Wydawca „Wprost” przekazywał wcześniej ABW artykuły o podsłuchach. „Priorytetem było bezpieczeństwo Polski”
Według ujawnionych notatek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Michał M. Lisiecki, prezes kontrolującej „Wprost” spółki PMPG Polskie Media, latem ub.r. przekazał funkcjonariuszom teksty o tzw. aferze taśmowej z kilku wydań tygodnika przed ukazaniem się ich w sprzedaży. - Priorytetem było bezpieczeństwo Polski, nawet za cenę bycia pomówionym przez własny zespół o złą wolę czy brak solidarności - wyjaśnia Lisiecki.
W poniedziałek dziennikarze „Wprost” - niezadowoleni z nagłej zmiany redaktora naczelnego tygodnika (Sylwestra Latkowskiego zastąpił Tomasz Wróblewski) - zapytali prezesa AWR „Wprost”, czy nie jest to wywołane ujawnieniem akt afery podsłuchowej. - Istnieje dokument ABW dotyczący spotkania Pana Prezesa z funkcjonariuszami tej służby. Treść tej notatki poddaje w wątpliwość wspólną linię redakcji i wydawnictwa dotyczącą tamtych, wstrząsających dla wszystkich dni - napisali dziennikarze w dokumencie, do którego dotarł portal Wirtualnemedia.pl (więcej na ten temat). Michał M. Lisiecki odpowiedział im, że to spotkanie było reakcją na publiczny apel premiera Donalda Tuska o współpracę „Wprost” ze służbami państwowymi oraz nie miało wpływu na strategię redakcyjną ani pozycję Sylwestra Latkowskiego (więcej o tym).
We wtorek dziennikarz „Gazety Wyborczej” Wojciech Czuchnowski ujawnił na Twitterze notatkę funkcjonariusza Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, z której wynika, że Michał M. Lisiecki przesłał mu artykuły z wydania „Wprost” przed ukazaniem się gazety w sprzedaży. Z funkcjonariuszem ABW Lisiecki skontaktował się mailowo rankiem w sobotę 12 lipca ub.r., a wydanie trafiło do sprzedaży dwa dni później. W mailu miał napisać: „Adnotacja od Poufności jak w poprzedniej korespondencji”. Notatkę sporządzono 14 lipca, czyli w dniu ukazania się numeru „Wprost”.
Publikuję obiecaną notatkę o przesłaniu do ABW przed drukiem art. z Wprost przez wydawcę tygodnika M. Lisieckiego pic.twitter.com/LbLrK9k2Wz
— wojciech czuchnowski (@czuchnowski) marzec 24, 2015
14 lipca ukazało się wydanie „Wprost”, którego tematem okładkowym była podsłuchana rozmowa szefa CBA Pawła Wojtunika i ówczesnej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. Według notatek służbowych ujawnionych przez Niezalezna.pl Michał M. Lisiecki był w kontakcie z funkcjonariuszami ABW od początku lipca. W rozmowie z serwisem Lisiecki przyznał, że udostępnił im artykuły z bodajże trzech wydań „Wprost”, po tym jak zostały już zamknięte przez redakcję i wysłane do druku, ale na dwa dni przed ukazaniem się ich w sprzedaży.
>>> Przeglądaj okładki „Wprost” w naszym dziale Jedynki
Zapytany przez portal Wirtualnemedia.pl, jaki był cel przesłania tych artykułów do ABW, Michał M. Lisiecki tłumaczy, że kierował się bezpieczeństwem Polski. - Wobec zewnętrznego zagrożenia, jakim mogła być manipulacja przez służby obcego państwa, z mojego punktu widzenia priorytetem było bezpieczeństwo Polski. Nawet za cenę bycia pomówionym po czasie przez własny zespół o złą wolę czy brak solidarności. Myślę, że w krytycznym momencie dałem dowód tego, że jest zupełnie inaczej - wyjaśnia prezes PMPG Polskie Media.
W czasie trwania afery taśmowej - zdaniem Michała M. Lisieckiego - nikt nie potrafił oszacować rozsądnie skutków kolejnych publikacji. - Mogła ona grozić całkowitą destabilizacją państwa - bez względu na to, kto był w danym momencie u władzy. Z kręgu podejrzeń o bycie agentem jakiejś grupy (w szczególności obcego wywiadu), która chce dokonać destabilizacji kraju, nie był wyłączony ani Latkowski, ani nikt z kluczowych jego współpracowników, ani ja jako wydawca - wyjaśnia prezes PMPG Polskie Media.
- Dlatego podjąłem szereg rozmów z najważniejszymi i najbardziej doświadczonymi osobami w państwie, które ostatecznie doprowadziły do mojego spotkania z agencją odpowiadającą za bezpieczeństwo oraz decyzji, iż umożliwię Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - obserwując jej bezradność i nieudolność w wielu działaniach - dostęp nie tyle do artykułów, co do plików z pełnymi wydaniami gazety już po rozpoczęciu ich druku (czyli w momencie, kiedy w treść nie można już w żaden sposób zaingerować). Innymi słowy, umożliwiłem ABW dostęp do tygodnika w tym samym momencie, w którym uzyskują go systemy dystrybucji prasy cyfrowej, czyli de facto podmioty zewnętrzne zajmujące się dystrybucją tygodnika - tłumaczy Michał M. Lisiecki.
Za powody tego działania Lisiecki uznaje pracę redakcji w konspiracji, która bała się o własne życie, notoryczne włamania na serwery wydawnictwa, z którymi walczył dział IT, a także „kradzieże gazety z druku i spedycji” oraz publikacje w „Rzeczpospolitej” wyprzedzające wydania tygodnika (na podstawie wydania wyciągniętego ze spółki zależnej Gremi Business Communication). - Stałe zagrożenie kolejną wizytą ABW i obawą o aresztowania dziennikarzy - to nie są normalne warunki funkcjonowania jakiekolwiek redakcji, wydawnictwa czy firmy w Polsce Anno Domini 2014 - wymienia Lisiecki.
Prezes PMPG Polskie Media podkreśla, że jego celem było przywrócenie normalnego trybu pracy redakcji, a także jej bezpieczeństwa oraz zapobieżenie kolejnym wkroczeniom ABW do siedziby tygodnika, co mogłoby uniemożliwić kolejne publikacje leżące w interesie społecznym.
@czuchnowski Z perspektywy czasu oceniam je rownież jako bezsensowne i bezwartościowe. Naukę na własnych błędach pamięta sie na całe życie.
— Michal M. Lisiecki (@mmlisiecki) marzec 24, 2015
Przypomnijmy, że ujawnienie przez „Wprost” w połowie czerwca ub.r. pierwszej części podsłuchanych rozmów polityków i biznesmenów spowodowało po kilku dniach interwencję w redakcji tygodnika funkcjonariuszy ABW i prokuratora, którzy próbowali zabezpieczyć komputery dziennikarzy z nagraniami rozmów (więcej o tym). Akcja została skrytykowana przez organizacje dziennikarskie i samych dziennikarzy, natomiast prokuratura nie dopatrzyła się w niej naruszenia prawa. Następnego dnia premier Donald Tusk zaapelował do „Wprost” o jak najszybsze ujawnienie wszystkich posiadanych nagrań podsłuchanych rozmów. Kolejne znalazły się w następnym numerze tygodnika, który ukazał się w rekordowym nakładzie 300 tys. egz.
Wydania „Wprost” opisujące podsłuchane rozmowy sprzedały się w rekordowej liczbie 133,2 i 216,2 tys. egz. (zobacz szczegóły).
W całym ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Wprost” wynosiła 58 226 egz. (więcej na ten temat), a w styczniu br. - 43 554 (według danych ZKDP - zobacz wyniki wszystkich tygodników opinii).
OTO Oświadczenie wydawcy WPROST
Z perspektywy czasu, moje jednorazowe spotkanie z ABW oceniam jako bezsensowne i bezwartościowe. #AferaTaśmowa
W czasie afery taśmowej nikt nie potrafił oszacować rozsądnie jej skutków. Mogła ona grozić całkowitą destabilizacją państwa - bez względu na to, kto był w danym momencie u władzy. Z kręgu podejrzeń o bycie przedstawicielem jakiejś grupy (w szczególności obcego wywiadu), która chce dokonać destabilizacji kraju, nie był wyłączony ani redaktor naczelny Sylwester Latkowski, ani nikt z kluczowych współpracowników, ani ja jako wydawca. Oskarżenia ze strony skompromitowanych na taśmach polityków oraz bezradnych i zaskoczonych sytuacją służb padały w każdym możliwym kierunku.
W kontekście ogólnej agresywnej postawy Rosjan wobec Polski, której dzisiejsza eskalacja jest faktem, scenariusz destabilizacji sceny politycznej budził mój głęboki niepokój. Uważałem jednak i nadal uważam, że mimo iż samo nagrywanie kogokolwiek jest procederem nagannym i nielegalnym, to nie dziennikarze tygodnika WPROST byli od tego, aby rozstrzygać, kto i w jaki sposób dokonał tych nielegalnych nagrań. Upublicznienie nagrań w trybie natychmiastowym było działaniem w interesie publicznym, który dla mediów zawsze powinien być nadrzędny.
Jednak publikacja nagrań nie spowodowała praktycznie żadnych konsekwencji wobec osób nagranych, za to zdestabilizowała całkowicie funkcjonowanie wydawnictwa – czego fragment tylko wszyscy mogliśmy oglądać w relacji na żywo dzięki wsparciu wielu mediów w czasie kompromitującej akcji prokuratury i ABW w siedzibie WPROST. Redakcja pracująca po tej akcji w konspiracji i bojąca się o własne bezpieczeństwo, dział IT zabezpieczający serwery wydawnictwa przed notorycznymi włamaniami, dystrybucja walcząca z kradzieżami gazety z druku i spedycji, publikacje w „Rzeczpospolitej” wyprzedzające wydania tygodnika (na podstawie wydania wyciągniętego bezprawnie ze spółki zależnej e-Gazety.pl), stałe zagrożenie kolejną wizytą ABW i obawą o aresztowania dziennikarzy – to nie są normalne warunki funkcjonowania jakiekolwiek redakcji, wydawnictwa czy firmy w Polsce Anno Domini 2014.
Dlatego po publicznym apelu premiera Donalda Tuska podjąłem w tamtym czasie szereg rozmów z najważniejszymi i najbardziej doświadczonymi, w mojej ocenie, osobami w państwie, które ostatecznie doprowadziły do mojego spotkania z agencją odpowiadającą za bezpieczeństwo oraz do decyzji, iż umożliwię Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - obserwując jej bezradność i nieudolność w wielu działaniach – dostęp nie do artykułów, jak nieprecyzyjnie podają media, ale do plików z pełnymi wydaniami gazety już po rozpoczęciu ich druku (czyli w momencie, kiedy w treść nie można już w żaden sposób ingerować). Innymi słowy, umożliwiłem ABW dostęp do tygodnika w tym samym momencie, w którym uzyskują go systemy dystrybucji prasy cyfrowej, czyli de facto podmioty zewnętrzne zajmujące się dystrybucją tygodnika i osoby spoza redakcji. Moim celem było przywrócenie normalnego trybu pracy redakcji, jej bezpieczeństwa oraz zapobieżenie kolejnym wkroczeniom ABW do siedziby tygodnika, co mogłoby uniemożliwić normalne wydawanie gazety i kolejne publikacje leżące w interesie społecznym.
Jednocześnie, wobec zewnętrznego zagrożenia, jakim mogła być manipulacja przez służby obcego państwa, z mojego punktu widzenia priorytetem było bezpieczeństwo Polski. Nawet za cenę bycia pomówionym po czasie przez własny zespół o złą wolę czy brak solidarności. Myślę, że w krytycznych momentach dałem dowód tego, że jest zupełnie inaczej – a redakcja WPROST wielokrotnie stawała na wysokości zadania. Z postawy wszystkich dziennikarzy i redakcji WPROST wobec „afery taśmowej” jestem wyłącznie dumny. Dzisiejsza zmiana kierownictwa została podyktowana wyłącznie czynnikami ekonomicznymi i wskaźnikami sprzedaży tygodnika i napiętnowaniem spółki przez wiele instytucji na każdym polu jej działalności. Jako wydawca, jestem odpowiedzialny za całą spółkę i grupę kapitałową, za pracę i płacę ponad 150 osób i to jest dzisiaj dla mnie sprawa kluczowa.
Niezależnie od powyższego wyjaśnienia i mojej ówczesnej oceny sytuacji, z perspektywy czasu mogę podsumować tamto wydarzenie krótko: moje jednorazowe spotkanie z ABW oceniam jako bezsensowne i bezwartościowe. #AferaTaśmowa
Z deklaracją pełnej otwartości tak wobec moich współpracowników, jak i naszych Czytelników,
Pozostaję z poważaniem,
(-) Michał M. Lisiecki
Prezes Zarządu AWR Wprost
Prezes Zarządu
PMPG Polskie Media SA (GPW: PMPG)
Dołącz do dyskusji: Wydawca „Wprost” przekazywał wcześniej ABW artykuły o podsłuchach. „Priorytetem było bezpieczeństwo Polski”