"American Horror Stories" to efektowna wydmuszka. Czy franczyza Murphy'ego działa siłą rozpędu?
Polscy widzowie mogą na platformie Disney+ oglądać nowe odcinki drugiego sezonu "American Horror Stories", czyli spin-offu "American Horror Story".
"American Horror Stories" to spin-off oparty na bazie kultowej już antologii "American Horror Story". Ryan Murphy uwielbia straszyć swoją widownię i robi to na wiele sposobów. Czasami opowiada prawdziwe zbrodnie (świetne przykłady to jego dwa nowe seriale dla: "Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera" i "Obserwator"), a czasami jego umysł krąży po rejonach popkultury, które zaskakują widownię. Tak jest w odcinku premierowym drugiego sezonu "American Horror Stories".
Serial zadebiutował właśnie na Disney+. Cała seria poświęcona będzie upiornym lalkom.
W pierwszym odcinku w 1961 roku
W pierwszym odcinku, rzecz dzieje się w Ameryce roku 1961. Trafiamy do Vana Wirta (Denis O’Hare), lalkarza, który ze swojej pracy uczynił sens życia, ale i obsesję. Gdy Wirt poszukuje sekretarki do swojej fabryki zabawek, na rozmowę o pracę trafia kandydatka idealna, panna Coby Dellum (Kristine Froseth). Nie tylko o nieskazitelnej aparycji, ale i o doskonałych kwalifikacjach. Mimo to ekscentryczny milioner nie chce jej zatrudnić. Jak się okazuje ma dla niej zupełnie inne plany. I tutaj zaczyna się cała historia.
Bohaterka zostaje uprowadzona do domu dla lalek o ludzkich rozmiarach. Inne kobiety także są siłą przetrzymywane we wnętrzach przypominających zabawkowy domek dla lalek. Tak zaczyna się historia rodem z horroru, tak typowa dla Murphy’ego. Całość jest efektowna wizualnie, ale mało zaskakująca. Na pewno fani "American Horror Story" chętnie będą tropić smaczki pierwszej antologii poszukując nawiązań, które znajdą ponieważ twórcy zadbali o to, aby seriale ze sobą korespondowały. Dla osób nie znających "AHS", będzie to popis atrakcyjny wizualnie, ale niezbyt wciągający.
"American Horror Story" wyczerpało zgromadzony potencjał
"American Horror Story" od dawna bawi widzów swoją wyjątkowością, ale i mocno wyczerpało zgromadzony potencjał. A spin-off wydaje się jedynie zbędnym dodatkiem. Serial przypomina problemy jakie miał inny tytuł od tej samej ekipy, czyli "Ratched" – był piękny wizualnie, wspaniale zagrany i zrealizowany we wnętrzach zapierających dech w piersi, ale miał niewiele do powiedzenia o bohaterce wypożyczonej z "Lotu nad kukułczym gniazdem" (przypomnijmy, że serial "Ratched" opowiadał o młodości pielęgniarki Mildred Ratched). Koncepcja sezonu polegająca na opowiadaniu mrocznych historii o lalkach ma teoretycznie potencjał, ale producent wiele już o nich powiedział w swojej wcześniejszej twórczości.
Upiorne lalki, to stały motyw kina grozy. U Murphy’ego pojawia się jako obsesja ekscentrycznego milionera, Wirta który uprowadzając kobiety i nadając im cechy lalek, urządza konkurs na tę, która jest najbardziej idealna. Sprawdza ich wiedzę i umiejętności praktyczne ponieważ szuka następczyni do roli nowej matki swojego syna, Otisa. Atmosfera horroru pomieszana z groteską i nadmiarem, to kolejny znak rozpoznawczy producenta. Ale czy to wystarczy, żeby zatrzymać widza w fotelu podczas seansu?
Odnoszę wrażenie, że koncept (zwłaszcza, że w przypadku "American Horror Stories" to już drugi sezon spin-offu "AHS", które z kolei doczekało aż dziesięciu sezonów) został już wyczerpany, a kolejne odcinki powstają niejako „taśmowo” i siłą rozpędu, są zaledwie szkicem, a nie finalną realizacją.
Jak zawsze u Murphy’ego, obsada jest świetna. W pierwszym odcinku widzimy przede wszystkim wspominanego już Denisa O’Hare i Kristine Froseth. W kolejnych pojawią się, m.in. Dominique Jackson, Alicia Silverstone, Bella Thorne i Quvenzhané Wallis. Jednak sama obsada nie może uratować serialu, w którym brakuje świeżych pomysłów i nawet konwencja horroru staje się dość przewidywalna. Niektórzy krytycy piszą wręcz o "żerowaniu" i odcinaniu kuponów od oryginalnej serii "American Horror Story".
Zastanawiające jest, że FX zdecydowało się rozwijać franczyzę "AHS" mimo że powstaje coraz więcej nowych seriali bijących na głowę ten dość mocno wyeksploatowany koncept. Wystarczy wspomnieć tegoroczny debiut Netfliksa – "Archiwum 81", które mimo świetnego punktu wyjścia zostało skasowane po pierwszym sezonie. Udane serie grozy proponuje także Mike Flanagan, który od kilku lat realizuje dla Netfliksa seriale przewidziane na październik, tak żeby zdążyć przed Halloween.
Nowy sezon "American Horror Stories" prawdopodobnie obejrzą tylko zagorzali fani oryginału, a i oni mogą poczuć się rozczarowani. Nowy odcinek tej siedmioczęściowej transzy, emitowany będzie w każdą środę na platformie Disney+. Rzecz tylko dla koneserów.
Dołącz do dyskusji: "American Horror Stories" to efektowna wydmuszka. Czy franczyza Murphy'ego działa siłą rozpędu?