Krzysztof Gonciarz: niech media przestaną bić pianę o mrocznych miejscach YouTube’a
Youtuber Krzysztof Gonciarz - twórca m.in. cyklu „Zapytaj Beczkę” - od niedawna próbuje swoich sił w codziennym vlogowaniu. Nie ukrywa, że wzoruje się na znanym amerykańskim youtuberze. W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Gonicarz tłumaczy, dlaczego zabrał się za codzienne vlogowanie, co sądzi o materiale „Superwizjera” na temat letsplayerów oraz o odpowiedzialności twórców internetowych.
Wirtualnemedia.pl: Mało kto na polskim YouTubie wytrwał długo w formule, w której codzienne wrzucał nowy materiał. Skąd decyzja, żeby zabrać się za takie przedsięwzięcie?
Krzysztof Gonciarz: W zeszłym roku wspólnie z moją wspólniczką Kasią robiliśmy daily vlogi po angielsku, na kanale TheUwagaPies. Wytrzymaliśmy jakieś 150 odcinków, po czym musieliśmy skupić się na rozwoju naszej firmy. Uznałem, że warto ten pomysł przenieść na polskiego YouTube’a, bo pomimo globalnego trendu na tego typu daily vlogi nikt u nas jeszcze tego dobrze nie zrobił. No i jestem - póki co 29 odcinków i około 6 milionów wyświetleń za mną.
A skąd pomysł na formułę filmów? Wydawało się, że format vlogów już się wyczerpał…
Jest na amerykańskim YouTubie taki koleś nazywa się Casey Neistat. W zeszłym roku wziął on do kupy kilka telepiących się po YouTubie trendów, upakował to do postaci daily vloga i trafił w sedno, zrewolucjonizował ten format na całym świecie. Wzorowałem się na jego formacie dokonując oczywiście zmian pod własny styl. W moim vlogu jest dużo więcej humoru, chcę też by było większe zróżnicowanie klimatu. Nie każdy dzień musi być pełny energii i pracy czasami coś nie wychodzi czasami masz zły humor - chciałbym pokazywać w tej serii kim naprawdę jestem.
Ważną rolę pełni też zastosowanie technologii sam skomponowałem sobie odpowiedni zestaw narzędzi do vlogowania, który jest dość oryginalny w skali świata. Używam np. jednoręcznego gimbala, którego raczej nie widuje się we vlogach, timelapsy natomiast kręcę “fotograficznie”, a nie przyspieszając nagranie wideo, co daje ciekawsze efekty wizualne. Bawię się formą, gdzie tylko się da, a wysokie tempo vlogowania powoduje, że eksperymentuje się łatwo i spontanicznie.
Zastanawiam się, co chce Pan tymi materiałami przekazać? Ich tematyka jest bardzo różna - od kwestii egzystencjonalnych po pokazywanie Pana codziennego życia.
Codzienne życie jest priorytetem. Daily Vlog to taki trochę „parasol”, abstrakcyjny koncept, w którym publikujesz jeden film dziennie - ale ten film może być zapisem twojego życia danego dnia, ale może też być czymś bardziej wykoncypowanym opowiadać jakąś historię (jak np. mój odcinek pt. „Porażki”). Elastyczność tematów to jedyny sposób na to, by zapewnić takiemu formatowi długowieczność. Gdybym po prostu opowiadał o tym, co robię danego dnia szybko to by się stało nudne - nie mam aż tak ciekawego życia, by codziennie uwodzić ludzi tym jak siedzę w biurze i montuję wideo.
Vlogowanie jest też więc innego rodzaju wyzwaniem: codziennie zawieszasz sobie poprzeczkę do przeskoczenia, mówiąc “opowiem dzisiaj ciekawą historię”. Częściowo motywuje cię to do zrobienia czegoś fajnego każdego dnia, a częściowo po prostu stymuluje kreatywne myślenie.
Póki co nie wygląda na to, że te materiały powstają we współpracy z partnerami reklamowymi. To raczej projekt z „potrzeby serca” niż komercyjny?
Partnerzy się pojawią - miesiąc to zbyt krótki czas, by branża reklamowa mogła na cokolwiek zareagować. Od lat współpracuję z firmami tworząc filmy reklamowe i chętnie pobawię się formą vloga w odcinkach sponsorowanych. W internecie jak jest zasięg to idą za nim pieniądze, a ta seria spowodowała, że w maju mój kanał był jednym z najszybciej rosnących w kraju. Cieszy mnie to bardzo, bo działam w tej branży dłużej niż większość najpopularniejszych twórców, a jak w każdej gałęzi showbiznesu - jak nie potrafisz się co jakiś czas wymyślić na nowo to przepadniesz i zostaniesz zapomniany. Udało mi się markę odświeżyć i dotrzeć do dużej grupy nowych odbiorców, więc ogromnie się teraz z tego cieszę.
Czuje Pan, że robi coś wyjątkowego, patrząc na innych twórców na YouTubie?
Jestem dumny z tego co robię. Nie ma znaczenia, czy czuję się lepszy czy gorszy od innych, im mniej o tym myślę tym lepiej. W Zapytaj Beczkę mam okazję często pstrykać po nosie innym twórcom, w komediowym formacie i to mi wystarcza. Mam bardzo pozytywne nastawienie do polskich twórców youtubowych i zawsze drażni mnie, jak ktoś najeżdża albo na całe środowisko albo na kogoś konkretnego. Na zasadzie pogardliwego „on nic nie robi tylko gra w 'Minecrafta', a jest znany i bogaty”. No jeśli jest znany i bogaty z tego „Minecrafta”, to widać robi coś bardzo dobrze lepiej niż tysiące innych osób chcących być znanym i bogatym z „Minecrafta”. Każdy - kto stał się znany na YouTube - osiągnął to przez swój unikalny miks umiejętności, intuicji i fuksa.
Widział Pan materiał z „Superwizjera” TVN z Gimperem i Atorem w rolach głównych? Uważa Pan, że pokazany tam styl prowadzenia działań na YouTubie to mainstream czy raczej margines? Mówię o trendach w twórczości, bo cóż odtworzenia świadczą same za siebie…
Obu tych twórców znam prywatnie i jak zobaczyłem pierwszą fazę tego konfliktu to szczerze myślałem, że to wszystko to jakaś prowokacja i skecz. Jak się zorientowałem, że nie, to przestałem ten temat śledzić, bo choć z przyczyn profesjonalnych powinienem to chyba szkoda mi na to nerwów po prostu.
W sposób bardziej ogólny powiem, że niektórym twórcom chyba łatwo się zachłysnąć tą youtube’ową sławą. Masz te 20-kilka lat nagle śledzi cię milion osób. Nie masz doświadczenia w pracy w mediach, nie wiesz czym jest etyka dziennikarska, nie czujesz idącej za tym wszystkim odpowiedzialności. Jestem jednak głęboko przekonany, że marka budowana bez chamstwa zawsze będzie silniejsza nawet jeśli zasięgi będzie mieć formalnie mniejsze. Algorytmy YouTube’a bardzo „lubią” letsplayerów, bo młodzi ludzie spędzają na ich kanałach najwięcej czasu (letsplayer wypuszcza dziennie nawet trzy filmy po 40 minut - mój daily vlog to 8 minut dziennie, a mój kanał komediowy - kilkanaście minut w tygodniu). Ich kanały zostają przez to automatycznie polecone największej liczbie nowych użytkowników.
Mamy więc do czynienia z pewną statystyczną ściemą, bo łatwo odnieść wrażenie, że twórcy tego typu mają powiedzmy dwudziestokrotnie większą popularność niż jakieś tam popularne kanały komediowe. Tymczasem ta różnica jest sztucznie podkręcana przez samego YouTube’a, nie przekłada się na faktyczny wpływ na użytkowników w stopniu tak dużym, jak intuicyjnie byśmy myśleli. Łatwo jest bić pianę w mediach nagłówkiem typu “isamuxpompa przeklina na filmach, a śledzi go milion dzieciaków” myślę tymczasem, że nie ma tu z czego robić dramatu. Pomijając już fakt, że czepianie się o przeklinanie jest dla mnie trochę dziecinne.
Trochę się rozgadałem… W skrócie: nie sądzę, by krajobraz był zły. Praktycznie wszyscy polscy twórcy youtubowi to pozytywne postaci. Jak porówna się twórczość Włodka Markowicza z niemal dowolnym polskim letsplayerem, to zobaczy się, że chociaż ci drudzy zasięgi mają większe siła marki Włodka jest nieporównywalnie mocniejsza.
Myśli Pan, że ten materiał, który odbił się echem w mediosferze, zadziała na korzyść środowiska twórców internetowych w Polsce? Coś zmieni?
Chciałbym, by zamiast bić pianę o mrocznych miejscach YouTube’a media częściej pisały o jego pozytywnych stronach. O Włodku Markowiczu, Rezigiuszu, wielu innych twórcach zmieniających krajobraz polskiego showbiznesu - nasza scena youtube’owa jest ewenementem w skali świata nie widziałem jeszcze kraju w którym youtuberzy mieli tak silne marki jak w Polsce. Najpopularniejszy youtuber świata PewDiePie ma blisko 45 milionów subskrypcji - rozsianych po całym świecie. W Polsce 37-milionowym kraju mamy kilku twórców z ponad dwoma milionami subskrybentów. Nawet zakładając że tylko 50 proc. tych kont to „ludzie” procentowo to jest nieprawdopodobna, wciąż niedoszacowana siła.
Mówimy o procesie, który w skali kilku, kilkunastu lat nieodwracalnie zmieni polską popkulturę - bo tradycyjny showbiznes oddał youtuberom tyle pola, że praktycznie nie konkuruje z nimi o uwagę młodych pokoleń. Pod tym względem daleko w tyle zostawiamy Japonię czy Koreę dwa kraje o najszybszych łączach internetowych świata. To jest prawdziwa skala tego co obserwujemy, a jeśli media wolą się zajmować tym, że jeden koleś zbluzgał drugiego na filmiku ich wola.
Czuje Pan, że ciąży na Panu odpowiedzialność za to jak widzowie odbierają Pana materiały? Zadałem to pytanie, bo letsplayerzy i rozrywkowi twórcy internetowi dla najmłodszego pokolenia są niekwestionowanymi autorytetami.
Ja do swojej pozycji doszedłem wieloletnią pracą nigdy nie miałem tak bym pewnego ranka się obudził i nagle był znany. Miałem więc odpowiednio dużo czasu, by się do kolejnych elementów popularności przyzwyczajać. Wcześniej pracowałem w mediach byłem dziennikarzem w branży gier wideo, na studiach uczyłem się retoryki, etyki i stylistyki językowej uczono mnie odpowiedzialności za słowo. Czuję się przygotowany i „wyuczony” do roli, którą dane mi jest spełniać - nawet jeśli mówimy o Zapytaj Beczkę, które bywa przecież wulgarne, ale ta wulgarność jest tam środkiem do celu wytrychem, którym otwieram głowy młodym ludziom, którzy chcą się najpierw pośmiać, a potem zastanowić.
Naprawdę rozumiem tak jak już pisałem wcześniej, że jeśli masz 20 lat i w ciągu roku zaczyna śledzić cię milion osób możesz nie wiedzieć, jak sobie z tą popularnością radzić. Jeśli młody piosenkarz staje się nagle mega gwiazdą - a nie wiem czy poziom mega gwiazdy w polskiej muzyce nie jest niżej zawieszoną poprzeczką jeśli chodzi o zasięg - to ma managera, wytwórnię, szereg ludzi którzy pilnują, by nic złego nie zrobił sobie ani nikomu innemu. Youtuberzy w większości nie mają tego bufora, pracują z żywym organizmem swoich społeczności i naprawdę nie trzeba mieć dużo wyobraźni żeby zrozumieć dlaczego czasami to się wymyka spod kontroli.
Wracając do nowej formuły Pana twórczości, jak długo wytrzyma Pan w postanowieniu codziennego wypuszczania nowego filmu? Narzucił Pan sobie jakąś granicę, np. jak LekkoStronniczy - tysiąc odcinków i koniec?
Nie mam żadnego wyznaczonego limitu. Chciałbym jakoś niedługo ominąć jeden dzień - tak, żeby było to już za mną, żeby powietrze uszło z tego balona i ludzie byli przygotowani na fakt, że to się po prostu może wydarzyć. Obawiam się też prędkości internetu na Sri Lance, ale zobaczymy. Być może jakość 4K trzeba będzie odpuścić.
Na koniec pytanie obowiązkowe: kiedy kolejny odcinek Zapytaj Beczkę?
W piątek. Ale nie wiem, który.
Dołącz do dyskusji: Krzysztof Gonciarz: niech media przestaną bić pianę o mrocznych miejscach YouTube’a