Sejm: Aplikacja zastąpi taksometr i kasę fiskalną. „Możliwe ograniczenie oferty przewozowej”
Sejm przegłosował nowelizację ustawy o transporcie drogowym. Zgodnie z nowymi przepisami kierowcy korzystający z takich platform jak Uber będą musieli posiadać licencję, wprowadzono możliwość likwidacji egzaminu z topografii miasta, a aplikacja mobilna będzie mogła zastąpić taksometr oraz kasę fiskalną w taksówce. - Ustawa ułatwia dostęp do zawodu taksówkarza, ale niektóre przepisy poszły za daleko. W efekcie oferta przewozowa może skurczyć się o jedną trzecią - ocenia dla Wirtualnemedia.pl Adrian Furgalski, ekspert branży transportowej.
Nowelizacja ustawy o transporcie drogowym została przyjęta przez Sejm w ubiegłym tygodniu. Posłowie zaakceptowali wcześniejszy projekt regulacji przygotowany przez ministerstwo infrastruktury.
Zgodnie z nowymi przepisami pośrednicy przy przewozie osób mogą zlecać usługi przewozowe wyłącznie przedsiębiorcy mającemu licencję upoważniającą do zarobkowego przewozu osób.
Z kolei przy składaniu wniosku o udzielenie licencji na wykonywanie transportu drogowego dotyczącego pośrednictwa przy przewozie osób przedsiębiorca będzie musiał dołączyć informację o wpisie do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) albo przedstawić numer w rejestrze przedsiębiorców w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS).
Przewidziano także możliwość stosowania aplikacji mobilnej jako alternatywnego urządzenia służącego do naliczania opłaty wobec obecnie stosowanego taksometru i kasy fiskalnej. Ma to dotyczyć taksówkarzy oraz okazjonalnego przewozu osób pojazdem samochodowym.
W myśl nowych przepisów władze samorządowe będą mogły znieść obowiązek zdawania egzaminu z topografii miasta przy ubieganiu się o licencję taksówkową.
Ustawa może ograniczyć rynek, taksówkarze pogubieni
Po przegłosowaniu przez Sejm ustawa trafi do Senatu, według planów ma ona obowiązywać od 2020 r. Jeszcze na etapie przyjmowania przez rząd projektu nowych przepisów dotyczących przewożenia pasażerów taksówkarze pracujący dla niektórych korporacji zorganizowali protest zarzucając regulacjom, że faworyzują one takie platformy jak Uber i w zbyt dużym zakresie liberalizują dostęp do zawodu taksówkarza.
W rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl Adrian Furgalski, wiceprezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR i ekspert branży transportowej wskazuje na zalety i wady nowych przepisów.
- Z pewnością należy zauważyć przez ostatnie 4 lata sporą ewolucję poglądów w ministerstwie infrastruktury, bowiem wcześniej nie było przykładowo przekonania, że w XXI wieku można się obejść bez taksometru i kasy fiskalnej – przypomina Adrian Furgalski. - Dla mnie najważniejszymi sprawami było opisanie odpowiedzialności pośredników w przewozie osób oraz zapewnienie by każdy kierowca płacił podatki, a nie uciekał przed nimi współpracując np. z tak zwanymi partnerami. Ustawa takie rozwiązania zawiera.
Ekspert zaznacza, że o ile nowa ustawa jest słusznie liberalna w ułatwieniu dostępu do zawodu taksówkarza, to w regulacjach poszła jego zdaniem za daleko.
- Obawiam się ograniczenia oferty przewozowej dla pasażerów, bowiem mniej więcej 1/3 kierowców Ubera dorabiała wyjeżdżając tygodniowo do 20 godzin – podkreśla Furgalski. - Takie osoby nie będą się przekształcać w taksówki, więc znikną z rynku, chyba że analiza prawników zaraz wykaże jakąś lukę w prawie i możliwość jego obejścia. Należało wprowadzić np. granicę 40 - 50 godzin tygodniowo, po przekroczeniu których trzeba by przejść na wyższy poziom świadczenia usługi, inaczej zdefiniowany w ustawie. Pasażerów dotychczasowym taksówkarzom od tego by nie ubyło. Zresztą zarówno wzrost wartości rynku o 30 proc. w ostatnich 10 latach, wzrost liczby wydanych licencji taksówkarskich oraz brak danych o pogorszeniu sytuacji finansowej tej grupy zawodowej pokazują, że nastąpiło poszerzenie rynku o nowy typ przewozu i nową klientelę, a nie jego skurczenie.
Nasz rozmówca nawiązuje też do protestów taksówkarzy, którzy dawali wyraz swojemu niezadowoleniu z powodu planów wprowadzenia nowych przepisów. W opinii eksperta taksówkarze pogubili się w tym, przeciwko czemu protestują.
- Na ulicy wykrzykiwali przykładowo o odrzuceniu ustawy i wyłączeniu aplikacji, gdy tymczasem w Radzie Dialogu Społecznego czy w Sejmie mówili już tylko o poprawkach do ustawy i lepszym opisaniu parametrów aplikacji – wyjaśnia Furgalski. - Taksówkarze nigdy nie będą zadowoleni i zawsze będą protestować, a przynajmniej ich część, bowiem w środowisku także nastąpiła ewolucja poglądów i część kierowców „zdradzając" tradycyjne korporacje przeszła do innych firm typu mytaxi, gdzie są inne, korzystniejsze zasady rozliczania i prowizji.
Wiceprezes TOR przypomina, że taksówkarze protestowali już w 2012 r., gdy w ramach deregulacji zawodów zapisano możliwość zrezygnowania z egzaminów z topografii i przepisów w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców.
- Miało dojść do Armagedonu. Trójmiasto zrezygnowało z egzaminów i nic złego się nie stało – zaznacza Furgalski. - Nie ma żadnych danych ani o tym, że na rynku nastąpiło pogorszenie jakości usług, bezpieczeństwa jazdy czy bezpieczeństwa osobistego pasażerów. To co w naszym kraju jak zwykle szwankuje to egzekucja przepisów. Bardzo łatwo jest udawać taksówkę. Kontrole powinny być zdecydowanie częstsze, zwłaszcza że wszyscy wiedzą gdzie takie „taksówki" bazują, a kary znacznie surowsze, aby odstraszać – ocenia ekspert.
Dołącz do dyskusji: Sejm: Aplikacja zastąpi taksometr i kasę fiskalną. „Możliwe ograniczenie oferty przewozowej”
Na zagłówku fotela powinien być zamontowany tablet połączony z np google taxi maps (uwzględniajcą buspasy) , klient wpisuje sobie adres, wybiera trasę i powinien już wiedzieć ile zapłaci bo czas przejazdu jak i odległość jest już wyliczona . Na koniec drukuje się paragon z numerem i jak ktoś chce FV wchodzi sobie na stronę www wpisuje nr i dane i już.
Pasażer wiedząc ile ma zapłacić może wtedy uszykować pieniądze lub pod koniec przejazdu sam zapłacić by taksówkarz był jak najszybciej wolny i by nie blokować miejsca pod np. dworcem