1,48 mln zł kary dla nadawcy TVN24. „Szokujące nadużycie władzy, odwet i ostrzeżenie dla mediów”
Kara dla TVN24 jest odwetem i ostrzeżeniem. Nielubiany przez władzę nadawca zostaje ukarany za pokazywanie wydarzeń w sposób, który się tej władzy nie podoba. Krytyczne relacjonowanie, a nie zmyślanie, przebiegu faktów dotyczące funkcjonowania najwyższego organu władzy ustawodawczej, jest obowiązkiem mediów - oceniają Krzysztof Luft oraz medioznawcy prof. Maciej Mrozowski i prof. Wiesław Godzic.
Wczoraj Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji poinformowała, że nałożyła 1,48 mln zł kary na spółkę TVN, nadawcę telewizji TVN24. Regulator opierał się na ekspertyzie religiolog Hanny Karp, wykładowczyni Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, uczelni powiązanej z Lux Veritatis i Telewizją Trwam. W obszarze jej zainteresowań naukowych znajduje się szeroko rozumiana tematyka cywilizacyjna, szczególnie z zakresu New Age, sekt, nowych ruchów religijnych, a także świat współczesnych mediów. Wydała książki: Quo vadis Nowa Ero? New Age w Polsce, Warszawa 1999 (pod nazwiskiem rodowym Karaś), Cuda na sprzedaż. Oblicza polskiej transformacji, Toruń 2008. Jest także współautorką prac zbiorowych: ABC o New Age (Tychy 2005), Ezoteryzm, okultyzm, satanizm w Polsce (Kraków 2005), Apokalipsa-symbolika-tradycja-egzegeza (t. 1, Białystok 2006).
- KRRiT po przeprowadzeniu postępowania dotyczącego sposobu relacjonowania w programie TVN24 wydarzeń w Sejmie RP i pod Sejmem RP w dniach 16-18 grudnia 2016 r. stwierdziła, iż spółka TVN SA, nadawca programu TVN24, naruszyła artykuł 18 ust. 1 i 3 ustawy o radiofonii i telewizji poprzez propagowanie działań sprzecznych z prawem i sprzyjanie zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu - podano w komunikacie. KRRiT nie poinformowała, które konkretnie fragmenty relacji w TVN24 propagowały działania sprzeczne z prawem i zagrażały bezpieczeństwu.
Kilka godzin po publikacji decyzji firma TVN poinformowała, że nie zgadza się z zarzutami KRRiT i złoży apelację od nałożonej kary. - TVN stwierdza kategorycznie, że w dniach kryzysu parlamentarnego między 16 a 18 grudnia 2016 dziennikarze TVN24 nie działali aktywnie, nie kreowali atmosfery poparcia dla wydarzeń, lecz relacjonowali w możliwie najpełniejszy sposób wydarzenia, co jest podstawowym zadaniem dziennikarstwa informacyjnego - podkreślił nadawca w komunikacie.
- Przedstawianie faktów - zgodnych lub niezgodnych z prawem - nie może być traktowane jako namawianie do jakichkolwiek działań, tak jak pokazywanie przebiegu i skutków wypadku drogowego nie jest propagowaniem naruszania zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym - wyjaśnił Adam Pieczyński, dyrektor pionu informacji w TVN.
Nadawca ocenia, że „oskarżenia sformułowane przez KRRiT opierają się na skrajnie nieobiektywnym i niestarannym raporcie sporządzonym na zlecenie Rady przez osobę związaną z Telewizją Trwam i Wyższą Szkołą Kultury Medialnej w Toruniu”.
Według TVN, w tym raporcie „opisano tylko wybrane w sposób tendencyjny fragmenty nadawanego programu, aby udowodnić z góry postawioną tezę”. - Nie uwzględniono na przykład faktu, że w programie TVN24 szeroko relacjonowano i transmitowano wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, przedstawicieli władz Sejmu, klubu parlamentarnego PiS i rządu. Najbardziej jaskrawym przejawem tendencyjności jest brak odnotowania faktu, iż wszystkie publiczne wypowiedzi Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego były w czasie wydarzeń 16-18 grudnia 2016 transmitowane na żywo oraz wielokrotnie cytowane i powtarzane - podkreśla TVN.
Firma dodaje, że w raporcie nie wskazano ani jednego przypadku przekłamania lub błędu rzeczowego w relacjach TVN24.
Eksperci: „Szokujące nadużycie władzy, odwet i ostrzeżenie dla mediów”
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Krzysztof Luft, były członek KRRiT, ocenia, że decyzja Krajowej Rady o nałożeniu na TVN kary finansowej jest bardzo poważną sprawą, bez precedensu. - Nigdy w swojej historii Krajowa Rada nie nałożyła kary w tej wysokości. Najwyższa kara dotyczyła nieprawidłowości w nadawaniu reklam, a i ona była niższa - przypomina Krzysztof Luft.
- Mamy do czynienia z wprowadzaniem metod, które znamy zza wschodniej granicy - z Białorusi i z Rosji. To zakładanie kagańca na niezależne media prywatne, których przekaz nie podoba się władzy. W tym wypadku nie podobał się sposób relacjonowania wydarzeń w Sejmie i pod Sejmem w grudniu 2016. Zastosowanie wskazanego w komunikacie KRRiT artykułu 18. Ustawy o radiofonii i telewizji w ustępie 1 i 3 jest tu nadużyciem - ocenia były członek KRRiT.
Ustawa o radiofonii i telewizji we wskazywanym przez KRRiT artykule 18. mówi o tym, że audycje lub inne przekazy nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym, w szczególności nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści lub dyskryminujących ze względu na rasę, niepełnosprawność, płeć, wyznanie lub narodowość. A także nie mogą sprzyjać zachowaniom zagrażającym zdrowiu lub bezpieczeństwu oraz zachowaniom zagrażającym środowisku naturalnemu.
Krajowa Rada w poprzednim składzie dwukrotnie nakładała na nadawców karę z artykułu 18. Ustawy o radiofonii i telewizji, m.in. na Radio Eska za kpiny z Ukrainek pracujących w Polsce. Decyzja ta uprawomocniła się, a nadawca zapłacił 75 tys. zł.
Krzysztof Luft zwraca uwagę, że chociaż uzasadnienie decyzji o nałożeniu kary nie jest znane, bo KRRiT go nie podała, to - jego zdaniem - „w normalnych warunkach trudno byłoby je utrzymać w sądzie opierając zarzuty na samym artykule 18”. Jednak finalnie sprawa trafi do Sądu Najwyższego, którego reformę właśnie przeprowadza Prawo i Sprawiedliwość.
- Do tej pory obecny skład KRRiT był dość powściągliwy, nie podejmował tego typu decyzji, wiedząc, że będą podlegać one kontroli sądowej i muszą utrzymać się w sądzie. Tym razem perspektywa rozstrzygnięć sądowych jest zupełnie inna, ponieważ ta sprawa będzie miała swój finał w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, którą niedługo na mocy nowej ustawy o SN obsadzi PiS - zwraca uwagę Luft.
Inne zdanie ma medioznawca prof. Maciej Mrozowski, który uważa, że postępowanie przed sądem będzie trwało długo, ale nałożenie kary na TVN za relacjonowanie protestów jest naruszeniem wolności słowa, a nad wolnością słowa czuwają także inne organy.
- Póki jesteśmy członkami Unii Europejskiej to ostateczne rozstrzygnięcia zapadną na poziomie trybunału unijnego, który w oczywisty sposób chroni wolność mediów. Decyzja KRRiT nie ma szans na utrzymanie. W końcu TVN odzyska 1,5 mln zł, a skończy się to blamażem na poziomie europejskim, bo skompromitują się organy w Polsce. Kara jest zbyt duża, a nadużycie władzy zbyt drastyczne, żeby przejść nad tym do porządku dziennego - wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl Maciej Mrozowski.
Były członek KRRiT zauważa, że politycy Prawa i Sprawiedliwości od dawna zgłaszali do regulatora w obecnym składzie oczekiwania w sprawie kar finansowych i odbierania koncesji wobec mediów, których krytyczny przekaz nie jest zgodny z określoną linią rządową. - Dzisiejsza decyzja KRRiT jest decyzją na zamówienie, bardzo wyraźnie formułowane np. przez posłankę Krystynę Pawłowicz - dodaje.
Już w lipcu br. przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski zapowiadał, że Krajowa Rada przeprowadziła analizę relacji najważniejszych stacji telewizyjnych z blokowania przez posłów PO i Nowoczesnej mównicy w sali plenarnej Sejmu od połowy grudnia ub.r. do pierwszej połowy stycznia br. Z analizy wynika, że materiały w TVN24 i „Wydarzeniach” Polsatu były mocno krytyczne wobec obozu rządzącego. - Były bardzo agresywne, jednostronne. Powiem wprost: antyrządowe. Oczywiście nikt nie nakazuje tym stacjom, żeby były prorządowe, ale były zdefiniowane politycznie, to wyglądało dosyć wyraźnie - stwierdził wtedy szef KRRiT. - Ale nadają, nikt ich nie zamknął - dodał Kołodziejski. Analizę przeprowadzono w połowie roku, ale dopiero 7 grudnia br. KRRiT na posiedzeniu zdecydowała o nałożeniu kary. Co ważne, karę nałożono tylko na nadawcę TVN24, choć - według ustaleń Wirtualnemedia.pl - Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji miała uwagi także do innych nadawców.
- Dla mnie to jest jasne: kara dla TVN jest odwetem i ostrzeżeniem. Nielubiany przez tę władzę nadawca, który stara się maksymalnie szeroko pokazać, co ta władza tutaj wyprawia, został ukarany za relacjonowanie i pokazywanie wydarzeń w sposób, który się tej władzy nie podoba. Te działania mają nękać i nałożyć kaganiec na media niezależne, żeby nie mówiły to co od nich oczekują rządzący - podkreśla Krzysztof Luft.
Godzic: zgodnie z konstytucją KRRiT stoi na straży wolności słowa, a tu występuje w roli cenzora
Z kolei prof. Wiesław Godzic wspominając relacje TVN24 z ubiegłorocznych protestów w Sejmie i przed Sejmem chwali stację za „dobrą dziennikarką robotę”. - Dziennikarze pytali obydwie strony sporu: dawali głos tym, którzy nie mogli się wypowiedzieć oraz tym, którzy są u władzy. Jeśli Krajowa Rada, która stoi na straży wolności słowa - bo tak wskazuje konstytucja w art. 213 - występuje w roli cenzora i wykonuje absurdalne działania, to jest to sygnał dla całego środowiska dziennikarskiego: relacjonujcie tak, żebyśmy byli zadowoleni - tłumaczy portalowi Wirtualnemedia.pl prof. Wiesław Godzic.
Medioznawca przywołuje z przeszłości przykłady kar nakładanych przez regulatora na nadawców za wyraźne złamanie ustawy o radiofonii i telewizji. - Tutaj chodzi o normalną dziennikarską robotę - relacjonowanie, przedstawianie faktów. Jeśli istniałby tylko jeden przekaz to media nie byłyby wolne - podkreśla Godzic. - Szczytem jest obranie sobie za cel TVN-u, którego właścicielem jest amerykański koncern. Podobno Amerykanie to nasz największy przyjaciel - dodaje.
Jako „szokujące nadużycie władzy” decyzję KRRiT o nałożeniu kary na TVN ocenia prof. Maciej Mrozowski. - To jest pretekst. Mogę sobie wyobrazić różne formy naruszenia racji stanu, ale krytyczne relacjonowanie, a nie zmyślanie, przebiegu faktów dotyczące funkcjonowania najwyższego organu władzy ustawodawczej, jest obowiązkiem mediów. To jest normalna praca dziennikarza, a nie działanie wkraczające w sferę polityki, a nadawca nie uzurpuje sobie prawa do kreowania polityki - tłumaczy medioznawca.
Prof. Mrozowski zwraca uwagę, że racja stanu nie dotyczy relacji między obywatelem a suwerenem, czyli wyborcami i odbiorcami mediów. Poza tym, ustawa o radiofonii i telewizji nie definiuje pojęcia „racja stanu”. - Nie pamiętam, żeby rok temu w programie TVN24 wydarzyło się coś, co zniekształcałoby obraz rzeczywistości. Świętym prawem stacji informacyjnej jest koncentrowanie się na danym aspekcie sprawy, to normalna praktyka dziennikarska podczas relacjonowania wydarzeń na żywo. Trudno więc mówić o jakimkolwiek naruszeniu racji stanu - ocenia.
Według danych Nielsen Audience Measurement w listopadzie br. TVN24 zanotowała 3,90 proc. udziału w rynku oglądalności.
Dołącz do dyskusji: 1,48 mln zł kary dla nadawcy TVN24. „Szokujące nadużycie władzy, odwet i ostrzeżenie dla mediów”
Do tego bez prawa do odwołania do Sądu, bo sprawę ma rozpoznawać w ostatniej instancji nowa izba polityków wprowadzonych do Sądu Najwyższego.
Teraz już wiecie po co władzuni przejmowanie Sądów. Sama będzie sobie pisać wyroki.