Polakom szukającym pirackich usług IPTV grozi niebezpieczeństwo. „Oszustwo do kwadratu”
Plaga reklam pirackich usług IPTV na Facebooku. Do polskich internautów chcą dotrzeć nie tylko dostawcy nielegalnych treści, ale także osoby podszywające się pod nich. Kiedy zainstalujemy taką aplikację może dojść do kradzieży naszych danych i pieniędzy. - Mamy do czynienia z oszustwem do kwadratu - mówi Wirtualnemedia.pl Adam Jankowski ze Stowarzyszenia Sygnał.
Osobom, które szukają informacji o możliwości pirackiego odbioru kanałów telewizyjnych, są wyświetlane reklamy dotyczące tej tematyki. Niekiedy odsyłają one do stron internetowych, gdzie można wykupić pirackie streamy z kilkudziesięcioma tysiącami stacji, filmów i seriali w ramach wideo na żądanie. Bywa też, że zachęcają do pobrania aplikacji.
„Darmowa telewizja na żywo bez internetu” na smartfony
Reklamy na Facebooku docierają do tysięcy użytkowników. Część z nich daje wiarę, że można dzięki nim oglądać kanały telewizyjne. Zwolennicy TVP i TVN krytykują w dziesiątkach komentarzy te stacje. Nie zwracają uwagi na to, że banery są podejrzane. „Darmowa telewizja na żywo bez internetu” – promowała się jedna z podejrzanych aplikacji. Technologia DVB -H nie przyjęła się, a 5G Broadcast dopiero jest testowana poza granicami Polski. Trudno więc mówić o odbiorze bez internetu na smartfonach w naszym kraju. Mimo to reklamujące się osoby zachęcają do pobrania aplikacji. Umieściły na banerze logotypy m.in. TVN24, TVN7, TVP Sport HD, Planete+, Stars.TV i RT (Russia Today), zakazanego w naszym kraju kanału.
Inna aplikacja zamieściła logotypy m.in. TVP1, TVP2, TVP Info, TVN, TVN24, TV Puls, Polsatu i Polsat News. Z komentarzy w sklepie Google Play wynika, że część internautów ją pobrało. Działać mają jedynie kanały Telewizji Polskiej. Sęk w tym, że są one dostępne bezpłatnie za pośrednictwem legalnych i bezpiecznych aplikacji TVP GO i TVP VOD. Jeszcze inna osoba wykorzystała logo systemu operacyjnego Google TV i zachęcała do pobrania aplikacji, która ma pozwalać na odbiór 800 kanałów za darmo.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy czym jest phishing. To metoda oszustwa, w której przestępca podszywa się pod inną osobę lub instytucję w celu wyłudzenia poufnych informacji, zainfekowania komputera lub smartfona złośliwym oprogramowaniem czy też nakłonienia ofiary do określonych działań. Pobierając „cudowną” aplikację do telewizji można więc sobie narobić kłopotów.
Dlaczego warto wybierać legalne usługi? - Po pierwsze to kwestia bezpieczeństwa. Piractwo jest często powiązane z oszustwem i wyłudzeniami. Po drugie to kwestia jakości. Nikt nie lubi oglądać transmisji sportowej, która zacina się lub w jej trakcie wyskakują niechciane reklamy. W końcu to też kwestia odpowiedzialności prawnej i oceny moralnej. Płacąc piratom pozbawia się producentów przychodów. Mniejsze przychody z działalność to gorszej jakości widowisko, mniejsze wpływy do budżetu państwa, szkody dla gospodarki i rozwoju kultury, sportu i rozrywki - mówi Wirtualnemedia.pl Teresa Wierzbowska, prezes Stowarzyszenia Sygnał, walczącego z piractwem. W jego skład wchodzą m.in. Cyfrowy Polsat, Canal+ Polska, Telewizja Polska, TVN Warner Bros. Discovery.
Jakie ryzyko niesie pobranie podejrzanych aplikacji?
Adam Jankowski z tej samej organizacji przestrzega w rozmowie z Wirtualnemedia.pl przed skutkami instalacji podejrzanych aplikacji. - Reklamowane są nie tylko aplikacje oferujące stream, który pochodzi z nielegalnych źródeł, ale również te podszywające się pod tą nielegalną usługę. Czyli mamy do czynienia z oszustwem do kwadratu. Oba typy aplikacji są niebezpieczne dla użytkownika, ponieważ pochodzą one z niewiadomego źródła. Nie wiemy, co w rzeczywistości dzieje się pod interfejsem graficznym, który widzi użytkownik. Jeżeli są tam jakieś ukryte funkcjonalności, to wie o tym tylko autor aplikacji. Właśnie przez takie nieostrożne instalowanie programów wykradane są hasła użytkowników. Cyberprzestępcy, w swojej działalności, często celują w określoną grupę użytkowników. W naszym przykładzie, w osoby chcące niewielkim kosztem obejrzeć telewizję. Taki szkodliwy program może wysyłać na zewnętrzne serwery nasze dane logowania czy pliki, co do których chcielibyśmy zachować prywatność - zauważa Jankowski.
Jeśli ulegniemy pokusie oglądania darmowych stacji, możemy też oberwać po kieszeni. - Innym wykorzystywanym przez cyberprzestępców scenariuszem, który nie wymaga wyłudzenia hasła i loginu, jest uruchomienie dodatkowego oprogramowania w naszym systemie, który został stworzony lub pobrany z wcześniej zdefiniowanego adresu internetowego w zainstalowanej aplikacji. To oprogramowanie działa cały czas i wykrywa zwartość naszego schowka, który jest używany do zapamiętania skopiowanego ciągu znaków. Gdy z jakiegoś miejsca skopiujemy numer konta, to wskazane wcześniej dodatkowe oprogramowanie podmienia jego numer na to zdefiniowane przez złodzieja. W ten sposób nieświadomy użytkownik, w polu wykonania przelewu na stronie banku, wkleja podstawiony numer. Często sam w następnym etapie dokonując autoryzacji, potwierdza wykonanie płatności na rachunek złodzieja. Ten sam mechanizm jest wykorzystywany przy kradzieży kryptowalut. Zamiast numer konta, to wykrywany i podmieniany jest adres portfela kryptowalut, do którego chcemy przesłać środki. Mimo posiadania oprogramowania antywirusowego, nie zawsze potrafi ono wykryć zainfekowanie komputera. Wynika to z faktu, że pobierany plik z dodatkowym oprogramowaniem może mieć tzw. bezpieczne rozszerzenie. Najczęściej jest też dużych rozmiarów, przez co może być pomijany w czasie codziennych skanowań, dokonywanych przez program antywirusowy, aby zbytnio nie obciążać komputera i skrócić cały proces - przekonuje przedstawiciel Stowarzyszenia Sygnał.
Piractwo IPTV w Polsce mniej popularne niż w Europie Zachodniej
Aż 17 mln mieszkańców Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii korzysta z pirackich usług w IPTV. Z raportu Audiovisual Anti-Piracy Alliance (AAPA), przeprowadzonego przez Uniwersytet w Bournemouth wynika jednak, że odsetek mieszkańców Polski używających nielegalnych serwisów i list kanałów to zaledwie 1,5 proc. Dla porównania w Holandii odsetek ten wyniósł 8,2 proc., w Szwecji i Irlandii 7,2 proc., a w Wielkiej Brytanii, która mocno walczy z piractwem 6,6 proc.
Jakie działania Stowarzyszenie Sygnał podejmowało w ostatnim czasie przeciwko nielegalnym usługom IPTV? - IPTV jest stosunkowo mniejszym problemem w Polsce niż np. w zachodniej Europie. Większość nielegalnych usług IPTV, która jest oferowana w Polsce (chodzi nam o usługę świadczoną na dużą skalę), jest transmitowana z zagranicznych serwerów. Natomiast w Polsce jest ona najczęściej oferowana przez pośredników, którzy przez aktywność w pewnej społeczności (np. grupa, czat), docierają do grupy odbiorców i tam oferują wspomniane usługi. Informujemy sprzedawców usług o bezprawności ich działania i konsekwencjach prawnych, a następnie składamy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Edukujemy w tym zakresie policjantów i prokuratorów, wkrótce również sędziów. W przypadku działań podejmowanych wobec faktycznych dostawców tych usług, mówimy tu o osobach udostępniających sygnał streamingowy, nie możemy zdradzić wielu szczegółów, ze względu na możliwość ujawnienia wiedzy jak i narzędzi, które są przez nas wykorzystywane oraz ze względu na dobro toczących się śledztw - wyjaśnia Jankowski.
Trudno walczyć z chińskimi sprzedawcami
Niedawno Europol zlikwidował piracką serwerownię w Holandii. Nielegalne kanały w streamingu zniknęły na kilka godzin lub dni. Chińscy sprzedawcy szybko je przywrócili. Część klientów zapewniła sobie dodatkowy miesiąc za darmo w ramach „reklamacji”. Czy z piractwem IPTV da się w ogóle wygrać? - Mamy świadomość, że jest to przysłowiowa „zabawa w kotka i myszkę". Ale warto zauważyć, że jeśli nawet te serwery wróciły po jakimś czasie, to dla takiego pirackiego usługodawcy, zwiększyliśmy koszty jego funkcjonowania. Dodatkowo traci on źródło stałego dochodu – przez zmniejszenie się klientów, którzy regularnie odnawiają subskrypcje, a chcą mieć zapewnioną ciągłość transmisji kanałów telewizyjnych. Konkludując, naszym celem jest obniżanie rentowności takich nielegalnych przedsięwzięć i w efekcie ich upadek – odpowiada przedstawiciel Stowarzyszenia Sygnał.
Sprzedaż nielegalnych list m3u nie odbywa się tylko za pośrednictwem podejrzanych stron, ale też portali typu Ali Express czy Alibaba. Są tam oferowane wśród tysięcy całkiem legalnych produktów. - Jest to dla nas dość duże wyzwanie, zważając, że te platformy sprzedażowe są zarejestrowane w innych obszarach gospodarczych. Niemniej większość z nich reaguje na nasze wezwania do ich usunięcia. Problem stanowią ogłoszenia, które w nazwach wprost nie wskazują na usługę IPTV. Dosyć często problem rozwiązuje się sam. Jeszcze przed zakończeniem pełnego okresu pirackiej subskrypcji, wspomniane zakupione listy przestają działać, a kontakt ze sprzedającym się urywa. To nie sprzyja popularności takim sprzedawcom – ocenia Jankowski.
Sprzedawcy często zmieniają konta. Niekiedy nie opisują swoich produktów jako kanały telewizyjne. Bywa, że określają je jako anteny lub ramki do telewizora albo nawet skarpetki. Chcą przyciągnąć klientów oferując im dobowy test usługi za darmo. Później chcą sprzedać listę ze stacjami i treściami VOD z całego świata za kilkanaście złotych miesięcznie lub około 100 zł rocznie. Problem zostałby w dużej mierze wyeliminowany, gdyby ze sklepów typu Google Play zniknęły aplikacje do odtwarzania pirackich list. Usuwane są tylko niektóre, jak Smart IPTV. Ich twórcy twierdzą, że same oprogramowanie na Android TV czy inny system jest legalne, tylko zawartość list nie. Usunięcie aplikacji też nie rozwiązałoby całkowicie problemu, bo bardziej zaawansowani użytkownicy mogą je wgrać „ręcznie”.
Dołącz do dyskusji: Polakom szukającym pirackich usług IPTV grozi niebezpieczeństwo. „Oszustwo do kwadratu”
Nie zawsze sprawy są oczywiste - jaskrawym przykładem jest CDA, który przez amerykańskie stowarzyszenie MPAA dalej jest wykazywany jako serwis piracki (za sprawą tysięcy pirackich filmów/seriali wrzucanych przez użytkowników w ramach sekcji "Wideo użytkowników").