Jurek Dzięgielewski: "Rojst" nie opowiada o polityce, choć można wyczytać ją między wierszami
W niedzielę na platformie Showmax zadebiutuje kryminalny serial "Rojst" w reżyserii Jana Holoubka. - Nie uciekamy od polityki kompletnie, ale chcemy przypomnieć ludziom: patrzcie, to były czasy, kiedy pan dygnitarz mógł wszystko w waszym mieście, zastanówcie się, czy to takie nierealne, że to nie wróci - mówi Jurek Dzięgielewski, producent serialu.
Rojst" to pięcioodcinkowy kryminalny serial w reżyserii Jana Holoubka (który razem z Kasperem Bajonem napisał scenariusz). Akcja rozgrywa się w roku 1984, gdzie w małym mieście w zachodniej Polsce dochodzi do podwójnej zbrodni. W tym samym czasie samobójstwo popełnia również para nastolatków. Własne śledztwo w sprawie zbrodni zaczynają dziennikarze "Kuriera Wieczornego" - Witold Wanycz (Andrzej Seweryn) i Piotr Zarzycki (Dawid Ogrodnik).
- Lokalni mieszkańcy, nawiedzani przez demony przeszłości, grzęzną w paraliżującym ich życie systemie. Szara rzeczywistość Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej przypomina tu bagno - im więcej nieprzemyślanych ruchów wykonujesz, tym głębiej możesz się zapaść. Aż wreszcie znikasz - brzmi opis serialu.
Premiera serialu "Rojst" w niedzielę, 19 sierpnia na Showmax. Budżet jednego odcinka to około 1,5 mln zł.
O kulisach powstawania serialu rozmawiamy z Jurkiem Dzięgielewskim, producentem odpowiedzialnym za "Rojst" w Showmaxie.
Justyna Dąbrowska, Wirtualnemedia.pl: Jak "Rojst" trafił na Showmax?
Jurek Dzięgielewski: Kiedy w lutym 2017 roku zacząłem pracę w Showmaxie, wyszedłem na rynek i zacząłem zbierać różne projekty, w czym pomagał mi Krzysiek Rak [producent kreatywny "Rojstu"]. W pewnym momencie zgłosiło się do nas Studio Kadr, mówiąc, że od pewnego czasu rozwijają "Rojst". Pytali, czy nie chcielibyśmy sprawdzić pomysłu. Tak umówiliśmy się na spotkanie z Jankiem [Holoubkiem]. Był tam również Maciek Sojka [dyrektor zarządzający Showmax - przyp.]. Zakochaliśmy się w tym projekcie, w wizji Janka i jego serialu. Zaczęliśmy nad nim wspólnie pracować, cyzelować i ulepszać. Wydarzyło się to wszystko niesamowicie.
Czemu "Rosjt" ma tylko pięć odcinków, a nie np. sześć czy dziesięć, jak bywa w większości seriali obecnie?
JDz: Taki był zamysł autorów. Kiedy Janek i Kasper [Bajon, współscenarzysta "Rojsta" - przyp.] powiedzieli nam, że to będzie pięć odcinków, mieliśmy pewne obawy. Sugerowaliśmy, by dodać chociaż jeden. Na to Janek i Kasper popatrzyli nam w oczy i powiedzieli, że tak się nie da. Ma być pięć części i koniec. Za to mam do nich duży szacunek. Gdyby byli cyniczni, bez problemu dopisaliby dodatkowe odcinki, zarobiliby dodatkowe pieniądze. Powiedzieli jednak: pierwszy sezon będzie mieć pięć odcinków, drugi wymyśliliśmy na sześć.
Możemy się zatem spodziewać, że "Rojst" nie skończy się na jednym sezonie?
JDz: Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Czekamy na odbiór pierwszego sezonu. Zobaczymy, czy kontynuacja będzie miała sens.
To nie będzie zatem zamknięta historia? Zostawiacie furtki do kolejnych sezonów?
JDz: Tak. O większości intryg jednak widzowie dowiedzą się już w tym sezonie. Niektóre wątki pozostaną niedokończone. Dogadaliśmy się tak z chłopakami, aby w przypadku sukcesu serii, móc ją kontynuować.
W sezonie pierwszym położyliśmy nacisk na historię zabójstwa i samobójstwa, które nota bene zdarzyło się naprawdę. Dwójka nastolatków na warszawskiej Chomiczówce skoczyła z 10. piętra bloku w latach 80-tych. Ta historia była inspiracją wątku w "Rojście".
"Rojst" na chwilę przed premierą kojarzy się widzom z "Wszystko czego dziś chcę" w wykonaniu Moniki Brodki. Jak powstał pomysł na ten cover?
JDz: "Rojst" jest podróżą, przez którą przeprowadzamy widza. Jej elementami są teledysk do "Wszystko czego dziś chcę" i prolog. Oba pomysły zrodziły się we współpracy z działem marketingu Showmax.
Zainteresowanie i pewien rodzaj sentymentu za latami PRL można zaobserwować w naszym społeczeństwie od co najmniej kilku lat. Czy to zdecydowało o osadzeniu akcji "Rojstu" w późnych latach 80-tych?
JDz: To był pomysł Janka i Kaspra, który nam się spodobał. Na rynku, w którym już kilka fajnych seriali kryminalnych powstało, osadzenie akcji w latach 80-tych jest naszym wyróżnikiem. Kryminalne serialowe historie z ostatnich lat rozrywają się w czasach współczesnych. "Rojst" przenosi nas w przeszłość, co mamy nadzieję, będzie jego dodatkowym smaczkiem i zaciekawi widzów.
Rok 1984, kiedy rozgrywa się akcja serialu, był też czasem ciekawym politycznie. Czy polityka będzie obecna w "Rojście"? Pokusicie się o oceny tamtych lat?
JDz: Nie. Serial jest sensu stricte obyczajowy, co także go wyróżnia. Filmy, które powstały do tej pory o czasach PRL-u, z reguły były silnie nacechowane polityką. Poruszały tematy związane z "Solidarnością", martyrologią, strajkami, walką o wolność. W "Rojście" spodobało nam się połączenie kryminału i tematyki obyczajowej, bez polityki. Oczywiście, pojawi się między wierszami. Widz będzie mógł zobaczyć, w jak opresyjnych czasach żyli bohaterowie. Wiele osób dopatruje się także namiastek opresyjnego systemu, wprowadzanego tylnymi nie tylko w Polsce, ale i w USA czy wybranych krajach Europy. Także pewne paralele są, i zostały wprowadzone intencjonalnie. Nie uciekamy od polityki kompletnie, ale chcemy przypomnieć ludziom: patrzcie, to były czasy, kiedy pan dygnitarz mógł wszystko w waszym mieście, zastanówcie się, czy to takie nierealne, że to nie wróci.
Do kogo lepiej trafi "Rojst" - do widza pamiętającego PRL czy tego, dla którego to jedynie historia ze szkoły i opowieści?
JDz: Naszym wspólnym celem było stworzenie serialu, który spodoba się widzowi niezależnie od tego, kiedy się urodził. Oczywiście, ludziom pamiętającym poprzedni ustrój, spodoba się bardziej, uruchomi bowiem nostalgiczne emocje. Ja mówiąc szczerze, nie wspominam tamtych lat dobrze. Mam wrażenie, że w wielu wypadkach nostalgię za PRL-em czują osoby, które wtedy jeszcze nie żyły. Manifestują ją jednak na poziomie estetycznym. Interesują się ciekawym designem, minimalistycznymi meblami, taśmami magnetofonowymi. Mam nadzieję, że nikt nie tęskni za brakiem paszportów i całkowitą kontrolą władzy.
Dołącz do dyskusji: Jurek Dzięgielewski: "Rojst" nie opowiada o polityce, choć można wyczytać ją między wierszami