SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

„Pixel” trafia do sprzedaży. Czy powiedzie mu się lepiej niż „Secret Service”? (opinie)

Do sprzedaży trafił pierwszy numer miesięcznika „Pixel - Kultura Gier Wideo” prowadzonego przez zespół tworzący wcześniej „Secret Service”. - „Pixel” jest lepszy od „Secret Service”, ale wysoka cena i brak zaufania czytelników mogą przeszkodzić mu w rynkowym sukcesie - oceniają eksperci z branży gier komputerowych.

Prace nad „Pikselem” rozpoczęły się w grudniu 2014 r. po tym, jak wydawca reaktywowanego wcześniej magazynu „Secret Service” podjął decyzję o wycofaniu tego tytułu z rynku (więcej informacji tutaj). Do zespołu tworzącego „Pixel” przeszła większość dziennikarzy „SS”, łącznie z redaktorem naczelnym Piotrem Mańkowskim, który zachował swoje stanowisko w „Pixelu”.

Pierwszy numer „Pixela” został wydrukowany w nakładzie 35 tys. egzemplarzy, tytuł dostępny jest w sieciach Empik, HDS (Relay, InMedio, Hubiz, 1minute), Ruch oraz Kolporter. Tradycyjna papierowa wersja miesięcznika kosztuje 14,50 zł, wydanie elektroniczne - 7,99 zł. Za roczną prenumeratę trzeba zapłacić 121 zł.

Miesięcznik ma objętość 116 stron, w pierwszym numerze znalazły się między innymi recenzje gier, wywiady z ważnymi ludźmi z branży elektronicznej rozrywki, a także materiały opowiadające o historii gier komputerowych i samych komputerów (zobacz szczegóły). Wydawcą magazynu jest firma Idea Ahead.

Większość ekspertów branży gier komputerowych w rozmowie z Wirtualnemedia.pl nie podjęła się szczegółowej analizy zawartości „Pixela” wskazując na zbyt krótki czas, jaki upłynął od momentu pojawienia się pisma w sprzedaży. Jednak Tomasz Stachurski z należącego do RASP serwisu Gamezilla.pl podkreśla, że nowy miesięcznik sprawia o wiele korzystniejsze wrażenie od swojego poprzednika.

- Od strony graficznej jest naprawdę nieźle - chwali Stachurski. - Wystarczył szybki rzut oka na pomysłowo zmontowany spis treści, by uświadomić sobie, że dalej może być tylko lepiej. I faktycznie jest. Każdy dział ma ładne, graficzne wprowadzenie i nawet celowo rozpikselowane obrazki zostały wmontowane w taki sposób, że cieszą oko. Ktoś zaznajomiony z prasą zagraniczną może nawet wyłapać podobieństwa do innego growego magazynu - „Edge'a”. Jest przejrzyście, zniknęły też w pełni boldowane artykuły i parę innych nietrafionych eksperymentów z ostatnich numerów „Secret Service”. Gdybym miał cokolwiek zmieniać, byłyby to drobnostki - niektóre teksty aż proszą się o śródtytuły i nieco bardziej czytelne akapity. O ile w kwestii merytorycznej pierwszy numer SS (oczywiście już po resecie) leżał i kwiczał, o tyle już w przypadku „Piksela” nie można mówić o podobnej wpadce. Redakcja nikogo nie wskrzesiła, zdaje się, że nie przekręciła też nazwy żadnego producenta. A że w paru miejscach jakiś autor popłynął i poszedł w stronę opowiadania zamiast reportażu... To są drobiazgi. Ogromny plus za świetne potraktowanie tematu Dying Light i serii Command & Conquer. „Pixel” to praktycznie ta sama ekipa co „SS” i tu także jesteśmy świadkami pomieszania z poplątaniem (połowa o nowościach, połowa o starociach), ale przynajmniej widać jakieś światełko w tunelu. Redakcja zrezygnowała na przykład z działu newsów, które w dobie internetu i tak nie miałby większego sensu - podkreśla Stachurski.

Na pytanie o to, czy „Pixel” wnosi nowe wartości lub rozwiązania do segmentu prasy o grach komputerowych, odpowiedź Macieja Kuca, redaktora naczelnego miesięcznika „CD Action” jest krótka. - Na pewno stara się wprowadzić kilka nietypowych rozwiązań, z wysoką ceną przy braku dodatków na czele - zaznacza Kuc.

- Moim zdaniem trochę za wcześnie na takie deklaracje w szerokim pojęciu - zastrzega z kolei Grzegorz Drabik, redaktor naczelny miesięcznika „PSX Extreme” - Na razie wartość niezaprzeczalna jest taka, że drukowane magazyny o grach wciąż próbują zaistnieć w Polsce i to jest na pewno pozytyw. Jakie mają szanse powodzenia i przeżycia - to już inna dyskusja - dodaje.

Krystian Smoszna, zastępca redaktora naczelnego serwisu Gy-online.pl, przestrzega redakcję „Pixela”, że specyficzna tematyka magazynu pociąga za sobą konieczność utrzymywania przez dziennikarzy szczególnie wysokiego poziomu merytorycznego przygotowywanych materiałów. - Podobnie jak „Secret Service”, „Pixel” spróbuje dotrzeć do zupełnie innego czytelnika, niż dostępna na rynku konkurencja, nie jestem jednak pewien, czy to wystarczy, by odnieść choćby umiarkowany sukces - zauważa Smoszna. - Magazyn silnie uderza w tematykę retro, co akurat dla mnie stanowi spory atut, jednak w parze z tym musi iść wysoka jakość merytoryczna artykułów. Debiutancki numer odświeżonego „Secret Service” był pod tym względem daleki od ideału - mam nadzieję, że przez te kilka miesięcy redaktorzy wyciągnęli wnioski z popełnionych błędów. Po drugi numer SS nie sięgnąłem tylko dlatego, że właśnie treści poświęcone retro zawiodły na całej linii - tłumaczy Smoszna.

Podobnie jak wcześniej w przypadku „Secret Service” wydawca „Pixela” zdecydował, że miesięcznik będzie się ukazywał bez płyty zawierającej gry, a także bez żadnych innych dodatków. Jednak większość rozmówców Wirtualnemedia.pl jest zdania, że akurat to nie powinno zaważyć na powodzeniu magazynu.

- Dodawanie płyt, darmowych gier czy gadżetów do prasy nie jest wyznacznikiem sukcesu - czego przykładem choćby nasz magazyn „PSX Extreme”, który w tym roku będzie obchodził 18-lecie istnienia, a takich inicjatyw miał dosłownie kilka przez ten długi okres - podkreśla Drabik. - O powodzeniu nowego tytułu decyduje jego zawartość merytoryczna i czytelnicy, których treści zaciekawią na tyle, aby chcieli związać się z magazynem na stałe - dodaje.

W podobnym duchu wypowiada się także Maciej Kuc. - Płyty i dodatki nie są gwarantem sukcesu żadnego magazynu w tej branży. Na naszym rynku pojawiło się już wiele pism oferujących ciekawe dodatki i często nie przetrwały tyle, co pisma ich pozbawione - zauważa zastępca naczelnego „CD Action”.

- Bez płyty i kodów np. do „World of Tanks” „Pixel” nie ma szans walczyć o nakład rzędu 100 tys., ale wydawcy nie o to przecież chodzi - zaznacza Marcin Kosman, redaktor naczelny Polygamia.pl. - Chce stworzyć pismo do czytania, a na takie - pod warunkiem treści wysokiej jakości - znajdzie się mniejsza, ale wierna grupa czytelników.

- „Pixel” podąża tą samą drogą, co pogrzebany niedawno „Secret Service” - próbuje uderzyć w pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków, dla których branżowe czasopisma były kiedyś jedynym sposobem na poszerzenie wiedzy o grach - podkreśla Krystian Smoszna. - Brak płyty z bonusami nie stanowi dla takiego czytelnika żadnego problemu, co oczywiście nie zmienia faktu, że pełne wersje gier zachęciłyby do kupna pisma młodzież, średnio zainteresowaną samą treścią. Jakby to wpłynęło na jego powodzenie? Z pewnością udałoby się zwiększyć sprzedaż, ale czy to wystarczyłoby, żeby utrzymać się na rynku? „PSX Extreme” bez płyty daje sobie doskonale radę, ale w przeciwieństwie do „Pixela” - startującego na dodatek w mocno kontrowersyjnych okolicznościach -  ma ugruntowaną pozycję i wierne grono czytelników.

Tomasz Stachurski zwraca z kolei uwagę na inny niż brak dodatków czynnik mogący zaważyć na popularności „Pixela” - wysoką cenę magazynu. - Cena jest dosyć zaporowa i w dłuższej perspektywie nie ma większego sensu - podkreśla. - Czytelnik ma przed sobą dwie poważne alternatywy - o kilka złotych tańsze, poczytne „PSX Extreme”, a gdy dopłaci dwa złote więcej, to dostanie „CD-Action” z płytką z pełnymi wersjami gier i innymi smakowitymi bonusami. Nie zdziwię się, jeśli pierwszy numer „Piksela” rozejdzie się w oka mgnieniu - zadziała efekt nowości. Sprzedaż w kolejnych miesiącach to już zupełnie inna para kaloszy - zastrzega Stachurski.

Eksperci są zgodni co do tego, że największą przeszkodą w osiągnięciu przez „Pixel” sukcesu na rynku jest jego silny związek z SS. Jednak przy umiejętnym prowadzeniu pisma jest szansa na odbudowanie zaufania czytelników.

- Cień niesławnego powrotu i upadku „Secret Service” na pewno kładzie się w jakiś sposób na „Pikselu”, przynajmniej w początkowym okresie jego istnienia - tłumaczy Drabik. - Gdy wszyscy "oburzeni" zaznajomią się z pismem (lub twardo je zignorują, zgodnie z wieloma deklaracjami), a ono samo dostarczy w kolejnych numerach ciekawych treści, które przyciągną czytelników, ma szansę zbudować własną bazę odbiorców. Czy wystarczającą w wymiarze ekonomicznym, na tak trudnym, polskim rynku prasy? To już oceni redakcja „Piksela” na przestrzeni najbliższych miesięcy.

Maciej Kuc twierdzi, że powiązania „Piksela” z SS paradoksalnie mogą pomóc, a nie zaszkodzić popularności miesięcznika. - Na pewno cała sprawa z „Secret Service” jest dla redakcji ciężarem, choć z drugiej strony - gdyby nie ona, pewnie o „Pixelu” byłoby znacznie ciszej. Nie pamiętam na przykład tylu informacji na Wirtualnych Mediach przy okazji startu innych magazynów z tej branży - podkreśla zastępca naczelnego „CD Action”.

- Powrót „Secret Service” sfinansowano na fali sentymentu, więc przykry finał tej sprawy na pewno nie przełoży się na zaufanie do „Pixela” - przewiduje Kosman. - Grupa zainteresowana „Pixelem” jest znacznie mniejsza, więc trzeba znów walczyć o czytelnika, którego wcześniej „kupiono” marką „SS”. „Pixel” ma za to znacznie lepszy layout i na pierwszy rzut oka sensowniejszy plan na pismo i tematykę artykułów - wydaje się więc lepszy od SS, ale jak wiemy, w tych czasach to nie jakość, a marketing sprzedaje towary - zaznacza Kosman.

>>> Zobacz Jedynki gazet i magazynów w naszym nowym serwisie

Swojego sceptycyzmu co do sukcesu „Pixela” nie ukrywa Tomasz Stachurski. - Ktoś, kto raz zaufał „Secret Service” i się na tym przejechał, może mieć opory przed wejściem drugi raz do tej samej rzeki - zastrzega. - Takich czytelników z pewnością nie brakuje. Redakcja próbowała wyratować jakoś sytuację, no i mamy „Pixel”. Ale bez kultowego „Secret Service” w tytule może być ciężko przebić się do świadomości potencjalnych odbiorców. A przecież są jeszcze tacy, którzy nie śledzili tematu zbyt dokładnie i nie wiedzą, że ekipa SS to teraz „Pixel”. Koniec końców nie kupią. Nowa marka to zawsze ogromne ryzyko, że się nie przyjmie. Tak skończyło „Gramy!”. I „Playbox”. I „Lag". Może „Piksel” będzie wyjątkiem - podsumowuje Stachurski.

Dołącz do dyskusji: „Pixel” trafia do sprzedaży. Czy powiedzie mu się lepiej niż „Secret Service”? (opinie)

17 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Marcin
Pierwszy Pixel okazał się dużo lepszym pismem niż konkurencja drukowana - i pierwszy numer SS.
Jedyne co mogę mu zarzucić to zbyt krótki recenzje gier - ale będę kupował.
0 0
odpowiedź
User
przeBOY
Jestem jedną z osób, które na profilu facebookowym Pixela wyraziły (kulturalnie) niezadowolenie z powodu zamknięcia SS i poddały w wątpliwość, czy to był na pewno efekt niezamierzony przez redakcję. Wpisy moje, i innych osób, zostały oczywiście usunięte, zaś profile otrzymały bany. Z takim podejściem od strony redakcji nie zamierzam sięgać po ten tytuł. Ale też nie mam specjalnych powodów - żyłem już w czasach ZX Spectruma, czytałem Bajtka, pismo więc nie ma mi nic ciekawego do zaoferowania w tematyce, którą się wychowywałem, bo w zasadzie wszystko to już wiem. Zaś jeżeli chodzi o nowości rynkowe, to mam CD Action.
Aha, jeszcze jedno - ekipa składająca się na Pixela "położyła" praktycznie wszystkie liczące się magazyny o grach, które dotychczas wychodziły w Polsce (poza CDA). Można więc powiedzieć, że mają doświadczenie w prowadzeniu magazynów skazanych na upadek :)
0 0
odpowiedź
User
j
Pieprzcie się. Tyle mam do powiedzenia. Wzięliście od ludzi hajs na SS, a nie na to.
0 0
odpowiedź