Czarne chmury nad "Sprawą dla reportera". "Konieczna zmiana prowadzącego i nazwy programu"
Program “Sprawa dla reportera" Elżbiety Jaworowicz jest coraz częściej krytykowany - Nie pełni już swojej misji. Konieczna jest zmiana prowadzącego i nazwy programu - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl medioznawca Adam Szynol. Komik Daniel Midas dodaje: "Nic się nie wydarzy. Wiem od zwykłych pracowników, że pani Jaworowicz przez tyle lat pracy nabyła bardzo dużą autonomię".
Elżbieta Jaworowicz od 40 lat prowadzi swój autorski program interwencyjny „Sprawa dla reportera”. W stosunku do jej programu emitowanego w Telewizji Polskiej pojawia się coraz więcej głosów krytycznych.
W kwietniu Janusz Daszczyński, prezes TVP w latach 2015-2016, mówił tak: „ Zauważam jego modyfikacje, niestety idą one w nieciekawym kierunku - spłycania dramatów, o jakich opowiada i udziału w nim gwiazd disco polo”
Co dalej ze „Sprawą dla reportera”?
Czy „Sprawa dla reportera” przetrwa po zmianach, jakie prawdopodobnie zajdą w Telewizji Publicznej? Nowe porządki mogą nadejść w związku ze zmianą władzy w naszym kraju po niedawnych wyborach parlamentarnych.
- Dla mnie ten program to już trochę przeżytek i to na kilku płaszczyznach. Pozostaje bardzo długo na antenie, a czasy się zmieniają, wymagania odbiorców także. Oczywiście jeśli popatrzymy na grupę najstarszych widzów TVP, to oglądalność „Sprawy dla reportera” utrzymuje się na pewnym poziomie. To w ich przypadku trochę efekt przyzwyczajenia. Natomiast ten program w takim kształcie i tak prowadzony nie jest w stanie przyciągnąć żadnych nowych odbiorców. To format podobny do dinozaura - trochę skazany na zagładę - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zdaniem naszego rozmówcy problemy „Sprawy dla reportera” nie wiążą się jednak wcale ze spodziewanymi niebawem zmianami w TVP. - To w zasadzie pozostaje niezależne od sytuacji, jaka będzie miała miejsce w TVP po zmianie rządu. Oglądalność będzie słabnąć, a próby uatrakcyjniania go na siłę stają się coraz większym wyzwaniem. Zaproszenie Zenka czy innego piosenkarza przy takim kształcie i sposobie prowadzenia programu niewiele zmieni. Musiałoby się tam dużo zmienić - mówi Szynol.
W programie w ostatnich latach pojawiły się występy gwiazd disco polo, co jest przedmiotem krytyki ze strony opinii publicznej. Kilka razy gościł Zenek Martyniuk, lider zespołu Akcent. W "Sprawie dla reportera" wystąpili też Marcin Miller z zespołu Boys i Paweł Jasionowski z zespołu Masters. Przeciwnicy takiego uatrakcyjniania programu podkreślają, że koncerty spłycają często dramatyczne problemy głównych bohaterów.
Do skandalicznej sytuacji doszło np. w odcinku wyemitowanym 6 stycznia ubiegłego roku. Bohaterami jednej z przedstawianych spraw było rozwodzące się polsko-ukraińskie małżeństwo. Pani Maryna twierdziła, że jej mąż stosował wobec niej przemoc psychiczną i seksualną, a po rozstaniu uniemożliwia jej kontakt z dziećmi. Po tych dramatycznych zwierzeniach lider zespołu Masters zaśpiewał utwór „Żono moja”, który opowiada o trwałej miłości małżeńskiej, na co bohaterka programu wybuchnęła płaczem.
Medioznawca: Program bez Elżbiety Jaworowicz i w innej formule
Jakie zmiany konieczne dla programu widzi Adam Szynol? - To wymaga mimo wszystko zmiany prowadzącego. Wiem, że to ryzykowne zagranie, ale jeśli mamy przyciągnąć 30-40 latków to mam wrażenie, że pani Elżbieta Jaworowicz nie jest już osobą, która przemawia do nich odpowiednim językiem. Już nie mówię o 20-latkach, którzy generalnie nie oglądają telewizji. Trzeba też pomyśleć nad inną formułą. Czasem można odnieść wrażenie, że program jest przegadany albo na siłę "dopompowany" występami muzycznymi, które w rzeczywistości niewiele mają wspólnego z podstawowym zadaniem „Sprawy dla reportera” - uważa medioznawca.
Jego zdaniem wybór podejmowanych tematów powinien ulec zmianie. - Ten program mocno odbiegł od pierwotnej linii interwencyjnej. Dziś takiej roli już trochę nie pełni. Wystarczy popatrzeć na podobne produkcje w telewizjach komercyjnych, które wyglądają znacząco inaczej - np. "Uwaga" w TVN-ie czy „Interwencja” na Polsacie - wskazuje medioznawca.
Na wynajdywaniu absurdów ze „Sprawy dla reportera” swoją popularność w internecie zbudował komik Daniel Midas. Jego odcinki z serii „Szopka dla reportera” biją rekordy wyświetleń. Midas na TikToku ma prawie 640 tys. obserwujacych, 10,7 mln polubień, 50 postów omawiających "Sprawę dla reportera" i 12 postów z jego występami stand-up na żywo. Na Youtubie z kolei doczekał się już 300 tys. subskrypcji oraz prawie 94 mln wyświetleń ze 151 filmów. Jego najpopularniejsze nagrania na Youtubie pochodzą z serii "Szopka dla reportera" i są to m.in. takie materiały: "Odebrane dzieci" (1,1 mln wyświetleń), "15 lat jest święte" (1,1 mln) czy "Cennik za s€ks" (1 mln).
Zdaniem Daniela Midasa „Sprawa dla reportera” traci na tym, że zapraszani eksperci są często nieprzygotowani. - Moje zdanie jest takie, że większość tych osób nie jest odpowiednio przygotowana. Traktuje to jak możliwość pokazania się w telewizji, a nie jak poważne zadanie do wykonania. Są oczywiście takie osoby, jak profesor Starowicz, mecenas Kaszewiak czy mecenas Kuna, które są przygotowane do każdej sprawy. Inni niestety przychodzą i reagują na bieżąco w trakcie programu. Nie jestem w stanie bowiem uwierzyć, że na zakończenie odcinka, w którym np. ojciec walczy o swoją córkę, taki ekspert sugeruje mu jedynie, że powinien „kochać swoje dziecko”. Gdyby ten człowiek przygotował się choćby w minimalnym stopniu to udzieliłby lepszej rady - wskazuje komik w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.
Midas nie rzadko pozostaje zdziwiony decyzją danego bohatera programu, by przyjść do telewizji. - Idealnym przykładem jest sytuacja, gdy w jednym odcinku najpierw pojawia się matka, która straciła 18-letniego syna w wyniku błędu lekarskiego. Gdyby ta kobieta zadzwoniła do mnie to sam zawiózłbym ją do studia - tak bardzo popieram, by poszła do telewizja i uzyskała pomoc. Zaraz po niej zjawia się jednak mężczyzna, któremu gołąb narobił na okno. Zawsze zastanawiam się, co pani Jaworowicz ma zrobić w takiej sytuacji? Najlepiej chyba, jakby wzięła ścierkę i umyła to okno. Nie widzę potrzeby przychodzenia z podobnymi historiami do telewizji - mówi.
Czy zawsze było tyle absurdów?
„Sprawa dla reportera” zawsze tak wyglądała - połączenia tematów poważnych i niepoważnych? - Wydaje mi się, że ta formuła wyglądała kiedyś inaczej. Trochę została zmieniona za sprawą próby walki o widza, uatrakcyjnienia programu. W ten sposób „Sprawa dla reportera” obniżyła loty. Dlatego mówiłem o pierwotnej misji, która dziś nie do końca jest realizowana. Wcześniej interwencje miały zwykle poważny charakter. Zdarzały się odcinki mniej poważne, ale nie schodziły poniżej pewnego poziomu. Proporcje pozostawały takie, że znacznie częściej obserwowaliśmy poważne sprawy, a tylko z rzadka te lżejsze. Dziś zostały mocno zachwiane - uważa Szynol.
Midas patrzy na to nieco inaczej. - Część osób uważa, że ten program wygląda tak, jak dziś od momentu, gdy aktualnie jeszcze rządząca partia przejęła stery w Telewizji Publicznej. Nie zgadzam się z tym, a jestem apolityczny. Po prostu uważam, że wcześniej "Sprawa dla reportera" wyglądała podobnie. Wiem od jednej z osób pracujących przy programie, że jest głęboko zdziwiona, iż dopiero tak późno te absurdy zaczęły być wyłapywane. Ponoć ktoś powinien mnie uprzedzić w tym zakresie jakieś 20 lat temu - przyznaje stand-uper.
Adam Szynol nie widzi przyszłości dla Elżbiety Jaworowicz w „Sprawie dla reportera”. A Daniel Midas? - Przy prawie każdej zmianie politycznej w naszym kraju pojawiają się pytania o panią Jaworowicz. Media spekulują, że jest zagrożona w zakresie pozostania dalej w telewizji. Myślę, że w rzeczywistości nic się nie wydarzy. Wiem od jego zwykłych pracowników, że pani Jaworowicz przez tyle lat pracy nabyła bardzo dużą autonomię. Konkretna władza czy prezes w TVP nie mają znaczenia - wskazuje.
Komik jednocześnie dodaje, oceniając postać Jaworowicz: „To jeden z uroków "Sprawy dla reportera", bo jej styl wypowiedzi polega na częstym przerywaniu. Nie ma znaczenia o kogo chodzi - uczestnika, eksperta. Ciężko przebić się z własnymi wypowiedziami. To z definicji oczywiście problem dla dyskusji, ale trzeba się z tym pogodzić.”
Adam Szynol uważa, ze nowa władza w TVP nie ucieknie od pytania: czy pozostawiamy w ogóle "Sprawę dla reportera" na antenie, a jeśli tak, to kto miałby ją prowadzić i jak głębokie potrzebne są zmiany? - Trzeba się na coś zdecydować: na "lekki" program albo powrót do korzeni "Sprawy dla reportera”. Dobrze byłoby wrócić do tego drugiego rozwiązania, ale wątpię by mogło to wydarzyć się z udziałem Jaworowicz - uważa.
Medioznawcy bliżej mu do pierwotnego charakteru programu. - Ale arsenał problemów i gości musiałby przejść poważne zmiany. Nie wiem też, czy warto utrzymać samą nazwę programu, która jest dość mocno zrośnięta z Elżbietą Jaworowicz. Może lepiej pójść w nową produkcję interwencyjną? Krok w stronę wyłącznie zabawowej formy moim zdaniem nie byłby słusznym. TVP ma nadal do spełnienia pewną misję. Wolałbym, żeby podwyższała standardy, a nie szła w totalną komercję, na którą mogą sobie pozwolić firmy prywatne za ich własne pieniądze - kończy.
Spadki oglądalności
Jeszcze w 2010 r. program “Sprawa dla reportera” śledziło 3,44 mln widzów. Rok później widownia nawet wzrosła do 3,49 mln. Od tego czasu popularność “Sprawy” spada, podobnie jak oglądalność innych pozycji w dużych telewizjach. W 2017 r. widownia spadła do 2,63 mln widzów. W 2021 r. magazyn Elżbiety Jaworowicz oglądało już tylko 1,59 mln widzów.
W okresie od 1 września 2022 roku do 27 kwietnia 2023 roku średnia widownia programu Elżbiety Jaworowicz wyniosła 1,30 mln widzów. Przełożyło się to na 11,55 proc. udziału w rynku wśród wszystkich widzów, 6,21 proc. w grupie 16-49 oraz 7,11 proc. w grupie 16-59 - wynika z danych Nielsen Audience Measurement, opracowanych przez portal Wirtualnemedia.pl.
Aktualnie odcinki „Sprawy dla reportera” emitowane są na antenie TVP1 w czwartki zwykle od godz. 21.30.
Dołącz do dyskusji: Czarne chmury nad "Sprawą dla reportera". "Konieczna zmiana prowadzącego i nazwy programu"