Andrzej Piaseczny decyzją o dokonaniu coming outu będzie mógł sprawdzić, jaka jest „głębokość miłości” jego fanów
Eksperci doceniają gest Andrzeja Piasecznego, który powiedział publicznie, że jest gejem. - Jeden z lepszych głosów na polskiej scenie muzycznej, osiągnął już tyle, że nie da się tego wygumkować. Wyczuł, że może to powiedzieć - mówi Karolina Korwin-Piotrowska.
W piątek 7 maja Andrzej Piaseczny był gościem audycji "Z na punkcie muzyki" w Radiu Zet, w której opowiadał o swojej nowej płycie "50/50". Część rozmowy dotyczyła piosenki pt. "Miłość". napisanej wspólnie z Majką Jeżowską, w której pada następujące zdanie: "Nie możesz zasnąć i przestać śnić, a życie chciałbyś dzielić tylko z nim". Piaseczny w rozmowie z Marcinem Wojciechowskim przyznał, że jest to piosenka o nim samym.
Na początku stycznia odbyła się kameralna impreza z okazji 50. urodzin Piasecznego. Kilka krótkich relacji wideo z niej zamieścił w Stories na Instagramie Adam „Nergal” Darski, a 7 stycznia opisał je „Super Express”. Przy wznoszeniu toastów Piaseczny skandował „J***ć biedę. J***ć PiS i Konfederację i wszystkich k***a tam co tego”, a jego menedżerka dwukrotnie krzyknęła: „J***ć PiS”.
Do sprawy kilka dni później odniosła się Telewizja Polska, ponieważ Andrzej Piaseczny był jurorem w emitowanej od początku stycznia drugiej edycji „The Voice Senior”. W oświadczeniu firma podkreśliła, że „nie akceptuje wulgarnych i gorszących zachowań, w tym takich, jakie zaprezentował ostatnio Andrzej Piaseczny” oraz że „wyraża ubolewanie, że do takiego poziomu mogła zniżyć się osoba zaproszona do udziału w programie telewizji publicznej”.
Oczkoś: Z wypowiedzi Andrzeja wynika, że miał już dosyć
Dr Mirosław Oczkoś, ekspert od kreowania wizerunku, zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że gdyby nie upublicznienie nagrania z imprezy, być może Piaseczny nie zdecydowałby się na coming out właśnie teraz. - Andrzej dojrzał, pewne rzeczy przemyślał i najprawdopodobniej widzi, że przy obecnym rządzie nie ma dobrego rozwiązania tej sytuacji. Z wizerunkowego punktu widzenia to odważna decyzja. Programy w państwowej telewizji to jedna sprawa. Druga to kwestia fanek i fanów, jak oni na to zareagują - dodaje Oczkoś.
- Z wypowiedzi Andrzeja wynika, że miał już dosyć. To przebija spod jego skóry. W Polsce ciągle jest ryzyko ujawnienia swoich orientacji, które odbiegają od ogólnie przyjętych - nie powiem: norm, bo to nie są normy – wierzeń ludowych, że dzieci rodzą się w kapuście albo tylko podczas nocy poślubnej. Andrzej zaryzykował dużo, jeśli chodzi o karierę. Wycina sobie natychmiast wszystkie programy telewizji rządowej. Pewnie nie ma też co liczyć na koncerty, gdzie funkcjonuje TVP. I musi liczyć się z hejtem „prawdziwych Polaków patriotów”, którzy w życiu nie widzieli na oczy geja - ironizuje ekspert.
Oczkoś dodaje jednak, że ludzie, którzy „chcą słuchać fajnie śpiewającego gościa, mają w nosie to, co on robi w łóżku”. - Ale żyjemy w kraju, gdzie to wciąż jest ważniejsze niż to, czy ktoś coś umie. Powszechnie lubiany i szanowany Andrzej Piaseczny będzie teraz mógł sprawdzić, jaka jest głębokość miłości do jego talentu jego fanów – podkreśla specjalista.
Korwin-Piotrowska: Wbrew pozorom jesteśmy bardziej tolerancyjni niż myślimy
Dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska na swoim Instagramie coming out Piasecznego skomentowała „Brawo, Andrzej!”. - Nie wiem, czy to zmieni cokolwiek, może pomoże paru jego kolegom czy koleżankom, ale bardzo doceniam to, co zrobił. Jeśli gwiazda tej klasy mówi coś takiego w tak dziwnym kraju, to jest to akt odwagi - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Korwin-Piotrowska. - Czytałam komentarze, większość mówiła: „nic mi to nie robi, będę go dalej słuchać”. Podoba mi się taka reakcja. Piaseczny to jeden z lepszych głosów na polskiej scenie muzycznej, osiągnął już tyle, że nie da się tego wygumkować. Podejrzewam, że wyczuł, iż może to powiedzieć i nic mu nie zrobią - dodaje.
- Wbrew pozorom jesteśmy bardziej tolerancyjni niż myślimy. Ludzi tak naprawdę nie obchodzi kto z kim śpi, nie jest to tak wielka sprawa, jak dziesięć lat temu. Wykonano ogromną pracę w tej sprawie. I ludzie mają to teraz gdzieś - mówi Korwin-Piotrowska. Jak zaznacza, inaczej odbierani są też ludzie z branży rozrywkowej niż np. politycy.
- Przerażała mnie natomiast postawa dziennikarza Radia Zet, który robił wszystko, żeby Andrzej tego nie powiedział - dodaje Korwin-Piotrowska. - Miał idealną okazję zrobienia wywiadu życia i nie wykorzystał tego do końca. Andrzej wyraźnie był w nastroju powiedzenia zupełnie wszystkiego. To był jeden z tych magicznych momentów: usiadł człowiek, chciał coś powiedzieć, można było to lepiej wykorzystać, mocniej pociągnąć wywiad. A zasadnicze pytania nie padły - mówi dziennikarka.
Łaszyn: Coming out w Polsce to deklaracja polityczna
- Cała historia z coming outem Andrzeja Piasecznego ilustruje jak w soczewce specyficzną sytuację, w której znajduje się nasz kraj: dziś w Polsce upublicznienie swej niemainstreamowej orientacji seksualnej jest deklaracją polityczną. Jasnym oświadczeniem dla opinii publicznej, że jest się po przeciwnej stronie niż sprawująca władzę siła określająca się jako katolicko-prawicowa - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Adam Łaszyn, wiceprezes Stowarzyszenia Agencji Public Relations, prezes agencji Alert Media Communications. - To wynik skrajnej polaryzacji, którą zafundowali nam politycy. Oświadczenie "jestem gejem, lesbijką" jest niemal równoznaczne z deklaracją ośmiu gwiazdek. Jeszcze sześć lat temu wyglądało to inaczej, coming out znanej osoby był manifestem obyczajowym, światopoglądowym. Podobnie przez dziesięciolecia, a nawet wieki, gdy silne były tu też aspekty religijne, a nawet prawne. W dzisiejszej Polsce tylko te ostatnie nie są opresyjne wobec samej deklaracji o swej orientacji LGBT. Wszystkie pozostałe pozostały. A do tego, za rządów PiS, doszły polityczne - powtarza Łaszyn.
Ekspert przypomina, że kwestia LGBT była wiodącym tematem ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej. - Wyborcze, a więc polityczne, odhumanizowanie osób LGBT przez nominanta PiS - i sprawującego urząd prezydenta formalnie wszystkich Polaków - było jednak nie tylko kampanijnym zagraniem, a ukoronowaniem, emanacją homofobicznej doktryny praktykowanej w obecnym obozie władzy. Tak jakby w PiS nie było gejów i lesbijek - mówi Łaszyn.
- Coming out Piasecznego oznacza niechybnie śmierć jego kariery w TVP - telewizji obecnie bynajmniej nie publicznej, a właśnie politycznej. To jest kryterium, które każe Piasecznemu wyrażać przekonanie, że TVP już mu nie da roboty. I dałbym dolary przeciw orzeszkom, że jego przekonanie się spełni. Sześć lat temu Piaseczny stałby się w TVP osobą bardziej rozpoznawalną przez swój coming out, a więc podnoszącą oglądalność. Dziś w telewizji opartej na fundamencie i zadaniach politycznych raczej nie ma szans – zaznacza Łaszyn. I dodaje, że orientacja seksualna nie ma znaczenia w mediach „apolitycznych”, jak YouTube czy Instagram. - To dlatego Piaseczny nie mówi, że wyznanie prawdy o sobie zamyka mu drogę do takich mediów. A on, i w praktyce wszyscy, wiedzą, że w eksponowanych mediach kierowanych przez polityków "prawicy" miejsca dla gejów, którzy potrafią to o sobie uczciwie powiedzieć publicznie, nie ma. I tak wciąż jest w wielu miejscach w Polsce: w urzędach, małych miasteczkach, spółkach Skarbu Państwa. Ciekawe, jak długo – zastanawia się ekspert.
Trzeciak: Coming out jako przecięcie spekulacji
Dr Sergiusz Trzeciak, ekspert ds. komunikacji strategicznej, podkreśla, że orientacja Piasecznego była tajemnicą poliszynela. - Ten coming out nie ma wymiaru szoku, zresztą te czasy minęły. Nie sądzę, żeby to mu wizerunkowo zaszkodziło. Bardziej kontrowersyjne były informacje ze słynnej imprezy, to mu zaszkodziło zwłaszcza z prawej strony - mówi.
- Rozgłos jest istotny z punktu widzenia celebrytów. Kiedy jest o nich cicho, nie pojawia się nowa płyta, zabranie głosu w kontrowersyjnej sprawie politycznej napędza rozgłos. Zgodnie z porzekadłem: nieważne, jak piszą, byleby nazwiska nie przekręcili – mówi Trzeciak. Komentowanie politycznych tematów zwiększa zasięgi celebrytów, ale może odstraszyć część fanów, którzy nie podzielają poglądów idola. - Z drugiej strony fani, w których polityczne przekonania artysta trafi, tym bardziej będą go popierać i „szerować” w mediach społecznościowych. Ale u Piasecznego chodzi o przecięcie spekulacji. To może być dobre rozwiązanie: skoro i tak wszyscy wiedzą, to czasem taki coming out zamyka temat - podsumowuje ekspert.
Dołącz do dyskusji: Andrzej Piaseczny decyzją o dokonaniu coming outu będzie mógł sprawdzić, jaka jest „głębokość miłości” jego fanów