SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Przy wyborze filmu w kinie, kierujemy się wiedzą z internetu

Wybierając film do obejrzenia w kinie, widzowie kierują się przede wszystkim informacjami dostępnymi w internecie - zwiastunami, reklamami, recenzjami czy opiniami innych użytkowników - pokazuje badanie Kantar Millward Brown. Przy wyboru konkretnego kina decydującym kryterium jest lokalizacja.

Zlecone przez Filmweb badanie widza kinowego zostało zrealizowane na przełomie października i listopada 2018 roku w 100 kinach w całej Polsce. Projekt otrzymał dofinansowanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

W każdym z wylosowanych kin ankieterzy przeprowadzili przeciętnie dwanaście szczegółowych rozmów z widzami. W wywiadach uczestniczyła co piąta osoba wchodząca lub wychodząca z kina. Badanie objęło łącznie 1216 widzów powyżej 15. roku życia. 48 proc. wywiadów zrealizowano w dni robocze, a 52 proc. w weekendy.

Gdzie szukamy informacji o kinach i filmach

Pierwszym i najważniejszym źródłem informacji o repertuarze danego kina jest jego strona internetowa, na co wskazało 79 proc. ankietowanych ze wszystkich objętych badaniem kin (w zestawieniu prezentuje się także podział na odpowiedzi z kin studyjnych i multipleksów).

Na wybór konkretnego seansu kinowego, największy wpływ ma to, co widzowie zobaczą, przeczytają w internecie (88 proc. wskazań). Kierujemy się zwiastunami, recenzjami, reklamami i opiniami innych internautów.

Nieco mniejsze, ale wciąż duże znaczenie, ma na wybory widzów kina telewizja i zamieszczane tam reklamy, recenzje czy wywiady na temat danego tytułu.

Znacznie mniej wpływają na widzów billboardy i publikacje w mediach tradycyjnych (radio, prasa). Duże ważniejsze okazuje się za to, jaki gatunek reprezentuje dana produkcja, kto ją reżyseruje, kto gra i czy zdobywa jakieś nagrody.


O wyborze konkretnego kina w największym stopniu decyduje jego lokalizacja (średnio ok. 60 proc. odpowiedzi). Ważne są także czynniki ekonomiczne i wygoda.

 

Kinomaniacy na kanapie i przed komputerem

Okazuje się, że 61 proc. widzów chodzących do kin ogląda filmy i seriale dostępne w internecie. Wśród tzw. heavy users odsetek ten wynosi 73 proc. Co ciekawe, zapytani o konkretną stronę czy platformę, z której przy tym korzystają, w blisko 40 proc. przypadków wskazywali Cda.pl. Nieco mniejszym zainteresowaniem cieszą się Netflix i Zakukaj.com (wobec tego drugiego, obok Cda.pl, podnoszone są co jakiś czas wątpliwości dotyczące praw autorskich, w związku z zamieszczanymi w nich materiałami).

 

Termin realizacji badania: 26.10.2018 – 7.11.2018. Metoda zbierania danych: TAPI (tablet-assisted personal interviewing) - kwestionariusz wypełniany na tablecie.

Dołącz do dyskusji: Przy wyborze filmu w kinie, kierujemy się wiedzą z internetu

3 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Znowu za długo
Nic dziwnego jak ostatnimi czasy powstaje mnóstwo filmów typu "raz obejrzeć i zapomnieć" to ludzie szukają opinii o filmach w internecie. Nie ma filmów ostatnio takich, po których obejrzeniu człowiek wychodzi z kina i mówi "to był majstersztyk, to było coś!". Wszystko niestety bardzo się komercjalizuje. Słaba muzyka, denne dialogi bohaterów, zero fabuły i jakiegokolwiek przesłania. Dominuje efekciarstwo a nie efekt, filmy produkowane ostatnimi czasy są przewidywalne i mało tego wszystko dają na tacy, przez co wyobraźnia widza nie pracuje, Kiedyś jak robiono filmy w latach 80 i 90, kiedy to nie było tylu technologicznych udogodnień co obecnie jakoś filmy miały w sobie to 'coś'. Czym jest zatem to 'coś'? Należy idealnie odwzorować klimat, należy odpowiednio dobrać muzykę, równomiernie rozłożyć akcję( żeby film nie usypiał a z drugiej strony, żeby akcja nie była zbyt szybka, bo ciężko się skoncentrować), ale co jest przede wszystkim bardzo ważne - bogaty kunszt aktorski, aktorzy muszą sobą coś prezentować - tak samo jest w muzyce - wokal musi być, samymi efektami dźwiękowymi niczego się nie osiągnie. Jeżeli artyści wkładają serce w to co robią to i sztuka pięknieje i warto chodzić do kina, muzyki słuchać, bo się ma poczucie, że oni się starają, że oni naprawdę robią to dla widzów przyjemności. W czasach dużego skoku cyfrowo-technologicznego niestety wyobraźnia szwankuje, kreatywność upada, nie ma wrażliwości, wszystko chcemy upraszczać, oczekujemy, że wszystko zostanie zrobione za nas i najlepiej żebyśmy nie myśleli. To co zabija obecne czasy to brak czynnika ludzkiego - bardziej cenimy głupie rzeczy materialne/fizyczne jak smartfony, roboty, drony, informatyzację usług, życia i dokumentów, biometrie, internet rzeczy - wszystko po to by jak najbardziej spłycić i przypiłować naszą rzeczywistość. Czasem jak życie ma lekkie pofałdowania to i ma swój urok, jak wszystko wygładzimy np. zastępując nasze niemal wszelakie obowiązki robotyzacją a algorytmy wyręczą nas w myśleniu to ten "wspaniały" postęp cyfrowo-technologiczny może w istocie rzeczy bardziej nam zohydzić życie aniżeli je rozwinąć. Nie ufamy sobie, wolimy zaufać maszynom, nie własnej inteligencji ale sztucznej. Nadmierna informatyzacja i nadmierna automatyzacja w niczym nam nie pomogą, wręcz przeciwnie - będzie to największy zastój intelektualno-twórczy w dziejach ludzkości. Zniknie humanizm, filozofia, wszelka głębia, a świat zdominuje matma, kalkulacje chłodne, fizyka, technika i coraz mocniej wojująca informatyka. To będzie świat, w którym nie będzie dało się żyć, będzie nudny, monotonny i zepsuty do szpiku kości, bez jakichkolwiek wartości, bez tradycji, bez wiary( bo teraz dużo ludzi powierza zaufanie w postęp cyfrowo-technologiczny robiąc z niego bożka zbawiającego ludzi od roboty i myślenia). Można by odwołać się do reklamy "Opla" - mówiąc w skrócie na świecie jest za bardzo dużo niemieckiej precyzji, a za mało hiszpańskiego temperamentu. Nie ma radości życia w ludziach, są zaganiani, ciągle skupieni na smartfonach, nie potrafią cieszyć się teraźniejszością. Ewidentnie w dekadzie 2010-2019 wdarł się marazm, nikt nie wie i nie wiedział jak tym czasom nadać uroku. W latach 80 potrafiono, w 90 też i jeszcze w latach 2000-2009. Za tą stagnację intelektualno-twórczą odpowiadają media społecznościowe i smartfony oraz informatyzacja życia, usług i dokumentów - ludzie są zbyt przykuci do internetu, nie mają czasu dla siebie(pozornie), a życie przeniosło się do świata online, stąd świat prawdziwy tak bardzo uległ oziębieniu. Żyjemy na pokaz, udajemy, gramy lepszych po to by chwalić się w mediach społecznościowych, robić swoje lepsze "ja" i prezentować wybrane urywki ze swojego życia( ale zaiste tylko te, gdzie można się czymś pochwalić). Robotyzacja, internet rzeczy, biometrie i dalszy "postęp" cyfrowo-technologiczny nie rozwiążą tego problemu, wręcz przeciwnie tylko go nasilą. Internet był i jest dobry( służył rozrywce, zdobyciu wiedzy i czasem wymianie zdań/poglądów, jednakże nie było informatyzacji usług, dokumentów i niemal całego życia tak jak to teraz jest na tak dużą skalę), telefony komórkowe były i są dobre( smartfony to nieporozumienie kompletne i wypaczenie rzeczywistości), sprzęty RTV i AGD były i są ok - na cholerę mają być inteligentne w ramach internetu rzeczy? Tylko po to by wścibski marketing zbierał dane, to walić to, lepiej by było jak jest obecnie, niech będą głupie jakie są. Kontakty e-mailowe też były w porządku - klika-kilkanaście znajomych wystarcza w zupełności niż setka w mediach społecznościowych z czego większość jest tylko o to aby być. Dlaczego tak bardzo wzgardziliśmy aparatami cyfrowymi? - no tak, smartfony robią świetne zdjęcia, jednakże komórka nie jest dobrym miejscem aby trzymać w niej swoje prywatne zdjęcia. Jak ktoś lubi robić zdjęcia to niech cyka fotki z różnych wydarzeń i imprez i niech sobie wywoła i ma dla siebie i bliskich przyjaciół oraz rodziny - po co mają kogoś oglądać obcy ludzie w świecie wirtualnym - świat wirtualny to nie podwórko, gdzie spotkasz swoich kolegów czy koleżanki, tam jest także cała masa innych ludzi, często ciekawskich, którzy lubią sobie nawzajem zaglądać i serio podoba się nam taki ekshibicjonizm? No sami widzimy, że to idiotyczne, ze to błazenada. Dalsza liberalizacja cyfrowo-technologiczna nie ma sensu, bo to tylko doprowadzi do rozleniwienia, ogłupienia, uzależniania, zniewolenia i być może nawet obezwładniania. Lata 20 XXI wieku powinny być zatem czasem racjonalizacji cyfrowo-technologicznej - co dobre zostawić, co było dobre a o dziwo zniknęło z mody przywrócić, co zaś szkodzi poprzez nadmierne rozleniwianie, ogłupia i uzależnia, wywalić czym prędzej. Tyle się mówi o zrównoważonym rozwoju i żeby on służył następnym pokoleniom, to może ten zrównoważony rozwój powinien objąć także sferę cyfrowo-technologiczną? Nie byłoby to głupie, a wręcz godne pochwały nobla.
0 0
odpowiedź
User
Waidmanns
No filmy czesciej ogladam w internecie,ale do kina tez bardzo lubie chodzic.Jest kilka filmow ktore mam w planach obejrzec,przy wyborze kieruje sie przewaznie recenzja i zwiastunem,mniej opiniami innych.
0 0
odpowiedź
User
Gregu
Obszerny komentarz, ale aż zatrzymałem się aby doczytać do końca - i to nie był czas stracony, bo mądrze prawisz człeku! Zgadzam się z tobą w całej rozciągłosci . A w kontekscie twego postu , dzisiaj jest premiera kolejnego "arcydzieła" Patryka Vegi . Oczami wyobraźni widze te tłumy w kinach...To najlepsza odpowiedz na twój post i pytanie o kondycję i gusta współczesnej widowni , którą współczesność wymaglwoała do cna....
0 0
odpowiedź