Młodzi wściekli się na Prawo i Sprawiedliwość. "Kaczyński zapomina, że oni będą rośli w siłę"
W przetaczających się przez Polskę protestach w większości biorą udział ludzie młodzi. Zdaniem ekspertów, zaangażowanie to wynika z przeczucia, że władze godzą w wolność i prawa człowieka do decydowania o sobie. Dla Prawo i Sprawiedliwość trwające protesty to wyraźny sygnał, że traci młody elektorat, bez którego nie da się wygrać wyborów parlamentarnych w 2023 r.
Od ubiegłego czwartku Polki i Polacy masowo wychodzą na ulice w proteście przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który uznał przerywanie ciąży z przesłanki patoembriologicznej za niezgodną z ustawą zasadniczą. W środę kobiety strajkowały, nie idąc do pracy, w piątek odbył się Marsz na Warszawę - na ulice według szacunków władz stolicy mogło wyjść nawet 100 tysięcy osób. Protesty odbywają się także w małych miastach i miasteczkach, w regionach popierających PiS.
The protest against a total abortion ban. I never seen something like that. It is turning point for Poland! Women protesting on streets! @strajkkobiet #tojestwojna pic.twitter.com/hqR5oMftBb
— Bart Staszewski ᴸᴳᴮᵀ 🏳️🌈🇵🇱 (@BartStaszewski) October 30, 2020
Przebudzenie młodych to cios dla władzy
Komentatorzy polityczni zwracają uwagę, że w protestach bierze udział bardzo dużo młodych osób, wcześniej mało widocznych na manifestacjach przeciwko decyzjom rządów Prawa i Sprawiedliwości (m.in. w sprawach reformy sądów czy Trybunału Konstytucyjnego). W ocenie ekspertów, z którymi rozmawiał portal Wirtualnemedia.pl, tak liczne zaangażowanie młodzieży wynika z poczucia, że tym razem władza ugodziła bezpośrednio w ich interesy.
- Zaangażowanie młodych osób wynika z faktu, że po raz pierwszy decyzje władz PiS dotyczą ich osobiście bezpośrednio i dość dotkliwie. To młodzi przecież będą pierwszą ofiarą całkowitego zakazu aborcji. Do tej pory świat polityki dla nich był odległy. Nie angażowali się w obronę demokracji i praworządności. Pochody KOD pod TK skandowały "gdzie są młodzi". A młodzi nie rozumieli, że kwestia praworządności dotyczy każdego obywatela. Mam wrażenie, że teraz to do nich dotarło - uważa Jakub Bierzyński, socjolog i szef domu mediowego OMD.
Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR, nazywa liczną frekwencję młodych na manifestacjach "naturalną koleją rzeczy".
- Młodzi zawsze mają więcej energii i chęci, żeby zmienić świat. Jeśli spojrzy się na to nie z Warszawy czy kilku większych miast a ogólnie, to w konserwatywnym i nietolerancyjnym polskim społeczeństwie, niechętnym wszelkim zmianom, być może jest to jedyna grupa, która rzeczywiście chce coś zrobić, żeby poprawić rzeczywistość. Teraz dodatkowo młodzi prawdopodobnie bardziej niż starsi są sfrustrowani pandemią, ograniczeniami, restrykcjami i państwem nakazów i zakazów, podczas kiedy oni chcą działania i swobody. Starsze pokolenia, które widziały już nie jedno w Polsce, są chyba bardziej skłonne popadać w apatię, bezczynność i depresję, bo "lepiej już było" oraz "i tak nic się nie da zrobić". Młodzi nie mają takich doświadczeń, nie znają słów "niemożliwe" i "zakazane", mają entuzjazm, chcą akcji i bardziej skłonni są do ekspresji tego co myślą i czują i najwyraźniej udaje im się nadal wymykać ideologicznej indoktrynacji - zachowują swój własny, bardzo cenny osąd. Myślą samodzielnie. I bardzo dobrze, bo na koniec to właśnie może okazać się prawdziwym motorem zmian. Zwłaszcza kiedy młodzi zabiorą się nie tylko za zakaz aborcji, ale za wszystkie nonsensy naszej rzeczywistości - ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Czarnowski.
Dr hab. Monika Kaczmarek-Śliwińska z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że młodsze pokolenia dostrzegły, że biorą udział w transformacji systemowej przeprowadzanej przez rząd PiS, a je skutki odczują na trwale w swoim życiu.
- To pokolenie, które w tak licznej grupie widzimy na ulicach miast w masowych protestach, nie zna przecież świata z granicami krajów, z nie zawsze dostępnym paszportem czy bez Internetu. Nagle stało się inaczej i młodzi usłyszeli orzeczenie TK, które może przekładać się na ich życie, wybory, przyszłość, wolność. Konkret w postaci „nawet w sytuacji znacznego uszkodzenia płodu, będziesz rodzić” w klarowny sposób pozwoliła być może wyobrazić sobie konkretną sytuację życiową, która może dotyczyć ich związków. Po licznych aktach zagarniania małych i większych przestrzeni, to musiało zrodzić protest, opór i chęć walki o prawa - mówi nam Kaczmarek-Śliwińska.
Podobnie uważa dr Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico. - Młodzi ludzie, to nie osoby, które pamiętają czasy, gdy normą były ograniczenia, kilkudziesięciometrowe kolejki do sklepów, puste półki czy zamknięte granice. To pokolenie wychowane w nowoczesnych czasach, w których wolność obywatela jest rozumiana szeroko. To osoby podróżujące, znające inne kultury, mające znajomych w całej Europie i świecie. Jeżeli słyszą, że w ich kraju ogranicza się prawo, ogólnodostępne na kontynencie czy w świecie, w krajach rozwiniętych, dobrze postrzeganych - to trudno się dziwić, że ich reakcja to szok i bunt. Oni nie przywykli do ograniczeń i nie widzą powodu, by na nie przystawać - ocenia ekspert dla Wirtualnemedia.pl.
PiS stracił młodych na dobre
Nasi rozmówcy są pewni- odwrót młodego elektoratu od Prawa i Sprawiedliwości jest nieunikniony. - To trwała zmiana kulturowa - twierdzi Jakub Bierzyński. - Swego rodzaju rewolucja. Idziemy drogą Irlandii i Hiszpanii tyle że znacznie szybciej. Prawica straciła młodych na dobre. Nie wiem będzie dla nich atrakcyjny. Na decyzję mają jeszcze 3 lata - komentuje ekspert, zwracają jeszcze uwagę na rolę systemu edukacji w buncie młodych. - Kwestia aborcji to istotny element szerszej układanki. Młodzi mają dość kościoła. Są zmęczeni ciągłym pouczaniem. Mają dość lekcji religii. Proszę sobie wyobrazić, że od pierwszej do ostatniej klasy edukacji człowiek musi uczestniczyć w 900 godzinach lekcji religii powtarzając stale co roku praktycznie to samo. Lekcje religii są podstawowym czynnikiem zniechęcającym młodych do kościoła - analizuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Jakub Bierzyński.
W ocenie dr Krystiana Dudka duży błąd strategiczny popełnia obecnie Jarosław Kaczyński, próbując podzielić naród i wywołać konflikt według klucza "młodzi-starzy". - Prezes Kaczyński zdaje się zapomina, że jego starszy elektorat będzie się w naturalny sposób kurczył, a młodzi będą zyskiwać na sile. Dlatego strategia budowania między młodymi a PiS-em muru jest dla partii bardzo niedobra w kontekście choćby kolejnych wyborów. Młodzież dziś wychodząca na ulice będzie stawała się siłą decydującą o wynikach wyborów - uważa ekspert.
Młodzież pójdzie w politykę?
Zdaniem dr hab. Moniki Kaczmarek-Śliwińskiej, energia widoczna na protestach w młodych ludziach niekoniecznie musi przełożyć się na wzrost poparcia dla działających na polskiej scenie politycznej partii. Młodzi bowiem nie identyfikują się w swoim gniewie z politykami, chcą na ten moment tylko zmiany wyroku TK. Stąd za wcześnie na prognozy, kto politycznie na protestach zyska.
- Może obecne protesty wpłyną na to, że będą bardziej aktywni w życiu publicznym. Zresztą, jeśli obecna aktywność młodych ludzi ma być widoczna w kolejnych wyborach, do których mamy kilka lat, to musi znaleźć się przestrzeń dla nich, aby energia nie opadła, a została zagospodarowana. - uważa Kaczmarek-Śliwińska. - Nie wiem, czy zaangażują się w życie polityczne, raczej stawiam na angażowanie poprzez stowarzyszenia i ich akcje - podsumowuje ekspertka z UW.
Pięć ugrupowań w Sejmie, PiS na czele
29 proc. badanych oddałoby głos na PiS wraz z koalicjantami, 24 proc. na KO, a 14,9 proc. na ruch Polska 2050. Dalej znalazły się: Lewica- z poparciem 6,9 proc., Konfederacja- 5,3 proc., a także PSL - 3,3 proc. poparcia, które pozostałoby poza Sejmem. 16,6 proc. badanych nie wie, na kogo oddałoby swój głos. - wynika z październikowego sondażu IBRiS przeprowadzonego dla Wirtualnej Polski.
Jak wynika z sondażu, gdyby wybory parlamentarne odbywały się właśnie teraz, wzięłoby w nich udział 41,2 proc. ankietowanych. 52,1 proc. nie wzięłoby udziału w wyborach. Niezdecydowanych było 6,7 proc. respondentów.
🔴 Najnowszy #sondaż parlamentarny @IBRiS_PL dla @wirtualnapolska!@pisorgpl 29%@KO_Obywatelska 24%@PL_2050 14,9%@__Lewica 6,9%@KONFEDERACJA_ 5,3%@nowePSL 3,3%
— IBRiS (@IBRiS_PL) November 1, 2020
Niezdecydowani 16,6%
Deklarowana frekwencja 41,2%https://t.co/DEEtr7pnbY pic.twitter.com/EizomXP3fG
To kolejna strata poparcia w sondażach, którą zalicza Prawo i Sprawiedliwość. Według ostatniego badania przeprowadzonego przez CBOS, na PiS wraz z koalicjantami, Porozumieniem i Solidarną Polską, oddałoby głos 31 proc. badanych, co oznaczało spadek o 9 pkt proc. w porównaniu do poprzedniego badania.
I think there's enough evidence now to say there has been a definite shift in the polling for PiS, even if some of the polls have exaggerated the extent of it. pic.twitter.com/FmeEVAvFjR
— Ben Stanley (@BDStanley) November 1, 2020
PiS is currently polling around 36%, with KO on 27%. It has been a long time since the difference between the two major formations was in single figures. pic.twitter.com/RN1guqrBmI
— Ben Stanley (@BDStanley) November 1, 2020
Dołącz do dyskusji: Młodzi wściekli się na Prawo i Sprawiedliwość. "Kaczyński zapomina, że oni będą rośli w siłę"