Politycy PO wrócili do TVP. „Jeśli przekonają choć jedną osobę oglądającą TVP, to z ich punktu widzenia warto”
Politycy Platformy Obywatelskiej znów goszczą w programach Telewizji Publicznej. Wrócili tam dwa dni temu i już doszło do kilku awantur na antenie. Jednak nasi rozmówcy mówią, że z punktu widzenia opozycji warto żeby jej przedstawiciele pojawiali się w TVP. - Polityk powinien walczyć o każdy głos. Jeżeli którykolwiek z polityków opozycji przekona jedną osobę siedzącą przed TVP, to z ich punktu widzenia warto - uważa Bartosz Węglarczyk.
We wtorek rano politycy Koalicji Obywatelskiej zwołali konferencję pod siedzibą Telewizyjnej Agencji Informacyjnej przy placu Powstańców Warszawy w Warszawie. Donald Tusk nazwał Telewizję Polską „fabryką kłamstw” i zapowiedział, że opozycja będzie przyjmować zaproszenia do programów stacji w trakcie kampanii parlamentarnej.
Faktycznie politycy KO zaczęli pojawiać się w programach TVP. W środę w „Minęła 20” u Ewy Bugały w TVP Info udział wzięła Kamila Gasiuk-Pihowicz. Dyskusja dotyczyła m.in. filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland w kontekście narracji strony rządowej, że ma on przedstawiać strażników granicznych jako oprawców. Polityczka mówiła także o aferze wizowej. I ścięła się z prowadzącą na temat liczb wiz wydanych dla imigrantów z Afryki i Azji.
Także w „Minęła 20”, ale jeszcze we wtorek, u Bartłomieja Graczaka, gościem był Michał Kołodziejczak, lider Agrounii, który niedawno zawiązał sojusz z KO. Tam też doszło do scysji. Kołodziejczak wspominał, że PiS mówi o obronie kraju przed napływem migrantów, a jednocześnie do Polski trafiają ich tysiące. Prowadzący upominał go, żeby mówił o stanowisku KO w sprawie napływu migrantów.
W czwartek poseł Platformy Obywatelskiej Arkadiusz Myrcha był natomiast jednym z gości programu „Minęła 8” u Miłosza Kłeczka. Tu również doszło do wymiany zdań w temacie imigrantów. Pracownik TVP w pewnym momencie zaprosił Myrchę do TVN. „Tam będzie pan przepytywał, kogo pan chce, na pewno nie w TVP” - powiedział. Polityk pytał Kłeczka, „ile zarabia za tę propagandę”.
Od kiedy do studia TVP Info wrócili politycy POKO jest dużo....barwniej XD XD XD XD pic.twitter.com/C5QGM2PVk0
— Ogladam"Wiadomości",bo nie stać mnie na dopalacze2 (@OgladamW) September 21, 2023
„Wszyscy politycy powinni chodzić do TVP”
Nasi rozmówcy uważają jednak, że politycy PO powinni uczestniczyć w programach telewizji publicznej.
- Ma to sens, bo zadaniem polityka jest docieranie do dwóch grup wyborców: swojej bazy, która na niego głosuje, tych powinien przekonywać, ze podjęli dobrą decyzję, ale też do wyborców, którzy na tego polityka nie głosują. Bo nie głosują w ogóle albo głosują na kogoś innego – zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu. - Tych politycy powinni przekonywać, żeby zmienili zdanie i zagłosowali na nich. Dla mnie to oczywiste, że wszyscy politycy powinni chodzić do TVP – dodaje.
Zdaniem naczelnego Onetu jest jeszcze jeden powód, dla którego opozycyjni politycy powinni pojawiać się w programach Telewizji Polskiej. - Często o tym zapominamy, ale to jest publiczna telewizja, przynajmniej z punktu widzenia finansowania, bo programowo oczywiście to telewizja rządowa. Ale pracownicy TVP pracują za pieniądze wszystkich Polaków, w tym polityków, którzy do nich przychodzą – mówi Węglarczyk.
Czy jednak widzowie TVP nie są na tyle twardym elektoratem partii rządzącej, że trudno będzie opozycji zdobyć ich przychylność? - To gdybanie, polityk powinien walczyć o każdy głos. Jeżeli którykolwiek z polityków opozycji przekona jedną osobę siedzącą przed TVP, to z ich punktu widzenia warto – twierdzi naczelny Onetu.
- Oczywiście oni idą w miejsce absolutnie wrogie, nastawione na zniszczenie ich. Zadaniem pracowników TVP jest udowodnienie, że tylko Prawo i Sprawiedliwość może rządzić. Ale politycy nie powinni się tego bać – dodaje Węglarczyk.
Bardzo szczególny okres
Wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Roman Imielski uważa, że istnieje jeszcze jeden powód, dla którego politycy KO powinni występować na antenach TVP. - Kampania wyborcza. Wiadomo, że TVP nie transmituje żadnych spotkań opozycji. Robi wszystko, żeby unikać bezpośredniego przekazu, takiego, który nie jest zmanipulowany i pocięty. Sytuacja jest nadzwyczajna, bo jeśli chodzi o relacjonowanie kampanii obozu rządzącego i opozycji przez media publiczne mamy taką nierównowagę, jakiej nigdy nie mieliśmy – ocenia.
Imielski zwraca też uwagę na fakt, że o wyniku wyborów prawdopodobnie zdecydują niewielkie grupy ludzi. - Ci, którzy nie pójdą na wybory oraz ci, którzy być może w ostatniej chwili jednak zdecydują się w nich uczestniczyć i oddać głos na którąś z partii opozycyjnych. Głównie chodzi tu o mobilizację, żeby jakaś niewielka część przyjęła do wiadomości, że afery nie są wymyślone przez niezależne media, a wydarzyły się naprawdę. Istnieją badania, które pokazują, że zwolennicy partii opozycyjnych raczej nie zaglądają do mediów pisowskich i propisowskich, bo wiadomo, czego tam można się spodziewać. Jest za to spora grupa osób, która ogląda „Wiadomości”, ale podgląda też TVN. To ci świadomi wyborcy, którzy wiedzą, że w TVP jest już tak ordynarna propaganda, że nie może być ona prawdą, trzeba ją z czymś skonfrontować – mówi wicenaczelny „Wyborczej”.
Sondaż IBRIS z 2019 roku pokazywał, że co trzeci widz TVN24 był zwolennikiem PiS, natomiast jedynie 6,2 proc. oglądających TVP głosowało na KO.
Imielski także zwraca uwagę na „bardzo trudne warunki”, w których znajdują się politycy KO przychodzący do TVP. - Pracownicy TVP, którzy próbują siebie nazywać dziennikarzami, tak naprawdę są pracownikami propagandy PiS. Nie jest przypadkiem, że dużą część tych spotkań prowadzi pan Kłeczek, którego zachowanie urąga nie tylko standardom dziennikarstwa – bo tam żadnych takich nie ma – ale zwykłemu dobremu wychowaniu – uważa Imielski.
- Gdyby nie kampania wyborcza, politycy KO powinni bojkotować TVP. Ale to bardzo szczególny okres, zwłaszcza że być może o tym, jaki będzie ostateczny rozkład głosów w Sejmie, może zadecydować jeden czy dwa punkty procentowe. Z perspektywy opozycji warto się bić o wszystko – zaznacza Imielski.
Według danych Nielsen Audience Measurement w sierpniu br. średnia widownia głównego wydania „Wiadomości” wynosiła 2,11 mln osób, z czego 1,46 mln w TVP1, 614,1 tys. w TVP Info i 38,6 tys. w TVP Polonia. Rok do roku wynik programu wzrósł o 4,9 proc.
Dołącz do dyskusji: Politycy PO wrócili do TVP. „Jeśli przekonają choć jedną osobę oglądającą TVP, to z ich punktu widzenia warto”