„Sexify” po raz kolejny robi to dobrze. Recenzja drugiego sezonu polskiego serialu Netfliksa
Gdy w 2021 roku Netflix udostępnił pierwszy sezon „Sexify”, spotkał się z dużym entuzjazmem. Było zabawnie, dziewczyńsko i szczerze. Dzięki temu serial spodobał się na całym świecie - oglądali go subskrybenci Netfliksa w Indiach, Libanie, Jordanii i równie chętnie w krajach europejskich. Czy historia powtórzy się i tym razem?
Kolejne osiem odcinków to w pewnym sensie restart całej opowieści. Bohaterki, czyli Natalia (Aleksandra Skraba), Monika (Sandra Drzymalska) i Paulina (Maria Sobocińska) zaczynają od zera, a nawet są na minusie. Przez utratę płynności finansowej (uzasadnionej lekkomyślnością bohaterek, a przede wszystkim Moniki), dziewczyny muszą znaleźć inwestora.
I tu pojawia się cała na zielono Małgorzata Dębska (w tej roli Izabela Kuna, która jak zawsze kradnie show i skupia na sobie uwagę) z ofertą i własnymi warunkami. W ten sposób, dziewczyński i niezależny, zupełnie organiczny pomysł zostaje wciągnięty w sidła biznesu. Nic w tym nowego, oglądaliśmy to już w „Dolinie Krzemowej”, zwiedzając z bohaterami wszystkie korporacyjne kręgi piekielne. Tutaj jest podobnie, ale bohaterki początkowo są na haju i endorfinach wynikających z dofinansowania ich działalności. Dalej dzieje się dużo i skomplikowanie, podobnie jak w pierwszym sezonie.
„Sexifajowe” trio
To, co z pewnością wciąż jest wielkim atutem serialu to bezpretensjonalna narracja spontanicznie relacjonująca, co słychać u bohaterek. Dziewczyny różnią się między sobą, każda ma własną historię. W drugim sezonie odcinają się od przeszłości, skupiając na nowej aplikacji i wszystkich wynikających z niej badaniach i weryfikacji tematu, ale koniec końców i tak muszą zmierzyć się z odkładanymi na bok problemami. Nowe odcinki, podobnie jak pierwszy sezon, pokazują siłę kobiecej przyjaźni.
Relacja Natalii z Adamem (Jan Wieteska) po części jest dla niej koszmarem, z którego nie może się wybudzić, a po części problemem do rozwiązania, na co zwykle brakuje jej czasu. Ewidentnie nie jest to priorytet, co też wiele mówi o bohaterce. Dla niej praca jest najważniejsza. Aplikacja, badania do niej i stworzenie optymalnej usługi, to coś, co budzi ją do życia niczym niedźwiedzia ze snu zimowego (swoją drogą, metafora niedźwiedzia odgrywa w serialu ważną rolę).
Tym razem zabrakło bardziej wnikliwego spojrzenia na Natalię i sprawdzenia, o co jej tak naprawdę chodzi. Niewiele mieliśmy czasu sam na sam z bohaterką i jej myślami. Pośród zawirowań związanych z Sexify i SexiGuy (konkurencja nie śpi), Natalia nie opowiadała o sobie tak dużo, jak w poprzednim sezonie. Oczywiście mam na myśli „opowiadanie widzkom”, ponieważ bohaterka nigdy nie należała do zbyt wylewnych w relacjach z przyjaciółkami.
„Po bożemu”
Więcej dowiadujemy się o Paulinie, która po dużych zmianach w finale poprzedniego sezonu, studiuje grafikę na ASP i robi wszystko dokładnie odwrotnie niż dotychczas. Jednak w pewnym momencie wraca „stara Paulina”. Jej obawy, zakorzenione przekonania wyniesione z katolickiego domu, a także spotkanie z byłym chłopakiem, który także na nowo zinterpretował powiedzenie, że wszystko, co robi, robi „po bożemu”, sprawia, że dopadają ją wątpliwości, czy idzie właściwą drogą.
Wciąż ciekawe jest obserwowanie, jak głęboko Paulina jest zanurzona w katolicki kontekst. Bohaterka jest z jednej strony najbardziej śmiała w przekraczaniu swoich granic i tematów tabu, ale równocześnie dokonuje największych kroków wstecz, gdy zaczyna kwestionować swoje wybory. Analizuje i waha się, waha i analizuje.
Zupełnie inna jest pewna siebie, nieustraszona Monika, co sprowadza na spółkę kłopoty. Jest arogancka jak ojciec (Cezary Pazura), ale zanim dostrzeże to podobieństwo, jest za późno i musi zapłacić sporą cenę. W drugim sezonie, zarówno Monika, jak i jej wspólniczki mocno wsiąkają w biznes i nie spędzają ze sobą czasu towarzysko, a więc brakuje uroczej obyczajowości z pierwszego sezonu. Lista bohaterów wydłużyła się, rozpychając uniwersum „Sexify”.
Zarzut, który warto odnotować, to momenty dłużyzn i przeciągniętych scen nierozwijających fabuły. Serial świetnie sprawdziłby się w formie półgodzinnych odcinków zamiast czterdziestominutowych. Wprowadzenie większej liczby postaci sprawia, że nie możemy poznać ich zbyt dobrze.
Święta po polsku
Podobnie jak w pierwszym sezonie, ważne polskie święto jest punktem zwrotnym i momentem ostatniej wolty bohaterek. Dziewczyny jadą do domu 1 listopada na Dzień Wszystkich Świętych, tylko Monika wraz z Maksem (Dobromir Dymecki) wyrusza na Mazury, gdzie towarzyszymy bohaterom w odwiedzaniu zamkniętych i opustoszałych „posezonowych” miejscówek. Tym razem katolickie święto jest dla bohaterek okazją do seksualnego przebudzenia w nietypowych okolicznościach (jak przycmentarny kiosk ze zniczami).
Twórczynie sezonu, czyli Agata Gerc i Kalina Alabrudzińska z sukcesem bawią się polską martyrologią i obalaniem kolejnego tabu. Estetyka kwiatów nagrobnych, kartonów ze zniczami zestawiona z rozmowami o przełamywaniu seksualnych blokad daje przedziwny efekt komediowy, ale i skutecznie przypomina, o czym od początku mówi „Sexify”, czyli jak ważne jest poznawanie samej siebie i swoich ograniczeń wywołanych społecznymi zakazami.
Cekiny, światła stroboskopowe i neony
„Sexify” to także serial bardzo przyjemny dla oka. Świetne stylówki bohaterek, zwłaszcza Pauliny połączone z ironiczną i dowcipną ścieżką dźwiękową sprawiają, że bawi nas nie tylko nić fabularna, ale wszystkie dekoracje, od scenografii po oprawę muzyczną Radzimira Dębskiego Jimka i zabawne plansze tytułowe. Plus godna uwagi rola Nikodema Rozbickiego jako nietuzinkowego rapera o wdzięcznej ksywie Młody Małolat skradnie Wasze serca.
Drugi sezon powtarza schemat fabularny pierwszego dlatego w kolejnej odsłonie, miałabym nadzieję na zmianę struktury. Ten sam problem miała „Dolina Krzemowa”, ale i „Biały Lotos”. Mimo że najbardziej lubimy melodie, które dobrze znamy, to jednak element zaskoczenia zawsze działa ożywczo na widownię.
Serial ciekawie zderza poglądy bohaterek z tzw. męskim światem, który reprezentują nie tylko twórcy SexiGuy, ale i współpracownicy dziewczyn, z ojcem Moniki na czele, a co najciekawsze – sama Małgorzata okazuje się silnym męskim pierwiastkiem w zespole. Bywa śmiesznie, ale i strasznie. Czy w trzecim sezonie doczekamy sprawnie działającej aplikacji Sexify? Mam nadzieję.
Drugi sezon „Sexify” dostępny jest na platformie Netflix.