TVP atakuje Donalda Tuska, ile się da. "Straszna, łopatologiczna propaganda"
Donald Tusk od ponad tygodnia jest codziennym bohaterem programów informacyjnych TVP. O byłym premierze mówi się tam dużo, ale zawsze źle. - Mówienie, że wrócą aferały liberały, pozabierają wszystko, co dostali w ostatnich latach, to gra na mobilizację elektoratu PiS. Ale to ryzykowna gra, bo można przesadzić w tym urągającym inteligencji przeciętnego widza festiwalu obrzydzania wyborcom Tuska - mówi nam Michał Danielewski, dziennikarz OKO.press.
Sobota, trzeci lipca. To politycznie dzień pełen wrażeń. Donald Tusk przejmuje od Borysa Budki obowiązki lidera Platformy Obywatelskiej. Tym samym po siedmiu latach wraca do polskiej polityki. Niemal w identycznym czasie na kongresie PiS Jarosław Kaczyński znów zostaje wybrany na szefa założonej przez siebie partii. Oba wydarzenia od rana relacjonują stacje informacyjne. Wieczorem te tematy dominują w trzech najważniejszych dziennikach telewizyjnych. "Wydarzenia" Polsatu i "Fakty" TVN zaczynają od informacji o Tusku. Dopiero drugi materiał jest o kongresie rządzącej partii. Co innego w Telewizji Polskiej. Tam o wyborze Tuska na p.o. szefa PO powiedzą dopiero w 15. minucie "Wiadomości". Co nie znaczy, że o byłym premierze nie było wcześniej mowy.
Za Tuska płaca minimalna to 0 zł/h
Telewizja Polska od 3 lipca Tuskowi poświęca jeszcze więcej czasu w swoich programach informacyjnych. Zerknijmy na belki wyświetlane na ekranie przy zapowiedzi kolejnych materiałów przygotowanych przez reporterów "Wiadomości". O godz. 19.30 pojawia się pasek: "Polski Ład - sposób na dobrobyt". To temat numer jeden. Następna jest belka: "Pieniędzy miało nie być, ale się znalazły". Oba materiały nawiązują do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z kongresu PiS. W tym drugim, zanim za kilkanaście minut widzowie dowiedzą się, że Tusk wrócił do krajowej polityki, usłyszą, że za jego rządów Polakom żyło się gorzej. Np. na grafice pokazano, że w 2014 r., gdy Tusk był premierem, płaca minimalna wynosiła 0 zł/h (sic!), a teraz, w 2021 r. - 18,30 zł/h. Polacy złapani na ulicy mówią przed mikrofonem TVP, że Tusk "sprzedał Polskę" albo pytają reporterkę: "Będę miał dwa złote podwyżki emerytury, a pani będzie pracowała do 67. roku życia?".
Mówiono też o wyprzedaży majątku narodowego i "utrzymaniu roli Polski jako zaplecza taniej siły roboczej dla zachodnich gospodarek, przede wszystkim dla największych partnerów handlowych, czyli Niemiec". Gdy widzowie słyszeli te słowa, mogli jednocześnie zobaczyć, jak roześmiany Tusk rozmawia z radosną Angelą Merkel. W materiale Daniela Diaza umieszczono też fragment wypowiedzi Tuska po niemiecku, gdy mówi: "für Deutschland" (dla Niemiec - przyp. red.). Zresztą jego słowa po niemiecku w kolejnych dniach staną się lejtmotywem narracji w TVP. Materiał kończy zdanie: "Donald Tusk utrzymywał się przy władzy tylko dlatego, że część ludzi nie wiedziała, że inna polityka jest możliwa".
Polacy w TVP narzekają na Tuska
Zostańmy przy wydaniu "Wiadomości" z 3 lipca. Po dziesięciu minutach programu nadal nie ma informacji, że Tusk zastąpił Budkę. Wcześniej pojawią się jeszcze dwa materiały: o burzach i ulewach oraz o napływie nielegalnych imigrantów z Białorusi na Litwę. Dopiero w piątym, prezentowanym w połowie serwisu informacyjnego TVP1, widzowie "Wiadomości" dowiedzą się, że Tusk powraca do polityki. Pasek: "Platformie Obywatelskiej grozi rozpad?". Narrator skupia się przede wszystkim na Borysie Budce, który przestaje występować w roli szefa PO. Z kolei o Tusku mówi, że "nie przedstawił żadnego programu dla Polski, mówił o swojej partii i atakował Prawo i Sprawiedliwość. Jego słowa można odczytywać jako zapowiedź kontynuacji tego, co od lat robią politycy Platformy: bycia totalną opozycją".
Przypomniano, że Tusk zostawił Polskę i wyjechał do Brukseli, za jego kadencji na stanowisku szefa Rady Europejskiej nastąpił brexit, a kryzys migracyjny Tusk "wykorzystywał do atakowania Polski i rządu w Warszawie. Autor materiału powiedział że były premier przyczynił się też do "wypchnięcia" z Europejskiej Partii Ludowej węgierskiego Fideszu, partii Victora Orbana. Jak w każdym materiale "Wiadomości" głos oddaje się Polakom. Przedstawiono wypowiedzi sześciu osób odpytanych przed kamerami TVP. Wszyscy mówili, że Tusk nie powinien wracać do krajowej polityki. "Mógłby zostać za granicą", "Nic nie zrobił dla Polski", "Młodzi powinni przejąć pałeczkę" - słychać w nagraniu.
Pokazują Tuska z zaciśniętą dłonią
Następny materiał również poświęcono liderowi Platformy. Na pasku: "Tusk wrócił z bagażem afer". Prowadzący "Wiadomości" Michał Adamczyk zapowiada: "Krytycznym dla Platformy okazał się rok 2014. Po ujawnieniu taśm prawdy Donald Tusk zdecydował się na polityczną emigrację. Po tym, jak światło dzienne ujrzały prywatne rozmowy czołowych polityków z jego środowiska, poparcie dla PO gwałtownie spadło, a kryzys w tej partii trwa od blisko siedmiu lat. Wyborcy dobrze pamiętają skutki ośmiu lat rządów Platformy". Autor materiału Konrad Wąż przypomniał, że Tusk mówił, że nie wyjedzie do Brukseli i słowa nie dotrzymał. Lektor mówi, że "większość Polaków nie chce powrotu Tuska do polityki". W materiale jednak autor nie powołuje się na żadne badania, tylko wyniki swojej sondy ulicznej, w której głos zabierają dwie osoby. Obie nie cieszą się, że Tusk znów wraca do politycznej gry.
W tym wydaniu "Wiadomości" trzy razy przypomniano zdanie Jacka Rostowskiego, ministra finansów w rządzie Donalda Tuska, który w "Wieczorze Wyborczym TVP" w 2015 r. mówił, że "na te obietnice, które PiS złożył, pieniędzy po prostu nie ma i nie będzie". Siedział wtedy w studiu obok innych polityków. Wśród nich był Jacek Kurski, obecny szef TVP.
W kolejnych dniach Tusk nadal jest chętnie przedstawiany w materiałach "Wiadomości". Pasek z 4 lipca: "Powrót Tuska ucieszył Niemców". W materiale wypomniano, że dzień wcześniej główny serwis informacyjny w niemieckiej telewizji publicznej ARD rozpoczęto od wiadomości o powrocie Tuska. Znów w "Wiadomościach" kilkakrotnie przypomniano widzom, jak lider PO mówi po niemiecku. I znów ludzie na ulicy nie cieszyli się z powrotu byłego premiera do krajowej polityki. Nowość! Dwukrotnie pokazano przez kilka sekund zaciśniętą dłoń Donalda Tuska i zmarszczone czoło. Następny pasek tego samego dnia: "Tusk w klubie przyjaciół Putina". Pasek z 5 lipca: "Powrót Tuska. Będzie więcej agresji?". Paski z 6 lipca: "Tusk, Nowak i ogromna korupcja" oraz "Nieudany powrót do polskiej polityki".
Paski powinny informować
Takie przedstawianie lidera PO w Telewizji Polskiej wcale nie zaskakuje Michała Danielewskiego, dziennikarza OKO.press zajmującego się polityką. - To wpisanie się we wzorzec, który znamy od początku prezesury Jacka Kurskiego w telewizji kiedyś publicznej, dziś narodowej. Zaskakujące byłoby, gdyby powrót Donalda Tuska do polskiej polityki potraktowano tam bez histerii i preparowania kolejnych odlecianych pasków - mówi Danielewski.
O belkach w TVP rozmawiam z prof. Wiesławem Godzicem, medioznawcą z Uniwersytetu SWPS. - Paski, które widzimy na ekranie telewizora, są dla tych, którzy się spóźnili i nie oglądają programu od początku, albo mają zbyt słabą koncentrację - wyjaśnia prof. Godzic. I przytacza jeden z pasków, który ostatnio widział na antenie TVP Info: "Wściekły atak TVN na nowelizację ustawy medialnej". - Jest dokładnie odwrotnie. Mamy do czynienia z wściekłym atakiem skierowanym w stronę TVN - mówi medioznawca. Zaznacza, że belki, które pojawiają się w programach newsowych, powinny mieć charakter informacyjny, a nie ocenny. - Oczywiście nigdy nie ma pełnej neutralności czy obiektywizmu, ale zadaniem pasków ma być przekazanie prostego komunikatu, który mówi nam o fakcie - mówi medioznawca. Przypomina, jak podczas Euro 2012 telewizja TVN24 "wsławiła się" paskiem "Piłkarze zjedli śniadanie". - Było to dość żałosne, bo świadczyło o tabloidyzacji medium, ale z drugiej strony paskom powinno być bliżej do tego typu komunikatów niż do nacechowanych emocjonalnie treści, jak robią to w TVP Info - mówi prof. Godzic.
"Infantylizacja debaty publicznej"
Michał Danielewski przypomina, jak w 2005 r. Jacek Kurski, wówczas polityk PiS, w trakcie kampanii prezydenckiej, w której startowali Lech Kaczyński i Donald Tusk, udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że dziadek Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu (okazało się, że wcielono go do niemieckiej armii przymusowo). Za tę wypowiedź wykluczono Kurskiego z partii, ale miesiąc później przywrócono mu członkostwo w PiS.
- Telewizja Polska sugeruje, że Tusk nie jest Polakiem, działa na rozkazy kanclerz Merkel, więc kieruje się interesem niemieckim, a jego znajomi z Brukseli zaatakują nasz kraj tylko po to, by Tusk mógł na tym politycznie zyskać. - mówi Danielewski. - W TVP pokazują go jako tego, który już raz okradł Polaków i znów chce to zrobić, a przy okazji zabrać to, co dał im PiS. To głupie, brutalne i pewnie nadaje się na pozew ze strony Tuska. W ten sposób mamy do czynienia z postępującą infantylizacją debaty publicznej.
TVP działa na zasadzie testów A/B
Jak najgorsze zdanie o Telewizji Polskiej ma też Łukasz Warzecha, publicysta tygodnika "Do Rzeczy". - To, co robi TVP, jest głupie i kabaretowe. Choć jak pomyślę, że to się dzieje za nasze pieniądze, przestaję być taki rozbawiony - mówi Warzecha.
Dziennikarz nie wierzy w skuteczność takich materiałów. - Każdego, kto choćby w śladowym stopniu potrafi myśleć analitycznie i nie przyjmuje wszystkiego, jak leci, takie manipulacje odrzucają - mówi Warzecha.
Dziennikarz OKO.press zwraca jednak uwagę, że atakowanie Tuska nie skończy się prędko w TVP. - To maratończycy propagandy. Ich siły są niezmierzone i będą biec tak długo, aż ktoś im powie, że przekroczyli linię mety. Czy demonizowanie Tuska jest skuteczne? Z jednej strony leń i nieudacznik, któremu nic nie wyszło, a z drugiej diabeł wcielony, który zlikwiduje Polskę, jak tylko dorwie się do władzy. Telewizja narodowa działa teraz na zasadzie testów A/B stosowanych przez portale, które testują dwa leady albo tytuły artykułów po to, żeby sprawdzić, który z nich jest skuteczniejszy w przyciągnięciu czytelników. W TVP sprawdzają, czy jest to wariant Kurskiego z jazdą bez trzymanki, który ma zrównać Tuska z ziemią, czy jednak lekceważenie Tuska i nie poświęcanie mu aż takiej uwagi. Jak tylko przyjdzie rozkaz z Nowogrodzkiej, żeby wyhamować atak na Tuska, bo sondaże pokażą, że to nie jest skuteczne, to przestaną się bawić w robienie propagandowych materiałów - mówi Danielewski.
Jego zdaniem, ten przekaz ma trafiać tylko do wyborców PiS. - Tu walka idzie o zmobilizowanie swoich wyborców. A rządząca partia poza żelaznym elektoratem ma problem z tymi, którzy kilka lat temu oddali na nich głos, czasem na zasadzie mniejszego zła, a dziś mają do PiS letni stosunek. Mówienie, że wrócą aferały liberały, pozabierają wszystko, co dostali w ostatnich latach, to gra na mobilizację swojego elektoratu. Ale to ryzykowna gra, bo można przesadzić w tym urągającym inteligencji przeciętnego widza festiwalu obrzydzania wyborcom Tuska. Część osób można zniechęcić w ten sposób do polityki, co spowoduje, że nie pójdą na wybory.
PiS i PO na tym korzystają
Zdaniem Łukasza Warzechy tak silna narracja antytuskowa w TVP może być korzystna zarówno dla PiS, jak i PO. - Obie strony politycznego sporu idą w kierunku maksymalnej polaryzacji. Jarosław Kaczyński i Donald Tusk chcą wrócić do bezalternatywnej rywalizacji dwóch sił, jak to się działo w polskiej polityce w latach 2010-2011. I z tego punktu widzenia to może być dobry ruch - mówi Warzecha. - Donald Tusk może się pokazywać teraz jako ofiara manipulacji, a to co robi TVP, z punktu widzenia jego celów politycznych, może traktować jak podawanie mu piłek. Działania Telewizji Polskiej są tak dalece niezgodne z misją telewizji publicznej, że Donald Tusk ma tu pole do - nomen omen - popisu. Dlatego żadna ze stron tego sporu politycznego nie ma interesu, by wyglądało to inaczej.
Warzecha dodaje, że Telewizja Polska pod kierownictwem Jacka Kurskiego robi to, co jest w interesie rządzącej partii. - Przekaz dotyczący Donalda Tuska może się zmienić tylko wtedy, jeśli przyjdzie taki rozkaz ze strony kierownictwa PiS. Na pewno nie ma sensu analizowanie tego w kategoriach rzetelności informacyjnej czy samodzielności TVP - uważa publicysta "Do Rzeczy".
Biały koń utkany z pasków TVP
Według prof. Godzica jest szansa, że kampania antytuskowa w Telewizji Polskiej przysporzy rządzącej partii dodatkowych głosów w kolejnych wyborach parlamentarnych. - Jeśli uda się sformułować przekaz, że Tusk jest liberałem, wcielonym złem i jak tylko dojdzie do władzy, to zabierze Polakom pieniądze, to może to przysporzyć PiS kilka punktów procentowych poparcia więcej. Ale to jest możliwe przy założeniu, że widz TVP nie będzie korzystał z innych źródeł informacji. I o to toczy się walka - mówi prof. Godzic. Jednocześnie zaznacza, że nie będzie to łatwe, bo odbiorcami Telewizji Polskiej są głównie starsi ludzie. - PiS musi się zwrócić do młodych, jeśli nadal szuka głosów, a wśród ludzi młodych jest dużo krytycznego myślenia. PiS jest więc w trudnej sytuacji, w którą sam się wpędził.
Medioznawca przyznaje, że gdyby miał doradzać PiS-owi, to podpowiedziałby rządzącej partii, by w TVP nie poświęcano zbyt wielkiej uwagi obecnemu szefowi Platformy. - Nadanie powrotowi Tuska do polskiej polityki negatywnej rangi, jak zrobiła to Telewizja Polska, powoduje, że Tusk jest górą, a chyba nie o to chodziło PiS-owi. Dzięki TVP były premier wrócił do polityki na białym koniu utkanym z pasków TVP. Podejrzewam, że jeśli uda się sformułować przekaz, że Tusk jest liberałem, wcielonym złem i jak tylko dojdzie do władzy, to zabierze Polakom pieniądze, to może to przysporzyć kilka punktów procentowych poparcia więcej. Ale to jest możliwe przy założeniu, że widz TVP nie będzie korzystał z innych źródeł informacji. I o to toczy się walka - mówi prof. Godzic. Jednocześnie zaznacza, że nie będzie to łatwe, bo odbiorcami Telewizji Polskiej są głównie osoby starsze. - PiS musi się zwrócić do młodych, którzy wykazują dużo więcej krytycznego myślenia. Partia Kaczyńskiego jest więc w trudnej sytuacji, ale sama sobie na to zapracowała.
Czy tak antytuskowy przekaz utrzyma się w TVP? - Jesteśmy na granicy ręcznego zarządzania mediami, a to się nigdy nie sprawdziło - uważa medioznawca. - Dlatego musi być zmiana w TVP, bo doszli tam już do ściany. Propaganda jest straszna, łopatologiczna i nie do przyjęcia. Oglądanie tego urąga inteligencji człowieka. Ale nadal się to robi - mówi prof. Godzic.
Okładanie pałką przeciwnika
Telewizja Polska w ostatnich dniach stała się też bohaterką memów. Internauci wrzucili do sieci obrazek, na którym widać, jak w TVP skadrowali nagranie z Donaldem Tuskiem. Wygląda to tak, jakby byłemu premierowi ktoś dorysował z tyłu głowy diabelskie rogi. Gdy się dokładnie przyjrzymy, widać, że za Tuskiem jest logo Platformy Obywatelskiej. Do tego jego twarz pomalowano mocnym, czerwonym kolorem.
Michałowi Danielewskiemu od razu skojarzyło się to z postacią szatana z South Parku. Gdy pytam o rogi Donalda Tuska, dziennikarz OKO.press zaczyna się śmiać. - Patrzę na to z przewrotnym uznaniem i doceniam kreatywność. Przypomina mi to, jak dzieci w trzeciej klasie podstawówki na ostatniej stronie zeszytu dorysowują rogi nauczycielowi, którego nie lubią. Śmieszne, nie? Trudno odróżnić, czy to jeszcze brutalna propaganda, czy może już rodzaj slapsticku i nieporadności ekipy Kurskiego - mówi Danielewski. - W telewizji narodowej widać braki warsztatowe. Wystarczy spojrzeć na materiały w "Wiadomościach" czy TVP Info. Tam raczej pracownicy nie są zarobieni. Jak pojawił się Tusk, to trzeba w niego walić. Proste zadanie. Tylko czy z tej telewizji dowiemy się czegoś o świecie? Czy ktoś wytłumaczy widzom, jakie są współczesne problemy i pokaże ich złożoność? No nie! Tam jest tylko branie pałki i okładanie nią przeciwnika politycznego.
Dołącz do dyskusji: TVP atakuje Donalda Tuska, ile się da. "Straszna, łopatologiczna propaganda"