K2 i jej szefowie nie pozwą dziennikarza „Gazety Wyborczej” za „nazistowski autobus”
Ani agencja K2, ani jej dyrektorzy Łukasz Lewandowski i Arek Szulczyński nie zamierzają pozywać dziennikarza „Gazety Wyborczej” Grzegorza Sroczyńskiego za określenie przygotowanego przez firmę spotu „Smutny autobus” mianem „nazistowskiego”. - Wpis blogowy Janusza Żebrowskiego w tej sprawie prezentuje jego prywatne stanowisko - podkreśla firma.
W zeszłym tygodniu Grzegorz Sroczyński w felietonie na łamach „Dużego Formatu”, reporterskiego dodatku „Gazety Wyborczej”, stwierdził, że w spocie „Smutny autobus”, który agencja K2 przygotowała dla Ministerstwa Spraw Węwnętrznych, „nie ma nic, co nie ucieszyłoby Goebbelsa” oraz że „film jest w gruncie rzeczy nazistowski”. Łukasza Lewandowskiego i Arka Szulczyńskiego (wiceprezesa i dyrektora kreatywnego K2) wyśmiał natomiast jako 40-letnich hipsterów bez wrażliwości.
W odpowiedzi Janusz Żebrowski, współzałożyciel i do listopada ub.r. prezes K2, obecnie będący udziałowcem i członkiem rady nadzorczej firmy, w poniedziałek na swoim blogu stwierdził, że tekst Sroczyńskiego jest paszkwilem, przypomina swastykę narysowaną na murze i że jeśli dziennikarz nie przeprosi za nazwanie spotu „nazistowskim”, zostanie pozwany do sądu (przeczytaj więcej na ten temat).
Przy czym procesu Grzegorzowi Sroczyńskiemu nie zamierza wytaczać sama agencja K2 ani Łukasz Lewandowski i Arek Szulczyński.
- W swoim wpisie na blogu Janusz Żebrowski zajął prywatnie stanowisko. Zresztą na blogu, zaznacza, że pisze „o biznesie interaktywnym z fotela byłego prezesa K2 Internet SA” - tłumaczy portalowi Wirtualnemedia.pl Marta Krajenta, dyrektor ds. marketingu i PR. - Arek i Łukasz nie zamierzają składać prywatnych pozwów. Uwagi nazistowskie i „o brodach” są tak absurdalne, że nie chcą oni ich komentować - dodaje.
Dyrektorzy K2 podtrzymują argumenty, dla których wybrali taką konwencję i scenariusz spotu „Smutny autobus”. - Wiemy, że najlepiej oddziaływają silne emocje. Wywoływanie pozytywnych uczuć do antybohatera jest zabiegiem, który niejednokrotnie w historii reklamy potrafił skupić uwagę widza. Reklamy tego typu zawsze polaryzują publiczność - tłumaczy Arek Szulczyński.
- Chcieliśmy zderzyć sentyment i ciepłe uczucie z bardzo realistyczną odpowiedzialnością rodzicielską. W taki sposób stworzyliśmy zdezelowany Smutny Autobus jako przeciwwagę do nowego i przede wszystkim sprawnego pojazdu - dodaje Szulczyński. - Wierzymy, że poprzez kontrowersyjną historię komunikat na stałe zapadnie w pamięci. Pragniemy wesołych, nowych, bezpiecznych autobusów na drogach. Pragniemy bezpieczeństwa dla naszych dzieci i dla nas samych - podkreśla.
Spot „Smutny autobus” od 22 czerwca zanotował na YouTubie 1,7 mln odtworzeń, zbierając 5,6 tys. „łapek w górę” i 24,1 tys. „łapek w dół”. Dodawanie komentarzy pod filmikiem zostało zablokowane.
Dołącz do dyskusji: K2 i jej szefowie nie pozwą dziennikarza „Gazety Wyborczej” za „nazistowski autobus”