„Gazeta Wyborcza” publikuje wywiad bez i po autoryzacji. „Rozmowa zmieniona w autoprezentację wyborczą”
W weekendowym wydaniu „Gazety Wyborczej” znalazł się wywiad z Joanną Erbel, kandydatką Partii Zielonych na prezydenta Warszawy, w wersji nieautoryzowanej, natomiast tekst po autoryzacji opublikowano tylko w serwisie internetowym dziennika. - Rozmowę, w której konfrontowała się z trudnymi pytaniami i odmienną od swojej wizją społeczeństwa, zmieniła w pochlebną dla siebie autoprezentację wyborczą - opisują autoryzację redaktorzy „GW”.
Rozmowa z Joanną Erbel, kandydatką Partii Zielonych na prezydenta Warszawy, zamieszczona w sobotnio-niedzielnym numerze „Gazety Wyborczej”, została przeprowadzona przez Katarzynę Kęsicką, dziennikarkę dziennika „Metro” (tak samo jak „GW” wydawanego przez Agorę). W wydaniu drukowanym wywiad opublikowano w wersji nieautoryzowanej.
- Joanna Erbel proszona o autoryzację odesłała wywiad w postaci odbiegającej od faktycznego przebiegu rozmowy: zupełnie zmieniając niektóre swoje wypowiedzi, część pomijając, wypaczając sens innych. Rozmowę, w której konfrontowała się z trudnymi pytaniami i odmienną od swojej wizją społeczeństwa, zmieniła w pochlebną dla siebie autoprezentację wyborczą. Uważamy, że tak daleko idące zmiany są nadużyciem prawa do autoryzacji, która nie może być próbą napisania przez rozmówcę zupełnie nowego wywiadu, z wypowiedziami odmiennymi od tych, których rzeczywiście udzielił - napisali redaktorzy „Gazety Wyborczej” w notce poprzedzającej wywiad. Zaznaczyli, że między przeprowadzeniem a publikacją wywiadu w programie wyborczym Erbel pojawiły się znaczące zmiany, dlatego zaproponowano kandydatce opisane ich w krótkim komentarzu, który dodano pod rozmową.
Wywiad w wersji po autoryzacji zamieszczono tylko na stronie internetowej „GW”, przy czym domyślnie artykuł otwiera się w wersji nieautoryzowanej, a do tekstu uwzględniającego poprawki wniesione przez Joannę Erbel jest tylko podlinkowany w pierwszym tekście.
Okazuje się, że zmiany wprowadzone przez kandydatkę Partii Zielonych są faktycznie znaczące. Przykładowo na pytanie: „Czy pani wie, ilu miejsc w żłobkach i przedszkolach brakuje w Warszawie?” odpowiedziała: „Niestety, nie wiem dokładnie”, natomiast w wersji po autoryzacji odpowiedź brzmi: „Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, jak wielu miejsc brakuje. Rodzice z Bemowa, gdzie brakuje przedszkoli, muszą dowozić swoje dzieci do przedszkoli na Woli. To absurd. Problem żłobków i przedszkoli bardzo często pojawiał się na moich spotkaniach z mieszkankami i mieszkańcami Warszawy i znalazł swoje odzwierciedlenie w nowej wersji mojego programu”. Na pytanie „Gdzie, kiedy i ile nowych szkół wybudujecie? I za co? Tego w pani programie nie ma” odpowiedź przed autoryzacją brzmi: „Przyznaję, nie mamy w tej chwili dokładnie rozpisane, gdzie i ile nowych miejsc w szkołach chcielibyśmy stworzyć”, a po autoryzacji: „To nie jest właściwy moment, żeby podawać dokładne dane. W tym momencie skupiamy się na tym, żeby zmienić myślenie o edukacji i "racjonalizowaniu" jej kosztów poprzez zamykanie kolejnych placówek. A to żadna "racjonalizacja", to tylko przeniesienie kosztów na barki dzieci i ich rodziców. Mój program wskazuje kierunki działania i mówi o zmianie priorytetów. Polityka społeczna jest jednym z nich”.
W sierpniu br. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 170 058 egz. (według ZKDP - zobacz wyniki wszystkich dzienników ogólnopolskich).
Dołącz do dyskusji: „Gazeta Wyborcza” publikuje wywiad bez i po autoryzacji. „Rozmowa zmieniona w autoprezentację wyborczą”
To dowodzi jednak, że autoryzacja to głupota.