SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Bliscy dziennikarze wspominają Witolda Odrobinę. "Do bólu wrażliwy i skryty"

- Często popadał w melancholię, ale gdy opowiadał o materiałach, które przygotowywał do TVN Turbo, oczy mu się świeciły - wspomina zmarłego we wtorek Witolda Odrobinę, swojego przyjaciela, Grzegorz Nowosielski. Wspólnie pracowali w RMF FM i KRK.FM. - Niektórzy zazdrościli mu, że ma taki dryg, że skubany jest tak sprawny, że ma w robocie taką nieznośną lekkość bytu - opowiada Marzena Rogalska, która z "Witem" spędziła sporo czasu w samochodzie, jeżdżąc po całej Polsce. Swoimi wspomnieniami o dziennikarzu dzielą się z nami także Ewa Drzyzga, Marcin Jędrych i Kacper Jeneralski.

- Witka Odrobinę poznałem w barze, jak się alkoholizowałem w nocy pod Teatrem Słowackiego - wspominał Edward Miszczak z okazji 20. urodzin RMF FM w 2010 r. Kilkanaście lat wcześniej jako szef anteny krakowskiej stacji w kawiarni Pod Chochołami w podziemiach Teatru Słowackiego zaintrygował go barman. - Fascynował mnie jego bardzo niski głos. I tak sobie myślę: "taki gość to by dawał czadu w radiu".

I tak Witold Odrobina w połowie lat 90. pojawił się w RMF FM. Na początku prowadził słynne "traffiki", czyli informacje dla kierowców (przez jakiś czas nadawane też jako serwisy "traffić"). Słynne, bo wielu kierowców do dziś pamięta niektóre powiedzonka prowadzących. "Suszarki", czyli określenie przenośnych fotoradarów, które trzymają w ręce policjanci drogówki, zostało ukute właśnie w "traffikach" RMF FM. Podobnie jak życzliwy zwrot "kierowcy i kierowniczki", którym Witold Odrobina czy Jan Burda (inny prowadzący "traffiki") zwracali się do słuchaczy.

- Miał wyjątkowy dar do robienia "traffików" - przyznaje w rozmowie z nami Marcin Jędrych, prezenter RMF FM pracujący w stacji od 1990 r. (z kilkuletnią przerwą w latach 2003-2007). - Choć momentami niewiele miały wspólnego z utrudnieniami na drodze, kierowcy słuchali tego jak mini-powieści, bo Witek potrafił zaintrygować swoimi historiami tak, że czekało się z niecierpliwością na kolejne wydania.

"Do bólu wrażliwy i skryty"

Witold Odrobina był także reporterem RMF-u. - Dziennikarz wszechstronny, profesjonalny w każdym calu. Zawsze przygotowany, chyba że nie dało się przygotować, bo trzeba było relacjonować zdarzenie na żywo - wspomina Ewa Drzyzga, która z RMF FM była związana przez całe lata 90. Gdy została szefową informacji w RMF, Witold Odrobina był jednym z czołowych reporterów stacji. - Nie pamiętam, żeby Wito wysłany w teren powiedział, że się nie da. Mógł pomarudzić, że jest zmęczony, że dopiero wrócił, ale wiadomo było, że się dźwignie i pojedzie, że nada relację, że zdobędzie informacje. Miał wyjątkowy dar nawiązywania kontaktu. Rozmówcy mu ufali, potrafił słuchać i mówić ich językiem - mówi nam Ewa Drzyzga. - Z reportera bez problemu zamienił się w prowadzącego audycje radiowe, programy telewizyjne. A przy tym po prostu lubił nas rozśmieszać. Nawet wtedy, gdy w oczach sam miał smutek. Potrafił nas zmylić tym, że jest taki zaradny, że "wszystko ogarnie". Odwracał uwagę od swoich trosk. Wciąż miał do siebie pretensje, że to, co robi, mogło być lepsze. Wymagał od siebie za dużo. Pełen empatii, krępował się przyjąć ją od innych.

- Wito miał wspaniałe poczucie humoru, ale w środku był kruchutki, do bólu wrażliwy, skryty - przyznaje Marzena Rogalska, która do RMF-u dołączyła w 1997 r. - Czasami krępowała go moja wylewność i czułość, kiedy nazywałam go Wituniem. Albo kiedy spontanicznie przytulałam go i mówiłam, jaki jest kochany i wspaniały. Bo był. Miał takie powiedzenie: "Gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń, pisz, faksuj!".

"Mistrz wygłupu i ciętej riposty"

Ewa Drzyzga przypomina, że dla ludzi z Kopca, jak mówili o sobie pracownicy RMF-u (bo siedziba stacji mieści się w fortach przy Kopcu Kościuszki), Witold Odrobina był zawsze Witem, Witusiem, Witulą.

Marzena Rogalska, podobnie jak inni znajomi z RMF, mówi nam przede wszystkim o jego niesamowitym głosie. - Ten, kto poznawał Wita osobiście, najpierw musiał przejść przez fazę szoku, że z ciała tego drobnego faceta wydobywa się taki tubalny głos. Za ten głos, energię, autentyczność przekazu wszyscy kochaliśmy Wita. Punktualny, solidny, a przy tym mistrz wygłupu i ciętej riposty. Niektórzy zazdrościli mu, że ma taki dryg, że skubany jest tak sprawny, że ma w robocie taką nieznośną lekkość bytu. Wszystko potrafił: zrobił relację, program poranny, satyryczny. Nic nie stanowiło dla niego problemu. Nie znał powiedzenia "nie da się" - wspomina Marzena Rogalska. Dodaje, że cenił dobry rock i heavy metal.

- Był taki czas, kiedy po naszym rozstaniu z radiem RMF spędzaliśmy dużo godzin w samochodzie, jeżdżąc razem po Polsce. On zawsze za kierownicą, a ja zabawiałam go rozmową. Raz w środku nocy jechaliśmy już na oparach, a tu zero stacji benzynowej. I nagle eureka: zauważam stację po przeciwnej stronie i krzyczę: "Witooooo! Jesteśmy uratowani! Zatrzymaj się!". A ten wariat jedzie dalej i ze stoickim spokojem mówi mi: "Pamiętaj! W trasie obowiązują nas dwie zasady: nigdy nie zawracamy z drogi i nigdy nie tankujemy na stacjach po przeciwnej stronie drogi". Do tej pory się tego trzymam - śmieje się Marzena Rogalska.

Tyczyński docenił inteligencję, styl i klasę Witka

Największą popularność przyniosło mu prowadzenie w RMF FM audycji "JW23" z Marcinem Jędrychem. Dla wielu słuchaczy to kultowy program, którego archiwalne nagrania do dziś krążą po sieci, a wiele osób przyznaje w mediach społecznościowych, że ma na kasetach nagrane kolejne odcinki programu.

Witold Odrobina dołączył do ekipy "JW23" we wrześniu 1997 r., gdy Marcin Wrona, drugi prowadzący, odszedł z rozgłośni do TVN. - Przywitałem go w pierwszej audycji hasłem z filmu "Rejs": "Przedstawiam państwu naszego nowego kolegę, który razem z nami będzie płynął" - wspomina Marcin Jędrych.

Dodaje, że decyzję o tym, by to Wito dołączył do grona prowadzących "JW23" podjął ówczesny prezes RMF FM Stanisław Tyczyński. - Uznał, że Witek z takim temperamentem, stylem, klasą, inteligencją i oryginalnym głosem nadaje się do tego programu idealnie. Bardzo szybko złapaliśmy ze sobą świetny kontakt, co było słychać na antenie, mimo że wcześniej nie prowadziliśmy wspólnie programu. Okazało się, że "JW23" z Witkiem było tak samo dobre, jak audycje z Marcinem Wroną. Każdy miał swój odrębny styl i obaj bardzo dużo do tego programu wnieśli. I na tym polega sukces "JW23". Audycja miała dwa odcienie, ale nadal ten sam klimat, który cenili słuchacze - opowiada Marcin Jędrych. Przyznaje, że dla niego "robienie programu 'JW23' było najwspanialszym czasem pracy z Witkiem".

"Promocja dłoni", czyli Witek wchodzi do radia

- Gdy dowiedziałem się, że Witek nie żyje, siedziałem przez godzinę i zastanawiałem się, czy mi się to śni. Umarł gość, który miał 50 lat, był trzy lata młodszy ode mnie - mówi Marcin Jędrych. - Włączyłem fragment ostatniego wydania programu "JW23" z 2 stycznia 1999 r., żeby usłyszeć głos Witka, bo poczułem, że mi go brakuje. Przypomniałem sobie, jak byliśmy wtedy i radiowo i życiowo blisko ze sobą związani, jak ten czas nas ukształtował i jak wiele fajnych pomysłów udało się razem zrealizować. Niedawno ktoś na Facebooku chwalił się, że otwiera konserwę sprzed lat. Pragnę przypomnieć, że w 1998 r. z Witkiem otworzyliśmy w programie na żywo 18-letnią puszkę z potrawką z kurczaka, którą przesłał nam słuchacz. My tego nie pokazywaliśmy, bo nie było gdzie, ale opowiadaliśmy w radiu o tym, co dzieje się w studiu. Takich akcji z Witkiem mieliśmy w programie znacznie więcej - wspomina Marcin Jędrych.

Na swoim Facebooku napisał krótko: "Witku, dziękuję za promocję dłoni i tanie spacery ... zajrzyj czasem do skrytki ... [ i ]".

- Złapałem się na tym, że używam zwrotów wymyślonych przez Witka. Były na tyle fajne, że zostały w głowie. "Promocja dłoni" czy "tanie spacery" to zdania Witka, które jednoznacznie określają jego charakter, bezpośredniość i otwartość. Widzę go i słyszę, gdy przychodzi do redakcji i wylewnie wita się z nami. Podaje rękę i mówi: "promocja dłoni, cześć, cześć, promocja dłoni". A "tanie spacery" to żart, który wymyśliliśmy w czasie "JW23". Dziś pewnie zostanie odebrany za szowinistyczny, ale to było 23 lata temu, byliśmy przed trzydziestką. Chodziło o to, że czasem, gdy samotni faceci nie potrafią odnaleźć się w życiu, to mogą znaleźć dziewczynę, która za 10 złotych pospaceruje z nimi po rynku. Facet będzie szczęśliwy, że szedł z nią za rękę i nie wydał kasy na kolację. Witek miał jeszcze jeden zwrot, który funkcjonował w RMF-ie. Gdy jeden z nas kończył program, żegnał się z kolegą i mówił drugiemu, że "będzie jechał na radiu", czyli że będzie słuchał jego programu w aucie.

Marcin Jędrych dodaje, że Witold Odrobina był pogodnym człowiekiem: - Nigdy nie widziałem, żeby był zły, niezadowolony czy wściekły. Za to potrafił ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy wkręcać ludzi. Niewielu jest takich, którzy robią to tak perfekcyjnie jak on.

W RMF-ie do dziś wspominają niezapomniane relacje reporterskie Witolda Odrobiny. Przypominają, że był członkiem specjalnej kapituły, która 1 maja 2006 r. proklamowała na Placu Defilad w Warszawie IV RP. Był znany z niekonwencjonalnych materiałów, m.in. słynnych prowokacji, np. "prostowania" krzywej wieży w Toruniu, "koncertu ciszy" w opolskim amfiteatrze czy "porywania" autobusów z pasażerami i zabierania ich do sklepu na darmowe świąteczne zakupy.

Mistrz nagrywania mastershotów

Wielką pasją Witolda Odrobiny była motoryzacja. Dlatego od kilku lat pracował w TVN Turbo. "Wito był reporterem z prawdziwego zdarzenia. Wrodzona ciekawość, umiejętność docierania do ludzi i poczucie humoru w połączeniu z charakterystycznym, tubalnym głosem sprawiały, że każde miejsce i wydarzenie - nieważne, czy wystawa youngtimerów, pokaz możliwości elektrycznych autobusów czy rajd motocykli - stawały się w jego relacjach jeszcze ciekawsze i bardziej kolorowe, niż w rzeczywistości" - napisali znajomi z redakcji TVN Turbo, dla której w ostatnim czasie przygotowywał materiały reporterskie do programu "Raport Turbo".

- Były tematy, które tylko on potrafił fajnie zrobić - przyznaje Kacper Jeneralski, wydawca i prowadzący "Raport Turbo" w TVN Turbo. - Był samograjem. Dzięki świetnemu kontaktowi z rozmówcami budował pogodną atmosferę swoich materiałów. Potrafił z każdego tematu wyciągnąć coś ciekawego. Nawet jeśli jakaś propozycja na pierwszy rzut oka wydawała się mało interesująca, mogliśmy mu zaufać, że zrobi świetny materiał. Poza tym nie było drugiej takiej osoby w redakcji, która wystąpiłaby na wizji w towarzystwie tylu różnych samochodów - śmieje się Jeneralski. - Zawsze znalazł sobie kompana, który zabierał go cudacznym sprzętem, którym wyjeżdżał na koniec materiału. Widać było, że potrafi przejąć inicjatywę i sam to sobie zorganizować. Wito był także wybitny pod względem nagrywania mastershotów, czyli jednego ujęcia realizowanego bez cięć montażowych. To piekielnie trudne i wielu reporterów nie poradziłoby sobie z takim zadaniem. Ale Wito był zwierzęciem telewizyjnym i dzięki temu, że miał gadane i potrafił zaplanować sobie, o czym będzie opowiadał, gdzie pójdzie i na co wskaże palcem, robił to świetnie.

Dusza towarzystwa

Kacper Jeneralski dodaje, że Witold Odrobina miał taki charakter, że inni liczyli się z jego zdaniem. - Potrafił zawalczyć o swoje w zdecydowany, ale zawsze kulturalny sposób. Miał świetne podejście do innych i pewnie dlatego ludzie chcieli go słuchać - opowiada nam dziennikarz "Raportu Turbo".

Kacper Jeneralski dodaje, że choć Witold Odrobina umarł młodo, to doświadczenie zawodowe miał ogromne. - Wystarczy zerknąć w jego CV, żeby zobaczyć, ile zrobił do pięćdziesiątki. Spokojnie takim życiorysem możnaby obdzielić kilka osób - mówi.

Jeneralski przyznaje, że sam jako nastolatek słuchał RMF-u w niedzielne wieczory, gdy nadawano "JW23". - To leciało późno i nie zawsze udawało mi się słuchać, ale z chłopakami wymienialiśmy się nagrywanymi na kasetach audycjami - wspomina. Ten charakter wesołego "gościa" z radia, dało się też wyczuć na imprezach firmowych TVN Turbo. - Przyjeżdżał na nie z Krakowa do Warszawy. I mimo że było wiadomo, że będzie tego samego dnia wracał do domu, to rządził imprezą. Dusza towarzystwa.

Dziennikarz TVN Turbo przyznaje, że Witolda Odrobinę lubili też widzowie. - Wito zdecydowanie się wyróżniał na tle pozostałych twarzy, które pojawiają się w naszej stacji. Takie opinie docierały do nas, a ludzie najbardziej szanowali go za to, że był oryginalny.

Radio było jego żywiołem

Oprócz pracy w RMF FM i TVN Turbo w swojej dziennikarskiej karierze Witold Odrobina był związany m.in. z Antyradiem (współprowadził poranne pasmo "KurrAnty" i swój autorski program "Wito Pyto"), Wirtualną Polską (program "Odrobina Więcej Polski"), TV4 (prowadził talk-show "Czułe dranie"), Polskim Radiem Euro (prowadził audycję "Po bandzie") i krakowskim radiem KRK FM, któremu szefował Grzegorz Nowosielski, dziś prezes krakowskiego oddziału Polska Press, a wcześniej m.in. dziennikarz RMF FM.

- Skroluję fejsbuka i co chwila widzę czarnobiałe zdjęcia Wita i różnego rodzaju "focie z Witem - towarzyszem". Byłby wściekły. Nie lubił swoich zdjęć oraz gdy ktoś mówił do Niego "Wiciu" czy "Witek" - mówi nam Grzegorz Nowosielski. - Był wyjątkową, barwną postacią, czasem bardzo charakterny i impulsywny, innym razem - do rany przyłóż, dał się lubić. Wszystkie niepowodzenia starał się obrócić w żart, pewnie dlatego w powszechnej opinii uchodził za wesołka z tubalnym głosem. Jednak w całej tej jowialności w rzeczywistości był wrażliwym facetem, z tęsknotą wspominającym dawne czasy, gdy w krakowskiej redakcji RMF tworzyliśmy rodzinę, gdy radio było bardziej ludzkie, a on młody i zakochany w swojej wielkiej miłości. Często popadał w melancholię, ale gdy opowiadał o materiałach, które przygotowywał do TVN Turbo, oczy mu się świeciły. Kochał motoryzację i swoją pracę, żył od zdjęć do zdjęć, montażu do montażu. Radio było jego żywiołem, uwielbiał bawić się słowem i z najnudniejszego wydarzenia potrafił stworzyć emocjonującą historię. Szalenie mi tym imponował. Przyjaźniliśmy się od ponad 20 lat, zdarzyło nam się parę razy mieć inne zdanie, ale nigdy dąsy nie trwały długo. Rozmawiałem z nim kilka dni temu, narzekał - jak wszyscy - na ceny na stacjach paliw i pytał, czy nie wiem co z odwołanym koncertem Rage Against The Machine, na który wybieraliśmy się razem. Odszedł znakomity dziennikarz, reporter, przyjaciel i dobry człowiek. Cudownie było Cię spotkać Wito!

Pogrzeb Witolda Odrobiny odbędzie się we wtorek, 30 listopada o godz. 14 w Brzeziu (gmina Kłaj).

Dołącz do dyskusji: Bliscy dziennikarze wspominają Witolda Odrobinę. "Do bólu wrażliwy i skryty"

9 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
dlg
Na co chorował?
odpowiedź
User
smuteczek
Bardzo ładna laurka. Aż ze mnie wycisnęła sentymenty i przypomniała stare i najlepsze radiowe czasy, gdy jeszcze poprawność polityczna nie była tak oszalała, a ludzie rozumieli ironię. Dziś JW23 pewnie by nie przeszło, nad czym jako radiowiec mocno ubolewam. Żegnaj Witku.
odpowiedź
User
nn
Ma ktoś odwagę zająć się niewyjaśnionymi śmierciami chociażby dziennikarzy? Czy poprawność polityczna zwycięży?
odpowiedź