SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Nowe technologie pomogą Kościołowi, ale nie zastąpią kontaktu z duszpasterzem

Publicyści twierdzą, że nowe technologie mogą pomóc w zdobywaniu nowych wiernych przez Kościół katolicki, ale nie zastąpią kontaktu z kapłanem i współwyznawcami. - Gdyby stały się podstawowym środkiem komunikacji religijnej, religia by prędzej czy później umarła. Podstawą życia religijnego jest wspólnota, której nie buduje się wirtualnie, ona powstaje w rzeczywistych relacjach - podkreśla Artur Sporniak.

Nowe technologie nieustannie wkraczają do polskiego Kościoła, w czym swój niemały udział miała oczywiście pandemia. Coraz popularniejsze są transmisje mszy świętych (w 2020 roku prowadziło je ponad 40 proc. polskich parafii), rekolekcje, a nawet pielgrzymki online. W niektórych kościołach pojawiły się automaty do składania ofiar przy pomocy płatności kartą czy BLIK-iem, a w jednym wprowadzono nawet zdalny system rezerwacji miejsc w ławach.

Tymczasem rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Leszek Gęsiak SJ komentując aktualną sytuację Kościoła w Polsce zauważył, że „poważny spadek liczby wiernych w czasie niedzielnych liturgii od chwili wybuchu pandemii, zwłaszcza odejścia młodych od Kościoła pokazują, że niektóre funkcjonujące do tej pory formy duszpasterstwa w nowej, pandemicznej rzeczywistości nie sprawdzają się”. - To nie jest tak, że gdy pojawiła się pandemia, wiedzieliśmy, jakie podjąć działania. Tego cały czas wszyscy się uczymy. Pandemia uczy nas pokory oraz wskazuje na nowy kierunek, w którym trzeba podążać - powiedział duchowny.

Ks. Gęsiak zwrócił uwagę, że mimo trudnej sytuacji pandemicznej, związanej zwłaszcza z narzuconymi limitami w świątyniach, na poziomie parafii rozwinięta została szeroka sieć doraźnego duszpasterstwa przez internet. - Ludzie szukali nowej przestrzeni do modlitwy i kierowali się do Kościoła, szukając jakiejś rady czy pomocy w tej wyjątkowej sytuacji. To jest bardzo ważnym sygnałem – powiedział rzecznik KEP.

Przyznał jednak, że były to rozwiązania tymczasowe. - Wiemy, że świat wirtualny nie jest prawdziwy. Choć pomógł nam przetrwać trudny moment u początku pandemii, to jednak teraz trzeba podjąć wysiłek powrotu do świata realnego, dlatego, że Kościół jest wspólnotą ludzi, a nie kont internetowych - powiedział ks. Gęsiak.

- Kościół to wspólnota, której centrum jest Jezus Chrystus, który jest żywą osobą, a nie bytem wirtualnym – zaznaczył. Wyjaśnił, że „tylko osobowe doświadczenie Boga może spowodować, że człowiek będzie wiedział, po co chodzi do świątyni, dlaczego jest we wspólnocie Kościoła”. - Tak jak nie da się prowadzić życia małżeńskiego czy rodzinnego tylko przez internet, podobnie nie da się za pośrednictwem mediów tworzyć wspólnoty Kościoła - dodał ks. Gęsiak.

„Niektórym proboszczom dobrze by zrobiło, gdyby musieli powalczyć o »klienta«”

Czy zatem technologie mogą pomóc Kościołowi katolickiemu w zatrzymaniu odpływu wiernych?

- Oczywiście najpiękniejsza nawet liturgia transmitowana przez internet czy TV nie zastąpi mszy świętej przeżywanej w tradycyjnej formie, ale praktyka już dawno pokazała, że internet może być bardzo skutecznym narzędziem ewangelizacyjnym i krótkowzrocznością byłoby lekceważenie go - uważa Magda Fijołek, dziennikarka i aktywistka, w przeszłości związana m.in. z Deon.pl.

- Istnieje w katolickich kręgach takie nieco prześmiewcze pojęcie jak „churching”, czyli „podróżowanie” po różnych kościołach w okolicy w poszukiwaniu tego, w którym jako wierni czujemy się dobrze – mówi Fijołek. - Z jednej strony rozumiem obawę przed takim „konsumenckim” traktowaniem wiary, ale z drugiej niektórym proboszczom dobrze by zrobiło, gdyby musieli powalczyć o „klienta” - podkreśla dziennikarka. Jej zdaniem, pandemia tylko pogłębiła to zjawisko. - Oferta internetowych nabożeństw, mszy czy rekolekcji jest praktycznie nieograniczona. Wystarczy wspomnieć o tak prężnie działających kanałach na YouTubie jak Langusta na palmie, Pogłębiarka, czy ten prowadzony przez Archidiecezję Łódzką - dodaje Fijołek.

Według aktywistki, technologia nie jest zagrożeniem dla wiary, a wręcz przeciwnie - może być jej sprzymierzeńcem. - Odpływu wiernych i generalnie kryzysu Kościoła w Polsce szukałabym raczej w braku transparentności kościelnej hierarchii, zaniedbaniach w sprawie zwalczania pedofilii i innych nadużyć wśród duchownych oraz współzależności z władzą świecką – podkreśla Fijołek. - Rozumiem, że dla wielu biskupów tłumaczenie kryzysu wiary Polaków pandemią czy postępem technologicznym może być wygodne, ale zdecydowanie nie tędy droga - zaznacza.

Fijołek poleca choćby podcast „Też odchodzę” Joli Szymańskiej - niegdyś gorliwej katoliczki i dziennikarki związanej z katolickimi mediami, dziś aktywistki dzielącej się trudnym świadectwem zranienia przez Kościół i jego ludzi. - To są często bardzo bolesne historie, ale niezwykle pouczające, również z mojej perspektywy - osoby wierzącej i praktykującej. Może gdybyśmy częściej i uważniej słuchali takich świadectw, to dziś nie musielibyśmy zastanawiać się nad tak dramatycznym spadkiem autorytetu Kościoła nad Wisłą – zastanawia się dziennikarka.

„Podstawą życia religijnego jest wspólnota”

Artur Sporniak, szef działu Wiara „Tygodnika Powszechnego”, podkreśla, że nowe technologie mogą być co najwyżej uzupełnieniem dla bezpośredniej działalności duszpasterskiej. - Gdyby stały się podstawowym środkiem komunikacji religijnej, religia by prędzej czy później umarła. Podstawą życia religijnego jest wspólnota, której nie buduje się wirtualnie, ona powstaje w rzeczywistych relacjach – mówi.

Zdaniem dziennikarza, zdalne uczestnictwo w mszach może być postrzegane jedynie jako „awaryjne” działanie. - Zwracano uwagę, że na przykład lepiej niż uczestniczyć w transmisji nabożeństwa jest pomodlić się wspólnie w domu. Podczas kolędy w zeszłym roku – teraz ta sytuacja się powtarza – sugerowano, że chodzenie po domach nie jest dobrym rozwiązaniem, to ostateczność. Były też zalecenia, żeby brać wodę święconą z kościoła i odprawiać domowe nabożeństwa. Dlatego, że żywa wspólnota jest fundamentem religii. Wirtualne msze są lepsze niż żaden kontakt, ale na pewno nie zastąpią one wspólnot – podkreśla Sporniak.

Czy jakieś elementy, które weszły do praktyki Kościoła przez pandemię, zostaną jednak z nami na stałe? - Na pewno pozytywnym zjawiskiem nie jest „churching”, który dowodzi słabości wspólnot parafialnych. Ludzie nie potrafią wytrzymać, ksiądz, który powinien być moderatorem wspólnoty, nie wypełnia swojego zadania. Wirtualna rzeczywistość daje niesłychane możliwości. Świetne są msze dominikanów łódzkich, istnieje wielka pokusa, żeby połączyć się wirtualnie zamiast iść do parafii i słuchać nudnego proboszcza. Ale to zindywidualizowane podejście do wiary. Na zasadzie: chcę dostawać wysokiej jakości towar religijny. To komercjalizacja – dodaje Sporniak.

„Dla wielu osób internetowi kaznodzieje są istotniejsi niż ci w parafii”

Publicysta Tomasz Terlikowski zwraca uwagę, że duszpasterstwo przez internet funkcjonuje od dawna i będzie funkcjonowało w dalszym ciągu. - Ale z perspektywy Kościoła zawsze będzie pomocnicze. Kluczowe w Kościele katolickim są sakramenty, one nie mogą być realizowane przez internet. Do komunii świętej można przystąpić w czasie mszy świętej, a do spowiedzi wyłącznie twarzą w twarz, a nie przez media społecznościowe czy komunikatory – przypomina.

- Kluczowe rzeczy będą musiały toczyć się twarzą w twarz – podkreśla Terlikowski. - Mamy świadomość, że relacje zapośredniczone medialnie – przez media społecznościowe czy komunikatory – nie są pełne. Są istotne, pomagają utrzymywać kontakt, ale nie zastępują relacji w świecie realnym. Duszpasterstwo internetowe będzie trwało. I będzie istotnym elementem dla Kościoła, ale nie może zastąpić realnych relacji. Tak jak trudno sobie wyobrazić, że wirtualne relacje zastąpią relacje przyjacielskie czy miłości w całości – dodaje.

Czy nie da się wyobrazić choćby spowiedzi, która w awaryjnych warunkach mogłaby być odbyta zdalnie? - Na tym etapie Kongregacja Nauki Wiary zakazała spowiadać się nawet przez telefon. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości może się to zmienić. Ale dużo trudniej – o czym przekonuje nas choćby ostatnia afera z Pegasusem – utrzymać wówczas tajemnicę spowiedzi. Także większość komunikatorów jest kontrolowana przez właścicieli – zaznacza Terlikowski. I dodaje, że o ile w przypadku stałego spowiednika nie wyklucza w przyszłości jakiejś formy spowiedzi online, zdecydowanie nie widzi takiej możliwości w przypadku komunii świętej.

- Dla wielu osób internetowi kaznodzieje są istotniejsi niż ci w parafii – zauważa publicysta. - Często są lepsi: lepiej przygotowani, skuteczniejsi. Również teologię można studiować wirtualnie. To szczególnie ważne w przypadku osób, które pracują i chcą uzupełnić swoją wiedzę. Te rzeczy są już na stałe obecne, natomiast nigdy nie zastąpią realnego kontaktu. Będą wspomagające i coraz istotniejsze – mówi. - O ile spowiedzi może nie być przez internet, to już doradztwo duchowe, porady czy rekolekcje tak. To wszystko z nami zostanie na dłużej. Chociaż każdy, kto uczestniczył w takich rekolekcjach wie, że one wiele dają, ale nie można ich porównać z tygodniowymi rekolekcjami ignacjańskimi w zamknięciu, ciszy i samotności – podkreśla Terlikowski.

Publicysta przyznaje, że nowe technologie mogą na stałe zagościć w Kościele, ale nie wyprą całkowicie sfery realności. - Ona jest istotna. Nie tylko w przypadku wiary, bo nie jesteśmy istotami wirtualnymi – mówi.

Czy owe technologie mogą pomóc Kościołowi w zatrzymaniu odpływu wiernych? - Ojciec Adam Szustak przyciągnął wielu młodych ludzi, przyciąga i będzie nadal przyciągał. Uczestnictwo via internet zostanie w sytuacjach nagłych, szczególnie, że grupy są coraz częściej rozproszone. Duszpasterstwo internetowe będzie przyciągać zarówno młodszych, jak i starszych – twierdzi Terlikowski.

I przytacza przykład swojego przyjaciele, pastora Kościoła Zielonoświątkowego. - Opowiadał o swoim współpastorze, który chrzcił kilkunastu nowych członków zboru. W zasadzie wszystkich pozyskał przez TikToka czy inne komunikatory. Podobnie będzie z Kościołem katolickim. Nie wszystko da się przekazać przez media społecznościowe, ale ten wymiar wszedł na stałe w nasze życie. Pandemia to przyspieszyła i wzmocniła. Nawet jeśli powrócimy do realu, nie będzie to oznaczać, że wyjdziemy z wirtualu i on utraci znaczenie – przewiduje Terlikowski.