Wybory prezydenckie odbędą się w maju. „Bez empatii społecznej, PiS na tym straci” (opinie)
- Jeżeli PiS będzie za wszelką cenę parł do wyborów, wizerunkowo straci. Już teraz pojawia się pojęcie "prezydent z koperty", odnoszące się do Andrzeja Dudy - oceniają dla Wirtualnemedia.pl eksperci od PR i wizerunku analizując ewentualny wpływ obecnych poczynań rządzących na wizerunek Polski na arenie międzynarodowej oraz na zaufanie w społeczeństwie. Podkreślają, że polityczny spór o wybory w maju dziś zaczyna przysłaniać to, co jest kluczowe - walkę z epidemią i ratowanie gospodarki.
Od kilkunastu dni drugim po koronawirusie tematem dominującym w mediach jest spór, jaki politycy toczą o to, czy wybory prezydenckie powinny odbyć się w terminie od dawna już ustalonym, czyli 10 maja br. Epidemiolodzy, lekarze i inni eksperci od chorób zakaźnych przestrzegają, że udział Polaków w głosowaniu może spowodować lawinę zachorowań. Ten sam argument podnosi opozycja. Tymczasem PiS szuka sposobów na to, by jednak wybory w tym terminie się odbyły, np. poprzez głosowanie korespondencyjne. Ma zostać zaangażowana w to Poczta Polska. Jej dotychczasowy prezes Przemysław Sypniewski podał się do dymisji, a na jego miejsce rząd powołał wiceministra obrony narodowej Tomasza Zdzikota.
Dramatyczna próba Gowina przywitania się z Kaczyńskim. Aż żal serce ściska. pic.twitter.com/Bn5vN1POzO
— Kasia Szewczuk (@Szewczukasia) April 6, 2020
W poniedziałek Sejm miał głosować nad korespondencyjnym głosowaniem 10 maja br. dla wszystkich obywateli (we wprowadzonej "Tarczy antykryzysowej wprowadzono zapis o możliwości głosowania korespondencyjnego dla osób powyżej 60. roku życia i osób przebywających na przymusowej kwarantannie). Jarosław Gowin, wicepremier, minister nauki i lider Porozumienia po tym, jak nie udało mu się przekonać rządzących, by zrezygnowali z majowej daty wyborów, podał się do dymisji i na stanowisko wicepremiera rekomendował Jadwigę Emilewicz. Podkreślił,że teraz rząd powinien skupić się na walce z epidemią wirusa i walce o polską gospodarkę.
Za pierwszym razem Zjednoczonej Prawicy nie udało się wprowadzić do porządku obrad projektu o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym. Po południu klub PiS złożył nowy projekt - mowa w nim o tym, że jeśli na terytorium Polski ogłoszono stan epidemii, marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, a nowy termin musi odpowiadać terminom przeprowadzenia wyborów prezydenta określonym w konstytucji. Późnym wieczorem ok. godz. 22 na wznowionym posiedzeniu Sejm uchwalił ustawę w sprawie głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich (za opowiedziało się 230 posłów, przeciw - 226, wstrzymało się 2, nie głosowało też 2). Teraz zajmie się nim Senat.
Bez echa pozostają natomiast jak na razie liczne apele organizacji przedsiębiorców o to, by powstała "Tarcza antykryzysowa 2.0", która w większym stopniu niż obecne przepisy wesprze polski biznes dotknięty skutkami pandemii. Oliwy do ognia zdaje się "dolewać" fakt, że politycy bardzo szybko zmobilizowali swoje siły w sprawie wyborów prezydenckich, a na głosy przedsiębiorców, którzy muszą zamykać swoje firmy i zwalniać masowo pracowników wydają się być głusi.
Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez IBRiS (3 i 4 kwietnia br.) dla „Rzeczpospolitej” Andrzej Duda w nadchodzących wyborach prezydenckich może liczyć na 47,6 proc. poparcia. Kandydatkę Koalicji Obywatelskiej, Małgorzatę Kidawę-Błońską poparłoby na poziomie 12,14 proc. ankietowanych, a trzeciego w zestawieniu Władysława Kosiniaka-Kamysza - 12 proc. wyborców.
Walka o majowe wybory jak walka o życie
W ocenie Adama Łaszyna, prezesa agencji Alert Media Communication determinacja PiS (czy jej prezesa Jarosława Kaczyńskiego) o majowy termin wyborów jest taka, jakby walczyli o życie. I być może tak właśnie jest.
- Czy to jest już ta ściana, której nie da się przebić komunikacją i forsowanymi ustawami? Koronakryzysowa fala z eksplozją bezrobocia i tragediami ludzi może taką ścianę postawić bardzo mocno przy budżecie topniejącym jak kostka lodu na patelni. Zorganizowane na Nowogrodzkiej krajowe igrzyska o termin wyborów już coraz mniej są w stanie przesłonić fakt, że większość rządów krajów sąsiednich po prostu bardziej dba o swych obywateli, pracobiorców, pracodawców, pracowników służby zdrowia, uczniów. I to mimo podkrążonych oczu ministra Szumowskiego, czy teatralnej dymisji Gowina. Formacja Jarosława Kaczyńskiego przez ostatnie 5 lat bardzo rozwinęła metodologię zarządzania problemami przez kryzys, bo jest skuteczna. Ale proszę zauważyć, ciągle podnosi temperaturę ognia. To jak z dopingiem w nieetycznym sporcie, musisz zwiększać dawkę, by utrzymać wyniki. Ale i po to, by nie gonić za kimś, ale być gonionym. To skutecznie zajmuje opozycję, która poddaje się tej narracji w diabelskim dylemacie, czy mówić o zapadającej się gospodarce i dramatach ludzi, czy uniemożliwić szeregowemu posłowi z Żoliborza wywrócenie stolika wyborczego jeszcze tej wiosny. Próbuje i jednego i drugiego, ale ton nadaje ośrodek podkręcający temperaturę. Podstawowe pytanie, jak na to wszystko zareaguje suweren. A zwłaszcza ta jego część, która przyzwyczaiła się do prezentów z budżetu w zamian za poparcie - analizuje nasz rozmówca.
Przyznaje, że sam jest ciekawy, czy bierne i zniechęcone części społeczeństwa, a także owe wdzięczne PiS-owi za socjalne konfitury, przejdą do porządku dziennego nad tym, że do lęków i przerażenia wynikających ze światowego kryzysu epidemicznego ludzie Kaczyńskiego dołożyli tak wielu ludziom stresu i nerwów związanych z upieraniem się przy politycznych interesach PiS-u.
- Ten stosunek Polek i Polaków do braku empatii władzy wobec złapanego w potrzasku lock-downu polskiego społeczeństwa powie nam bardzo dużo o tym, kim jesteśmy jako zbiorowość. Obawiam się, że to nie będzie dobra wiadomość, bo najnowsza historia uczy, że ogólnokrajowe traumy konsekwentnie nas bardziej dezintegrują, niż tworzą wspólnotę - dodaje Adam Łaszyn.
Walka z epidemią i ratowanie gospodarki zeszły na dalszy plan
Zdaniem Marka Gieorgicy, partnera zarządzającego w Clear Communication Group spór polityczny o umożliwienie przeprowadzania głosowania korespondencyjnego 10 maja w wyborach prezydenckich nie tylko nie służy wizerunkowi Polski za granicą, ale nie służy przede wszystkim wizerunkowi koalicji rządowej wśród Polaków. Jak mówi, za granicą zapewne mało kto dziś zwraca uwagę na to, co dzieje się w Polsce, bo większość krajów walczy z koronawirusem oraz stara się ratować obywateli i gospodarkę przed totalną katastrofą.
- Jak dotąd Polska była stawiana za wzór walki z epidemią – za szybkie wprowadzanie ograniczeń poruszania się, co na pewno przekłada się na wolniejsze rozprzestrzenianie wirusa. Ale dziś już na świecie wszyscy wiedzą, że trzeba działać szybko i radykalnie, nie jesteśmy już przykładem. Dodatkowo zostajemy w ogonie jeśli chodzi o liczbę przeprowadzanych testów. A to niestety zwiększa ryzyko, że epidemia będzie trwała dłużej – będzie trudniej ją opanować - komentuje Gieorgica.
Uważa, że polityczny spór o wybory 10 maja dziś niestety zaczyna przysłaniać to, co jest kluczowe - walkę z epidemią i ratowanie gospodarki. - To może bardzo źle przełożyć się na notowania koalicji rządzącej i prezydenta w krótkim terminie. Tym bardziej, że przeprowadzenie wyborów 10 maja po prostu jest nierealne. Przyjdzie taki dzień, że rząd będzie musiał to ogłosić, nie ma szans, aby było inaczej - ryzyko jest zbyt duże. Więc to, co dzieję się dziś może tylko i wyłącznie obniżyć notowania partii rządzącej, nie da innego efektu. A kiedy przyjdzie czas poważnego kryzysu gospodarczego notowania poparcia dla rządzących będzie o wiele trudniej podnieść - prognozuje Marek Gieorgica.
W rozmowie z Wirtualnemedia.pl podkreśla, że dziś 100 proc. energii powinno iść na walkę z epidemią oraz ratowanie miejsc pracy. O ile już udało się przekonać Polaków, aby zostali w domach, teraz warto im pokazać, z jakiej pomocy w ramach tarczy antykryzysowej mogą skorzystać oraz oczywiście na bieżąco tę tarczę ulepszać. - Jeśli rządzącym udałoby się przekonać Polaków, że zrobili wszystko co było możliwe, to wyborcy na pewno by to docenili. Tym bardziej, że kontrkandydaci Andrzej Dudy w tym bardzo trudnym okresie dla Polaków sobie nie radzą - dodaje.
Upieranie się przy dacie wyborów nielogiczne dla zwykłego obywatela
W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Miller, właściciel agencji MillerMedia. Twierdzi, że krótkoterminowo wszyscy są zajęci sobą i nie komentują ani nie zwracają uwagi na to, co politycznie robią inne kraje, skupiając się na walce z koronawirusem, utrzymując zdrowie i bezpieczeństwo obywateli oraz stabilność państwa za wszelką cenę. Dlatego szybkie wprowadzenie quasi-jednowładztwa na Węgrzech nie wywołało żadnej ostrej reakcji.
- Zawirowania z wyborami prezydenckimi w Polsce wydają się także nie interesować opinii publicznej w innych krajach. Natomiast wewnętrznie rozgrywka wokół wyborów prezydenckich 10 maja oraz - powiedzmy sobie szczerze - iluzoryczna - tarcza antykryzysowa dla przedsiębiorców dają opozycji ostrą amunicję do strzelania w rząd. Dobre wrażenie, jakie wywarł rząd na Polakach szybkimi i zdecydowanymi krokami może być zaprzepaszczone przez dalsze działania. Upieranie się przy dacie 10 maja wydaje się być nielogicznie z punktu widzenia zwykłego człowieka, gdyż nie jest to "temat" dla społeczeństwa. W ciągu trzech tygodni na pierwszy plan wyszły ważniejsze tematy niż wybory prezydenckie - utrata pracy, cięcia pensji, zagrożenie zdrowia i życia, ograniczenie swobody obywatelskiej egzaminy ósmoklasistów i matury - wylicza Miller.
- Abstrahując od skuteczności działań władz - zaadresowanie tych tematów w komunikacji przedstawicieli rządu powinno być najważniejsze. Jeżeli PiS będzie za wszelką cenę parł do wyborów, wizerunkowo straci. Już teraz pojawia się pojęcie "prezydent z koperty", odnoszące się do Andrzeja Dudy. Bardzo łatwo będzie opozycji atakować PiS i personalnie Jarosława Kaczyńskiego za dążenie do utrzymania władzy za wszelką cenę. Zarówno bowiem PiS, jak i opozycja oraz sondażownie uważają, że w głosowaniu majowym wygra Andrzej Duda, prawdopodobnie w I turze, zaś im dalej Polska będzie wchodziła w kryzys, tym bardziej rządzący prezydent i rząd będą za to obwiniani i będą tracić w notowaniach. Przesunięcie wyborów wydaje się być dla opozycji jedyną nadzieją na wygranie wyborów prezydenckich - podkreśla nasz rozmówca.
Duda i Morawiecki nie są mężami stanu podziwianymi przez świat
Zdaniem Piotra Czarnowskiego, prezesa First PR Polska od dziesięcioleci pracuje na wizerunek dziwnego i nieprzewidywalnego kraju, który jest przeciwko wszystkiemu i wszystkim i w którym ludzie zajmują się przede wszystkim nieustannymi, nieproduktywnymi sporami. - Myślę, że ogromny wysiłek, który w ten wizerunek włożyły kolejne ekipy rządzące, poskutkował tym, że nikt nie bierze Polski poważnie ani specjalnie nas nie obserwuje. Cokolwiek więc dzieje się u nas z zadziwiającą statystyką COVID-19, wyborami, zmianami legislacyjnymi, z których najbardziej praktyczne są wcale nie te, które pomogłyby w kryzysie, nasz stosunek do EU, współpraca międzynarodowa polegająca na konfliktowaniu się wszystkimi prócz USA, megalomańskie projekty ekonomiczne, ostatnie tarcia wewnątrz monolitycznej dotychczas władzy, i wiele innych spraw wcale nie robią już wrażenia na opinii międzynarodowej. Indywidualnie ani Duda ani Morawiecki nie są mężami stanu, których podziwia i o których chce słyszeć cały świat. Krótko mówiąc, przeciwnie do tego co mówi propaganda, świat nie interesuje się nami, a jeśli - to bierze poprawkę na to, że przecież jesteśmy jacy jesteśmy, i w związku z tym to co dzieje się u nas, choćby szokujące dla nas samych, nie wpływa już zauważalnie i długoterminowo na nasz globalny wizerunek - twierdzi Piotr Czarnowski.
Zaznacza jednak, że wewnętrznie wygląda to oczywiście inaczej. - Przede wszystkim zostaliśmy przyzwyczajeni do tego, że polityka jest dominująca we wszystkim, więc jest istotą wszechrzeczy. Najbardziej bezsensowne problemy polityczne wyrastają więc do rangi monumentalnej i każda głupota wypowiedziana przez polityka jest detalicznie i publicznie roztrząsana. Ale zauważmy, że nie wpływa to jakoś specjalnie na stosunek Polaków do władzy. Trzeba pamiętać, że obecna ma potężne narzędzie - propagandę, całkowicie kontrolowane media, które dla mniej więcej połowy społeczeństwa są jedynymi jakie konsumują. Mamy więc do czynienia z podwójną i niespójną rzeczywistością - tą prawdziwą i tą kreowaną. I jedna i druga potrzebuje albo potwierdzenia albo zanegowania przez brutalne życie. Dopóki ta weryfikacja przez życie nie będzie boleśnie odczuwana przez większość, dopóty preferencje i sentymenty społeczne nie zmienią się. To z kolei może mieć bardzo istotny wpływ na wybory: co będzie pierwsze - czy głosowanie czy bolesne zderzenie z rzeczywistością, które zweryfikuje światopoglądy? Złożoność systemu i dynamika są jednak zbyt duże, żeby dziś przewidywać końcowe rozwiązania - komentuje Piotr Czarnowski.
Wybory prezydenckie mogą się odbyć 3,10 lub 17 maja. Decyzja należy do marszałka Sejmu.
Dołącz do dyskusji: Wybory prezydenckie odbędą się w maju. „Bez empatii społecznej, PiS na tym straci” (opinie)
zawiesi Senat w ramach "oszczędności" i wprowadzi totalny zamordyzm.
"Polska w runie" jak widać to była obietnica, która teraz spełniają.