Wojna informacyjna w cieniu nalotów: jak Rosja dezinformuje w sprawie Ukrainy
W ciągu 48 ostatnich godzin zidentyfikowano działanie przynajmniej trzech grup, prowadzących dezinformację w polskim internecie - informują specjaliści Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych. - Atak na Ukrainę to nie tylko czołgi, lecz także wojna dezinformacyjna - komentuje Martyna Bildziukiewicz, szefowa unijnej grupy do spraw walki z rosyjską dezinformacją - East Stratcom Task Force.
Od chwili, gdy w czwartkowy poranek Rosja rozpoczęła atak na Ukrainę, trwa wojna na co najmniej dwóch frontach: pierwszym, tym realnym i drugim - informacyjnym. Tylko w ciągu czwartku polska sieć i media społecznościowe zostały zaatakowane masową dezinformacją na rzecz rosyjskiej narracji dotyczącej wojny w Ukrainie - alarmuje Instytut Badania Internetu i Mediów Społecznościowych. - W ciągu ostatnich 24 godzin obserwujemy też wzmożone działania w sieci w tematach gospodarczych - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Marcin Wiśniewski, dyrektor Instytutu.
🎥#Zełenski w Kijowie 👇🇺🇦
— Biełsat (@Bielsat_pl) February 25, 2022
❗#Rosyjska propaganda wciąż próbuje wprowadzić chaos. Dziś w sieci pojawiały się pogłoski o tym, że ukraiński prezydent miał uciec z #Kijowa.
Takie nagranie ze stolicy kraju opublikował Zełenski dziś wieczorem. W tle kancelaria prezydenta pic.twitter.com/1ixqe4Tq5o
Trzy robocze grupy dezinformacyjne
Ale to nie koniec. Eksperci Instytutu zidentyfikowali w piątek także działanie przynajmniej trzech zorganizowanych grup roboczych, prowadzących dezinformację w obszarze polskich mediów społecznościowych - szczególnie na Facebooku i Twitterze. - Łączne dotarcie komunikatów tych grup estymowane jest na poziomie dwóch milionów kontaktów z informacjami - ocenia Marcin Wiśniewski.
Grupy te są niezwykle aktywne: prowadzą działalność poprzez przenoszenie wpisów w wątkach dyskusyjnych dotyczących sytuacji na Ukrainie, ale także organizacji międzynarodowych (UE, NATO) oraz sytuacji gospodarczej Polski. Prowadzą konta o jawnie prorosyjskiej orientacji i popierają rosyjską agresję na Państwo Ukraińskie - ocenia IBIMS.
Głównym celem ich działania stało się w ostatnich dwóch dobach dezinformowanie na temat cen i dostępności paliw w Polsce oraz osłabiania marek polskich przedsiębiorstw. Dowodem, że taka strategia działa są kolejki na stacjach benzynowych, wykupowanie oleju napędowego na zapas i realne braki w zaopatrzeniu.
- Paliwa jest pod dostatkiem, mamy ogromne zapasy. Braki na stacjach wynikają z logistyki: jeżeli wszyscy na raz rzucili się po olej napędowy, nie jesteśmy w stanie dostarczyć go i uzupełnić braków we wszystkich miejscach na raz - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Joanna Zakrzewska, rzeczniczka Orlenu. Zaznaczając, że „mówimy o kilkuset procentowym wzroście sprzedaży na niektórych stacjach”
Dezinformacja paliwowa: jeden zero dla Rosji
Sytuacja stała się tak poważna, że koncern paliwowy zamieścił oświadczenie w sprawie, a nawet wprowadził czasowo ograniczenie: na stacjach orlenowskich można teraz kupić paliwo wyłącznie do baków samochodowych. Rosnącym (nieprawnie) cenom Orlen zapobiega rozwiązując natychmiast umowy z ajentami, którzy stosują to na swoich stacjach. W ciągu niecałej doby paliwowy gigant rozwiązał dziewięć takich umów. Można powiedzieć, że w tym starciu jest jeden zero dla Rosji i jej dezinformatorów działających w sieci.
- W trybie natychmiastowym rozwiążemy umowę z tą stacją, jak również z każdym innym odbiorcą naszych paliw czy operatorem stacji korzystającej z naszego szyldu, który będzie próbował wykorzystać aktualną sytuację do nieuczciwych praktyk i manipulowania cenami paliw – zastrzegł Daniel Obajtek. - W związku ze wzrostem sprzedaży na naszych stacjach informujemy, że dostawy paliw są w pełni zabezpieczone i wszyscy nasi klienci będą obsłużeni. Dotyczy to rynku hurtowego i detalicznego - dodał.
Oświadczenie dotyczące dostępności paliw na stacjach @PKN_ORLEN. Jeszcze raz apelujemy o spokojne podejście do sytuacji i dokładną weryfikację źródeł informacji na temat dostępności paliw pic.twitter.com/YfRoOMHXAj
— Joanna Zakrzewska (@RzecznikORLEN) February 25, 2022
O co chodzi Kremlowi w tej wojnie?
Właściwie dlaczego Moskwa od lat prowadzi tę dezinformacyjną wojnę? East Stratcom Task Force to działająca przy strukturach UE organizacja, monitorująca media i wychwytująca przykłady rosyjskiej dezinformacji w państwach członkowskich, a następnie korygująca je i „puszczająca w świat” w prawidłowych wersjach.Szefowa tej unijnej grupy, Martyna Bildziukiewicz, kilka miesięcy temu tak mówiła w wywiadzie dla PAP: - Gdyby Kremlowi chodziło tylko o to, żeby narzucić swoją wizję świata za pomocą dezinformacji, to przeciwdziałanie byłoby prostsze. Cel jest inny, bardziej niebezpieczny - nie chodzi o przekonanie nas do konkretnego punktu widzenia, ale o wywołanie chaosu i konfuzji. By nikt nie wiedział, gdzie leży prawda. A ona wcale nie leży pośrodku.
Na Twitterze Bildziukiewicz od czwartku publikuje konkretne przykłady wojny informacyjnej, jaką teraz prowadzi Rosja, a także nazwiska osób za to odpowiedzialnych, na które UE nałożyła sankcje. To np. Margarita Simonyan, redaktor naczelna RT, która promuje narracje antyukraińskie i zachęcające do wojny, Władimir Sołowiow, gospodarz talk-show i jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy reżimowych, Konstantin Knyrik, redaktor naczelny portalu News Front, bazującego na anektowanym Krymie, ale także Internet Research Agency (IRA), czyli „fabryka trolli pod wodzą Jewgienija Prygożyna” – jak pisze Bildziukiewicz.
Na listę objętych sankcjami za dezinformację trafiła też Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ, która regularnie powtarza oficjalne komunikaty godzące w Ukrainę i jej niepodległość. - Atak na Ukrainę to nie tylko czołgi, lecz także wojna dezinformacyjna, którą dokumentujemy od lat. Dlatego na liście sankcji UE są także odpowiedzialni za dezinformację przeciwko Ukrainie – podsumowała w czwartek Bildziukiewicz.
Atak na Ukrainę to nie tylko czołgi, lecz także wojna dezinformacyjna, którą dokumentujemy od lat. Dlatego na liście sankcji UE są także odpowiedzialni za dezinformację przeciwko Ukrainie.
— Martyna Bildziukiewicz (@MBildziukiewicz) February 24, 2022
Kto został objęty sankcjami? Wątek:
W czwartek – początek największego ataku
Monitorując aktywność grup prorosyjskich w polskich mediach, Instytut Badania Internetu i Mediów Społecznościowych doszedł do przekonania, iż pomimo wielokrotnej blokady przez serwisy społecznościowe kont tychże grup, wciąż tworzą one nową infrastrukturę do prowadzenia działań. Ostatni, największy atak rozpoczął się w czwartek około godziny 9:00 i miał charakter masowego.
To był największy od początku roku atak dezinformacyjny – informuje Instytut Badania Internetu – a uczestniczyło w nim około 300 kont i profili. Działania dezinformacyjne dotyczyły w głównej mierze podawanych przez media strat sił rosyjskich, biorących udział w operacji wojskowej. – Przeprowadzony został na większości dużych portali informacyjnych, mających nieograniczony dostęp do sekcji komentarzy oraz w kanałach Facebook i Twitter – mówi nam dyrektor Marcin Wiśniewski.
Jak to działa? - Narracja Kremla dopasowuje przekazy do konkretnych krajów, grup wiekowych, zawodowych oraz do użytkowników różnych mediów, dzięki czemu machina dezinformacyjna dociera głęboko i daleko. Co gorsza, potrafi zidentyfikować bolesne tematy, które pogłębiają podziały. Dezinformacja żywi się takimi podziałami; podgrzewa je, by debata była jeszcze bardziej spolaryzowana i nie pozostawiała pola dla tych, którzy szukają rzetelnych informacji. Do tego trzeba dodać przekaz oparty na emocjach, a nie faktach. Kto nie kliknąłby w historię o tym, że ponad 25 proc. Amerykanów chciałoby, żeby Święty Mikołaj przestał być mężczyzną? To brzmi jak niewinna ciekawostka, ale jest też częścią większej narracji o Zachodzie, który rzekomo moralnie upada – wyjaśnia Martyna Bildziukiewicz.
Jak nie polec w informacyjnej wojnie?
Specjaliści Instytutu Badania Internetu i Mediów Społecznościowych zalecają, by przede wszystkim weryfikować źródła informacji. Przed uznaniem informacji za wiarygodne oraz przed ich rozpowszechnianiem warto je także sprawdzić w przynajmniej jeszcze jednym czy dwóch źródłach, z którymi wcześniej mieliśmy kontakt. - Radzimy zachować bardzo duży sceptycyzm wobec kont nowych, o nickach zawierających nielogiczny ciąg znaków, w treściach posługujących się dziwną składnią bądź prostymi błędami gramatycznymi (często będącymi wynikiem korzystania z internetowych translatorów) – mówi dyrektor Marcin wiśniewski.
Dystans należy zachować także wobec opinii skrajnych i nasyconych wysokim ładunkiem emocjonalnym - wpisy takie z dużym prawdopodobieństwem mają na celu wywołanie u czytającego je użytkownika strachu i nieufności wobec przyjmowanych informacji – zaleca Instytut.
Walka z rosyjską dezinformacją toczy się nie tylko w internecie. W czwartek KRRiT podjęła decyzję o wykreśleniu z rejestru sieci kablowych i platform satelitarnych rosyjskich kanałów telewizyjnych. Operatorzy kablowi będą musieli usunąć niektóre stacje z oferty, a platformy satelitarne z list dekoderów. Jak dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl z dystrybucji wybranych kanałów rezygnuje firma Pasjatv. Rosyjskie stacje usuną z oferty Canal+ i Orange.
KRRiT podjęła też decyzję o wykreśleniu z rejestru rozprowadzanych programów pięciu kanałów rosyjskich: RT (Russia Today), RT Documentary, RTR Planeta, Sojuz TV oraz Russija 24. Od czwartkowego wieczoru te stacje wyłączyły ze swoich ofert m.in. Cyfrowy Polsat, Netia, Vectra, Canal+, UPC Polska i Toya. Decyzję umotywowano „kwestiami bezpieczeństwa i obronności Rzeczypospolitej Polskiej”.
Dołącz do dyskusji: Wojna informacyjna w cieniu nalotów: jak Rosja dezinformuje w sprawie Ukrainy