Scenarzystka „Absolutnych debiutantów”: Dla mnie formującym doświadczeniem był serial „Fleabag”
„Absolutni debiutanci” zachwycili subtelną opowieścią o wkraczaniu w dorosłość i rozstawaniu się z niewinnością podczas ostatnich szkolnych wakacji. Ze scenarzystką serialu, Niną Lewandowską rozmawiamy o tym, jak powstawał serial, skąd pomysł na główną bohaterkę w spektrum autyzmu, gdzie szuka inspiracji do swojej twórczości i nad czym aktualnie pracuje.
Małgorzata Major: Jestem ciekawa, jakie seriale dziewczyńskie miały na Ciebie wpływ w okresie dorastania i nastoletniości?
Nina Lewandowska: Jak jeszcze byłam dziewczynką, to pierwszych rzeczy o seksie dowiadywałam się z „Seksu w wielkim mieście”, który był przełomowy dla pokolenia mojej mamy. Pamiętam, że z kolei o „Dziewczynach” mówiło się, że to jest „Seks w wielkim mieście” dla millenialsek. Nie oglądałam całego serialu, ale dwa pierwsze sezony i to rzeczywiście było odświeżające, że można w taki sposób normalizować kwestie związane z byciem kobietą dzisiaj, zarówno sprawy zawodowe, ale przede wszystkim tematy związków i relacji ze swoim ciałem. Doświadczenie oglądania tego serialu to był ustawiczny dyskomfort, bo tak mocno przekraczał pewne tabu dotyczące przedstawienia kobiety. Lena Dunham tworzy kreację zupełnie na skraju, jej bohaterka jest bardzo silną postacią i było to w jakiś sposób inspirujące, że można pójść tak daleko.
Ale dla mnie dużo bardziej formującym doświadczeniem był serial „Fleabag”, który jest już chyba kultowy. Zwłaszcza drugi sezon. To było coś, co wpłynęło na mój głos, jako scenarzystki. Ale też jako młoda kobieta czułam, że jestem blisko tej bohaterki i widzę w niej też wiele kobiet z mojego pokolenia.
Narracje o kobietach
Małgorzata Major: Czy ważne są dla Ciebie narracje o kobietach, czy nie myślisz w tych kategoriach o swojej twórczości?
Nina Lewandowska: Myślę, że na polu opowieści z perspektywy kobiet jest dużo do zrobienia, ze względu na to, że w kinie często dominowała męska perspektywa. Często mieliśmy kobiety w roli „supportującej” wątek bohatera męskiego. Z Kamilą [Kamila Tarabura – reżyserska „Absolutnych debiutantów” – przypis red.] miałyśmy w „Absolutnych debiutantach” pole do eksplorowania tematu ważnego dla społeczności dziewczyn w spektrum. Takiej postaci nie było w polskim serialu, a też nie było tak wielu określonych jako autystyczne bohaterek w ogóle w kinie i w serialu.
Chciałabym oglądać więcej bohaterek kobiecych i pisać więcej bohaterek kobiecych, których jeszcze nie widziałam na ekranie. Ale uważam też, że jest jeszcze dużo do zrobienia na polu opowieści o mężczyznach. Pokazania ich z innej perspektywy, czyli mówienia o ich wrażliwości, o współczesnych wyzwaniach związanych z byciem mężczyzną.
Ostatnio rozmawiałam z moimi znajomymi na temat męskiej agresji, której nie mają gdzie skanalizować we współczesnym świecie. W bardzo ciekawy sposób dotyka tego książka „Przegryw”, którą ostatnio czytałam. Skupia się na środowisku inceli, w soczewce pokazuje problemy współczesnych mężczyzn w ekstremalnej wersji, ale mówi też o tym, że dzisiaj przed mężczyznami stoją nowe wyzwania. To temat do tworzenia o nich nowych opowieści.
Małgorzata Major: Czego obecnie poszukujesz w serialach jako widzka? Czy oglądałaś produkcje współnominowanych do nagrody Gildii Scenarzystów Polskich w kategorii najlepszy scenariusz serialu fabularnego?
Nina Lewandowska: Zachwyca mnie różnorodność tych projektów. Mamy „1670”, które jest satyrą historyczną, „Infamię”, która jest produkcją dla nastolatków, ale osadzoną w środowisku romskim, „Informację zwrotną”, która dotyka choroby alkoholowej. Bardzo się cieszę z tego, że platformy streamingowe mają odwagę, żeby sięgać po różne gatunki, a nie tylko te bezpieczne, sprawdzone jak np. kryminalne historie, których mieliśmy już sporo i wiemy, że potrafimy takie rzeczy opowiadać.
Był taki moment w przypadku produkcji dla nastolatków, że one w ogóle nie powstawały, bo obawiano się, że nie znajdzie się dla nich widownia. Okazało się jednak, że widzowie potrzebują historii o okresie dojrzewania.
Małgorzata Major: Jakie wrażenie zrobiła na Tobie „Infamia”, bo wydaje się, że „Absolutni debiutanci” i „Infamia” mają ze sobą wspólny element, czyli pokazują młode bohaterki wkraczające w dorosłość i zmagające się ze swoją tożsamością?
Nina Lewandowska: Miałam przyjemność oglądać „Infamię” we Wrocławiu podczas festiwalu Nowe Horyzonty, bo Netflix w porozumieniu z festiwalem zorganizował przedpremierowe wydarzenie, podczas którego pokazywany był pierwszy odcinek naszego serialu, „Infamii” oraz „Informacji zwrotnej”. Wtedy zobaczyłam te trzy produkcje obok siebie. Jeśli chodzi o „Infamię”, to wydaje mi się, że szczególną wartością jest sięgnięcie po bohaterkę, która jest z grupy niedopuszczanej do głosu. Serial zgłębia temat grupy, która nie jest uprzywilejowana, wokół której narosło dużo stereotypów i próba zmierzenia się z tym jest bardzo wartościowa.
Nasze seriale choć opowiadają o nastolatkach, to jednak formalnie są zupełnie różne, więc z ciekawością patrzyłam na wybory stylistyczne, jeśli chodzi o „Infamię”, bo mamy tu do czynienia z silną szybką, teledyskową formą. Oglądając pierwszy odcinek we Wrocławiu byłam przekonana, że serial na pewno znajdzie swoją publiczność, jest przyciągający, kolorowy, a kreacja Zofii Jastrzębskiej przykuwa uwagę.
Odbiór „Absolutnych debiutantów”
Małgorzata Major: Jak wyglądało oczekiwanie na premierę „Absolutnych debiutantów”, czy o 9.00 kiedy serial pojawił się w ofercie Netfliksa wypatrywałaś pierwszych recenzji i komentarzy?
Nina Lewandowska: To są ogromne emocje. Byłam przekonana, że zrobiliśmy najlepszą i najszczerszą robotę, jaką mogliśmy zrobić. Jestem z tego dumna i kocham nasz serial, natomiast to, czy ten język i ta opowieść trafi do serc widzów, czy też krytyków, jest totalną niewiadomą w momencie premiery. Każdy głos, który spływał już po emisji „Absolutnych debiutantów” dawał mi jednak poczucie, że warto opowiadać historie, które są bardzo osobiste, pokazują wrażliwą stronę, i nie są próbą wpisania się w główny nurt, tylko podążaniem za swoim głosem i próbą artystycznej ekspresji jak najbardziej w zgodzie ze sobą.
Serial znalazł swoją widownię i został doceniony. To dało mi spokój i wiarę w to, że warto podążać za swoją intuicją twórczą.
Małgorzata Major: Jak wyglądała praca nad budowaniem świata Leny i Niko? Lena jest reprezentantką dziewczyn, które dotychczas nie miały swojej bohaterki w polskim serialu.
Nina Lewandowska: Od pierwszej do ostatniej litery pracowałyśmy razem z Kamilą, koncepcja powstawała wspólnie. Pierwszym impulsem była osobista historia Kamili i jej przyjaźni. Na kanwie relacji Kamili z przyjacielem powstały postaci Leny i Niko. Potem rozmawiałyśmy o potencjalnym bohaterze, który mógłby przełamać tę ich hermetyczną przyjaźń, mógłby być katalizatorem zmiany w tym, co jest między nimi. Lena i Niko są w newralgicznym punkcie życia, wejścia w dorosłość, tych symbolicznych wakacji po maturze, a to, że spotykają osobę z kompletnie innego świata stawia tej przyjaźni wyzwanie.
Kolejni bohaterowie byli uzupełnieniem wątków tej trójki, a także poszerzeniem perspektywy. Zależało nam, żeby mimo tego, że opowiadamy o dosyć nietypowym duecie, bo Niko i Lena są raczej specyficznymi bohaterami, serial nie dawał widzom poczucia, że jest hermetyczny. Chciałyśmy, żeby była też Malwina, która reprezentuje perspektywę nadmorskiego miasteczka, do którego bohaterowie przyjeżdżają.
Malwina jest dużo mniej uprzywilejowana w życiu, niż Niko i Lena. Spełnianie marzeń i aspiracji artystycznych oraz przestrzeń na odkrywanie swojej seksualności w taki swobodny sposób jest dla nich bardziej dostępne dzięki wspierającym rodzicom. Chciałyśmy dać też głos bohaterce z innym doświadczeniem rodzinnym. Rozmawiałam z koleżanką, która obejrzała nasz serial i mówiła, że początkowo była nawet wkurzona na Nikosia i Lenę, że oni mają tak dobrze. Że ją to bolało, bo ona w swoich doświadczeniach nie miała tak wspierających rodziców. Nie było jej dane, żeby móc tak poszukiwać jak oni.
Zależało nam na inkluzywności dlatego dodałyśmy wątki rodziców jako ważnych bohaterów tej opowieści. Oni również przeżywają wejście w nowy etap i też się sprawdzają na polu miłości. Nasi bohaterowie podpatrując rodziców, czerpią od nich wzorce miłości. I definiują się na tle tego, co widzą u rodziców. Ważne było dla nas to, żeby pokazać różne punkty widzenia. I żeby były one różnorodne, a jednocześnie żeby cały czas pozostawały w tym samym temacie, czyli wychodzenia ze strefy komfortu i odkrywania siebie na nowo.
Małgorzata Major: Czy miałaś wpływ na decyzje obsadowe, czy wyobrażałaś sobie konkretnych aktorów w rolach Leny i Niko?
Nina Lewandowska: Casting był dosyć szeroko zakrojony. Kamila i reżyserka castingu Julia Popkiewicz spotkały się z wieloma młodymi aktorkami. Martyna [Martyna Byczkowska – aktorka wcielająca się w postać Leny w serialu „Absolutni debiutanci” – przypis red.] od razu zachwyciła Kamilę. Co do mojego wkładu, to Kamila pokazywała mi taśmy castingowe wybranych osób, które były w czołówce do poszczególnych ról. Słuchała moich opinii, ale ostateczny wybór należał do niej, a ja mam ogromne zaufanie do Kamili. Widziałam już, jak jej intuicja co do wyborów aktorskich wspaniale sprawdziła się przy naszym krótkim metrażu.
Ciekawe jest to, że kiedy się spotyka tę osobę na żywo podczas castingu, to też ma się zupełnie inną perspektywę, niż oglądając samą taśmę castingową. Dlatego Kamila chciała się wymienić ze mną wyrażeniami żeby zobaczyć, ile wnosi aura osobowości danego aktora, która się podczas tego spotkania objawia, a co przenosi się na taśmie, która zostaje po castingu. Jestem bardzo dumna z wyborów castingowych.
Myślę, że mogę spokojnie powiedzieć, że wyszło lepiej, niż sobie wyobrażałam. Cieszę się, że taki zdolniacha jak Janek [Jan Sałasiński – odtwórca roli Igora w serialu „Absolutni debiutanci” – przypis red.] zadebiutował u nas na ekranie. Bartek z kolei ujął ciepło i wrażliwość, które było dla mnie bardzo ważne jak pisałam Nikosia. Paulina Krzyżańska wcielająca się w Malwinę uchwyciła kruchość, która kryje się pod pozorną siłą tej dziewczyny. Wiem, że całą czwórkę na pewno czekają wspaniałe role, bo to są niesamowicie utalentowani ludzie.
Plany na przyszłość
Małgorzata Major: Czy możesz opowiedzieć o swoich planach twórczych na najbliższy czas? Czy pracujesz z Kamilą nad czymś nowym?
Nina Lewandowska: Tak, chcemy dalej razem pracować. To relacja twórcza, w której czujemy się bezpiecznie i mamy podobną wrażliwość, więc to dla nas naturalna decyzja, żeby kontynuować współpracę. I teraz zaczynamy pracować nad pomysłem, który prawdopodobnie będzie jednak filmem fabularnym, a nie serialem tym razem. Jesteśmy na wstępnym etapie kreacyjnym więc nie będę nic jeszcze zdradzać.
Ostatni czas był dla nas dosyć intensywny. Kamila była w zdjęciach do swojego debiutu fabularnego, ja również pracowałam nad innymi projektami. Potem weszły w to różne działania po premierze „Absolutnych debiutantów”. Dużo się działo, było dużo emocji. I teraz na spokojnie możemy wrócić do pisania. W międzyczasie pracowałam z Klarą Kochańską-Bajon nad jej serialem. Rozwijałam też swoją drugą pasję pisarską przy grze komputerowej. Sprawdzam się na nowych polach, bo bardzo lubię się uczyć i opowiadać historie w ramach różnych mediów. I to bym chciała robić zawsze dlatego testuję różne nowe ścieżki. Chociaż może to nie wydaje się intuicyjną decyzją, bo kiedy wyszedł serial i został doceniony, to ja jednak bardzo chciałam spróbować też pisać dla gier. To jest moja pasja jeszcze z dzieciństwa. I myślę, że to też świetna droga, żeby w bardzo angażujący sposób opowiadać wciągające historie, które też mogą mieć głębię.
Małgorzata Major: Muszę więc zapytać, jak oceniasz „The Last of Us”, serial który mocno zdominował ubiegły rok.
Nina Lewandowska: Jestem w grupie zachwyconych. Myślę, że to jest bardzo udany serial i bardzo udane podejście do adaptacji gry. Craig Mazin to dla mnie ogromny autorytet w kwestii scenariopisarstwa po „Czarnobylu”. I bardzo mi się podoba to, co stworzyli z Neillem Druckmanem, jeśli chodzi o swobodę w adaptacji, bo przecież mamy tam epizody, których nie było w grze, a doskonale uzupełniły świat „The Last of Us”. Mam na myśli przede wszystkim odcinek trzeci. To był odcinek, na którym płakałam i przeżywałam go jako zupełnie osobne doświadczenie, które jednak genialnie wpasowało się w cały temat serialu. Także jestem entuzjastką.
Małgorzata Major: Co Cię ostatnio zachwyciło w serialu i filmie?
Nina Lewandowska: Jeśli chodzi o seriale, to z nowych rzeczy bardzo dobrze oglądało mi się komedię „Terapia bez trzymanki”, a teraz czekam z niecierpliwością na kolejny sezon „Rozdzielenia”.
Jestem też oszołomiona tym, co się dzieje teraz w kinie. Obserwujemy wysyp niesamowitych premier. Byłam ostatnio na „Dobrych nieznajomych” i przepłakałam cały film. Dla mnie w gatunku melodramatu to jest coś rewelacyjnego. Z kolei, „Anatomia upadku” to jest film, który pod względem reżyserskim jest wspaniały, ale też, dałabym mu Oscara za scenariusz. Te filmy wywarły na mnie ostatnio ogromne wrażenie w kinie. I cieszę się z powrotu do kina. Że idę i z pełną salą oglądam film, wychodzę ze wspólnym przeżyciem, którego mi brakowało. Kino potrzebowało czasu, żeby odżyć.
Gala rozdania nagród Gildii Scenarzystów Polskich odbędzie się 25 lutego br.
Rozmowę ze scenarzystą seriali „1670” i „The Office PL”, Jakubem Rużyłłą, znajdziecie tutaj.
Dołącz do dyskusji: Scenarzystka „Absolutnych debiutantów”: Dla mnie formującym doświadczeniem był serial „Fleabag”