SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Zarzuty dla dziennikarza Onetu za relację z terenu objętego stanem wyjątkowym. „Policyjna pokazówka”

Dziennikarz portalu Onet Bartłomiej Bublewicz wraz ze swoim operatorem usłyszeli zarzuty w związku z relacją, którą nadali z objętego stanem wyjątkowym Usnarza Górnego. - Te zarzuty to zaskoczenie. Ostatnia rzecz, jaką chciałbym zrobić, to łamanie prawa. Policja zrobiła pokazówkę - stwierdza Bublewicz w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.

Bublewicz wraz z operatorem przygotowywał w piątek relację z Usnarza, która trafiła na stronę główną portalu Onet.pl. - Chcieliśmy pokazać jak wyglądają kontrole w strefie stanu wyjątkowego. Plan był taki, żeby zatrzymać się przy pierwszym check poincie i opowiedzieć widzom Onet Rano o sytuacji w pasie przygranicznym, w którym wprowadzono ograniczenia - relacjonuje dziennikarz w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.

- W drodze do Usnarza Górnego nie trafiliśmy na żadną kontrolę, dlatego pojechaliśmy do miejsca gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej były wszystkie media. Tam nagraliśmy relację i wróciliśmy poza strefę.

„Chcieliśmy relacjonować w duchu odpowiedzialności”

Na miejscu ekipa Onetu mijała i straż graniczną i policję, lecz nie zostali ani zatrzymani ani wylegitymowani – więc bez problemów dojechali na miejsce pracy.

- Ostatnie co chcielibyśmy robić to łamanie prawa, rano działaliśmy w poczuciu misji dziennikarskiej w pełnym tego słowa znaczeniu. Założenie było jedno: sprawdzić czy policja, wojsko, straż graniczna kontrolą wytyczony pas przygraniczny, jeśli tak to jak wyglądają kontrole i check pointy. W duchu dziennikarskiej odpowiedzialności chcieliśmy opowiedzieć, w krótkiej relacji, jak wygląda nowa rzeczywistość, podkreślając, że pewnie niedługo i nas tutaj nie będzie – mówi Bartosz Bublewicz. - Pracowaliśmy tak podczas pandemii, nieraz pomagając służbom w pracy i taki cel mieliśmy też wówczas: poinformować o sytuacji, podzielić się obserwacjami i podkreślić, jak będzie wyglądał stan wyjątkowy.

Na terenie pracy ekipy dziennikarskiej od piątku obowiązywał już jednak stan wyjątkowy, w myśl rozporządzenia prezydenta. Obejmuje on przygraniczny pas z Białorusią, czyli część województw podlaskiego i lubelskiego. Wśród obostrzeń, które wprowadzono na tym terenie, jest także – uciążliwy dla dziennikarzy - „zakaz przebywania w ustalonym czasie, w oznaczonych miejscach, obiektach i obszarach” oraz „zakaz utrwalania za pomocą środków technicznych wyglądu lub innych cech określonych miejsc, obiektów lub obszarów”.

Nieformalne wezwanie, formalne zarzuty

W związku z obostrzeniami, już po publikacji materiału, dziennikarz i operator Onetu zostali wezwani (choć nieoficjalnie) na policję, a tam usłyszeli dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy przebywania na terenie objętym zakazem, drugi utrwalania za pomocą środków technicznych infrastruktury granicznej. - Zarzuty były dla nas zaskoczeniem, szczególnie, że nie dostaliśmy wezwania na komendę, a telefon od rzecznika i komendanta z prośbą o podjechanie i „ciche załatwienie sprawy”. Policja zamiast oficjalnej drogi wybrała zwabienie nas na komendę tylko po to, żeby jak najszybciej przedstawić nam zarzuty. Podczas przesłuchania próbowała wymusić zeznania, po wcześniejszej odmowie składania wyjaśnień, grożąc konfiskatą telefonu - narzędzia mojej pracy. Oczywiście bez żadnej podstawy prawnej - relacjonuje w rozmowie z nami Bartłomiej Bublewicz.

W czasie przesłuchania policjanci także podjęli próbę przeszukania samochodu dziennikarzy, mimo, że - jak twierdzi Bublewicz - nie mieli na to nakazu. - Podczas przeszukania operator dobrowolnie wydał funkcjonariuszom kartę pamięci z całym materiałem - podsumowuje dziennikarz, dodając: - Policja zrobiła pokazówkę, taki był cel zwabienia nas na komendę drogą nieoficjalną. Myślę, że w normalnej sytuacji komendant nie dzwoni osobiście na prywatny telefon osoby, której chce postawić zarzuty.

Węglarczyk: jestem z Ciebie dumny

W programie „Śniadanie Rymanowskiego” w Polsat News poseł Prawa i Sprawiedliwości, Wojciech Skurkiewicz, nazwał działanie dziennikarzy Onetu „prowokacją na granicy” i stwierdził, że to „nie służy sprawie”.

Redaktor naczelny Onetu, Bartosz Węglarczyk, skomentował na Facebooku: - Nie przypuszczałem, że dożyję czasów, gdy polska policja, polskie służby i polska władza znowu będą karać dziennikarzy za wykonywanie pracy. To jest niszczenie demokracji. Prawdziwi dziennikarze są dziś karani za to, że starają się dostarczyć opinii publicznej informacje w sprawie, o której wszyscy Polacy mają absolutne prawo wiedzieć. Jestem z Ciebie dumny, Bartłomiej Bublewicz. Razem z operatorem Onetu udowadniacie, jak kluczowe jest dziś prawdziwe dziennikarstwo.

 

- Potwierdza się, że głównym celem rządzących jest uniemożliwienie mediom relacjonowania sytuacji na granicy. Obrazy pokazujące grupę 32 migrantów mają po prostu zniknąć z ekranów telewizorów, komputerów, telefonów. Temu ma służyć stan wyjątkowy w pasie przygranicznym. Wprowadzając go, rząd i prezydent chcą, jak widać, coś ukryć. Stawiać zarzuty dziennikarzom, że pokazali to, co wszyscy pokazywali tygodniami, tylko że o piątkowym poranku? Nikt nie ograniczał dostępu mediów do współczesnych wojen, Afganistan był ostatnim tego przykładem - dodał wicenaczelny portalu, Paweł Ławiński.

Press Club Polska krytykuje stan wyjątkowy

Tuż po jego ogłoszeniu, wprowadzenie stanu wyjątkowego skrytykował Press Club Polska. Zdaniem organizacji spowoduje on pozbawienie opinii publicznej „możliwości otrzymywania z niezależnych źródeł informacji o dziejących się tam wydarzeniach”. Prezes Press Club Polska, Marcin Lewicki opublikował oświadczenie, w którym zwraca uwagę, że „zapowiedziane przepisy rozporządzenia o wprowadzeniu przy granicy z Białorusią stanu wyjątkowego powodują faktyczne pozbawienie opinii publicznej możliwości otrzymywania z niezależnych źródeł informacji o dziejących się tam wydarzeniach”.  - Zakaz przebywania na obszarze objętym stanem wyjątkowym dla osób, które nie są tam zameldowane lub nie wykonują pracy zawodowej, uniemożliwi pracę niemal wszystkim niezależnym dziennikarzom oraz przedstawicielom organizacji pozarządowych - napisał.

Przeciwko usuwaniu dziennikarzy z pasa granicznego zaprotestowało także kilka związków zawodowych, działających w polskich mediach. - Uważamy za niedopuszczalne ograniczanie prawa do informacji mieszkańców terenów pogranicznych, a także ogółu polskiego społeczeństwa – a takie będą następstwa usunięcia dziennikarzy. Nie widzimy też żadnych racjonalnych przesłanek, by wprowadzać czasową i miejscową cenzurę, a nasz szczególny niepokój wzbudza praktyczny zakaz patrzenia władzy na ręce, także w tak delikatnej kwestii, jaką jest przestrzeganie praw człowieka - napisano w apelu.

Jak wynika z badania Mediapanel, w lipcu strony i aplikacje Grupy Ringier Axel Springer Polska wyprzedziły Grupę Wirtualna Polska pod względem liczby internautów – odwiedziło je 27,95 mln użytkowników (96,6 proc. zasięgu). Sam Onet.pl miał 18,21 mln użytkowników (63 proc. zasięgu).

Dołącz do dyskusji: Zarzuty dla dziennikarza Onetu za relację z terenu objętego stanem wyjątkowym. „Policyjna pokazówka”

32 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Lennon
Myślę,że niepotrzebna akcja portalu Onet. To jest tylko woda na młyn dla przeciwników wolnych mediów aby dowieść ,że wolne media to prowokatorzy i ludzie łamiący prawo.
odpowiedź
User
Prawo.
Prawo trzeba respektować.
odpowiedź
User
Kaczor
Tam tylko TVPIS może być nikt inny. Tako rzecze ja kaczka
odpowiedź