Festiwal obietnic opozycji nie przebije tego, co wyborcom daje PiS (opinie)
Wyborcy chętniej niż opozycję wybiorą w nadchodzących wyborach PiS, bo nie chcą otrzymać wędki, tylko gotową, złowioną rybę i tą rybą jest socjal, który gwarantuje im rządząca obecnie partia. Dodatkowo, dotychczas obiecane i przekazane świadczenia - uwiarygadniają partię rządzącą jako tę, która jak obieca tak zrobi. PiS na podstawie sondaży może poważnie myśleć o kontynuacji rządów, dla opozycji ich wyniki sugerują, że walczą o dobry wynik, ale władzy nie zmienią. Dlatego też opozycja składa odważne, ale niezobowiązujące deklaracje, z których i tak nie będzie rozliczana, ponieważ nie przejmie władzy. A obiecać w takich wypadkach wypada i nie zaszkodzi - komentują dla Wirtualnemedia.pl eksperci od marketingu politycznego.
Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało kolejne punkty swojego programu wyborczego podczas ostatniej konwencji w Lublinie, która odbyła się w miniony weekend. Zapowiedziano m.in. wypłacaną co roku 13 emeryturę - ma być wyższa od tej, którą emeryci dostali w tym roku. Zdecydowana większość emerytów może liczyć też na 14 świadczenie.
Płaca minimalna ma najpierw wzrosnąć do 3 tys. zł, a w 2023 roku - do 4 tys. zł. Rolnikom obiecano, że będą dostawać dopłaty na pełnym europejskim poziomie i to do pełnego hektara. PiS obiecuje też 36 mld zł na rozbudowę dróg lokalnych oraz wprowadzenie do końca 2023 roku sieci 5G w większości polskich miast.
PiS planuje też odejść od zasady procentowego przeliczania składki ZUS w relacji do płacy minimalnej i kontynuować uelastycznienie wysokości płacowych składek względem osiąganego przez firmę dochodu. Zapowiedziano również podniesienie ryczałtu dla małych i średnich przedsiębiorstw z 250 tysięcy euro do 1 mln euro, a w przyszłości do 2 mln euro.
Konwencję poprzedziło kilka dni wcześniej startem wizerunkowej kampanii „Cysterny wstydu PO-PSL” - w jej ramach po kraju będą jeździć cysterny zarzucające rządowi PO-PSL, że dopuścił do dużych strat podatkowych, przez które niemożliwe były obecne programy społeczne.
W tym samym czasie swój program wyborczy zaprezentowało też PSL-KP - na konwencji w Sandomierzu. Zadeklarowano m.in. dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców od 2020 roku, 50 tys. zł od państwa na wkład własny na mieszkanie, przeznaczanie 6,8 proc. PKB na służbę zdrowia.
Koalicja Obywatelska obiecuje z kolei tzw. premię emerytalną (każdy Polak, który przepracuje 40 lat, dostanie wart 10 tysięcy złotych pakiet akcji państwowych spółek), emerytury mają zostać zwolnione z podatku. Zapowiada też zniesienie składek na ZUS i NFZ dla 25-latków i nowe dotacje na start w biznesie - wszyscy przedsiębiorcy mają dostać obniżkę składek ZUS o 200 zł, a ci pracownicy, którzy zarabiają najmniej - dostaną 600 złotych dodatku do pensji. Zniesiony ma być zakaz handlu w niedziele i wprowadzone związki partnerskie - dla par, które nie mogą lub nie chcą dziś brać ślubu. "Pakiet dla kobiet" wprowadza zrównanie płac kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach oraz realne ściganie alimenciarzy, bezpłatne procedury in vitro, a także prawo do darmowego znieczulenia przy porodzie. Panowie będą mogli skorzystać z dwumiesięcznego płatnego urlopu „tacierzyńskiego”.
PiS bazuje na wsparciu socjalnym, daje zamiast wędki- rybę
Krystian Dudek, właściciel instytutu Publico uważa, że PiS korzysta ze sprawdzonej metody - bazowania na wsparciu socjalnym.
- Wyborcy nie chcą otrzymać wędki, tylko gotową, złowioną rybę i tą rybą jest socjal. Dodatkowo, dotychczas obiecane i przekazane świadczenia - uwiarygadniają partię rządzącą jako tę, która jak obieca tak zrobi - podkreśla nasz rozmówca. - W lipcu odczują to kolejni Polacy, a po ogłoszeniu hattricka Kaczyńskiego - emeryci przypomną sobie słodki smak 13 emerytury, co wzbudzi ich sympatię do rządzących. Co ważne ostatnie trzy propozycje PiS - to argumenty dla trzech różnych grup wyborców, co pozwoli na wzmocnienie notowań w tych dużych środowiskach - od młodych po seniorów - dodaje Dudek.
Zdaniem eksperta efekt w postaci wysokich notowań w sondażach, pozwala PiS-owi poważnie myśleć o kontynuacji rządów, a opozycji sugeruje, że walczą o dobry wynik, ale władzy nie zmienią. - Dlatego też część obietnic partii opozycyjnych wygląda jak odważne, niezobowiązujące deklaracje, z których i tak nie będą rozliczani, ponieważ nie przejmą władzy. A obiecać w takich wypadkach wypada i nie zaszkodzi. Pytanie czy to wystarczy żeby przebić PiS? - zastanawia się Krystian Dudek.
W ocenie Grzegorza Millera, właściciela agencji MillerMedia na obecnym etapie żadna obietnica lub jej brak nie powinien odebrać PiS-owi wyraźnego zwycięstwa. - Przewaga 20 punktów procentowych jest na tyle duża, że raczej nie do odrobienia przez Koalicję. Niedzielne sondaże, na które powołuje się Marcin Palade, pokazały, że wyborcy PiS bardzo dobrze zareagowali na weekendową konwencję. Gorzej na pewno zareagowali przedsiębiorcy, którzy obawiają się wzrostu obciążeń firm bez odpowiednich podstaw ekonomicznych - tu zabrakło wyraźnego wskazania, skąd weźmie się taki wzrost gospodarczy oraz jakie są pomysły na rekompensatę wzrostu kosztów pracy - podkreśla Miller.
Przyznaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że nie sądzi, by propozycje (obietnice) wyborcze opozycyjnych ugrupowań były równie atrakcyjne dla ich wyborców. - PiS rozmachem wizji i obietnic przebił wszystko, co mogliśmy zobaczyć na innych
konwencjach - zaznacza nasz rozmówca.
Sebastian Drobczyński, ekspert ds. marketingu politycznego przypomina, że PiS już w poprzedniej kampanii, 4 lata temu, zapowiedziało konkretne propozycje projektów, chociażby „500 plus”.
- Wówczas, właściwie wszyscy konkurenci polityczni śmiali się i mówili, że nie jest możliwa ich realizacja. Po zdobyciu władzy przez PiS, obok między innymi sztandarowego projektu „500 plus”, rządzący zrealizowali wiele innych obietnic. Okazało się, że można wprowadzić w Polsce takie projekty. Obecne zapowiedzi kolejnych podobnych projektów nie są czymś wyjątkowym na scenie politycznej w czasie toczącej się kampanii! Właściwie wszystkie partie składają obietnice finansowe wyborcom na pograniczu tych z programu „500 plus”. Rozpoczął się „festiwal obietnic”. Moim zdaniem, wyborcy zaufają ofercie PiS, dlatego, że ono udowodniło w mijającej kadencji, że „niemożliwe staje się możliwe”, innymi słowy obietnice wyborcze w kategorii omawianych projektów są możliwe do zrealizowania przez rządzących - twierdzi ekspert. Dodaje, że np. takimi projektami jak rozszerzenie zasiłku 500+ na każe dziecko PiS z jednej strony przyciągnie nowych wyborców, z drugiej natomiast utrzyma dotychczasowy elektorat, a to jest równie ważne.
Opozycja jak "tonący, który brzytwy się chwyta"
Nasz rozmówca twierdzi, że opozycja, składająca podobne oferty przez tych samych polityków, którzy jeszcze 4 lata temu, czyli w poprzedniej kampanii parlamentarnej śmiali się ze wspomnianych obietnic PiS, upodabnia się do „tonącego, który brzytwy się chwyta”.
- Opozycja będzie mniej atrakcyjna dla wyborców między innymi dlatego, że „nie wymieniała twarzy”, szeroko rozumianej grupy liderów sprzed 4 lat. Dopóki opozycja nie zrozumie, że gwarantem realnej szansy w walce o władze i zwycięstwo wyborcze jest postawienie na nowe twarze swoich liderów, dopóty długo będzie pełnić rolę opozycji. Oczywiście dotychczasowi liderzy opozycji, nie dopuszczają tej wizji. Warto, aby zapoznali się z teorią elit chociażby Vilfredo Pareto czy Gaetano Moski, zrozumieliby na czym polega ich błąd i dlaczego PiS / Zjednoczona Prawica wygrała poprzednie wybory i wygra także te - ostrzega Sebastian Drobczyński.
- PiS przyjęło strategię rozdawnictwa bo znaczna część społeczeństwa jest bardziej skłonna "brać" niż "dawać" a w tym przypadku mniej oddawać w podatkach lub składkach na ZUS. Ale nie w tym upatrywałbym przewagi PiS. Widzę ją bardziej w dotrzymywaniu obietnic wyborczych, którym jak dotąd nie wielu zdołało sprostać. Ponadto rozbita opozycja nie ma pomysłu na kampanie i działa jedynie zachowawczo - ocenia z kolei Bartosz Czupryk, politolog i specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego.
Dodaje, że obietnice składane przez PiS nie służą pozyskaniu nowych wyborców, bo partia ma już ich wystarczającą większość, ale o utrzymanie obecnego elektoratu i jak najmniejsze straty na rzecz opozycji.
Nasz rozmówca analizując obietnice wyborcze PSL czy Koalicji Obywatelskiej stwierdza, że żadna partia serwując likwidację ZUS lub zniesienie podatku dochodowego nie będzie w stanie przebić obietnic PiS z dwóch powodów.
- Po pierwsze, w kraju jest wciąż koniunktura na PiS pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego dlatego wielu polityków i działaczy struktur regionalnych tak chętnie zmienia partyjne barwy. Po drugie, PiS skrupulatnie realizuje program wyborczy z poprzedniej kampanii. Wielu dziwiło się reformie sądownictwa i odbieraniu funkcjonariuszom PRL emerytur. Ale PiS jak obiecywał, tak zrobił w przeciwieństwie do swoich oponentów sprzed lat - przypomina Bartosz Czupryk.
Jego zdaniem PiS tylko w jeden sposób może stracić władzę. Kiedy sam dla siebie będzie stanowił już tak duże zagrożenie, że nie będzie mu w stanie sprostać. - To się wydarzy, ale jeszcze nie w tej chwili. PiS szczególnie teraz ma zbyt wiele do stracenia i jeszcze więcej do zyskania. Kampania Prawa i Sprawiedliwości jest przemyślana, doprecyzowana, rzeczowa i celna. W dodatku oparta nie tylko na obietnicach ale i na dotychczasowych realizacjach – twierdzi Bartosz Czupryk. Zwraca przy tym uwagę, że dodatkowo siłę PiSu warunkują: sytuacja w Europie (osłabiona pozycja Brukseli oraz nieskuteczne debaty w Parlamencie Europejskim o praworządności w Polsce nie zaszkodziły rządzącym), rozbicie zjednoczonej opozycji i brak pomysłu na kampanię.
Akcja "Cysterny wstydu PO-PSL" skuteczne?
Nasz rozmówca uważa też, że rozpoczęta w ub. tygodniu wizerunkowa kampania PiS „Cysterny wstydu” skutecznie oddziałuje na wyobraźnię Polaków ponieważ w najprostszy sposób chwyta kontekst mafii paliwowej oraz wielkość strat z tytułu jej działalności.
- To celna koncepcja, aby wywołać poruszenie u wyborców i niepokój u opozycji. PiS nie przebiera w środkach i stawia na wizualizacje. Im prostsza formuła, tym lepszy jej efekt - komentuje Bartosz Czupryk.
Podobnymi refleksjami na temat tych działań dzieli się Sebastian Drobczyński. Dla niego jest to kolejny element, kolejna odsłona zaplanowanej strategii wyborczej. - Jej skuteczność, na ten moment przekłada się na czas antenowy, w którym wspominano o „cysternach wstydu”. Proszę zwrócić uwagę, że narracja tej kampanii jest spójna z narracją PiS-u w czasie mijającej kadencji. Opozycja nie potrafiła odpowiedzieć na tę kampanię w momencie jej prezentacji, jak i obecnie - uważa Drobczyński.
Z kolei Krystian Dudek podpowiada, że szeroko rozumiana opozycja musi znaleźć pomysł na skuteczne opowiedzenie wyborcom siebie i swojego przeciwnika oraz jego potknięć. - Świetny wizerunkowo i dobrze odebrany ruch z wystawianiem na front Małgorzaty Kidawy-Błońskiej zrobił swoje i pewnie wpłynie na wyniki w samej Warszawie, ale nie wystarczy do zwycięstwa w kraju, bowiem PiS stale narzuca tempo i warunki gry. Stale serwuje wyborcom swoją narrację wyprzedzając inne partie, które ewentualnie mogą się tylko do niej odnosić. PiS gra zgodnie z zasadą, że najlepszą obroną swoich pozycji jest atak - stąd cysterny, kwestia lotów liderów opozycji czy pojawiający się dyżurny temat Trybunału Stanu, czym umiejętnie przykrywa własne wpadki - analizuje nasz rozmówca. Dodaje, że wyborcy opozycji cały czas czekają na efekt „wow” ze strony KO i innych partii.
Dla Grzegorza Millera kampania wyborcza jest nieciekawa. - „Cysterny wstydu" są, w mojej opinii, pomysłem chybionym i przekombinowanym. Ideę trzeba tłumaczyć w mediach, ponieważ trudno ją uchwycić na pierwszy rzut oka - a to oznacza z definicji porażkę przekazu. Z drugiej strony nie ma też dobrej kontrpropozycji ze strony POKO, Lewicy i PSL+Kukiz, które to głównie grają na haśle odsunięcia PiS od władzy. Hasło to nie jest na razie na tyle nośne, by zapewnić im zwycięstwo lub chociażby nawiązanie równorzędnej walki - podkreśla Miller.
Sondaż przedwyborczy: cztery partie w Sejmie
Gdyby wybory parlamentarne odbyły się we wrześniu br., Prawo i Sprawiedliwość zdobyłoby w nich 45 procent poparcia, co przełożyłoby się na 241 mandatów - wynika z sondażu Instytutu Badań Pollster dla "Super Expressu". Drugi wynik należałby do Koalicji Obywatelskiej, na którą swój głos chciałoby oddać 28 proc. badanych, co dawałoby głównej partii opozycyjnej 134 mandaty. Trzecią siłą w parlamencie byłaby Lewica – głosowałoby na nią 14 proc. ankietowanych, co daje 63 mandaty. W Sejmie znalazłaby się też PSL-Koalicja Polska z 22 mandatami (7 proc. poparcia).
Z kolei z badania IBRiS dla "Rzeczpospolitej" wynika, że na PiS chce zagłosować 42,4 proc. ankietowanych. Poparcie dla Koalicji Obywatelskiej wynosi 22,7 proc., dla Lewicy 13,1 proc., na PSL-Koalicję Polską głos chce oddać 5,6 proc. badanych. Poza Sejmem znaleźli się Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy.
Wybory do Sejmu i Senatu odbędą się 13 października br.
Dołącz do dyskusji: Festiwal obietnic opozycji nie przebije tego, co wyborcom daje PiS (opinie)
żebyś się głupku pytał.