Byli dziennikarze „Wprost” twierdzą, że byli inwigilowani przez policję z powodu afery podsłuchowej
Sylwester Latkowski i Michał Majewski podali na Kulisy24.com, że w drugiej połowie ub.r. telefony ich i dwóch innych ówczesnych dziennikarzy „Wprost” (Cezarego Bielakowskiego i Piotra Nisztora) były bezprawnie inwigilowane, po tym jak w tygodniku ujawniono podsłuchane rozmowy czołowych polityków.
Według Latkowskiego i Majewskiego inwigilację prowadziło Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji, przy czym nie odnotowano tego w rejestrze, żeby nie trzeba było uzyskać zgody odpowiedniej prokuratury i sądu, a także nie zostawić formalnych śladów tych działań.
W tekście zamieszczonym w niedzielę w serwisie Kulisy24.com dziennikarze powołują się na swojego informatora. - Po co ta cała akcja? Aby kontrolować wasze poczynania, przewidywać wasze kolejne ruchy, sprawdzać kontakty. Być może po to, by was skompromitować, wpuścić w maliny, urządzić jakąś prowokację - powiedział im.
Prowadzeniu takiej inwigilacji wobec dziennikarzy „Wprost” zaprzeczył Marek Działoszyński, który w 2014 roku był komendantem głównym policji. Zaznaczył, że stanowiłoby to naruszenie prawa, a Biuro Spraw Wewnętrznych mogło jedynie sprawdzać, czy w aferę podsłuchową są zamieszani policjanci. Jednak Latkowski i Majewski podkreślili, że mają 100-procentową pewność, że podsłuchiwano ich rozmowy, z ominięciem procedur i wbrew przepisom. - Apelujemy do ministra spraw wewnętrznych oraz komendanta głównego policji o wyjaśnienie operacji inwigilowania dziennikarzy w 2014 roku - napisali.
Kiedy „Wprost” w połowie czerwca ub.r. opublikował otrzymane przez Piotra Nisztora zapisy podsłuchanych rozmów polityków rządowych i biznesmenów, kilka dni później w redakcji tygodnika prokurator i funkcjonariusze ABW bezskutecznie próbowali zabezpieczyć nośniki z rozmowami. Sylwester Latkowski przekazał je śledczym po paru dniach.
Dołącz do dyskusji: Byli dziennikarze „Wprost” twierdzą, że byli inwigilowani przez policję z powodu afery podsłuchowej