Sylwester Wardęga sporo zarobi z reklam, ale na ambasadora marki się nie nadaje (opinie)
Trudno oszacować, ile Sylwester Wardęga zarabia z reklam wyświetlanych przy jego popularnych klipach. Dysponując wielomilionową grupą widzów, a także milionem fanów na Facebooku, oraz mając wizerunek zgrywusa i prowokatora, może reklamować masowe marki młodzieżowe - oceniają eksperci od komunikacji marketingowej.
Zamieszczonym przed tygodniem klipem z gigantycznym psem-pająkiem Sylwester Wardęga w ekspresowym tempie zdobył rekordową popularność: sam filmik w ciągu 7 dni został obejrzany ponad 75 mln razy, a kanał Wardęgi ma już ok. 290 mln wyświetleń wszystkich dostępnych na nim klipów oraz ponad 2,2 mln subskrybentów.
Wielu internautów zastanawia się, ile Wardęga mógł zarobić na reklamach wyświetlanych przy hitowym filmiku, który zyskał popularność i był oglądany w wielu zakątkach świata. Warto zaznaczyć, że w ramach programu partnerskiego YouTube przekazuje twórcom autorskich materiałów, którzy dołączą do tego programu, większość wpływów z reklam przy ich filmikach.
Sam Wardęga w środę w programie „Świat się kręci” przyznał, że sam jeszcze nie wie, ile zarobi z reklam przy hicie z psem-pająkiem, ponieważ takie zestawienia i statystyki otrzymuje z kilkunastodniowym opóźnieniem. Podobnego zdania są specjaliści pytani przez Wirtualnemedia.pl.
- Mechanizm reklamy na YouTube jest na tyle skomplikowany, że ciężko podać realną wartość mediową 70 mln obejrzeń. Na taką wycenę może składać się zarówno reklama True View rozliczana za obejrzenie, jak i kilka innych rodzajów reklam (CPM, first watch, reklamy serwowane przez Google Display Network) - wylicza Maja Biniewicz, dyrektor strategii K2 Media.
Biniewicz zaznacza, że chociażby przy formacie True View reklamodawca płaci tylko za pełne emisje spotu, podczas gdy użytkownik może go pominąć po 5 sekundach. - A internauci wchodzą na kanał Wardęgi zwabieni szumem wokół filmiku i nie mają ochoty czekać kilkudziesięciu sekund, aż reklama minie. Ochoczo więc klikają „pomiń reklamę” i mimo że reklama się na filmiku z pająkiem pojawiła, to jej twórca nie otrzymał za to wynagrodzenia - sugeruje ekspertka.
- Konsultowałem temat z kilkoma osobami i nikt nie wie, ile może zarobić Wardęga. CPM (cena tysiąca wyświetleń reklamy - przyp.red.) jest różny dla różnych krajów, dodatkowo zmienia się w różnych miesiącach w zależności od oblężenia YouTube’a reklamami - przyznaje Mateusz Krogulec, dyrektor zarządzający SzeriSzeri.pl. - Zatem gdybać nie chcę, ale Sylwester na pewno będzie solidnie zarobiony - zaznacza.
Maja Biniewicz zwraca natomiast uwagę, że kontrowersyjny charakter klipów Wardęgi sprawia, że nie będą się przy nim promować bardziej zachowawcze firmy i marki. - Jeśli agencja, która zarządza reklamą klienta na YouTube jest świadoma obostrzeń dotyczących wizerunku swojego klienta, z dużym prawdopodobieństwem omija szerokim łukiem kanał tego youtubera. Obecnie jego sława jest skutkiem filmu z pająkiem w roli głównej, jednak w przeszłości było o nim głośno m.in. dzięki materiałom wyśmiewającym policjantów - przypomina dyrektor strategii K2.
Z drugiej strony w ostatnim czasie z reklamodawcami współpracują już nie tylko youtuberzy o neutralnym wizerunku, np. kulinarni czy prowadzący kanały popularnonaukowe, jak Radosław Kotarski, który przez najbliższe lata będzie reklamował Bank Millennium (więcej na ten temat). Firmy coraz częściej angażują też autorów kanałów z nietypowym, nieraz kontrowersyjnym humorem. Sam Wardęga wiosną br. nagrał i opublikował na swoim kanale klip z okazji premiery nowego sezonu „Gry o tron”, tak samo jak Pyta.pl, której autorzy wcześniej na zasadzie lokowania produktu promowali grę komputerową „Far Cry”.
W ostatnim czasie twórcy Pyta.pl i AbstrachujeTV są też abmasadorami konkursu promującego golarki Philips (więcej na ten temat).
- Nie jest łatwo powiedzieć, jak jeszcze poza product placementem można wykorzystywać Wardęgę w kampaniach reklamowych. Wydaje się, że tak naprawdę wszyscy (reklamodawcy, agencje, sieci grupujące tzw. youtuberów) dopiero uczą się prowadzenia efektywnych kampanii wykorzystujących popularność gwiazd YouTube’a - uważa dr Jan Zając, psycholog internetu z Uniwersytetu Warszawskiego i współtwórca SoTrendera. - Na pewno ze względu na kontrowersyjny wizerunek i młodą widownię, lokowanie produktów w filmikach tworzonych przez Wardęgę będzie pasować tylko do niektórych marek, ale ci, którzy podejmą ryzyko, mogą wiele wygrać - dodaje.
Podobnego zdania jest Maja Biniewicz, która ocenia, że w odróżnieniu od Radosława Kotarskiego Sylwester Wardęga nie może liczyć na wieloletni kontrakt reklamowy. - Wardęga obrał taki profil twórczości, który powoduje, że większość marek będzie się obawiać zatrudnić go jako wyłącznego ambasadora swoich produktów. Kontrowersje, które budzi, są nośne zasięgowo, ale zaczynają uwierać jeśli chce robić na tym biznes - stwierdza ekspertka.
Mateusz Krogulec zwraca uwagę, że Sylwester Wardęga ma nie tylko ponad 2 mln subskrybentów na YouTube, lecz także ponad milion użytkowników na swoim fanpage’u facebookowym, będący równie atrakcyjnym kanałem komunikacji dla marek. - Wardęga może odpalić kolejny kanał na YouTube, który niemal z automatu będzie bardzo popularny. Czuję, że w najbliższym czasie tak właśnie się stanie - ocenia Krogulec.
Z kolei dr Jan Zając zauważa, że popularność Wardęgi w ostatnich dniach rośnie jeszcze dzięki wizytom w różnych programach telewizyjnych i wypowiedziom dla mediów. - Jak wiemy, dostał już propozycję wystąpienia u Kuby Wojewódzkiego - mówi Zając. Zaznacza, że sytuacja tego youtubera jest o tyle specyficzna, że duża część subskrybentów jego kanału mieszka w innych krajach. Dla ich wygody Wardęga już od dłuższego czasu dodaje do swoich klipów napisy i komentarze po angielsku.
Sam Sylwester Wardęga w zeszłym tygodniu, jeszcze przed publikacją wideo z psem-pająkiem, na forum ekonomicznym w Krynicy przyznał w rozmowie z Biznes.pl, że zastanawia się nad uruchomieniem własnego serwisu, być może oferującego też ubrania, po to żeby uniezależnić się od YouTube’a.
Dołącz do dyskusji: Sylwester Wardęga sporo zarobi z reklam, ale na ambasadora marki się nie nadaje (opinie)