Jan Dworak: Władze TVP i Polskiego Radia były upartyjnione
"Wiadomości" TVP1 wielokrotnie służyły kreowaniu racji politycznych tylko jednej strony - ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl sztandarowy program informacyjny TVP 1 Jan Dworak, przewodniczący KRRiT.
Jan Dworak nie chce wprost odpowiedzieć na pytanie, czy w związku z krytyczną oceną nadawanych w "Wiadomościach" materiałów ich szef, Jacek Karnowski, powinien zostać odwołany ze stanowiska. - Chcę jednak podkreślić, że nikt poza sądem, także KRRiT, nie posiada twardych narzędzi, by wpływać na postawy dziennikarzy. Ich pracy nie da się zmienić z dnia na dzień, a udzielanie nadawcy nagany z mocy ustawy nie odnosi takiego skutku, o jaki nam chodzi - tłumaczy przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Jego zdaniem, także programy informacyjne kanałów komercyjnych relacjonowały sytuacje związaną z "obroną krzyża" pod Pałacem Prezydenckim tabloidowo i sensacyjnie, ale na ich ocenę przyjdzie jeszcze czas.
W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Jan Dworak stwierdza również, że poprzednie władze TVP były upartyjnione i sterowane z zewnątrz. - Taka sytuacja jest bardzo zła dla mediów, decyzje są niemerytoryczne, zamazuje się odpowiedzialność – twierdzi.
Czy nowe władze mediów publicznych będą, jak chce Platforma Obywatelska, składać się wyłącznie z "niezależnych fachowców"?
- Nie ma świata idealnego, ale wierzę, że w tej sprawie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zachowa niezależność - odpowiada Dworak.
Ma nadzieję, że KRRiT wybierze członków rad nadzorczych TVP i PR jeszcze w tym roku. Rady nadzorcze 17 regionalnych rozgłośni PR zostaną powołane w pierwszym kwartale 2011 roku.
Jan Dworak jest przeciwnikiem koncepcjom oddzielenia regionalnych ośrodków TVP od "dużej telewizji" (na kształt radia) oraz emisji przez TVP reklam w trakcie filmów. O sposobie finansowania mediów publicznych mówi krótko: - Prawo przewiduje obowiązek opłaty abonamentowej i trzeba zrobić wszystko, by zapewnić jak najwyższą jej ściągalność.
Robert Stępowski: Istnieje groźba takiej sytuacji, że najpierw ruszy multipleks z kanałami nadawców komercyjnych, a dopiero później dołączą do nich kanały telewizji publicznej?
Jan Dworak, przewodniczący KRRiT: Bardzo bym nie chciał, aby doszło do takiej sytuacji. Nie da się robić cyfryzacji na siłę. Idealną sytuacją byłoby uruchomienie obu multipleksów jednocześnie. Chciałbym, by widzowie odczuwali istotną różnicę w sposobie odbierania mediów. Ta różnica będzie polegała na tym, że dostaną większą ofertę, niż ta, którą mają aktualnie. Stąd każdy z nadawców komercyjnych dostał jeden dodatkowy slot, czyli mówiąc inaczej dodatkowy program na drugim multipleksie.
Jakie macie plany co do pozostałych czterech wolnych miejsc na pierwszym multipleksie?
Prowadzimy w tej sprawie konsultacje, aby dowiedzieć się, czy są w ogóle chętni na te miejsca i w jakim zakresie.
Kiedy poznamy wyniki tych konsultacji?
Jest to jedna z najpilniejszych spraw, którymi się aktualnie zajmujemy.
Kilka dni temu powiedział Pan, że media publiczne nie relacjonowały rzetelnie wydarzeń, do których dochodziło pod Pałacem Prezydenckim. Podtrzymuje Pan to stwierdzenie?
Uważam, że nadawcom publicznym można zarzucić stronniczość, zwłaszcza w czasie kampanii wyborczej i podczas relacjonowania sytuacji związanej z krzyżem pod Pałacem Prezydenckim. Dotyczy to zarówno TVP jak i Polskiego Radia.
Będzie Pan podejmował jakieś kroki, by w przyszłości media publiczne nie były stronnicze?
Już podjęliśmy pierwsze kroki. Przeanalizowaliśmy dokładnie sytuację dotyczącą dwóch audycji publicystycznych opisanych w skardze skierowanej do KRRiT przez Związek Zawodowy Pracowników Programu II i III Polskiego Radia. Nasza ocena sytuacji w Polskim Radio trafiła już do prezesa i związków zawodowych.
Chcę jednak podkreślić, że nikt poza sądem, także KRRiT, nie posiada twardych narzędzi, by wpływać na postawy dziennikarzy. Ich pracy nie da się zmienić z dnia na dzień, a udzielanie nadawcy nagany z mocy ustawy nie odnosi takiego skutku, o jaki nam chodzi. To dziennikarze i nadawcy muszą wypracować taką atmosferę w mediach, by były przestrzegane zasady etyki, ale także zwykła przyzwoitość. My możemy w tym najwyżej pomóc.
Jak ocenia Pan „Wiadomości” pod kierownictwem Jacka Karnowskiego?
Trudno generalizować. Nie raz jednak oceniałem ten program krytycznie, ponieważ wielokrotnie służył on uwydatnieniu, a często nawet kreowaniu racji politycznych tylko jednej strony. Tego dziennikarze nie powinni robić. Była to (związana z krzyżem pod Pałacem Prezydenckim – red.) także stracona szansa by zająć się poważnymi problemami, które ta sytuacja uwidoczniła. Gdyby ją w sposób pogłębiony pokazywać, to jest to kopalnia wiedzy o nas samych, o Polakach. Na Krakowskim Przedmieściu jak w soczewce skupiało się bardzo wiele naszych cech życia społecznego. I to warte było pokazania, pogłębienia analizą np. socjologiczną.
W związku z tym szef „Wiadomości” powinien zostać odwołany?
Odpowiedzi na to pytanie Pan ode mnie nie uzyska. Nie jest to sposób komunikowania się ani z władzami TVP, ani osobami, których w bezpośredni sposób to dotyczy.
Przekaz programów informacyjnych stacji komercyjnych był bardziej rzetelny?
Monitorujemy te programy i analizujemy, w jaki sposób przedstawiały one wydarzenia związane z „obroną” krzyża przed Pałacem Prezydenckim, a także podczas wyborów. Na ocenę, pozbawioną czynnika emocjonalnego, potrzeba trochę czasu. Mogę jednak stwierdzić, że inne media, podobnie jak nadawcy publiczni, relacjonowały te wydarzenia bardzo „tabloidowo”, sensacyjnie.
Dostrzega Pan merytoryczne przesłanki, które mogłyby być podstawą do ostatnich zmian w zarządzie TVP?
Decyzję podjęła Rada Nadzorcza spółki. Krajowy Sąd Rejestrowy zaakceptował prawomocność części z tych decyzji. Nie komentuję tego. Krajowa Rada jest jednak zaniepokojona zamieszaniem w TVP wywołanym tak częstymi zmianami władz. Wyciągniemy z tego wnioski we właściwy sposób, choćby kształtując nowe władze publicznych mediów.
Ta decyzja została podjęta zaledwie kilka miesięcy po wyborze tego ostatniego zarządu i na kilka miesięcy przed wyborem nowej rady nadzorczej i nowego zarządu.
To jest udręka mediów publicznych, związana z tym, że zarządy wymieniają się niezwykle szybko i w rytmie wyznaczanym przez meandry życia politycznego. W świetle dotychczasowych przepisów, KRRiT oraz nieodwoływalne rady nadzorcze, miały chronić media publiczne przed wpływem bieżącej polityki, jednak, jak widać, ta ochrona była zbyt słaba. Same przepisy prawa tego nie zmienią, dopóki nie nastąpi samoograniczanie się przez polityków i wzrost świadomości opinii społecznej. Tak częste zmiany w zarządach mediów publicznych są dla nich po prostu szkodliwe. Media publiczne powinny zostać oddzielone od życia politycznego, gdyż zajmują się jego opisywaniem. Powinny raczej skupić się na życiu publicznym, społecznym, w którym zanurzeni są wszyscy Polacy.
Polityka nie będzie miała już wpływu na wybór członków nowych rad nadzorczych i zarządów?
Pewnie będzie się starała to robić, pytanie tylko - jak. Nie ma takiej możliwości, by politycy nie zajmowali stanowiska w sprawie mediów publicznych. To oni otrzymali w demokratyczny sposób mandat od społeczeństwa do tego, by rządzić. Muszą jednak zdawać sobie sprawę, że w różny sposób instytucje służą społecznemu dobru. Politycy muszą oddzielić to, co publiczne od tego, co polityczne. W demokracji politycy muszą się samoograniczać. Rządzić ma prawo.
Czyli teraz, tak jak mówili politycy PO, w zarządach TVP i PR zasiądą „niezależni fachowcy” dbający o interesy spółek, a nie partii, z których się wywodzą – co ma miejsce teraz, a wynikiem tego są co kilka miesięcy wymieniane zarządy?
Nie ma świata idealnego, ale wierzę, że w tej sprawie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zachowa niezależność. Tu nie chodzi nawet o to, kto i kiedy posiadał jakąś legitymację partyjną. Bardziej chodzi o to, czy członkowie KRRiT i władze mediów publicznych są sterowane z zewnątrz. Władze TVP i PR w ostatnim okresie były upartyjnione i „zewnątrzsterowne”. Taka sytuacja jest bardzo zła dla mediów, decyzje są niemerytoryczne, zamazuje się odpowiedzialność.
Nie ma sensu rezygnacja z kontaktów z politykami. Trzeba mieć jednak kierownicę we własnej głowie. Wierzę, że nic poza względami merytorycznymi, nie będzie miało istotnego wpływu na wybór władz TVP i PR.
Ci nowi członkowie rad nadzorczych mediów publicznych zostaną wybrani na przełomie roku?
Myślę, że tak.
Ten dość odległy termin jest uzależniony od wyższych uczelni, które mają wskazać swoich kandydatów?
Są dwa powody mające wpływ na termin powołania nowych rad nadzorczych. Po pierwsze, senaty uczelni zazwyczaj zbierają się raz w miesiącu. Chcemy by termin na zgłaszanie kandydatur upływał 8 listopada – mamy nadzieję, że to wystarczający czas. Nie wiemy jednak ile zgłoszeń otrzymamy. Być może będzie to kilkudziesięciu kandydatów, a może stu kilkudziesięciu. Proszę pamiętać, że oprócz TVP i Polskiego Radia tzw. ”dużego radia”, musimy również wybrać rady nadzorcze 17 regionalnych rozgłośni Polskiego Radia.
Może Pan bardziej precyzyjnie powiedzieć kiedy poszczególne konkursy zostaną rozstrzygnięte?
Myślę, że do końca tego roku wybierzemy rady nadzorcze TVP i PR, a na początku roku 2011 one wybiorą zarządy. Członków rad nadzorczych spółek regionalnych będziemy prawdopodobnie wybierać w pierwszym kwartale przyszłego roku.
Cały czas chętnie podejmowany jest temat zmiany władz w mediach publicznych, ale rzadko mówi się o finansowaniu spółek w świetle malejących przychodów abonamentowych. Jak zatem Pan chciałby by media publiczne były finansowane?
Prawo przewiduje obowiązek opłaty abonamentowej i trzeba zrobić wszystko, by zapewnić jak najwyższą jej ściągalność.
Uda się Polaków namówić do tego by zaczęli znów płacić abonament?
Jeśli istnieje obowiązujące prawo, to trzeba je egzekwować.
Jest szansa, aby TVP zaczęła, wzorem nadawców komercyjnych, przerywać programy blokami reklamowymi?
Nigdy się na to nie zgodzę. Myślę, że to jest w tej chwili ta minimalna różnica między mediami publicznymi a komercyjnymi. W przypadku dzieł artystycznych, które powinna emitować TVP jako instytucja kultury, blok reklamowy całkowicie niweczy pracę twórcy, budowane przez niego napięcie i atmosferę.
Jako były prezes TVP, dobrze znający wewnętrzną sytuację tej spółki, myśli Pan, że regionalne ośrodki TVP przy ewentualnym odcięciu ich od „dużej telewizji”, miałyby szanse się utrzymać z lokalnego rynku reklamowego lub przy ewentualnym dofinansowaniu przez samorządy?
Uważam, że nie byłyby w stanie się utrzymać. Twierdzę również, że złym pomysłem jest ich dofinansowanie wprost przez samorządy. Taki sposób finansowania uzależniałby media od tych, którzy dawaliby pieniądze na ich finansowanie, przez co trudniej byłoby im tę władzę kontrolować – a taka jest ich rola.
Jestem przeciwnikiem rozbijania mediów, zwłaszcza w świetle ogromnych zmian, które w mediach zachodzą i trendu, który prowadzi wręcz do konsolidacji nadawców, co w znaczny sposób wzmacnia tak pożądany efekt synergii.
Teraz te regionalne ośrodki rzeczywiście, tak jak podkreślają niektórzy politycy, którzy chcą oddzielenia ośrodków regionalnych od „dużej telewizji”, produkują niedużo swoich programów.
I bardzo niedobrze, że tak się dzieje. Teraz produkują niewiele, bo nie mają pieniędzy. Wcześniej, gdy pieniądze były, dużo łatwiej było wyprodukować program motoryzacyjny, albo turystyczny, niż poważny reportaż o problemach, z którymi borykają się mieszkańcy regionu, a takie programy powinny być wiodące na antenach regionalnych ośrodków.
Nawet w przypadku zmiany przez ustawodawcę prawa i usamodzielnienia regionalnych oddziałów TVP będzie Pan stał na straży poglądów, o których Pan przed chwilą powiedział?
Jestem urzędnikiem państwowym. Muszę wypełniać obowiązki wynikające z przepisów prawa, ale swoje poglądy na ten temat będę wyrażał. Dzięki Bogu od dwudziestu lat żyję w wolnym kraju.
Dołącz do dyskusji: Jan Dworak: Władze TVP i Polskiego Radia były upartyjnione