Opóźnienie ustawy medialnej porażką Czabańskiego, media publiczne pozostaną słabe finansowo
Fiasko planu wprowadzenia z początkiem przyszłego roku opłaty audiowizualnej to bezdyskusyjna porażka wiceministra kultury Krzysztofa Czabańskiego. Media publiczne nie zostaną szybko wzmocnione finansowo, a o obsadzie ich władz dalej będzie decydować partia rządząca - oceniają dla Wirtualnemedia.pl Bogusław Chrabota, Marek Sowa, Jacek Karnowski, Jacek Żakowski i Michał Broniatowski.
W środę wiceminister kultury Krzysztof Czabański, rządowy koordynator reformy mediów publicznych, przyznał, że nie ma szans, żeby z początkiem lipca zaczęły obowiązywać trzy procedowane w Sejmie projekty ustaw składających się na tzw. dużą ustawę medialną. Powodem jest konieczność notyfikacji nowych przepisów w Unii Europejskiej, co może potrwać od 8 do 18 miesięcy. Oznacza to, że z początkiem przyszłego roku nie zostanie wprowadzona powszechna składka audiowizualna.
We wtorek do Sejmu trafił projekt ustawy przejściowej, powołującej Radę Mediów Narodowych, która ma przejąć kompetencje ministra skarbu państwa w zakresie powoływania i nadzoru nad władzami spółek mediów publicznych.
Publicyści pytani przez Wirtualnemedia.pl są zgodni, że znaczne opóźnienie składki audiowizualnej jest dużym niepowodzeniem Krzysztofa Czabańskiego. - Jeżeli autorzy przygotowywanej przez długie miesiące nowelizacji ustawy medialnej są „zaskoczeni” koniecznością jej notyfikacji w Unii Europejskiej raptem trzy tygodnie przed zakładanym terminem wejścia ustawy w życie, to jest to kompromitacja ministra Czabańskiego i partyjnej ekipy zawłaszczającej obecnie media publiczne. Polska jest członkiem Unii Europejskiej, rewolucyjna gorączka nie zastąpi znajomości prawa i rzeczowych negocjacji w Brukseli - ocenia Marek Sowa, ekspert rynku mediów, w przeszłości m.in. prezes Agory i Ringier Axel Springer Polska. - Z pewnością jeśli politykowi nie udaje się zrealizować projektu, który publicznie ogłasza wraz z kalendarzem, to nie jest to jego sukces. Prawdziwie bolesną porażką byłoby jednak wprowadzenie opłaty, która nie zostałaby zaakceptowana przez Komisję Europejską, zmuszając media publiczne do wyboru: albo reklama, albo abonament czy też opłata - stwierdza Jacek Karnowski, redaktor naczelny „W Sieci”. - Uważam, że w tak delikatnej materii lepiej powstrzymać się przed pochopnymi decyzjami, i dobrze, że takie hamujące decyzje zapadły - zaznacza.
Brak odpowiednich kompetencji Krzysztofowi Czabańskiemu zarzuca Jacek Żakowski, publicysta „Polityki” i TOK FM. - Każdy, kto interesuje się chociaż trochę problemami systemu medialnego w Polsce, wie od lat, że jedną z barier jest sposób zbierania opłaty od użytkowników, m.in. dlatego że podlega notyfikacji, kontroli merytorycznej instytucji unijnych. Nie wiem, dlaczego rząd PiS nie brał tego pod uwagę - mówi Żakowski portalowi Wirtualnemedia.pl. - Nie wiem, dlaczego posłowie PiS łudzili się, że składkę audiowizualną można wprowadzić jak na pstryknięcie. To pokazuje skalę niekompetencji ministra Czabańskiego, który jako polityk mógł tego nie wiedzieć, ale powinien mieć ekspertów, którzy mu powiedzą. To nie jest bardzo wyrafinowana wiedza, takich ekspertów w Polsce są setki - dodaje.
Z opłaty audiowizualnej, według różnych wariantów jej wysokości i grup społecznych zwolnionych z jej płacenia, do mediów publicznych miało trafiać rocznie przynajmniej ok. 1,5 mld zł. Tymczasem wpływy z abonamentu RTV, regulowanego przez niewiele ponad milion gospodarstw domowych, w ub.r. wyniosły 734 mln zł.
- W długim okresie media publiczne nie utrzymają swojej pozycji i skali bez poważnego wzmocnienia finansowego. Rząd i większość sejmowa, które od lat deklarują chęć wspierania TVP i Polskiego Radia, powinny poszukać innego sposobu pomocy mediom publicznym. Można też zabiegać o zwiększenie ściągalności abonamentu - komentuje Jacek Karnowski. - Od lat dziwię się, że w tej sprawie panuje taka niemoc. Skoro miasta potrafią ściągać - także z mojego konta - należności za kary związane z parkowaniem, to dlaczego państwo nie potrafi wyegzekwować płatności abonamentu w przyzwoitym wymiarze? - pyta naczelny „W Sieci”.
Z kolei Jacek Żakowski nie martwi się, że dodatkowe środki od obywateli nie trafią na razie do mediów publicznych. - Niech ich tam trochę przyciśnie, bo na razie rozrzutnie i niemądrze zarządzają, więc nie ma powodu, żeby entuzjastycznie wspierać ich starania o pieniądze - stwierdza. Zauważa też jednak negatywne konsekwencje obecnej sytuacji. - Boję się, że skutek będzie taki, że ci polityczni pieczeniarze zgarną całą kasę, a na to, co sensownego media publiczne powinny robić, czyli wspierać kulturę narodową i komunikację społeczną, zabraknie. Pieniądze będą malały przede wszystkim po stronie reklamowej, bo mediom publicznym szybko ubywa widzów i słuchaczy, więc jest mniej kasy z reklamy - prognozuje.
Podobnego zdania jest Marek Sowa. - Wszystko wskazuje na to, że powszechna składka audiowizualna nie zacznie obowiązywać od początku przyszłego roku, a tym samym partyjne media publiczne nie dostaną zakładanego wsparcia finansowego. O kondycji mediów publicznych będą więc nadal decydować spadające ratingi i powiązane z nimi wpływy z reklam, co nie wróży dobrze Telewizji Polskiej i Polskiemu Radiu - ocenia.
Za to Jacek Karnowski nie sądzi, że pozycja rynkowa i wpływy reklamowe mediów publicznych będą się pogarszać. - Uważam, że spadek udziałów TVP jest dyskusyjny (sprawa wiarygodności badania), względny (wynika również z ogólniejszych procesów) oraz czasowy (siła TVP wciąż jest bardzo duża, i z pewnych przyczyn będzie rosła). Przy zaangażowanym zarządzie - a Jackowi Kurskiemu nie brakuje ani zaangażowania, ani pasji, ani pomysłów - TVP nawet w obecnej sytuacji może realizować dobre, nowatorskie projekty. Warunkiem jest ustabilizowanie sytuacji i jasne określenie celów - mówi.
Zdaniem redaktora naczelnego „W Sieci” Telewizja Polska i Polskie Radio powinny pozostać spółkami skarbu państwa. - ponieważ funkcjonują w elastycznym otoczeniu rynkowym, a zmiana w kierunku instytucji państwowej jest ryzykownym eksperymentem. Pewna presja na wyniki jest niezbędna, bez niej media publiczne mogą szybko stać się mediami ambitnymi, ale niszowymi - ocenia Karnowski.
Z kolei Michał Broniatowski, redaktor naczelny polskiej edycji „Forbesa”, uważa, że kluczowe jest, kto mianuje władze mediów publicznych, a ta kompetencja od początku br., po wejściu w życie tzw. małej nowelizacji ustawy medialnej, należy do ministra skarbu państwa. - Proponowana Rada Mediów Narodowych faktycznie likwiduje konstytucyjny organ jakim jest KRRiT, bo odbiera mu podstawowe narzędzie kontroli, jakim jest mianowanie władz mediów publicznych - stwierdza Broniatowski.
- Ponadto „mała” ustawa, oddając w ręce urzędników państwowych nadzór nad mediami publicznymi, faktycznie czyni je państwowymi - w tym sensie więc kwestia finansowania tych mediów staje się sprawą budżetową. Składka staje się po prostu kolejnym podatkiem i można go wprowadzać lub nie, ale finansowanie dla mediów państwowych i tak się znajdzie - to jeden podpis ministra finansów - ocenia szef polskiego „Forbesa”.
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, zauważa natomiast, że obecne zamieszanie jest kolejną odsłoną kłopotów z zmianą regulacji ustawowych rynku medialnego. - W przepisach najbardziej boję się chaosu. Od dziesięciu lat czekam na nową ustawę o mediach elektronicznych. Wisi nad nią jakieś fatum, bo znów nic nie wyszło z planów, tym razem Czabańskiego. A może to nie fatum, a jednak skomplikowana materia? Czego nie doceniono - ocenia Chrabota. - Oczywiście najłatwiej traktować media publiczne polityczną pałką. Wykreowanie nowych rozwiązań wymaga już wyższych umiejętności. Chyba ich zabrakło, na równi z wyobraźnią - dodaje.
Według szefa „Rzeczpospolitej” ustawa wprowadzająca Radę Mediów Narodowych nie przyniesie pozytywnych zmian. - Skutek? Wejdą rozwiązania nieprzygotowane, częściowe. Łatwo sobie wyobrazić kurs kolizyjny między ustawą z 1993 roku i nowymi zapisami o mediach narodowych. Będzie chaos, przepychanka i konflikty. A za nimi usychające media publiczne. Słabe, bez pomysłu, środków finansowych, coraz bardziej arbitralnie zarządzane - prognozuje Bogusław Chrabota.
W 2015 roku szacunkowe wpływy z abonamentu wyniosły ok. 750 mln zł. Według prognoz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na podobnym poziomie mają się utrzymać tegoroczne wpływy z abonamentu.
Więcej na temat nowej ustawy medialnej
- Misją publicznej TVP i Polskiego Radia jest emisja całodobowych kanałów informacyjnych
- Dyrektorzy będą wybierani na dwuletnie kadencje przez nowopowołaną Radę Mediów Narodowych
- Środki ze składki audiowizualnej trafią także do PAP-u, w lipcu KRRiT przestanie zarządzać abonamentem RTV
Dołącz do dyskusji: Opóźnienie ustawy medialnej porażką Czabańskiego, media publiczne pozostaną słabe finansowo