Sylwester Wardęga: Zmiany w regulaminie YouTube’a uderzają w twórców, uzależnienie się od jednego serwisu było złą decyzją
Popularny youtuber Sylwester Wardęga w poniedziałkowym vlogu zasugerował, że ostatnie zmiany regulaminu YouTube’a mogą ograniczać liczbę odsłon jego materiałów. Jak nieoficjalnie ustalił serwis Wirtualnemedia.pl serwis nie podejmował żadnych działań związanych z kanałem SA Wardega, jednak twórca w rozmowie z nami powtarza swoje zarzuty wobec YT. - Zmiany w regulaminie już od jakiegoś czasu uderzają w twórców. Najgorsza moim zdaniem jest dezinformacja i poczucie braku jasnych zasad. Poświęcanie się i uzależnianie od jednego portalu było złą decyzją - ocenia Wardęga.
W poniedziałek Sylwester Wardęga, twórca najpopularniejszego polskiego kanału na YouTube opublikował vlog, w którym wyraził swoje wątpliwości co do zmian w regulaminie YouTube’a. Chodziło o zapisy dotyczące tzw. pranków dopuszczające sankcje wobec materiałów tego typu, które mogą wywoływać u widzów traumatyczne reakcje.
Wardęga zasugerował, że w związku z nowym regulaminem mogły ucierpieć jego ostatnie publikacje, które notują relatywnie niewielką liczbę odsłon. Twórca zastanawiał się we vlogu czy w przyszłości polityka YouTube’a nie doprowadzi ostatecznie do zniknięcia kanału SA Wardega z serwisu.
Google, właściciel platformy YouTube nie udzielił serwisowi Wirtualnemedia.pl komentarza w sprawie zarzutów ze strony Wardęgi. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że YT nie podejmował żadnych działań mogących mieć wpływ na oglądalność materiałów popularnego twórcy, a oryginalne i zabawne treści typu prank są dla serwisu istotną część kultury internetowego wideo. Sankcje mogą uderzyć jedynie w treści w sposób drastyczny łamiące wytyczne dla społeczności i granice dobrego smaku.
W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Sylwester Wardęga dokłada kolejne zarzuty pod adresem YouTube’a oprócz tych postawionych wcześniej we vlogu. Zdaniem youtubera obecna polityka serwisu wywołuje wśród twórców zamęt i dezorientację hamując jednocześnie ich kreatywność.
- Zmiany w regulaminie już od jakiegoś czasu uderzają w twórców. Najgorsza moim zdaniem jest dezinformacja i poczucie braku jasnych zasad – nie ukrywa Wardęga. - YT to prywatny portal, mają prawo do zmian i każdy twórca chętnie by się dostosował. Ale z jednej strony YT blokuje mój film w którym opowiadam o moim biurze. Blokuje go za informację o tym, że w tym budynku przed laty była agencja towarzyska i z tego powodu uznaje film za zbyt kontrowersyjny. Z drugiej strony w tym samym momencie w karcie „Na czasie” YT promuje libację alkoholową polskiego streamera lub teledysk sióstr Godlewskich, który równie dobrze mógłby znajdować się na innym „tubie”. Takie działania sprawiają, że twórca jest zdezorientowany.
Zdaniem naszego rozmówcy nie wiadomo gdzie jest granica, a przecież nie każdy youtuber chce robić family friendly content dla dzieci z testowania aplikacji.
- Mam wrażenie, że system demonetyzacji działa jak loteria – podkreśla Wardęga. - Kilka dni temu zablokowano mojego vloga w którym przez minutę zachęcam do obejrzenia odcinka z Brazylii, a na ekranie widać tylko moją twarz i ścianę. Może YT uznał moją twarz za niewyjściową? Facebook był dotąd traktowany przeze mnie jako medium do promocji filmów zamieszczanych na YT. Od tej pory to się zmieni. Wrzucając film z potencjałem viralowym na player YouTube’a jednocześnie będę go umieszczał na playerze Facebooka. Poświęcanie się i uzależnianie od jednego portalu było złą decyzją - przyznaje Wardęga.
Dołącz do dyskusji: Sylwester Wardęga: Zmiany w regulaminie YouTube’a uderzają w twórców, uzależnienie się od jednego serwisu było złą decyzją