SLD zmienia się w Nową Lewicę. "Sama nowa nazwa i logo nie pomogą, by pozyskać elektorat"
Dziś ma zostać przyjęty plan rebrandingu SLD. Ugrupowanie ma zmienić nazwę na Nowa Lewica i będzie mieć nowe logo. Zdaniem ekspertów od wizerunku i marketingu politycznego sam rebranding partii kojarzonej z postkomuną dziś nie wystarczy. Trzeba jej nowego programu, nowego rozdania, nowych ludzi.
Dziś Zarząd Krajowy ma przyjąć plan rebrandingu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak wyjaśnił w rozmowie z PAP Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący SLD jest to konieczne dlatego, że Sojusz już w tej chwili nazywa się statutowo Nowa Lewica. Podczas dzisiejszego spotkania Zarząd zajmie się też planowanym na grudzień połączeniem SLD i Wiosny Roberta Biedronia - to właśnie na ich bazie ma powstać Nowa Lewica. Ugrupowanie ma też już nowe logo i dlatego wszystkie biura poselskie, siedziby partii muszą być obrandowane.
Lewica potrzebuje świeżości
- Nowa, świeża twarz polskiej lewicy w 2011 roku nazywała się Magdalena Ogórek i nie przyniosła SLD sukcesu. Czy nowa twarz SLD zwana Nową Lewicą przyniesie podobny efekt? Dziś trudno to wyrokować. Lewica potrzebuje świeżości. Poparcie dla partii systematycznie spada. Przypomnijmy, że w 2001 r. sięgało ono 41 proc., a w 2015 roku SLD nie zdobyło w Sejmie żadnego mandatu. W ostatnich wyborach lewicy po raz pierwszy od lat udało się co prawda zyskać spore poparcie, ale był to efekt połączenia sił i de facto powiewu świeżości jaki wprowadziła Wiosna - komentuje dla Wirtualnemedia.pl Adam Mitura, właściciel agencji InPlus Media.
Ekspert dodaje, że dziś utrzymanie tego wyniku wymaga podjęcia kolejnych kroków. Zdaniem naszego rozmówcy z tego punktu widzenia rebranding jest słuszny i niejako naturalny. - Jest konsekwencją przyjętych przez SLD i Wiosnę deklaracji i ukłonem w kierunku nowego elektoratu. Pytanie, co de facto za rebrandingiem się kryje. Rebranding przeprowadza się po to, by odświeżyć wizerunek, dotrzeć do nowych grup odbiorców. W biznesie niesie on ze sobą bardzo często fundamentalne zmiany – zarówno personalne, jak i strategiczne. W polityce często sprowadza się do deklaracji. Najlepszym przykładem jest Unia Wolności, która zmieniła nazwę na Demokraci.pl i za którą nie poszły gruntowne zmiany – przypomina nasz rozmówca.
Podkreśla zarazem, że w przypadku marek kupujemy obietnicę, emocje. W polityce te emocje i obietnice niosą ze sobą ludzie, co najlepiej pokazuje kampania prezydencka PO i gigantyczna różnica pomiędzy kandydatami (przy. Red. Małgorzata Kidawa-Błońska i Rafał Trzaskowski).
- Może okazać się, że jeśli za zmianą logo i nazwy partii nie pójdą dalsze zmiany, to z rebrandingiem SLD będzie tak, jak z dołożeniem na klapie samochodu znaczka od sportowej wersji - znaczek nie pomoże, gdy pod maską kryje się zwykły diesel. Pierwsze wrażenie bardzo dobre, ale po odpaleniu silnika, wielkie rozczarowanie - podsumowuje Adam Mitura.
Lewica potrzebuje nowego startu
Dr Olgierd Annusewicz, ekspert od marketingu politycznego uważa, że Lewica ma kilka wizerunkowych problemów. Jednym jest rozdrobnienie, innym fakt, że SLD przywołuje skojarzenia z postkomuną, jeszcze innym, że stary elektorat Sojuszu wykruszył się, rozpraszając pomiędzy PiS, PO i ugrupowania lewicowe.
- Lewica potrzebuje także nowego startu, jeśli chce przetrwać w politycznym duopolu PiSu i Platformy. Musi pokazać, że ma coś świeżego, innego do zaproponowania. Ale przede wszystkim musi zacząć pozyskiwać nowych wyborców, odbierać poparcie swoim konkurentom. Oczywiście sam rebranding nie wystarczy, z marketingowego punktu widzenia jest jednym z elementów odbudowy zjednoczonej lewicy. Warto pamiętać, że w polityce rebranding to nie tylko kwestia nazwy, logo, czy sloganów. Tak, jak w biznesie rebranding jest często okazją do odświeżenia produktów, tak tutaj należałoby pomyśleć nad odświeżeniem programu, formy jego przekazywania i osób, które w najbliższych latach miałyby być frontmanami formacji - radzi ekspert.
Dołącz do dyskusji: SLD zmienia się w Nową Lewicę. "Sama nowa nazwa i logo nie pomogą, by pozyskać elektorat"