Wołodymyr Zełenski: od komedianta z „Sługi narodu” do męża stanu
Kiedy w kwietniu 2019 roku Wołodymyr Zełenski wygrywa wybory, zdumione media nie miały nic więcej do napisania ponad to, że zwycięzca jest komikiem. Niektórzy dziennikarze dodawali, że był także biznesmenem. Ale poza tym - niewiele więcej było o nim wiadomo. Teraz - po wybuchu wojny - wszyscy wiedzą, ile wart jest Zełenski, choć oczywiście lepiej by było, gdyby się nie dowiedzieli w taki właśnie sposób. Bo jeśli do końca lutego tylko grał rolę prezydenta kraju, teraz stał się prawdziwym mężem stanu.
Od miesiąca wszyscy zastanawiają się: aktor czy polityk? Gra, czy rzeczywiście jest aż tak odważny, żeby drażnić Rosję kolejnymi twardymi wystąpieniami na międzynarodowych forach? - Prezydent Zełenski w pełni świadomie buduje swój wizerunek, to jego wielki atut. Przede wszystkim jest pełni obyty ze sceną, kamerami, publicznością, wie co i do kogo mówi - komentuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl dr Jacek Kotarbiński, międzynarodowy ekspert w dziedzinie marketingu.
Yewhen to Ukrainiec, od 5-ciu lat mieszka w Warszawie (nazwisko znane redakcji). Kilka dni przed inwazją Rosjan poleciał odwiedzić rodzinę w Kijowie, teraz - ze względu na mobilizację - nie może wrócić do Polski. Łapiemy się z nim online. Jak ocenia swojego prezydenta? - Mówi się, że trudne czasy tworzą silnych ludzi. Mimo że tuż przed rozpoczęciem wojny Zełenski wydawał się cieszyć mniejszym poparciem narodu ukraińskiego, w czasie inwazji rosyjskiej wysłał do Ukraińców jasny komunikat: „Jestem z wami i nie ustanę, dopóki wspólnie nie przywrócimy suwerenności i niepodległości naszego państwa”. Pokazał, że wreszcie mamy w kraju władzę, która staje ramię w ramię z obywatelami, a jej przedstawiciele nie pozycjonują się jako „wyżsi, lepsi” od innych - są na równi z nami – mówi. Dodając, że nie jest odosobniony w swoim sądzie: tak myśli większość jego rodaków.
Prawnik nie wykonujący zawodu
Przyszły prezydent Ukrainy urodził się w Krzywym Rogu, 25 stycznia 1978 roku. Pochodzi z rodziny ukraińskich Żydów: matka inżynier, ojciec – cybernetyk, z całą pewnością zaszczepili synowi dokładność i systematyczność. Celne riposty, którym zadziwia teraz świat, dały mu na pewno lata pisania scenariuszy i występów scenicznych.
Zełenski pochodzi z rodziny, w której ojciec ma w domu najwięcej do powiedzenia, stąd być może – jak wskazują specjaliści – bezkompromisowe stawianie spraw Ukrainy przez prezydenta na międzynarodowych forach, gdy wymaga tego obecna sytuacja. Przyszły prezydent Ukrainy przez pierwsze lata życia mieszkał w Mongolii, gdyż tam pracował wówczas jego ojciec. Gdy jednak miał iść do szkoły, rodzina przeniosła się z powrotem do Ukrainy.
Z wykształcenia jest ekonomistą po Krzyworoskim Instytucie Ekonomicznym, z zamiłowania jednak od zawsze artystą. Chociaż jest prawnikiem, nie przepracował w zawodzie ani jednego dnia. Ale wszystko w życiu się przydaje: kiedy przygotowywał umowy dla partnerów prowadząc biznes, zawsze miał ostatnie słowo w ich kwestii. Przemawiając do narodu w czasie wojny sięga też czasem po prawnicze określenia, które wzmacniają i uwiarygodniają jego przekaz.
Zaczynał jako aktor
Już na studiach Zełenski grywał w kabaretach i amatorskich teatrach, a gdy skończył studia, dołączył do trupy „Zaporiżżia – Krywyj Rih – Tranzyt”. W kilka lat później wraz z kilkorgiem innych aktorów założył grupę „95-j kwartał”; pisał dla niej skecze a z czasem zaczął też im szefować. Pełnił też rolę managera – jak podają skwapliwie ukraińskie media. W 2003 roku Zełenski zostaje współwłaścicielem firmy produkcyjnej, współpracuje z telewizją 1+1, przygotowuje dla niej show, ale i tego jest mu mało. Wymyśla więc i animuje, a także prowadzi program „Wieczernyj kwartał”, nadawany przez kanał Inter. Ponieważ jednak dla niespokojnego ducha wciąż jest to niewystarczająca aktywność, angażuje się też w kulinarne show.
Lata pisania skeczy przygotują go do wojennych wystąpień: niekiedy krótkich, świetnie pointowanych, z precyzją osoby, zmuszonej przez lata do szlifowania stylu pod rygorem czasu i słów, które mają zostać w pamięci słuchacza. Toteż kiedy w czasie wojny w odpowiedzi na propozycję ewakuacji powie swoje słynne „Potrzebuję broni, nie podwózki” – znać w tym będzie warsztat autora najwyższej próby. Takiego, który wie, gdzie i jak wpisać pointę. Przy czym jego słowa – jak zauważają eksperci – są też tak pomyślane, żeby dały się łatwo puścić w świat z pomocą Twittera, a to niebagatelne dziś.
Не вірте фейкам. pic.twitter.com/wiLqmCuz1p
— Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) February 26, 2022
Studio pracuje pełną parą, show o gotowaniu i program, do którego pisze scenariusza, biją rekordy popularności, gdy w 2006 roku Wołodymyr Zełenski podejmuje decyzję, by zrobić kolejny krok i zgłasza się do ukraińskiej edycji „Tańca z Gwiazdami”, który koncertowo wygrywa. Ponieważ oglądalność show ma znakomitą (finał zgromadził ponad 87 proc. całej widowni kanałów ukraińskich) wygrana wystrzeliwuje go na orbitę popularności. Ale nadal w świadomości widzów na razie nie jest nikim więcej, niż tylko dosć popularnym komikiem i aktorem, który wygrał taneczny program.
Sługa narodu kontra „Sługa narodu”
Zełeński postanawia więc zadbać o swoją karierę. Jest rok 2006, do chwili, gdy wejdzie w politykę minie jeszcze siedem lat. Na razie ten utalentowany manager i aktor przez cztery lata robi to, co robił, by w 2010 roku zrobić woltę i wejść w skład zarządu telewizji Inter. Zostanie tam do 2012 roku, pełniąc rolę nie tylko członka zarządu, ale wymagającego głównego producenta i szefa.
Zanim zagra w tyleż osławionym, co profetycznym „Słudze narodu” (2015 rok) będzie błyszczał jeszcze w kilku romantycznych, anglojęzycznych komedyjkach i użyczy głosu sympatycznemu, lecz nieporadnemu misiowi Paddingtonowi w ukraińskiej wersji bajki.
Przełom w karierze następuje we wspomnianym 2015 roku, gdy Zełenski staje przed kamerą, by odegrać rolę nauczyciela historii, Wasyla Gołoboredko, który całkowitym przypadkiem zostaje prezydentem kraju. Staje się tak za sprawą głupiego zakładu oligarchów, którzy z początku mają świetną zabawę, gdy gamoniowaty belfer startuje w wyścigu do fotela prezydenckiego, ale z czasem zabawa staje się coraz słabsza. Rolę programu wyborczego historyka pełni wulgarny spicz, w którym postać grana przez Zeleńskiego podsumowuje rządzących. Gołoboredko wygłasza przemowę w ukryciu, ale uczeń nagrywa go i wrzuca do sieci. Tak gamoń zostaje prezydentem, a następnie - Prezydentem.
"Sługa narodu" był emitowany w latach 2015-2019 na antenie stacji 1+1. W sumie nakręcono trzy sezony serialu, który stał się trampoliną do prezydentury dla Wołodymyra Zełenskiego. Gdy w 2022 roku w Ukrainie rozpęta się piekło, a Zełenski z niepewnego polityka obarczonego skazą komika zacznie na oczach światowej opinii wyrastać na męża stanu, światowe telewizje będą zabijały się o prawa do emisji proroczego serialu.
Uczciwie trzeba przyznać, że serial jest dobry: zrobiony z werwą i znać w nim talent komiczny głównych odtwórców. I jest niemal identyczny z tym, co przyniesie życie w 2019 roku i latach późniejszych. Prawie – bo w jednym z odcinków Zełenski/Gołoboredko ucieka przed bezwzględnym wysłannikiem oligarchów w przebraniu ukraińskiej kobiety. W rzeczywistości prezydent Zełenski, gdy przyjdzie wojna 22 roku ubierze się w koszulkę khaki i bojówki moro, a gdy USA będzie chciało ewakuować go i jego rodzinę w bezpieczne miejsce, odpowie, że nie potrzebuje podwózki, a amunicji i broni.
Polityk nie wiadomo skąd
Po „Słudze narodu” ambitny aktor i producent robi kolejną woltę i startuje w wyborach prezydenckich 2019 roku. Gdy je wygrywa, światowe media mają kłopot: jak ugryźć tego komedianta, który – najprawdopodobniej zwykłym zrządzeniem losu i kaprysem nieobliczalnych wyborców – został głową państwa?
Pierwsze sondaże dawały mu zaledwie 10 proc. poparcia. Z czasem jednak rósł i pokonał obu faworytów: Julię Tymoszenko i Petra Poroszenkę. I to z niewiarygodnie wysokim poparciem ponad 73 proc. „Komedia się skończyła, trzeba będzie rządzić” – pisze w kwietniu 2019 roku „Gazeta Wyborcza”. - Zełenski jest w rzeczywisty sposób człowiekiem z zewnątrz, który wykorzystał własną popularność artystyczną, by spróbować sił w polityce - trochę jak w Polsce w 2015 r. Paweł Kukiz – konkluduje w tekście dr hab. Andrzej Szeptycki.
„Dziennikarka Kristina Berdyńskich, która od lat zajmuje się ukraińską polityką, wskazuje, że wraz z Zełenskim pojawią się zupełnie nowe, nieznane twarze, dlatego trudno jest prognozować, czego można się spodziewać” – pisze w innym tekście „Wyborcza”. Z mediów rosyjskich, europejskich i pozaeuropejskich płyną głosy zaniepokojenia: nikt nie wie, jaki kurs polityczny obierze nowy prezydent.
Wkrótce okaże się, że Zełenski pracuje twardo na nową, polityczną twarz. Wielokrotnie będzie podkreślał też, że nie chce wojny z Rosją. Jeszcze w grudniu 2019 roku zdąży to powiedzieć Piotrowi Andrusieczce: - Ja nie chcę wojny. Jeśli nie zadowala to społeczeństwa, to przyjdzie inny lider, który spełni jego oczekiwania. Ale ja nigdy nie pójdę na wojnę. Niestety ludzie, którzy mówią o wojnie, są zagrzewani przez niektórych przedstawicieli poprzedniej władzy. Zarówno mnie, jak i liderów międzynarodowych to dziwi.
Wojna, której nie chce wówczas Zełenski, przyjdzie dwa lata później.
Z polityka - mąż stanu
Historię wojenną Zełenskiego, który na oczach internautów i telewidzów w ciągu miesiąca wyrósł na męża stanu, podsumowuje laudacja wygłoszona podczas czwartkowych Wiktorów. Prezydent Ukrainy dostał wówczas Honorowego SuperWiktora, a statuetkę odebrał goszczący w Polsce minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba. - Prezydent Zełenski podczas pierwszych godzin inwazji Rosji na Ukrainę stanowił dla nas wszystkich wzór do naśladowania. Zostały wysłane specjalne oddziały, żeby go zabić, a on się tego nie bał. Co więcej Ukraińcy też się nie boją. Nie mam wątpliwości, że prezydent Zełenski tę nagrodę dedykowałby wszystkim Ukraińcom, którzy walczą o wolność i tym, którzy czekają na wyzwolenie spod okupacji Rosji. - mówił.
Rozmawiamy z Yevhenem (Eugeniuszem), pracującym w polskich mediach Ukraińcem, który od 5-ciu lat mieszka w Warszawie. Kilka dni przed inwazją Rosjan poleciał odwiedzić rodzinę w Kijowie i już tam został: ze względu na mobilizację nie może wrócić do Polsk.
Jak Ukraińcy oceniają swojego prezydenta? - „Z kabareciarza do prawdziwego męża stanu” - ta myśl przechodzi dziś przez głowę wielu z nas, gdy obserwujemy działania Zełenskiego. Zarówno w moich, jak i całego mojego otoczenia oczach w dosłownie kilka tygodni wyrósł on na lidera, któremu ufa naród – mówi nam Yevhen.
Podkreśla też, że tuż przed rozpoczęciem wojny Zełenski wydawał się cieszyć mniejszym poparciem narodu, lecz w czasie inwazji rosyjskiej wysłał do Ukraińców jasny komunikat: „Jestem z Wami i nie ustanę, dopóki wspólnie nie przywrócimy suwerenności i niepodległości naszego państwa”. - Pokazał, że wreszcie mamy w kraju władzę, która staje ramię w ramię z obywatelami, a jej przedstawiciele nie pozycjonują się jako „wyżsi, lepsi” od innych - są na równi z nami. Autentyczność, szczerość i silna pozycja przywódcy to cechy, które wyróżniają Zełenskiego i czynią go osobą, na której możemy polegać.
Pojawia się też krytyka
Krytyczne głosy pod adresem rządzących będą się pojawiać zawsze – mówi Yevhen, niezależnie od sytuacji. I ta również nie jest wyjątkiem: - Obecny establishment, na czele z Zełenskim, najczęściej bywa oskarżany o „sprzedanie Ukrainy” rosyjskim najeźdźcom. Pojawiają się głosy, że wszystkie ataki są z góry potwierdzone z ukraińskim rządem, a także zaakceptowane przez m.in. Stany Zjednoczone i Niemcy - czołowych „strażników” ustroju demokratycznego. Ponoć celem tego „planu” ma być rozbiór Ukrainy i oddanie większości terytoriów wschodnich pod okupację rosyjską, a później odejście Zełenskiego (oczywiście z pewnymi korzyściami dla samego prezydenta) i ustanowienie rządu marionetkowego.
Taka fake newsowa linia narracyjna, pojawiająca się i w Polsce, została już zdemaskowana i rozłożona na czynniki pierwsze m.in. przez NASK. - Podobne teorie spiskowe są już dobrze znane obserwatorom ukraińskiej polityki – mówi Yevhen. - O ile w przypadku Wiktora Janukowycza odpowiadały one rzeczywistości, o tyle teraz, w kontekście rządów Zełenskiego, są co najmniej absurdalne, ale przede wszystkim nie znajdują pokrycia w podejmowanych przez prezydenta decyzjach, a także budowanej proukraińskiej narracji.
Yevhen w 2019 roku nie głosował na Zełenskiego, co – jak mówi - było przede wszystkim efektem braku doświadczenia politycznego aktora. - Dzisiaj jestem wdzięczny tym rodakom, którzy 3 lata temu to zrobili. Bo szczerze mówiąc strach pomyśleć, co by się działo w stanie wojny pod rządami Petra Poroszenki. Dla mnie osoba ta nie budzi szacunku i zaufania, zwłaszcza po wielu aferach i przekrętach, w które był zaangażowany i o które jest dziś oskarżany. Jest inteligentny, ale to nie typ przywódcy z prawdziwego zdarzenia, którego dziś potrzebują ludzie. Gdyby zapytano mnie, czy teraz głosowałbym na Wołodymyra Zełenskiego, nie wahałbym się ani chwili i odpowiedział: „tak”.
Naturalna charyzma plus staranna narracja
Od początku wojny eksperci podkreślają znakomitą komunikację Zełenskiego, który jest obecny w mediach społecznościowych, ale twardo też domaga się respektowania praw Ukrainy i pomocy dla niej na międzynarodowych forach. - W sferze komunikacji bez wątpienia wygrywa Ukraina, i to zarówno w sensie komunikacji głowy jak i serca, Ukraina zdobyła emocje większości świata. To samo osiągnął Zełenski, który choć nie pozował na męża stanu to stał się nim w rzeczywistości dzięki temu co robi, prosto, klarownie i z sensem - ocenia Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR.
Dr Jacek Kotarbiński, międzynarodowy ekspert w dziedzinie marketingu, rozwoju marki, innowacji i zarządzania sprzedażą, jest podobnego zdania: - Prezydent Zełenski w pełni świadomie buduje swój wizerunek, to jego wielki atut. Przede wszystkim jest obyty ze sceną, kamerami, publicznością, wie co i do kogo mówi. Bardzo mi się podoba w jego przypadku dostosowywanie przekazu do odbiorców, czyli trochę inaczej wygląda przemówienie do kongresmenów amerykańskich, a trochę inaczej w Parlamencie Europejskim – komentuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl. Dodaje też, że prezydent Ukrainy „potrafi używać w pełni kodów kulturowych i intertekstualności”. - Bezsprzecznie, jego doświadczenia z różnorodną publicznością miały na to wpływ. Z punktu widzenia warsztatu medialnego osoby publicznej to bardzo cenne cechy.
Naturalna charyzma jest uzupełnieniem starannej narracji – mówi dr Kotarbiński. - Tutaj w przypadku osób publicznych nie ma sprzeczności. Prezydent państwa ogarniętego wojną musi ważyć każde słowo. Tu nie może być przejęzyczeń, niejasności, niedopowiedzeń. Jednocześnie konieczny jest język emocji, obrazowość wojny, ponieważ to utrzymuje zainteresowanie świata. Zbyt wiele w historii po 1945 roku było wojen, gdy świat patrzył i niewiele robił. Wystarczy wspomnieć wojnę w Rwandzie w 1994 roku, gdzie zginęło ponad milion ludzi. Moim zdaniem prezydent Zełenski wyznacza współczesne standardy relacji przywódców państw w różnych sytuacjach. Podobnie funkcjonuje prezydent Biden. Choć jest między nimi spora różnica wieku to empatia, zdecydowanie, konkretna dyplomacja jest na najwyższym poziomie.
Wołodymyr Zełenski przeszedł długą drogę od niepraktykującego prawnika, poprzez producenta i aktora, polityka, któremu nikt nie ufa – aż do męża stanu, którym stał się na oczach świata w ciągu niespełna miesiąca. Tak rozpoznawalnym i mocnym, że próbował się na nim wzorować przygotowujący się do wyborów Emmenuel Macron. Ale nie ta liga – mówią specjaliści – bo gdy za tak charakterystycznym wizerunkiem nie stoi charyzma, powstaje karykatura.
- Stylizacje Emmanuela Macrona, nawiązujące do Zełenskiego, mogą budzić uśmiech. Są bezpośrednią kopią i zbyt wprost przenoszą skojarzenia. Mogą budzić refleksje, że mamy tu do czynienia z chęcią ogrzania się obecnym wizerunkiem prezydenta Ukrainy. Ale, niestety, dość często takie zabiegi są skuteczne. „Niestety”, ponieważ nie zawsze oddają rzeczywiste cechy postaci – mówi nam dr hab. Monika Kaczmarek-Śliwińska z Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertka, doradca i trener w obszarze budowy wizerunku, relacji z mediami i zarządzania sytuacjami kryzysowymi.
Nasz ukraiński rozmówca mówi nam, że najciekawsze w przypadku Zełenskiego jest jednak nie to, kim był czy jest, to, lecz to co przyniesie przyszłość.
Dołącz do dyskusji: Wołodymyr Zełenski: od komedianta z „Sługi narodu” do męża stanu