SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Disney+ i HBO Max niestraszne polskim kinom, bilety drożeją nieznacznie

Czołowe multipleksy kinowe w Polsce przekonują, że nowe platformy streamingowe z filmami i serialami odbiorą widzów telewizji linerarnej, a nie kinom. - Po eksperymentach z premierami w płatnych serwisach streamingowych okazało się, że rynek nie jest gotowy na funkcjonowanie bez kin - uważa Tomasz Jagiełło, szef Heliosa. Multipleksy na razie podwyższyły ceny biletów tylko o kilka proc.

Kino Helios w galerii Blue City, fot. materiały prasowe Kino Helios w galerii Blue City, fot. materiały prasowe

W ostatnich miesiącach równie dużo co o premierach kinowych filmów mówiło się o starcie na polskim rynku dwóch globalnych platform VoD. W marcu pojawiło się u nas HBO Max, zastępując funkcjonujące wcześniej HBO GO. Towarzyszyła temu promocja, w ramach której dostęp do platformy można było aktywować na nieograniczony okres za 19,99 zł miesięcznie.

Z kolei Disney+ zadebiutował w Polsce w połowie czerwca, na platformie jest ponad 800 filmów i ponad 1000 seriali, a także 150 oryginalnych produkcji na wyłączność. Dostęp kosztuje 28,99 zł, ponadto jest oferowany w ramach pakietów usług w Cyfrowym Polsacie, Plusie i Netii.

Polskie hity od razu na Netfliksie, krótsze „okna kinowe”

Od wybuchu epidemii platformy bardziej zadomowione na polskim rynku zaczęły natomiast podbierać rodzimy repertuar z dużych ekranów. Kiedy w czasie najsilniejszych obostrzeń epidemicznych kina były zamknięte, premiery od razu w streamingu miało kilka polskich filmów, m.in. „W lesie dziś nie zaśnie nikt” i „Listy do M. 4”, natomiast „Sala samobójców: Hejter” trafiła tam, ponieważ krótko po jej premierze w kinach ogłoszono pierwszy lockdown.

Kinom koło nosa przeszły też kontynuacje paru hitów. „Jak zostałem gangsterem” na przełomie 2019 i 2020 roku obejrzało na dużych ekranach ponad milion widzów, natomiast „Jak pokochałam gangstera” od stycznia br. jest dostępne wyłącznie na Netfliksie. Ta platforma przejęła też prawa do serii „365 dni”, której pierwsza część tuż przed wybuchem epidemii zanotowała 1,6 mln widzów kinowych. Drugą część można oglądać na Netfliksie od końcówki kwietnia br., a trzecia pojawi się 19 sierpnia.

Według Tomasza Jagiełły, prezesa sieci Helios, pomijanie kin przy dystrybucji filmów to bardziej eksperyment, a nie stały trend, co widać w USA. - Pandemia pokazała, jak kina są potrzebne i ważne nie tylko dla widzów, ale też - może nawet jeszcze dobitniej - przemysłowi filmowemu. Po eksperymentach z premierami w płatnych serwisach streamingowych okazało się, że rynek nie jest gotowy na funkcjonowanie bez kin – choć niektórzy już to wieścili. W Stanach Zjednoczonych odchodzi się już od pomysłów jednoczesnych premier filmów w kinach i na platformach VOD - mówi Wirtualnemedia.pl szef Heliosa.

Podkreśla, że żaden film nie może odnieść dużego sukcesu finansowego bez obecności w kinach. - W szerokiej dystrybucji kina potrafiły wygenerować około miliarda dolarów przychodów ze sprzedaży biletów na jeden film, a globalnie wpływy ze sprzedaży biletów przekroczyły w 2019 r. 40 mld dolarów. Wpływy premium VOD i platform streamingowych nie są w stanie dorównać tej kwocie. Producenci i dystrybutorzy przekonali się, że jeżeli koszty produkcji filmów, szczególnie blockbusterów, mają się zwrócić, to filmy muszą trafić do kin - mówi Jagiełło.

Dlatego jego zdaniem najbardziej kosztowne filmy muszą być wyświetlane w kinach. - Obserwujemy i będziemy w dalszym ciągu świadkami rozróżnienia filmów na te, które trafiają od razu na platformy streamingowe i z drugiej strony - wysokobudżetowe produkcje, które w pierwszej kolejności pojawią się na wielkim ekranie - opisuje. Szef Heliosa uważa, że platformy streamingowe dużo bardziej odbierają widzów telewizji linearnej niż kinom.

Również Paweł Świst, prezes Multikina, zapewnia, że jego firma nie patrzy na platformy streamingowe jako na bezpośrednich konkurentów. - Z badań naszych widzów bardzo jasno wynika, że osoby z dużych miast, które korzystają z serwisów streamingowych, odwiedzają Multikino częściej niż statystyczny widz. Po prostu te osoby chętniej konsumują kulturę filmową - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl.

Natomiast rozwój streamingu sprawił, że widzowie krócej niż kiedyś czekają, żeby po premierze w kinach móc obejrzeć film w internecie. Koncern WarnerMedia, do którego należy zarówno wytwórnia filmowa Warner Bros., jak i HBO Max, w połowie ub.r. ogłosił, że niektóre filmy będą dostępne na tej platformie już 45 dni po premierze kinowej, a inne będą pojawiać się równocześnie w kinach i streamingu.

- Nową normalnością staną się najprawdopodobniej tzw. okna kinowe, które teraz trwają 45 dni. To czas, który pozwoli kinom na zgromadzenie największych fanów filmu. Ci, który kino przedkładają nad seanse domowe i tak będą wracali do kin, niezależnie od oferty platform streamingowych - przekonuje Katarzyna Opertowska, dyrektor marketingu i PR w Cinema City Poland.

Kina i streaming w czasie drożyzny

Opertowska przypomina, że marginalizację kina wieszczono już wiele razy. - Przez ponad 100 lat jego działalności pojawiały się nowe technologie, które miały wręcz wypierać tradycyjne kino. Tymczasem ono cały czas ma się doskonale. Publiczność wie, że tylko w salach kinowych otrzyma wyjątkowe doświadczenia - wizualne i artystyczne. Wyjście do kina to także forma towarzyskiej atrakcji, spędzenia czasu z dala od codzienności, czego nie zapewniają filmy oglądane w domu - podkreśla.

Podobny argument przywołuje Tomasz Jagiełło. - Wyjście do kina, poza oglądaniem samego filmu, to sposób na spędzenie czasu poza domem oraz możliwość obejrzenia produkcji w najwyższej jakości dźwięku i obrazu. Ale nie to jest najważniejsze - seans kinowy wiąże się bowiem przede wszystkim ze spotkaniem z bliskimi, ze znajomymi lub partnerem czy partnerką. Kino jest istotną częścią naszego życia społecznego i jednym z bardziej lubianych sposobów na spędzanie wolnego czasu - opisuje.

W ostatnich miesiącach inflacja konsumencka wynosiła kilkanaście proc., w czerwcu sięgnęła 15,6 proc. rok do roku, co jest najwyższym wynikiem od 1997 roku. Napędzają ją rosnące o kilkadziesiąt proc. ceny prądu i paliwa.

Dodatkowo wiele osób, zwłaszcza ze średnich i dużych miast, gdzie działają największe kina, spłaca kredyty hipoteczne, więc od jesieni ub.r. mocno odczuwa w portfelach wzrost rat związany z podnoszenia stóp procentowych. A wizyta dwójki osób w kinie, szczególnie w weekend, kosztuje więcej niż miesięczna subskrypcja na niektórych platformach streamingowych z filmami i serialami.

Czy branża kinowa już to odczuwa? - W czasach kryzysu rzeczywiście najłatwiej jest zrezygnować z wydatków, które nie należą do tych z kategorii pierwszej potrzeby. Środki przeznaczane na kulturę i rozrywkę często właśnie dlatego bywają ograniczane jako pierwsze - przyznaje Tomasz Jagiełło.

- Warto jednak pamiętać, że ludzie szybko adaptują się do nowej sytuacji i okresy wstrzymania wydatków na kulturę i rozrywkę nie trwają długo. W naszej opinii bieżące wydarzenia wpływają na wiele budżetów domowych w Polsce - w krótkim okresie może dojść do wyhamowania wydatków. Jednak kino należy do jednej z najtańszych i najbardziej lubianych przez Polaków rozrywek, co wielokrotnie potwierdziły wyniki branży kinowej w czasach kryzysu - przekonuje szef Heliosa.

Przy czym w przypadku streamingu część widzów ogląda filmy i seriale „na gapę” albo za pół czy ćwierć ceny, ponieważ korzystają z profili swoich znajomych. Dla Netflixa to już problem globalny: na koniec marca platforma miała 221,64 mln subskrybentów, a tłumacząc spadek ich liczby podała, że korzystają z niej także internauci z ponad 100 mln domów (z czego ponad 30 mln w USA i Kanadzie), którzy nie płacą za dostęp, tylko współdzielą profile z subskrybentami.

Oszczędności u swoich widzów nie zauważają jeszcze menedżerowie Multikina i Cinema City. - W tym momencie nie obserwujemy dużego wpływu inflacji na sprzedaż biletów czy przekąsek barowych. Liczymy, że tak pozostanie, a na pewno staramy się, aby nasze kina były miejscem, w którym nasi goście nie odczuwają wysokiego wzrostu cen - podkreśla Katarzyna Opertowska.

Z czołowych multipleksów swoje wyniki finansowe regularnie publikuje jedynie Helios, należący do notowanej na giełdzie Agory. W pierwszym kwartale br. zanotował 47,3 mln zł przychodów z biletów, 22,4 mln zł z przekąsek i napojów i 4,7 mln zł z reklam w kinach.

Dwa lata wcześniej (w połowie marca wszystkie kina zamknięto) wpływy z biletów wyniosły 61,6 mln zł, z gastronomii - 25,8 mln zł, a z reklam - 6,4 mln zł, natomiast w pierwszym kwartale rekordowego dla branży kinowej 2019 roku - odpowiednio 76,8 mln zł, 30,9 mln zł i 6,9 mln zł.

Początek br. upłynął pod znakiem zagrożenia omikronową falą covidu, do końca lutego br. w kinach obowiązywał limit wypełnienia maksymalnie 30 proc. dostępnych miejsc w salach (nie wliczano do niego widzów zaszczepionych). Natomiast drugą połowę lutego zdominował wybuch wojny, która - jak opisano w raporcie finanswoym Agory - „z jednej strony zatrzymała część Polaków w domach, a innych zmotywowała do niesienia pomocy w różnych formach uchodźcom”.

Bilety drożeją mniej niż żywność

Wojna przyniosła też dalszy wzrost inflacji. Polacy drożyznę obserwują obecnie nie tylko w sklepach, lecz także w lokalach gastronomicznych, zwłaszcza w miejscowościach turystycznych. W mediach społecznościowych od miesięcy krążą zdjęcia paragonów z wysokimi cenami ze sklepów, ostatnio pojawiły się informacje o gofrach za 20-30 zł czy gałkach lodów po prawie 10 zł.

Na razie widzowie nie skarżą się na drożyznę w kinach. Helios informuje, że swoje cenniki rewiduje przynajmniej dwa razy w roku. - Ostatnie zmiany wprowadziliśmy w styczniu 2022 r., cena biletu zakupionego w dniu seansu wzrosła o 1 zł. Utrzymaliśmy jednocześnie ofertę tańszych biletów, o ile ktoś dokonuje zakupu wcześniej niż w dniu seansu - informuje Tomasz Jagiełło. - Ewentualne dalsze zmiany zależą od rozwoju sytuacji rynkowej i ruchów naszej konkurencji - zaznacza.

Na zaostrzenie konkurencji cenowej miedzy multipleksami zanosiło się na początku 2020 roku. Cinema City zmniejszyło wtedy ceny biletów z ok. 30 zł (a w weekendy nawet ponad 30 zł) do 17 zł w Warszawie i 15 zł w pozostałych miastach, a miesięczną opłatę za kartę Cinema City Unlimited - z 46 zł (a 55 zł z uwzględnieniem kin w Warszawie) do 33 zł (a 38 zł z kinami warszawskimi). Helios zareagował na to obniżeniem cen standardowych biletów we wszystkie dni tygodnia do 14,90 zł.

Wojna cenowa okazała się błyskawiczna - po kilku tygodniach zakończył ją kilkumiesięczny lockdown ogłoszony wraz z wybuchem epidemii. Natomiast w warunkach obecnej inflacji, przez firmy odczuwanej chociażby w kosztach prądu i wynagrodzeń, multipleksy mogą konkurować jedynie na jak najmniejsze podwyżki.

- Oczywiście rosnące ceny nie pozostają bez wpływu na koszty operacyjne Cinema City - przyznaje Katarzyna Opertowska. - Staramy się jednak, aby nasi widzowie odczuli to jak najmniej. W czerwcu podnieśliśmy cenę biletu o 40 groszy, co jest podwyżką w świetle rosnących cen minimalną, poniżej 3 proc. - informuje.

Zwraca uwagę, że oprócz usługi subskrypcyjnej Unlimited, obejmującej nielimitowaną liczbę seansów za 38 zł miesięcznie, Cinema City ma inne oferty promocyjne dla widzów. - Tanie Środy, Oferta Rodzinna, a teraz rozpoczęliśmy loterię wakacyjną, zachęcającą do regularnych odwiedzin, dzięki której nasi wierni klienci mają dodatkowy powód, aby do nas wracać - wylicza.

Multikino przy promocjach współpracuje z innymi programami lolajnościowymi. - w kinach sieci Multikino od lat widzowie mogą korzystać z promocji, takich jak Allegro Smart! Student czy programu Payback. Ponadto w okresie wakacyjnych z okazji urodzin Coca-Cola w Multikinie każdy kto między 17 a 21 lipca zakupi duży zestaw z Coca Colą odbierze w prezencie bilet, który będzie mógł wykorzystać na seans filmowy w sierpniu - opisuje Paweł Świst.

Firma skupia się na oferowaniu biletów w różnych cenach. - Politykę cenową Multikina kształtujemy w taki sposób aby seanse kinowe były dostępne dla jak najszerszej grupy odbiorców. Dlatego wprowadziliśmy w naszych kinach różne strefy cenowe w zależności od wybranego miejsca na sali - przypomina szef Multikina.

O dobrej kondycji polskiej branży kinowej mogą świadczyć wyniki kasowe z minionego półrocza. Według danych BoxOffice.pl i dystrybutora UIP poziom miliona widzów przekroczyły w tym okresie cztery zagraniczne filmy: „Sing 2”, „Sonic 2: Szybki jak błyskawica”, „Doktor Strange w multiwersum obłędu” oraz „Top Gun: Maverick”.

Ten ostatni w ciągu miesiąca od premiery przyniósł na całym świecie ponad miliard dolarów.

Dołącz do dyskusji: Disney+ i HBO Max niestraszne polskim kinom, bilety drożeją nieznacznie

12 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Solomon Kane
Nie wiem czy kina oferują aż taką jakość emisji wizji i dźwięku jak dobra płyta BR czy nawet streaming. Często podczas seansu jest za głośno, obraz ma ziarno , napisy są poszarpane. No i te multum reklam przed seansem.
Przewagą kina nad streamingiem, jest fakt, że do kina możesz iść raz na jakiś czas. Nawet raz w roku. VOD trzeba opłacać co miesiąc. No i trzeba zainwestować trochę w telewizor (najlepiej duży), często w aplituner lub chociaż soundbar. Ale to nam zostaje i można korzystać. Po linie i seansie tylko wrażenia.
0 0
odpowiedź
User
Dan
Coraz mniej filmów w kinach. Kiedyś co tydzień było po 6-8 premier, można było iść na 1-2 seanse w tygodniu. Był wybór, teraz tego wyboru brak. Kina ograniczyły ilość seansów i trudno wybrać odpowiednią godzinę dla siebie. Teraz często po 3 miesiącach na platformach można film obejrzeć na domowym ekranie.
0 0
odpowiedź
User
taka_prawda
Tak jak restauracje i bary nie wyparły gotowania w domu, tak streaming nie wyprze kin. To po prostu element stylu życia / spędzania wolnego czasu...
0 0
odpowiedź