczyć o ich głosy? Barbara Krysztofczyk uważa, że sam wyjazd w Polskę do mniejszych miast nie jest złym pomysłem, ale nie sprawdza się w przypadku popularnych latem miejscowości, do których ludzie przyjeżdżają wypocząć. - Polacy jadą tam, by uciec od polityki i własnych problemów, a to jest taka sama sytuacja, gdy w czasie wakacji dzwoni do nas telemarketer i proponuje podpisanie umowy na nowe usługi telefonii komórkowej. Wiemy, że to nie jest dobry moment na podejmowanie takich decyzji - ocenia Barbara Krysztofczyk.
Ekspertka zauważa, że ludzie nie zwracają uwagi na programy partii politycznych, i to nie ze względu na wakacyjny czas, tylko tak się dzieje nawet w czasie kampanii wyborczych. - Najczęściej kierujemy się sympatiami osobistymi. Amerykańscy politycy mówią, że każda uściśnięta dłoń to oddany na nich głos i w tym kontekście przebywanie z politykiem i podanie mu ręki daje poczucie, że są swojskimi chłopami, z którymi można zjeść kiełbaskę czy pożartować. Na nas ciągle działa magia ekranu. Ludzie z telewizji wydają nam się jak z innej planety i to że zjemy z nimi kiełbaskę, powoduje, że czujemy się wyróżnieni. A jak czujemy się wyróżnieni, to czujemy do nich sympatię, a sympatia do polityka jest jednym z ważniejszych elementów tego, czy ktoś będzie skłonny na niego oddać głos.
Dr Oczkoś: - Zastanawiające jest to, jak mocno w ostatnich tygodniach wzrosła aktywność polityków w terenie. Może to sygnał, że przewidują wcześniejsze wybory albo duże polityczne przetasowania.
Dołącz do dyskusji: Politycy latem ruszyli w teren. Spotykają się z wyborcami i nie zawsze na tym zyskują. "Liczy się dobry pomysł"
Zaś ekspertom radziłbym by zanim zaczną komentować jakieś wydarzenie, najpierw je obejrzeli i to w całości.