Ministerstwo Cyfryzacji szykuje rewolucję w polskiej sieci? „Chcemy zagwarantować internautom i wydawcom swobodę wypowiedzi”
Ministerstwo Cyfryzacji pracuje nad nowymi regulacjami funkcjonowania internetu w Polsce. Mogą one uniemożliwić e-wydawcom blokowanie spornych materiałów zamieszczanych przez użytkowników serwisów. Rzecznik Ministerstwa Karol Manys nie zgadza się z tezami, że pomysły resortu uderzą w wolność słowa.
Pomysł Ministerstwa Cyfryzacji ma być odpowiedzią na mnożące się problemy z fake newsami. „Gazeta Wyborcza" i Fundacja Panoptykon opublikowały wczoraj dokument wyglądający jak projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Siedmiostronnicowy tekst zawiera zapisy o regulacjach dotyczących działalności wszystkich podmiotów świadczących usługi przez internet - wydawców, mediów społecznościowych, portali internetowych.
Można w nim znaleźć m.in. takie zapisy jak:
- Dostarczający usług w internecie nie będą mogli „ograniczać ani w jakikolwiek inny sposób utrudniać dostępu” do swoich usług
- Taki sam zakaz będzie dotyczyć „dystrybucji przekazanych do rozpowszechnienia komunikatów lub rzeczowych wypowiedzi” - nawet kiedy ich treść narusza regulamin wydawcy lub portalu
- Wybrane regulacje odnoszą się także do treści szkodliwych, w tym fake newsów czy mowy nienawiści.
- Każdy dostarczający usług w internecie musi udostępnić użytkownikom opcję oznaczenia każdego publikowanego artykułu, posta lub komentarza jako nieprawdziwego. O prawdziwości danej treści będą decydowali zatem użytkownicy swoimi głosami.
- Każdy portal będzie musiał zamieścić u siebie formularz do zgłaszania treści szkodliwych, np. fejk newsów czy mowy nienawiści. Aby zgłosić w ten sposób daną treść, należy podać swoje imię, nazwisko i adres zamieszkania. Zgłaszający musi również wskazać, jak i komu treść szkodzi oraz jakie przepisy prawa narusza.
Dodatkowe uprawnienia zyska Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji - ma być „punktem kontaktowym” w zakresie usług świadczonych przez internet.
Rzecznik Ministerstwa Cyfryzacji Karol Manys, w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl zaprzecza, jakoby dokument opisany przez „Wyborczą” był projektem ustawy.
- Nie ma czegoś takiego jak „projekt ustawy”, o którym pisze „Gazeta Wyborcza”. Jest to jedynie dokument roboczy, pewne podsumowanie toczących się w resorcie dyskusji z przedstawicielami wielu podmiotów - organizacji branżowych rynku internetowego, NGO-sów. Dokument jest pewnym podsumowaniem prac. Stanowi materiał do dalszych prac. Omawiane są różne pomysły i rozwiązania – tłumaczy Karol Manys.
Przedstawiciel resortu kierowanego przez Annę Streżyńską zdecydowanie nie zgadza się z pojawiającymi się w debacie publicznej interpretacjami, wedle których ministerstwo chce ograniczyć wolność słowa w internecie.
- Jeśli ktokolwiek podejrzewa, że w Ministerstwie Cyfryzacji w ogóle mógłby się zrodzić pomysł, który by godził w wolność słowa w internecie, to przepraszam - ale jest to niedorzeczność. Na pewno nie jest tak, że będziemy robić cokolwiek przeciwko internautom. Dziwią mnie opinie, jakoby te propozycje miały godzić w wolność słowa. A już twierdzenia, że pracujemy nad wyłączeniem jakichś portali społecznościowych to czysta aberracja. Sami przecież z nich korzystamy. Pani minister Streżyńska, która sama jest aktywnym użytkownikiem portali społecznościowych na pewno by do tego nie dopuściła. Nie robimy nic wbrew ludziom. Owszem, w resorcie toczą się dyskusje i prace koncepcyjne nad tym, jak poradzić sobie z takimi zjawiskami jak np. fake newsy czy blokowanie profili w social mediach – to żadna tajemnica. Wielokrotnie o tym mówiliśmy. Kilka miesięcy temu pani minister spotkała się przecież m.in. w tej sprawie z przedstawicielami Facebooka z Dublina i zapowiadała takie prace. Podobne dyskusje toczą się zresztą w wielu krajach na świecie. Jeżeli ktokolwiek obawia się ograniczeń wolności słowa w internecie – to jest w głębokim błędzie. Powiem więcej – docelowo ustawa ma właśnie zabezpieczać tę wolność - komentuje dla portalu Wirtualnemedia.pl Karol Manys.
„Chcemy równowagi praw serwisów i ich użytkowników”
Na temat artykułu „Gazety Wyborczej” minister Streżyńska odniosła się także rozmowie z portalem 300polityka.pl. Zapytana o komentarz do opisanego przez „Wyborczą” projektu, zaprzeczyła, że jest to oficjalny projekt ustawy. - Po pierwsze nie jest to oficjalny projekt ustawy, choć nie jest tajemnicą, że w Ministerstwie Cyfryzacji pracujemy nad projektem, który zrównoważy prawa serwisów i ich użytkowników - mówi Streżyńska.
Minister dodaje, że w resorcie trwają szerokie konsultacje z przedstawicielami rynku internetowego, dotyczące min. blokowania kont w mediach społecznościowych czy rozpowszechniania dezinformacji. - Dokument, na który powołuje się „Gazeta Wyborcza” to właśnie efekt jednego z takich spotkań – mówi Streżyńska.
- Zapewniam, że nie mamy zamiaru ograniczać niczyjej wolności w internecie – wręcz przeciwnie, chcemy zagwarantować internautom i wydawcom swobodę wypowiedzi przy jednoczesnym poszanowaniu ich praw w sieci - komentuje minister cyfryzacji.
Portale muszą szanować prawa obywateli
Czy pomysły Ministerstwa Cyfryzacji dotyczące świadczenia usług w internecie wpłyną na pogorszenie wolności słowa i innych swobód obywatelskich w przestrzeni cyfrowej? Czy nierównowaga między prawami przeciętnych użytkowników np. serwisów społecznościowych a ich administracją nie zasługuje na podejmowanie jakichkolwiek działań?
Zdaniem Doroty Głowackiej – koordynatorki Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce, działającego przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, na pozytywną ocenę zasługują propozycje w zakresie ograniczenia arbitralności decyzji administratorów serwisów – na przykład Facebooka. Dziś użytkownik otrzymujący tzw. „bana” na portalu nie dostaje z administracji nawet dokładnych wyjaśnień, skąd taka decyzja.
- Część zaproponowanych rozwiązań jest dla mnie nie do końca jasna, więc trudno mi je w pełni ocenić. Jednocześnie jednak część z nich – jak sądzę – ma zmierzać do realizacji pewnych koncepcji, które uważam za słuszne. Mam na myśli przede wszystkim te propozycje, które są próbą ograniczenia arbitralności decyzji podejmowanych np. przez administratorów stron internetowych dotyczących blokowania treści dodawanych przez użytkowników. Jedną z nich jest zaproponowany mechanizm kontroli sądowej zjawiska tzw. overblockingu (czyli nieuzasadnionego, nadmiernego blokowania treści zgodnych z prawem). Dziś w takich sytuacjach nie mamy oczywistych narzędzi prawnych, z których można by skorzystać. Tym bardziej, że poruszamy się trochę we mgle – kryteria, którymi kierują się np. portale społecznościowe przy podejmowaniu decyzji o blokowaniu nie są często jasne i nie istnieje też przejrzysta procedura odwoławcza. Z drugiej strony, trzeba podkreślić, że portale nadal będą musiały reagować na zgłoszenia bezprawnych treści dodawanych przez użytkowników (np. na mowę nienawiści) pod groźbą poniesienia odpowiedzialności. Projekt nie zmienia tej zasady – tłumaczy Dorota Głowacka.
Ekspertka dodaje, że media społecznościowe pełnią we współczesnym świecie ogromną rolę informacyjną – i choćby dlatego państwo powinno dbać o to, by te serwisy przestrzegały praw obywateli.
- Pamiętajmy, że portale, na których użytkownicy mogą dodawać własne treści, takie jak portale społecznościowe, mają dziś ogromny wpływ na przepływ informacji w sieci. Wpływają więc m.in. na to jak korzystamy z wolności słowa czy na ochronę naszego prawa do prywatności w internecie. Dlatego też w naszym interesie jest, aby szanowały one nasze prawa, a państwo dopilnowało tego, m.in. tworząc odpowiednie mechanizmy kontroli nad tymi podmiotami, które – w razie potrzeby - pozwolą nam efektywnie dochodzić naszych praw (zarówno wtedy, kiedy staniemy się ofiarą overblockingu, jak i ofiarą nienawistnych komentarzy) – komentuje Dorota Głowacka.
Głowacka, oceniając propozycje Ministerstwa Cyfryzacji, podkreśla, że niektóre z zaproponowanych zapisów mogą w praktyce okazać się bardzo trudne do egzekucji. Dotyczy to zwłaszcza instytucji tzw. sądów 24-godzinnych, które miałyby rozpatrywać spory między użytkownikami a administratorami stron internetowych.
- Z pewnością wyzwaniem będzie natomiast wprowadzenie w praktyce tak szybkiego postępowania sądowego, jak proponują autorzy projektu (oby nie pozostało ono tylko na papierze). Rozważyłabym jednak objęcie taką przyśpieszoną procedurą nie tylko przypadków overblockingu, ale także sytuacji odwrotnych, tj. gdy portal ignoruje zgłoszenia dotyczące faktycznie bezprawnych treści (takie sytuacje znają z własnego doświadczenia chociażby organizacje walczące z „hejtem” w sieci). Nie widzę powodu, aby wprowadzać w takich sytuacjach różne standardy – pierwszy przypadek jest groźny dla wolności słowa, ale w drugim możemy mieć do czynienia koniecznością ochrony innego prawa człowieka – np. prawa do prywatności czy ochrony przed dyskryminacją – ocenia Dorota Głowacka.
Według informacji uzyskanych przez nasz portal w Ministerstwie Cyfryzacji, obecnie nie ma kalendarza prac nad ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Nie wiadomo zatem, kiedy trafi do Sejmu.
Facebook wprowadził w tym miesiącu nowe zabezpieczenia przed dezinformacją - powiązane z treściami artykuły będą pochodziły ze sprawdzonych, zweryfikowanych źródeł. W ostatnich tygodniach w mediach pojawiły się doniesienia o pracach nad ustawą PiS, nakładającą kary za szerzenie fake newsów.
Dołącz do dyskusji: Ministerstwo Cyfryzacji szykuje rewolucję w polskiej sieci? „Chcemy zagwarantować internautom i wydawcom swobodę wypowiedzi”
Każdy prywatny serwis internetowy może sobie ustalić własne zasady działania.
Wara rządowym urzędnikom od regulowania internetu!